Ocenny, krytyczny głos, który cały czas komentuje nasze poczynania i rzeczywistość. Każdy go ma. Również nauczyciele. Jak go uciszyć? Jak nauczyć się być dla siebie bardziej przyjacielem niż sędzią? – z Agnieszką Krawczak-Chmielecką z Fundacji Szkoła z Klasą i Ewą Orłowską z Fundacji EduMind rozmawiamy o treningu uważności dla nauczycielek i nauczycieli i o tym, jak wiele drobnymi krokami można zmienić w swoim życiu zawodowym i osobistym.
Magda Dobranowska-Wittels, portal.ngo.pl: – Chciałabym zacząć naszą rozmowę od kondycji psychicznej nauczycieli. Badano, jak czują się nauczyciele, szczególnie w okresie pandemicznym i postpandemicznym, jak to na nich wypłynęło. Przypuszczam jednak, że sama pandemia i to, w jaki sposób edukacja wtedy funkcjonowała, to nie jedyny czynnik, który wpływa stresująco na nauczycieli.
Agnieszka Krawczak-Chmielecka, dyrektorka programowa Fundacji Szkoła z Klasą: – Jako Fundacja Szkoła z Klasą prowadzimy program „Rozmawiaj z Klasą", którego częścią jest projekt „Krople Uważności", o którym zaraz będziemy rozmawiać. Ten program zaczęliśmy właśnie od badań, ponieważ interesowało nas, jak w kontekście profilaktyki zdrowia psychicznego odnajduje się szkoła. Skoncentrowaliśmy się na tym, jak nauczyciele widzą zdrowie psychiczne uczniów i uczennic, ale sprawdzaliśmy też, jaka jest kondycja szkoły, nauczycieli i nauczycielek, osób pracujących w szkole.
I rzeczywiście to nie jest tylko kwestia pracy online i czasu covidu. To się zaczęło dużo wcześniej. Duże tąpnięcie to strajk nauczycielski, wokół którego zaczęła się bardzo negatywna debata publiczna na temat szkoły, roli nauczyciela, jego autorytetu, wartości tego zawodu. Ten negatywny komunikat się utrwalił. To był znaczący moment, kiedy nauczyciele poczuli totalne zniechęcenie, zmęczenie, niedowartościowanie. Poczuli, że ich praca nie jest ceniona. Sam strajk też się dobrze nie zakończył dla osób uczących.
Potem była pandemia, a ostatnio kolejny kryzys, czyli wybuch wojny w Ukrainie. I znowu duże wyzwanie dla szkoły, z którym musiała sobie poradzić w dużym stopniu sama. Na barki nauczycieli, nauczycielek zrzucona została wielka odpowiedzialność. Sytuacja była trudna, także emocjonalnie, bo oni wiedzieli, z czym przyjeżdżają nowi uczniowie, wiedzieli, jak trudno im będzie włączać je do codziennego funkcjonowania. Z dnia na dzień pojawiające się dzieci, duża dynamika, brak profesjonalnego przygotowania w zakresie wielokulturowości, ponieważ do tej pory nie było aż tak wielkiej potrzeby. To wszystko z całą pewnością wpływa na to, jaka jest w tej chwili kondycja psychiczna nauczycieli i nauczycielek. Nie jest dobrze. Radzą sobie, jak mogą, starają się, ale mam wrażenie, że to jest taki tryb „na przetrwanie”.
Jestem w grupie na FB „Nauczyciel zmienia zawód". Widzę, co nauczyciele tam piszą: są totalnie zmęczeni. Także tym, że ciągle ktoś chce ich edukować, chce im mówić, co mają robić. Oni wiedzą, co mają robić, tylko chcą, żeby ich zostawić w świętym spokoju, nie przeładowywać im podstawy programowej, nie biurokratyzować szkoły jeszcze bardziej. Oni chcą uczyć. Wiele z tych osób kocha ten zawód i kocha dzieciaki, z którymi pracuje, ale okoliczności zewnętrzne po prostu nie są sprzyjające.
Czy tylko zewnętrzne? Ważna jest także atmosfera w szkole. Relacje w gronie pedagogicznym albo z dyrekcją też ważą na tym, jak nauczyciele się czują, jak funkcjonują.
