– Żeby być dobrą nauczycielką, trzeba umieć zadbać o siebie. Jak jest się przepracowanym, przemęczonym, to po prostu nie zauważy się, że dzieci czegoś potrzebują, mają problem – mówią nauczycielki i nauczyciele, z którymi z okazji ich dnia rozmawiamy o tym, jak dbają o swój dobrostan psychiczny.
Polski system edukacji od dawna zmaga się z wieloma problemami i wyzwaniami. Wszystko to ma ogromny wpływ zarówno na uczennice i uczniów, jak i nauczycielki i nauczycieli. O ile jednak o dobrostanie psychicznym dzieci i młodzieży mówi się – słusznie! – coraz więcej, o tyle warto też częściej rozmawiać o tym, jak dbają o siebie osoby, które przekazują im wiedzę, wartości, pomagają w wychowaniu i rozwoju.
System nie pomaga
– Pytanie o dobrostan kogokolwiek w polskiej szkole jest dość ironiczne, bo nasz system edukacji wyewoluował w kierunku, który w swojej naturze jest zwyczajnie antyludzki – mówi Michał Romanowski, nauczyciel w szkole podstawowej w Lisewie Malborskim.
Jego zdaniem nauczycielki i nauczyciele wciąż uczeni są dominacji: tego, że wiedzą lepiej i powinni wystawiać jak najwięcej ocen. Do tego dochodzą oczywiście inne bolączki systemu edukacji, jak chociażby przepełnione klasy, niskie wynagrodzenia, ogromna odpowiedzialność, mały prestiż zawodu w odbiorze społecznym. Swoje konsekwencje mają także różne decyzje Ministerstwa Edukacji i Nauki.
– W polskim systemie edukacji jest źle, nie wiadomo, czy i kiedy będzie lepiej, nie jest to też do końca od nas zależne. Sposobem na to, by pozostać przy zmysłach jest robić swoje najlepiej, jak się umie – mówi Joanna Krzemińska, nauczycielka szkoły MIKRON z Łodzi.
– Mnie akurat napędza – i pomaga tym samym zadbać o swój dobrostan – gniew na to, co się dzieje. Mam poczucie, że działania Wolnej Szkoły, której jestem częścią, bardzo przyczyniły się chociażby do zablokowania Lex Czarnek. Jednak całkowicie rozumiem też osoby, które nie mają siły i przestrzeni na protestowanie – opowiada Maria Kowalewska, nauczycielka wspomagająca w jednej z warszawskich szkół.
Duże wymagania, które wobec nauczycielek i nauczycieli mają ministerstwo, kuratoria, dyrektorki i dyrektorzy, a także rodzice to jednak nie wszystko. Mirosław Skrzypczyk, nauczyciel ze Szczekocin, zauważa, że osoby uczące dzieci i młodzież często same siebie obciążają wieloma sprawami. Może to być poczucie misji, obowiązku, ale też rutyna, robienie przez wiele lat tego samego w taki sam sposób.
– Tak bywa łatwiej, ale to prosta droga do wypalenia – mówi Mirosław Skrzypczyk.
– Trzeba sobie różne rzeczy w głowie poprzestawiać. Takie fundamentalne, jak: co robisz, po co, dla kogo. Warto pomyśleć o tym jak najszybciej, bo póki się tego nie zrobi, a będzie się trwać w tym, czego oczekuje od nas system, to można dbać o dobrostan nawet 24/7, a i tak nic z tego nie będzie – zgadza się Michał Romanowski.
Jak o siebie zadbać?
Dla Joanny Krzemińskiej ważnym czasem była pandemia koronawirusa. Poczuła wtedy, że jest w pracy właściwie bez przerwy, nie ma możliwości, by się odciąć.
– Pomyślałam: dość. Wyznaczyłam granice korzystania z dziennika elektronicznego. Założyłam, że po 16:00 nie odbieram wiadomości do rodziców i mocno się tego trzymam. Dzielę się swoim numerem telefonu z rodzicami klasy, której jestem wychowawczynią, ale z zastrzeżeniem, że można z niego korzystać tylko w bardzo pilnych sprawach. I oni to szanują – mówi Joanna Krzemińska.
