Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Wstaje rano i pędzi na fali entuzjazmu. Najpierw do Pałacu Kultury i Nauki. Potem na spotkania. Ze spotkań wynika najwięcej. Wykonuje tysiąc telefonów. Siada. Analizuje. Układa myśli w odpowiednich szufladach. Znajomi mówią o niej: dziewczyna orkiestra. Ona sama o sobie: Pani Chaos. Marta Wójcicka - animatorka kultury, organizatorka, „żołnierz kultury”. Zawsze gotowa do akcji.
Od początku
Harcerka. Ma czternaście lat i organizuje miesięczne obozy młodzieżowe. Dba o program warsztatów. Wymyśla kolejne tematy. - Nawet jako mała dziewczynka miałam w sobie chęć działania. Na studiach poznałam podobnych do siebie ludzi. Żeby się uruchomić potrzebna jest grupa odniesienia. W tym, co robię nie da się działać w próżni – wspomina Wójcicka i dodaje: - Postawa obywatelska, wieczne poczucie, że jest jeszcze dużo do zrobienia i wiara w to, że się da; wynika pewnie z tego, że trafiłam na odpowiedni moment. Żyję szczęśliwie w czasach, kiedy wszystko co robię przynosi w miarę szybkie efekty. Dotykasz rzeczywistości i widzisz reakcję.
Zaczynała piętnaście lat temu. W Warszawie było wtedy stosunkowo niewiele organizacji pozarządowych. Teraz, jak wpada do Biura Kultury nie jest w stanie rozpoznać twarzy wszystkich, którzy razem z nią stoją w kolejce do złożenia wniosku w konkursie. - Na spotkaniach, albo debatach, w których uczestniczę czuje się czasami jak weteran. Pamiętam czasy, kiedy nie współpracowaliśmy tak blisko z miastem. Wszystko działo się w obrębie Gminy Centrum. Warszawa rozwinęła się od tego czasu niebywale. Tylu świetnych ludzi, tyle nowych projektów! Cały czas jestem tym zachłyśnięta i frunę na fali entuzjazmu – wyjaśnia animatorka.
Studiuje wiedzę o teatrze na Akademii Teatralnej. W 1997 roku razem ze znajomymi ze studiów zakłada niezależną grupę Studio Teatralne „Koło”, a chwilę później stowarzyszenie ArtAnimacje. W pracy łączy swoje dwie największe pasje: teatr i animację kultury. - Zaczęliśmy od organizacji Festiwalu Teatru Młodzieżowego – Mały Azyl, który wypełnił lukę po festiwalu PUPA. Z czasem rozwinęliśmy własną metodę pracy z aktorem, postawiliśmy na edukację teatralną i realizację niezależnych spektakli. Stworzyliśmy prężnie działającą grupę skupioną wokół reżysera Igora Gorzkowskiego – opowiada prezeska „Koła”.
W tym, co robią w „Kole” najważniejszy jest odbiorca. Jeśli spektakl poruszy jednego widza, to grali właśnie dla niego. Jako producentka walczy o każdy spektakl i ciągłość pracy zespołu. Złości się na siebie, kiedy uruchamia w sobie myślenie: ciężko pracujemy, to nam się należy dotacja: – Nikt nie kazał nam zakładać stowarzyszenia i robić teatru. Jak, ktoś chce otworzyć hurtownie skarpetek to, to jest jego ryzyko. My też podlegamy regułom rządzącym wolnym rynkiem – przyznaje.
Chcę. Mogę. Tak będzie
Biegnie przez Pragę. Ma do załatwienia jakąś sprawę. Spotyka znajomego architekta. Zatrzymują się. Gadają chwilę. Marta opowiada o problemach lokalowych swojego stowarzyszenia. Stoją przy budynku Polskich Zakładów Optycznych. Zaciekawieni wchodzą do środka. Za fasadą zaskakuje ich 20 tys. metrów kwadratowych postindustrialnej, pustej przestrzeni. Postanawiają: coś tu zrobimy!
Idą do prezesa PZO. Marta z pomysłem na cykl działań kulturalnych, a Marcin Garbacki (Fiszer Atelier) z projektem architektonicznym rewitalizującym pofabryczną przestrzeń. Opowiada o tym, co można tu zrobić. Proponuje współpracę. Pokazuje, jak komercyjna firma może na współpracy skorzystać: wypromować miejsce, zaznaczyć je na mapie miasta. Udaje się. Dostają zielone światło. Jest biuro. Jest telefon. Pieniądze na realizację projektów musi zdobyć sama. Podejmuje wyzwanie.
