Nie tylko Obywatelska Inicjatywa Ustawodawcza. Są jeszcze petycje
GĄSIOR: Oprócz zgłaszania obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej obywatele mogą współtworzyć prawo, wysyłając do parlamentu petycje. Największe szanse na powodzenie mają te petycje, które proponują niewielkie zmiany w prawie, nie generują kosztów i są łatwe do wprowadzenia. Wydaje się to oczywiste. Ale właśnie takie petycje powstają najrzadziej.
Rozmowa o obywatelskiej inicjatywie to także dobra okazja, by zastanowić się nad rolą innego narzędzia obywatelskiego wpływu: petycji. W mijającej kadencji obywatele złożyli w Sejmie 27 projektów ustaw, ale tylko dwa weszły w życie jako ustawy. Tymczasem to właśnie petycje okazały się skuteczniejszym sposobem na współtworzenie prawa przez obywateli.
Opisywane przez Waszaka złe praktyki (odrzucanie postulatów obywatelskich w pierwszym czytaniu lub odsyłanie ich do sejmowej „zamrażarki”) dotyczą nie tylko Obywatelskiej Inicjatywy Ustawodawczej, ale również projektów sporządzonych przez Senat na podstawie petycji złożonych przez obywateli do wyższej izby parlamentu. W ubiegłej kadencji Biuro Legislacyjne Senatu przygotowało siedemnaście takich projektów. Pięć z nich weszło w życie, a jeden został wprowadzony w trybie poprawek do ustawy rządowej. Pięć kolejnych nigdy nie dotarło do Sejmu (jeden został odrzucony już na etapie prac komisji senackiej, pozostałe przez izbę). W sejmowej „zamrażarce” utknęło sześć projektów. Niektóre leżakowały niemal trzy lata.
Które petycje obywateli miały szansę na ustawę?
Przyjęty przez Sejm projekt przyznania bezpłatnych leków żołnierzom przymusowo zatrudnionym w kopalniach brnął przez parlament przez 3 lata i 8 miesięcy. Podpisu prezydenckiego doczekał się już za kadencji Andrzeja Dudy. Trudno w tym przypadku nie wypominać parlamentarzystom opieszałości, bo projekt dotyczył grupy ludzi starszych i schorowanych.
Wprawdzie projekty ustaw sporządzone na podstawie petycji do Senatu mają do pokonania dłuższą drogę (w sumie dziewięć czytań) niż inne druki parlamentarne, ale to nie procedury stanowią problem, tylko brak woli po stronie polityków. Jeśli projekt jest tani i proponuje rozwiązanie konkretnego problemu – jego szanse na powodzenie zdecydowanie rosną. Wniosek o zniesienie dla gmin obowiązku podlegania podatkowi od nieruchomości stał się prawem po ledwie dziewięciu miesiącach. Projekt zmiany sposobu naliczania emerytur dla ofiar represji politycznych na początku lat 80. wszedł w życie po niewiele ponad roku od pierwszego rozpatrzenia przez komisję. W rekordowym czasie parlamentarzyści zrealizowali postulaty petycji, która domagała się ochrony danych o miejscu zamieszkania świadków przestępstw. Przyjęto je w niewiele ponad miesiąc, bo wskazywały na braki w dyskutowanym przez Senat rządowym projekcie ustawy. Wnioski zawarte w dwóch innych petycjach trafiły do dziennika ustaw po około dwóch latach.
Ożywienie wśród obywateli
Od 6 września ubiegłego roku obowiązuje nowa ustawa o petycjach. Proces ich składania i rozpatrywania stał się nieco bardziej przejrzysty, powołano też komisję ds. petycji w Sejmie. Trudno oczekiwać, by te zmiany rozwiązały dotychczasowe problemy. Skoro politycy zamrażają projekty OIU popierane przez 100 tysięcy obywateli, nic nie stoi na przeszkodzie, by tak samo potraktowali petycje, pod którymi podpisuje się tylko jeden lub kilku autorów.
Widać za to pewne oznaki ożywienia po stronie obywateli. W niespełna trzy miesiące od początku kadencji do sejmowej komisji skierowano już 28 petycji – to dużo w porównaniu z 84 pismami rozpatrzonymi przez Senat w ciągu całej ubiegłej kadencji. To dobry moment, by zastanowić się nad rolami obu narzędzi demokracji bezpośredniej: OIU i petycji.
Eksperci niechętnie piszą petycje
Dotychczas petycja najlepiej sprawdzała się jako narzędzie wpływu albo w przypadkach ewidentnych błędów w prawie (np. brak ustawowych gwarancji należytej ochrony świadków przestępstw), albo w walce o interesy niewielkich grup, które nie mają szans na zebranie stu tysięcy podpisów lub niezbędnego do przygotowania projektu ustawy zaplecza eksperckiego (żołnierze przymusowo zatrudniani w kopalniach uranu). Petycji drugiego typu napływa do parlamentu sporo, ale petycje eksperckie (przygotowywane przez specjalistów w danej dziedzinie lub instytucje badawcze) są niezwykle rzadkie.
Jeśli chcemy zwiększyć znaczenie OIU jako instytucji wpływu obywateli na kwestie systemowe włącznie z – jako proponuje Waszak – zmianą konstytucji, to może warto, by jednocześnie docenić potencjał petycji jako narzędzia zmian w skali mikro, które – nie zapominając o wszystkich wspomnianych problemach – dowiodło już swojej użyteczności. Środowiska eksperckie i naukowe i tak zajmują się na co dzień krytyką złego prawa. Jeśli zaczną to robić w formie petycji, politykom trudniej będzie udawać, że ich nie słyszą.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Jeśli projekt jest tani i proponuje rozwiązanie konkretnego problemu – jego szanse na powodzenie zdecydowanie rosną.