Stara się też ograniczać ilość dodatkowej pracy w tygodniu do niezbędnego minimum. Na przykład prace pisemne uczennic i uczniów sprawdza jeszcze w szkole: gdy młodzi pochylają się nad zadaniami, ona ma czas, by spojrzeć na wypracowania. Ważny jest dla niej również ruch – joga oraz basen.
– Przy czterdziestej długości człowiek myśli już tylko o tym, by dopłynąć do końca.
W pandemia udało mi się zatrzymać i zobaczyć, że jeżeli będziemy inaczej żyć i pracować, to świat się nie skończy. Co ważne, zostało to dobrze przyjęte przez wszystkich, rodzice rozumieją, że jestem tylko człowiekiem i potrzebuję czasu dla siebie – wspomina Joanna Krzemińska.
Podobnie jest w przypadku Marii Kowalewskiej – też po pracy nie odbiera telefonu, chociaż robiła to jeszcze w trakcie pandemii.
– Oczywiście, jeśli wpadnę na jakiś fajny pomysł, to od razu daję znać rodzicom, ale to ja o tym decyduję. Poza tym na wiadomości odpisuję tylko w godzinach 8:00-16:00 – mówi Maria Kowalewska.
Istotne jest dla niej wyciszenie się, które osiąga m.in. w kawiarni, gdzie siedzi i czyta książkę. Przyznaje, że ruch jest ważny, aczkolwiek wciąż ma z nim relację „miłosno-nienawistną”. Mimo to dba o to, bo dzięki treningowi też jest w stanie się rozluźnić.
Dla Mirosława Skrzypczyka ważne są kontakty z innymi ludźmi. Czerpie z nich siły i inspiracje. Przez wiele lat wspierała go jego mistrzyni, poznana na studiach profesor Alina Kowalczykowa. Stara się też angażować w dodatkowe działania, które sprawiają, że nie popada w pracy w rutynę, a do tego ma możliwość, by poznać nowe osoby i podzielić się z nimi różnymi doświadczeniami.
– Wierzę, że wspólnie można zmienić rzeczywistość dookoła nas, a także dać sobie wzajemnie energię. Bardzo ważne są dla mnie inne osoby pracujące w szkole, szczególnie zaś „krytyczni przyjaciele”. Mogę z nimi porozmawiać o tym, z czym się borykam. Możemy też uczestniczyć nawzajem w swoich lekcjach, a potem wymieniać się uwagami i spostrzeżeniami. Takie dbanie o siebie w gronie nauczycielskim dużo daje – mówi Mirosław Skrzypczyk.
Michał Romanowski za to uważa, że jakkolwiek różne tego typu rzeczy są przydatne w dbaniu o dobrostan, to jednak często są one doraźne. Tym niemniej, gdy czuje po siedmiu lekcjach, że jest przebodźcowany, że pootwierał wiele różnych procesów w relacjach, po pracy potrafi całkowicie odciąć się od kontaktów z ludźmi. Ale i będąc w szkole jest w stanie robić różne rzeczy, by czuć się lepiej psychicznie.
– Są momenty, gdy z młodymi ludźmi siadamy i rozmawiamy o tym, co dla nich ważne, zupełnie poza tematem zajęć na lekcji. Uruchamia się energia, która niesie nas potem przez resztę dnia, a nawet kilka kolejnych. Niekiedy też następuje zamiana miejsc i to moje uczennice i uczniowie pocieszają mnie, gdy mówię, że coś mi się nie udało. Ważne jest, że gdy rozmawiamy, zawsze jesteśmy na tym samym poziomie, patrzymy sobie w oczy. Jest wiele, nawet drobnych rzeczy, które pozwalają sprawić, że wszyscy czują się lepiej – tłumaczy Michał Romanowski.