– Trzy lata w PZO były dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Prawdziwą szkołą. Dostałam szansę. Uwierzyłam w to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Robiłam „Przetwory” z zerowym budżetem na promocję. Odkrywałam nowe możliwości. Nauczyłam się współpracować z biznesem. Połączenie sił drugiego i trzeciego sektora dało efekt synergii. Nie zawsze przecież chodzi o pieniądze, tylko o wzajemne uzupełnianie się. Wymianę. Barter – wyznaje Wójcicka.
Projekt Praga otwiera przestrzeń Zakładów dla szerokiej publiczności. ArtAnimacje organizują cykle wydarzeń z pogranicza sztuki i animacji kultury. Eksperymentują z desigem, teatrem, performance i instalacjami. Wymyślone dla dzieci „Pzoty” stają się pretekstem do wspólnego spędzania czasu dla całych rodzin. Aktorzy udają pacjentów, dzieci wcielają się w rolę lekarzy. Potem hale PZO zamieniają się w statek kosmiczny i zapraszają gości w podróż po kosmosie wyobraźni: – Interesowało mnie robienie projektów, które zagarniają ludzi. Zmuszają ich do wyjścia z domu. Do bycia razem. Ciepło wspominam „Psoty”. Dzieciakom się podobało. Spędziły z nami cały dzień! Dla mnie niezwykle ważny jest taki familiarny aspekt naszych działań – cieszy się aktywistka.
Niesformatowana
Pzoty. Przetwory. Teatr. Działania w przestrzeni miasta. Robi dużo, ale jej to nie wystarcza. W 2008 roku razem z Martą Białe-Graczyk (ę) i Grzegorzem Lewandowskim (Chłodna25) inicjuje cykl debat ReAnimator – animatorzy kultury dla Warszawy. Organizatorzy chcą wpłynąć na sposób, w jaki urzędnicy myślą o trzecim sektorze. ReAnimator przeciwstawia się anonimowości. Jest próbą konsolidacji środowiska tworzącego kulturę niezależną w mieście. – Do czasu ReAnimatora czułam się osamotniona. Na spotkania Komisji Dialogu Społecznego przychodziła garstka ludzi. Miałam wrażenie, że załatwiali swoje interesy. To, co stało się wokół Chłodnej 25, było dla mnie odkryciem. Zebrali się ludzie, dla których działanie było najważniejsze. Ważniejsze od korzyści, które mogli z niego mieć. Tworzyło się środowisko. Zaczęliśmy kreować własną tożsamość – tłumaczy.
I choć ma do siebie żal, że potencjał projektu nie został w pełni wykorzystany – wciąż nie wydano wypracowanego podczas debat i spotkań w grupach roboczych raportu – to jest zadowolona z tego, że: – Projekt wywołał lawinę kolejnych spotkań i debat. Na przykład z ministrem Zdrojewskim, prof. Hauserem. Dostrzegliśmy też potrzebę dokształcania się, wymieniania doświadczeniami i wiedzą. Dobrze, że powstają takie inicjatywy jak na przykład WUW Kuby Szredera robiony przez „Bęca”.
2,6 hektara
Pracuje dla Symfonii Varsovii. Jest koordynatorką do spraw programowych Grochowskiej. 13 czerwca 2009 roku w ramach akcji „Vivarium” inaugurującej otwarcie Instytutu Weterynarii proponuje cykl wydarzeń artystycznych. Do współpracy zaprasza artystów, animatorów kultury, wolontariuszy i przedstawicieli biznesu: – Jestem organizatorem. Lubię łączyć ze sobą ludzi. Stwarzać im korzystne warunki do pracy. Jestem żołnierzem kultury zawsze gotowym do akcji – śmieje się.
Tworzy program, który wypełni 2,6 hektarową siedzibę Symfonii działaniami z pogranicza sztuki i animacji kultury. Chce stworzyć tam między innymi ośrodek badań nad kulturą niezależna, pracownie dla artystów oraz dynamicznie zmieniającą się przestrzeń dostosowaną do potrzeb multimedialnych działań. Planuje powołanie rady programowej Weterynarii. Uważa, że dobrych pomysłów nie można trzymać tylko dla siebie. Trzeba się nimi dzielić. Wymieniać doświadczeniami, wzajemnie się inspirować. We wrześniu uruchomi projekt związany z tematem modyfikacji. Przekształci stare nysy i żuki w kawiarnię, albo plac zabaw. Stworzy wielki warsztat i zaprosi do współpracy mieszkańców Warszawy. Później, z odmienionymi samochodami wyruszy w podróż do miejsc niedocenionych, zapomnianych – wymagających rewitalizacji.