Agnieszka Krawczak-Chmielecka: – Różnie to wygląda. Dyrektorzy i dyrektorki także odczuwają presję. Ostatecznie to oni ponoszą odpowiedzialność. Kreują system szkolny, ale odpowiadają przed wieloma instytucjami. To nie pomaga. Są wśród nich siłacze i siłaczki, którzy są świetnymi buforami, przyjmują na klatę tę sytuację zewnętrzną i starają się chronić swoją szkołę, nauczycieli i tę atmosferę, która tam panuje. Troszczą się i są uważni na to, co się dzieje w gronie pedagogicznym i wśród uczniów. Ale są też tacy, którzy nie mają już tej siły i nie filtrują tego. Oczywiście te relacje, schematy w szkole, w które się wcisnęli, w których próbują sobie jakoś radzić, to może uwierać i przeszkadzać. I powodować też pewną bezradność. Atmosfera na pewno jest napięta.
Ewa Orłowska, członkini Zarządu Fundacji Edumind:
– Edukacja jest w jakimś zaułku jako system, szkoła publiczna, ale też prywatna czy społeczna. Świat się szybko zmienia, wiele nowych rzeczy wiemy, a szkoła jest taka, jak była 15 czy 20 lat temu.
Media społecznościowe, uzależnienia od ekranów to są wszystko rzeczy, których jeszcze niedawno nie było.
Wiemy już, jak ważne w procesie nauczania są relacje między nauczycielem a uczniami, pokazują to badania nad ludzkim mózgiem. Ale w praktyce szkolnej z tymi relacjami jest słabo. Gdy nauczyciel czy nauczycielka ma kompetencje, nawiązuje relacje z uczniami, to często sytuacja w szkole jest na tyle złożona, on czy ona staje przed taką masą wyzwań, że z trudem może zauważyć, że jest jakaś pozytywna reakcja na to, co robi.
Podobnie rodzice są pod silną presją, naciskają, by syn czy córka poprawiali oceny, ale często, kiedy jakiś jeden wymiar się polepszył, to i tak nie ma zadowolenia, bo pojawiają się równocześnie nowe problemy. Znowu sytuacja złożona, przeciążenie. Wtedy wszyscy na wszystkich są źli, rozgoryczeni, szuka się winnych. To w ogóle w naszej tradycji edukacyjnej jest bardzo stary i mocny wątek: ocenianie i obwinianie. Z lęku przed negatywną oceną i obawą, że nas obwinią sami obwiniamy. Trudno jest wstrzymać te impulsy, aby szukać winnych tego przeładowania. Wtedy dyrektor jest winny, albo rodzice są okropni, albo w ogóle dzieciaki są do wymiany. I trzeba ustawić rodziców, żeby coś zrobili z dziećmi. To jest stały trójkąt dramatyczny między nauczycielem, rodzicem i dziećmi.
Dziś nie mamy prostych i niezawodnych rozwiązań. Na pewno potrzebna jest wspólnota i współpraca, „współ" w różnych wariantach. A o to trudno, Jedni rodzice oczekują, że szkoła ma stworzyć warunki, aby dzieci miały dobrą średnią, dostawały się do dobrych szkół, a potem miały prestiżowy zawód. A inni rodzice nie chcą ocen, wolą odkrywać talenty, stawiają na indywidualność.
Mocno zróżnicowane jest także środowisko nauczycieli. Tam są osoby, które mają misję, rozumieją, czym jest edukacja, jak świat się zmienia. Są chętni, aby się rozwijać, żeby dotrzymywać kroku. Ale jest druga grupa osób, które są mało przydatne w tym zawodzie, ujmując to delikatnie. Osoby, które trafiły do zawodu przez przypadek, które nie wchodzą w relacje, bo nie potrafią tego robić. Boją się, a jak się boją, to albo się wycofują i zamykają, albo są agresywne. Mamy paradoks. Prawdą jest, że są świetni nauczyciele i równocześnie prawdą jest też, że nauczyciele są beznadziejni. Na to jeszcze nakłada się zróżnicowanie polityczne i światopoglądowe.
Nie ma łatwych rozwiązań, które by wszystkich w szkole ucieszyły, które by nam dały poczucie ulgi, „uff”. Gdy robimy „uff”, to nam odpuszcza. Odpuszcza nam ten impuls, żeby oceniać, napadać albo uciekać. A jak nie ma nigdy tego „uff”, to niestety nie pojawia się rozluźnienie, ani uśmiech, ani chęć, aby po prostu sobie siedzieć w pokoju nauczycielskim i gadać. Tam się głównie narzeka, albo z niektórymi się nie rozmawia, więc się milczy.
