JAŚKIEWICZ: Każda organizacja musi sama podjąć decyzję o tym, z kim i na jakich warunkach współpracuje. Na pewno warto jednak unikać mieszania się w bieżącą bijatykę polityczną.
Zastanawiając się nad tym trudnym problemem – czy organizacje pozarządowe, czy szerzej organizacje III sektora, powinny się angażować politycznie – trzeba wyjść od tego, co się pod pojęciem „polityka” rozumie. Na spotkaniu ekspertów w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów podsumowującym konsultacje ustawy o Narodowym Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego wywiązała się dyskusja na ten temat. Nawiązano wtedy do bardzo ogólnej definicji „polityki” jako „działania na rzecz dobra wspólnego”. Przy tak rozumianym pojęciu „polityczności” każda organizacja pozarządowa powstaje w celu realizacji jakiegoś zadania, które ma służyć dobru wspólnemu i jest tworzona przez ludzi, którzy mają poczucie misji służenia temu dobru wspólnemu. Niezależnie od tego, czy jest to budowa chodnika, boiska czy pomnika, czy jest to organizacja festynu, czy religijnej procesji, czy są to działania podejmowane w ramach wspólnoty mieszkaniowej, drużyny harcerskiej, stowarzyszenia, czy parafii. Na tym, najniższym poziomie definiuje się pewne potrzeby społeczne, które następnie się zaspokaja. Mogą to realizować same organizacje czy inicjatywy pozarządowe, mogą też realizować je w ramach zadań zleconych gminy lub też prowadzić kampanie na rzecz realizacji tych potrzeb przez organy samorządowe lub państwowe.
Współpraca jest naturalna
Organizacje pozarządowe w swoich działaniach starają się często o uzyskanie grantów finansowych będących w gestii władz politycznych (to temat na oddzielną dyskusję), ale często zabiegają tylko o patronat wójta, starosty czy prezydenta miasta dla organizowanego działania lub przedsięwzięcia. Zwyczajna grzeczność wymaga, aby potem patron został doceniony i zaproszony, jeżeli działanie kończy jakieś uroczyste podsumowanie (gala, odsłonięcie pomnika, festyn itp.).
Dla organizacji pozarządowych również ważne jest docenienie czy zauważenie ich działań, czego wyrazem jest obecność lokalnych polityków na ważnych dla danej organizacji uroczystościach. Na festyny podsumowujące sezon piłkarski w klubie, w którym jestem członkiem zarządu, zawsze zapraszani są przedstawiciele Miasta Lublin czy Lubelskiego Związku Piłki Nożnej. Często też instytucje samorządowe czy państwowe zapraszają organizacje pozarządowe do współorganizowania różnych wydarzeń czy uroczystości. Na przykład działająca w ramach mojej organizacji grupa rekonstrukcyjna proszona jest przez władze miasta o oprawę uroczystości państwowych jak Święto Niepodległości czy Święto Konstytucji 3 Maja.
Naturalnym zjawiskiem jest również to, że najbardziej aktywni działacze organizacji pozarządowych zaczynają działać w większych organizacjach: prezes klubu sportowego zaczyna działać w wojewódzkich lub krajowych władzach związku sportowego, a drużynowy ZHP zaczyna działać na szczeblu na przykład chorągwi. Można się również zaangażować w działalność całego III sektora, działając czy to w regionalnych federacjach, czy ogólnokrajowych gremiach – takich jak chociażby Rada Działalności Pożytku Publicznego. Rada jest głosem (może nie do końca zgodnie ze swoją nazwą) całego III sektora, działa przy Ministrze Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Jej roli nikt w tej chwili nie podważa.
Z NGO do polityki
I tu dochodzimy do kolejnego problemu. Działając na rzecz lokalnej społeczności, zaczyna się poznawać jej problemy. Wiele osób dochodzi do wniosku, że aby skutecznie działać, trzeba zacząć być aktywnym w strukturach samorządowych i państwowych. Czyli wejść w to węższe rozumienie polityki jako działalności w strukturach politycznych. Już sam udział w wyborach rodzi związki z polityką, choć na szczeblu lokalnym działa wiele apolitycznych komitetów wyborczych potrafiących skutecznie wprowadzać radnych do rad gminy czy miasta. Działacze organizacji pozarządowych mogą być też powołani przez władze samorządowe czy państwowe do sprawowania funkcji administracyjnych. Takich przypadków mamy wiele.
Trudno też wymagać, aby dawni działacze organizacji pozarządowych – będący teraz na stanowiskach w administracji samorządowej czy państwowej – zerwali wszelkie więzi ze swoimi organizacjami. Organizacjami, które często tworzyli, z którymi są emocjonalnie związani. Trudno wymagać, aby zerwali też wszelkie kontakty z ludźmi, którzy dalej działają w tych organizacjach. Te kontakty mogą być jednym z kanałów sygnalizowania problemów ważnych dla lokalnych społeczności i wymagających rozwiązania. Utrzymywanie takich kontaktów może uniemożliwić oderwanie się polityka od rzeczywistości (częsty zarzut kierowany do polityków).
Bez stygmatu i etykietek
Każda organizacja musi sama podjąć decyzję o tym, z kim i na jakich warunkach współpracuje. Przy podejmowaniu decyzji musi wziąć pod uwagę system wartości, jakimi kierują się jej członkowie, odbiorcy jej działań, jak i skuteczność w realizacji swoich celów. Skuteczność zarówno doraźną, jak i długofalową. Na pewno warto unikać natomiast mieszania się w bieżącą bijatykę polityczną. Przestrzegałem przed tym na forum RDPP i przestrzegam też tutaj, na łamach ngo.pl.
A na koniec życzyłbym wszystkim, abyśmy na początek w ramach szeroko pojętego środowiska III sektora unikali stygmatyzowania i etykietowania, a zamiast tego prowadzili merytoryczną dyskusję.
Masz zdanie? Czekamy na Wasze głosy (maks. 4500 znaków) plus zdjęcie na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Życzyłbym wszystkim, abyśmy w ramach środowiska III sektora unikali stygmatyzowania i etykietowania.