Zakochana w życiu
Najbardziej chciałaby jednak stworzyć interaktywne „muzeum dla dzieci”: Jeśli nie teraz to w przyszłości. W planach ma także "szkołę animacji": – Moim ogromnym marzeniem jest zbudowanie przestrzeni, w której młodzi animatorzy kultury będą mogli uczyć się od swoich doświadczonych kolegów. Znam wielu ludzi, którzy świetnie sprawdziliby się w takiej roli. Nie ukrywam, że za kilka lat chętnie spróbowałabym zostać takim tutorem. Ogromną frajdę czerpię z prowadzenia warsztatów i różnego rodzaju spotkań – przyznaje.
W wolnych chwilach gotuje. Niedzielę bez wycieczki po warzywa i owoce do Hali Mirowskiej uznaje za dzień stracony. Piecze chleb, suszy pomidory, a jesienią robi swoje ulubione przetwory. Później nie ma czasu ich jeść. Często fantazjuje o jedzeniu. Łączy w myślach kolory, szuka nowych smaków. Uparcie próbuje zrobić niebieską zupę. Nie poddaje się pomimo kolejnych niepowodzeń. Najczęściej uśmiechnięta gna przez miasto na różowym rowerze. Śmieje się z siebie, kiedy kolejny raz zasypia nad książką. – Jestem hedonistką. Kocham życie. Łatwo wywołać u mnie radość – mówi. Poprawia czerwone okulary. Spogląda na zegarek i dodaje: – Muszę już biec.
Marta Wójcicka – prezeska stowarzyszenia Studio Teatralne „Koło”. Producentka spektakli stowarzyszenia, absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie. Koordynatorka wydarzeń kulturalnych EXPO 2000 w Hanowerze, stażystka Instytutu Kultury Polskiej w Nowym Jorku. Animatorka kultury, od 2000 roku autorka i realizatorka projektów Stowarzyszenia ArtAnimacje (m.in. Projekt Folklor w CSW Zamek Ujazdowski). Do jej głównych realizacji należy projekt rewitalizacji fabryki Zakładów Optycznych na Pradze. W ramach Projektu Praga powstało 8 wydarzeń na przestrzeni lat 2005 – 2008 m.in.: wystawa kolekcjonerów, Przetwory – akcja twórczego recyklingu, Pzoty - projekt dla dzieci, Fabryka Snów - projekt teatralny. PZO otrzymało nagrodę WDECHY 2007 w kategorii „Miejsce Roku”.
Harcerka. Ma czternaście lat i organizuje miesięczne obozy młodzieżowe. Dba o program warsztatów. Wymyśla kolejne tematy. - Nawet jako mała dziewczynka miałam w sobie chęć działania. Na studiach poznałam podobnych do siebie ludzi. Żeby się uruchomić potrzebna jest grupa odniesienia. W tym, co robię nie da się działać w próżni – wspomina Wójcicka i dodaje: - Postawa obywatelska, wieczne poczucie, że jest jeszcze dużo do zrobienia i wiara w to, że się da; wynika pewnie z tego, że trafiłam na odpowiedni moment. Żyję szczęśliwie w czasach, kiedy wszystko co robię przynosi w miarę szybkie efekty. Dotykasz rzeczywistości i widzisz reakcję.
Zaczynała piętnaście lat temu. W Warszawie było wtedy stosunkowo niewiele organizacji pozarządowych. Teraz, jak wpada do Biura Kultury nie jest w stanie rozpoznać twarzy wszystkich, którzy razem z nią stoją w kolejce do złożenia wniosku w konkursie. - Na spotkaniach, albo debatach, w których uczestniczę czuje się czasami jak weteran. Pamiętam czasy, kiedy nie współpracowaliśmy tak blisko z miastem. Wszystko działo się w obrębie Gminy Centrum. Warszawa rozwinęła się od tego czasu niebywale. Tylu świetnych ludzi, tyle nowych projektów! Cały czas jestem tym zachłyśnięta i frunę na fali entuzjazmu – wyjaśnia animatorka.
Studiuje wiedzę o teatrze na Akademii Teatralnej. W 1997 roku razem ze znajomymi ze studiów zakłada niezależną grupę Studio Teatralne „Koło”, a chwilę później stowarzyszenie ArtAnimacje. W pracy łączy swoje dwie największe pasje: teatr i animację kultury. - Zaczęliśmy od organizacji Festiwalu Teatru Młodzieżowego – Mały Azyl, który wypełnił lukę po festiwalu PUPA. Z czasem rozwinęliśmy własną metodę pracy z aktorem, postawiliśmy na edukację teatralną i realizację niezależnych spektakli. Stworzyliśmy prężnie działającą grupę skupioną wokół reżysera Igora Gorzkowskiego – opowiada prezeska „Koła”.
