NGO pod presją Orbána. Wnioski z węgierskiej lekcji
CELICHOWSKI: Dyrektorzy zaatakowanych NGO widzą też pozytywy. Organizacje przypomniały sobie o konieczności pielęgnowania więzi z obywatelami. Zwiększyło się zainteresowanie medialne pracą trzeciego sektora. Wśród organizacji zwiększyła się świadomość o konieczności współpracy.
Rządowy atak na węgierskie organizacje społeczne za cel miał zwiększenie kontroli nad tym sektorem.
Atak na węgierskie NGO – początki
Zapowiedź ataku pojawiła się w wówczas bliskim rządowi tygodniku w 2013 roku. Opublikowany tam artykuł mówił o międzynarodowym spisku antywęgierskim, którego częścią są finansowane przez Sorosa i Fundusz Norweski NGO.
W kwietniu 2014 roku, tuż po kolejnych wygranych przez Fidesz wyborach, minister János Lázár zarzucił rządowi norweskiemu, że ten finansuje organizacje mające związki z opozycyjną partią. Poszło o fundację Ökotárs rozdzielającą granty z Funduszu Norweskiego, Lázár domagał się wyłączenia jej z procesu decyzyjnego i przejęcia go przez ośrodek rządowy. W odpowiedzi rząd norweski zawiesił wypłaty z drugiej puli Funduszu finansującej projekty rządowe.
Rewizje i przesłuchania w NGO
Rząd węgierski zainicjował wówczas kontrolę organizacji rozdzielających i otrzymujących pieniądze z Funduszu. Te zaprotestowały, gdyż wydatki z Funduszu – nie będąc częścią węgierskiego budżetu – kontrolowane są przez odpowiednią instancję unijną.
W sierpniu głos zabrał sam Viktor Orbán, atakując organizacje społeczne jako „aktywistów politycznych opłacanych przez określona koła zagraniczne”.
Za tą putinowską retoryką szybko poszły czyny: parę dni później w dwóch fundacjach rozdzielających granty z Funduszu (Ökotárs i Demnet) przeprowadzono rewizje i przesłuchano dyrektorów. Wieczorem przed biurem Ökotársu odbył się czterystuosobowy protest przeciwko akcji policji.
Rozpoczęte wówczas śledztwo zostało we wrześniu 2015 roku umorzone z braku śladów przestępstwa.
Co ugrał Orbán?
W międzyczasie, w oparciu o ustawę o dostępie do informacji publicznej, udało się ustalić, że za całą akcją kontroli stał nie, jak poprzednio przypuszczono, Lázár, a sam Orbán.
Pod koniec 2015 roku rząd węgierski porozumiał się z rządem norweskim. Węgry zobowiązały się do odstąpienia od wszelkich szykan wobec organizacji społecznych. W zamian odwieszone zostać miały środki z puli rządowej Funduszu. A także, co ważne, w następnym cyklu 2014-2020 nie miał już brać udziału Ökotárs, a rząd węgierski zyskał prawo veta wobec kandydatów na organizacje rozdzielające środki dla NGO.
Sprawa wydaje się więc zamknięta, można więc pokusić się o podsumowanie.
Dobre strony ataków na NGO
Dyrektorzy zaatakowanych Ökotársu i Demnetu, mimo oczywistych poniesionych kosztów, widzą też pozytywy incydentu. Organizacje społeczne przypomniały sobie o konieczności pielęgnowania więzi z obywatelami. Wielu z nich udało się zgromadzić po kilka tysięcy wspomożycieli udzielających im mniej lub bardziej regularnej pomocy finansowej. Jeszcze niedawno większość NGO żyła z grantów i taka forma finansowania była praktycznie nieznana. Zwiększyło się zainteresowanie medialne pracą trzeciego sektora. Wśród organizacji zwiększyła się świadomość o konieczności współpracy.
Próba instytucjonalizacji współpracy poprzez stworzenie organizacji patronackiej zakończyła się jednak fiaskiem. Powodów było kilka: obawa, że nowopowstała platforma może przejąć część finansowania, nieumiejętność większych organizacji do podporządkowania się nadrzędnej strukturze, trudności z podejmowaniem decyzji, a także obawa przed zbyt konfrontacyjną wobec rządu postawą wyrażaną przez część organizacji i łączącymi się z nią ewentualnymi szykanami.
Zastraszenie na prowincji
Tu warto podkreślić różnicę sytuacji organizacji w Budapeszcie i w pozostałych miejscowościach. Organizacje budapeszteńskie są na ogół silniejsze finansowo i politycznie, mając lepsze kontakty zarówno na miejscu, jak i za granicą. Ich wzajemna bliskość ułatwia współpracę. Szereg z nich zajmuje się obroną praw człowieka i jest przyzwyczajonych do konfrontacji z rządem. To te właśnie organizacje, z sukcesem, skarżyły poszczególne decyzje prokuratury, wszczynały sprawy o naruszenie dobrego imienia czy też, na drodze sądowej, zdołały uzyskać dokument z podpisem Orbána nakazujący przeprowadzenie rządowej kontroli wobec nich.
Na prowincji, gdzie tych czynników brak, więcej jest zastraszenia. Tam złe stosunki z władzami łatwo mogą się przełożyć na niemożliwość zdobycia finansowania czy też nawet kontynuacji działalności wymagającej współpracy ze strony lokalnej administracji.
Co w Polsce?
Na ile można przyjąć, że w Polsce jest obecnie realizowany model węgierski, spodziewać się można podobnych ataków skierowanych na zagranicznych grantodawców, głównie Sorosa i Fundusz Norweski. Pasuje to do wizji centralizacji władzy i rozszerzania jej na kolejne segmenty państwa i społeczeństwa.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Jeśli w Polsce realizowany jest model węgierski, spodziewać się można ataków na zagranicznych grantodawców, głównie Sorosa i Fundusz Norweski.