Organizacje wspierają
Dojście do świadomości, że należy dbać o swój dobrostan i jak to robić nierzadko jest dość długim procesem.
Tak było na przykład w przypadku Michała Romanowskiego. Trochę czasu zajęło mu oduczenie się wielu rzeczy i poszukanie nowych sposobów na prowadzenie zajęć. Starał się zrozumieć, że na lekcji nie musi być showmanem, który dominuje. Podobne przemyślenia ma Joanna Krzemińska.
– Odkąd uznałam, że nie każda lekcja musi być niesamowita, jest lepiej. Każdego dnia mam nieco inny poziom energii, a kiedy to akceptuję, to lepiej mi się pracuje, co przekłada się na korzyści dla uczennic i uczniów – mówi Joanna Krzemińska.
Chociaż nie ma doświadczeń związanych z ofertą NGO dotyczącą dobrostanu nauczycielskiego, uważa, że byłoby bardzo dobrze móc z tego skorzystać.
– Jestem wielką fanką superwizji, bo można nie tylko przyjść i porozmawiać, ale przede wszystkim zobaczyć, że inni też mają podobne problemy i można się nimi podzielić i przyznać, że czegoś się nie wie, z czymś się sobie nie radzi. To ważne, bo dzieciom mówimy, że można popełniać błędy, a sami sobie nie dajemy do tego prawa. Mówienie o tym, że potrzebujemy pomocy też jest częścią dbania o dobrostan – mówi Joanna Krzemińska.
Wiele osób pracujących w szkole dostaje jednak wsparcie od organizacji pozarządowych, które mają w swojej ofercie wiele szkoleń, scenariuszy, metod – sprawiają one, że zajęcia lekcyjne są ciekawsze i przynoszą znacznie lepsze efekty. Od jakiegoś czasu NGO wprost mówią też, że chcą dbać o dobrostan nauczycielek i nauczycieli. Maria Kowalewska rok temu była np. na wyjeździe wytchnieniowym, podczas którego skorzystała z różnego rodzaju zajęć relaksacyjnych oraz możliwości przebywania w spokojnej, pełnej zieleni okolicy.
– Najważniejsza jednak była możliwość spędzenia czasu z innymi nauczycielkami i nauczycielami, czyli osobami, które rozumieją, z czym sama się mierzę. Można wtedy zobaczyć, jakie pomysły na radzenie sobie z problemami mają inni – wyjaśnia Maria Kowalewska.
– Spotkania z ludźmi z tego samego środowiska, ale z innych miejsc są dla mnie zawsze inspirujące, a przede wszystkim przypominają, że nie jestem w tym sam, tylko stanowię część wspólnoty mającej podobne cele i wartości – dodaje Mirosław Skrzypczyk.
Michał Romanowski bardzo dużo zmienił w swoim podejściu do nauczania właśnie dzięki organizacjom pozarządowym. Oprócz kontaktów z Centrum Edukacji Obywatelskiej (wymienianym również – obok m.in. Fundacji im. Romana Czerneckiego czy Fundacji Stocznia – przez Marię Kowalewską i Mirosława Skrzypczyka), bardzo dobrze wspomina współpracę z wrocławską Fundacją Dom Pokoju. Brał udział w projekcie, którego częścią wpierw było trzydniowe spotkanie: usłyszał wówczas, jak edukatorki z fundacji działają ze społecznością lokalną. Potem wyjechali do Amsterdamu, gdzie szkolili się razem z nauczycielkami i nauczycielami historii z sieci europejskich szkół EuroClio. Dowiedział się tam m.in. jak robić praktyczne lekcje historii.
– Nagle fundacja, o której mało kto słyszał, robi fantastyczną robotę i sprawia, że zupełnie inaczej patrzysz na to, jak możesz prowadzić zajęcia. To dobitnie pokazuje, że podstawą zadbania o swój dobrostan w polskim systemie edukacji jest mentalne wyjście z niego i z tego, do czego nas zmusza. A organizacje pozarządowe bardzo w tym pomagają – podsumowuje Michał Romanowski.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.