W tym, co robią w „Kole” najważniejszy jest odbiorca. Jeśli spektakl poruszy jednego widza, to grali właśnie dla niego. Jako producentka walczy o każdy spektakl i ciągłość pracy zespołu. Złości się na siebie, kiedy uruchamia w sobie myślenie: ciężko pracujemy, to nam się należy dotacja: – Nikt nie kazał nam zakładać stowarzyszenia i robić teatru. Jak, ktoś chce otworzyć hurtownie skarpetek to, to jest jego ryzyko. My też podlegamy regułom rządzącym wolnym rynkiem – przyznaje.
Chcę. Mogę. Tak będzie
Biegnie przez Pragę. Ma do załatwienia jakąś sprawę. Spotyka znajomego architekta. Zatrzymują się. Gadają chwilę. Marta opowiada o problemach lokalowych swojego stowarzyszenia. Stoją przy budynku Polskich Zakładów Optycznych. Zaciekawieni wchodzą do środka. Za fasadą zaskakuje ich 20 tys. metrów kwadratowych postindustrialnej, pustej przestrzeni. Postanawiają: coś tu zrobimy!
Idą do prezesa PZO. Marta z pomysłem na cykl działań kulturalnych, a Marcin Garbacki (Fiszer Atelier) z projektem architektonicznym rewitalizującym pofabryczną przestrzeń. Opowiada o tym, co można tu zrobić. Proponuje współpracę. Pokazuje, jak komercyjna firma może na współpracy skorzystać: wypromować miejsce, zaznaczyć je na mapie miasta. Udaje się. Dostają zielone światło. Jest biuro. Jest telefon. Pieniądze na realizację projektów musi zdobyć sama. Podejmuje wyzwanie.
– Trzy lata w PZO były dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Prawdziwą szkołą. Dostałam szansę. Uwierzyłam w to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Robiłam „Przetwory” z zerowym budżetem na promocję. Odkrywałam nowe możliwości. Nauczyłam się współpracować z biznesem. Połączenie sił drugiego i trzeciego sektora dało efekt synergii. Nie zawsze przecież chodzi o pieniądze, tylko o wzajemne uzupełnianie się. Wymianę. Barter – wyznaje Wójcicka.
Projekt Praga otwiera przestrzeń Zakładów dla szerokiej publiczności. ArtAnimacje organizują cykle wydarzeń z pogranicza sztuki i animacji kultury. Eksperymentują z desigem, teatrem, performance i instalacjami. Wymyślone dla dzieci „Pzoty” stają się pretekstem do wspólnego spędzania czasu dla całych rodzin. Aktorzy udają pacjentów, dzieci wcielają się w rolę lekarzy. Potem hale PZO zamieniają się w statek kosmiczny i zapraszają gości w podróż po kosmosie wyobraźni: – Interesowało mnie robienie projektów, które zagarniają ludzi. Zmuszają ich do wyjścia z domu. Do bycia razem. Ciepło wspominam „Psoty”. Dzieciakom się podobało. Spędziły z nami cały dzień! Dla mnie niezwykle ważny jest taki familiarny aspekt naszych działań – cieszy się aktywistka.
Niesformatowana
Pzoty. Przetwory. Teatr. Działania w przestrzeni miasta. Robi dużo, ale jej to nie wystarcza. W 2008 roku razem z Martą Białe-Graczyk (ę) i Grzegorzem Lewandowskim (Chłodna25) inicjuje cykl debat ReAnimator – animatorzy kultury dla Warszawy. Organizatorzy chcą wpłynąć na sposób, w jaki urzędnicy myślą o trzecim sektorze. ReAnimator przeciwstawia się anonimowości. Jest próbą konsolidacji środowiska tworzącego kulturę niezależną w mieście. – Do czasu ReAnimatora czułam się osamotniona. Na spotkania Komisji Dialogu Społecznego przychodziła garstka ludzi. Miałam wrażenie, że załatwiali swoje interesy. To, co stało się wokół Chłodnej 25, było dla mnie odkryciem. Zebrali się ludzie, dla których działanie było najważniejsze. Ważniejsze od korzyści, które mogli z niego mieć. Tworzyło się środowisko. Zaczęliśmy kreować własną tożsamość – tłumaczy.
I choć ma do siebie żal, że potencjał projektu nie został w pełni wykorzystany – wciąż nie wydano wypracowanego podczas debat i spotkań w grupach roboczych raportu – to jest zadowolona z tego, że: – Projekt wywołał lawinę kolejnych spotkań i debat. Na przykład z ministrem Zdrojewskim, prof. Hauserem. Dostrzegliśmy też potrzebę dokształcania się, wymieniania doświadczeniami i wiedzą. Dobrze, że powstają takie inicjatywy jak na przykład WUW Kuby Szredera robiony przez „Bęca”.
2,6 hektara
Pracuje dla Symfonii Varsovii. Jest koordynatorką do spraw programowych Grochowskiej. 13 czerwca 2009 roku w ramach akcji „Vivarium” inaugurującej otwarcie Instytutu Weterynarii proponuje cykl wydarzeń artystycznych. Do współpracy zaprasza artystów, animatorów kultury, wolontariuszy i przedstawicieli biznesu: – Jestem organizatorem. Lubię łączyć ze sobą ludzi. Stwarzać im korzystne warunki do pracy. Jestem żołnierzem kultury zawsze gotowym do akcji – śmieje się.
Tworzy program, który wypełni 2,6 hektarową siedzibę Symfonii działaniami z pogranicza sztuki i animacji kultury. Chce stworzyć tam między innymi ośrodek badań nad kulturą niezależna, pracownie dla artystów oraz dynamicznie zmieniającą się przestrzeń dostosowaną do potrzeb multimedialnych działań. Planuje powołanie rady programowej Weterynarii. Uważa, że dobrych pomysłów nie można trzymać tylko dla siebie. Trzeba się nimi dzielić. Wymieniać doświadczeniami, wzajemnie się inspirować. We wrześniu uruchomi projekt związany z tematem modyfikacji. Przekształci stare nysy i żuki w kawiarnię, albo plac zabaw. Stworzy wielki warsztat i zaprosi do współpracy mieszkańców Warszawy. Później, z odmienionymi samochodami wyruszy w podróż do miejsc niedocenionych, zapomnianych – wymagających rewitalizacji.
Zakochana w życiu
Najbardziej chciałaby jednak stworzyć interaktywne „muzeum dla dzieci”: Jeśli nie teraz to w przyszłości. W planach ma także "szkołę animacji": – Moim ogromnym marzeniem jest zbudowanie przestrzeni, w której młodzi animatorzy kultury będą mogli uczyć się od swoich doświadczonych kolegów. Znam wielu ludzi, którzy świetnie sprawdziliby się w takiej roli. Nie ukrywam, że za kilka lat chętnie spróbowałabym zostać takim tutorem. Ogromną frajdę czerpię z prowadzenia warsztatów i różnego rodzaju spotkań – przyznaje.
W wolnych chwilach gotuje. Niedzielę bez wycieczki po warzywa i owoce do Hali Mirowskiej uznaje za dzień stracony. Piecze chleb, suszy pomidory, a jesienią robi swoje ulubione przetwory. Później nie ma czasu ich jeść. Często fantazjuje o jedzeniu. Łączy w myślach kolory, szuka nowych smaków. Uparcie próbuje zrobić niebieską zupę. Nie poddaje się pomimo kolejnych niepowodzeń. Najczęściej uśmiechnięta gna przez miasto na różowym rowerze. Śmieje się z siebie, kiedy kolejny raz zasypia nad książką. – Jestem hedonistką. Kocham życie. Łatwo wywołać u mnie radość – mówi. Poprawia czerwone okulary. Spogląda na zegarek i dodaje: – Muszę już biec.
Marta Wójcicka – prezeska stowarzyszenia Studio Teatralne „Koło”. Producentka spektakli stowarzyszenia, absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie. Koordynatorka wydarzeń kulturalnych EXPO 2000 w Hanowerze, stażystka Instytutu Kultury Polskiej w Nowym Jorku. Animatorka kultury, od 2000 roku autorka i realizatorka projektów Stowarzyszenia ArtAnimacje (m.in. Projekt Folklor w CSW Zamek Ujazdowski). Do jej głównych realizacji należy projekt rewitalizacji fabryki Zakładów Optycznych na Pradze. W ramach Projektu Praga powstało 8 wydarzeń na przestrzeni lat 2005 – 2008 m.in.: wystawa kolekcjonerów, Przetwory – akcja twórczego recyklingu, Pzoty - projekt dla dzieci, Fabryka Snów - projekt teatralny. PZO otrzymało nagrodę WDECHY 2007 w kategorii „Miejsce Roku”.
Źródło: inf. własna
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.