Agnieszka Krawczak-Chmielecka: – I cała energia idzie w te złe emocje, a nie w coś kreatywnego, pozytywnego.
To przejdźmy do tego „uff”. Jak sprawić, żeby nauczyciel przede wszystkim uświadomił sobie, że takie odpuszczenie jest możliwe, a po drugie – aby potrafił to zrobić? Ale najpierw porozmawiajmy o nauczycielach, którzy się zgłosili do Waszego projektu „Krople Uważności”. Jakie to są osoby? Czego oczekują po tym projekcie i co Wy możecie im dać?
Agnieszka Krawczak-Chmielecka: – O tym, jak potrzebny jest to projekt niech świadczy to, że w ciągu 48 godzin mieliśmy zapełnione wszystkie grupy edukacyjne. Nie musieliśmy robić promocji. To było zupełnie zbędne. Nauczyciele przekazywali sobie pocztą pantoflową informacje i natychmiast miejsca znikały. Zbudowaliśmy taki model, że w projekcie powinny wziąć udział co najmniej dwie osoby z jednej szkoły, żeby nie były osamotnione w swojej placówce, ale też, żeby mogły się wspierać, zastępować, pomagać sobie. To jest dobry wzmacniający model. Nauczyciele na pewno czują przemęczenie, ciężar, który niosą i doszli do momentu, w którym chcą sobie jakoś pomóc.
Ewa Orłowska: – Często ich motywacją jest pomoc dzieciom. Oni widzą, że dzieci mają kłopot z koncentracją, więc dochodzą do wniosku, że dobrze jest uczyć dzieci uważności, żeby lepiej się koncentrowały. Druga grupa to są osoby, które już widzą zależność, że nie ma spokojnych dzieci bez spokojnych dorosłych. Chcą dawać dobry przykład i radzić sobie z trudnościami. Następna motywacja to jest pragnienie, aby pomóc sobie. Nauczyciele często chorują, nie śpią w nocy, mają lęki, często są na antydepresantach albo w ogóle czują, że zdrowie im siada z powodu ciągłego stresu.
Na początku powiedziała Pani, że jedną z motywacji jest pomoc dzieciom, uczniom, aby umiały się koncentrować. Wyjaśnijmy może w takim razie, czym jest mindfulness, bo to nie tylko o koncentrację chodzi…
Ewa Orłowska: – Uważność to świadomość, która wyłania się, gdy intencjonalnie kierujemy uwagę na to, co tu i teraz w sposób nie oceniający. Jest to więc zauważanie tego, co dzieje się w chwili obecnej w życzliwy sposób.
Jest trochę mitów na temat mindfulness, czyli uważności. Na przykład, że w uważności chodzi o to, aby osiągnąć spokój, jakiś specjalny stan albo nie myśleć. Uważność to nie jest narzędzie do uspokajania, chodzi o bycie świadomym odczuć, zarówno przyjemnych jak i nieprzyjemnych, często pojawia się wtedy spokój, lecz nie jest on celem. Uważność, czy po angielsku „mindfulness”, to jest praca ze świadomością. Być świadomym tego, co się dzieje wtedy, kiedy to się dzieje bez oceniania, a więc postawa otwartości i życzliwości. Ciekawość wobec tego, co pojawia się wewnątrz i na zewnątrz.
Podczas kilkutygodniowego treningu uważności zauważa się wiele korzystnych zmian w mózgu. Ciało migdałowate, odpowiadające za wykrywanie zagrożeń i silne emocje jak lęk, staje się mniej pobudzone. Kora przedczołowa mająca związek z regulacją emocji i podejmowania mądrych decyzji jest lepiej rozwinięta i pobudzona. Inne korzyści to pozytywny wpływ na zdrowie fizyczne, a także na umysł. Trening poprawia pamięć i koncentrację.
Nasz trening w „Kroplach Uważności” trwa osiem tygodni. To czas, w którym nie tylko się uczestniczy w zajęciach, ale też samemu wykonuje pewne ćwiczenia w domu. Dzięki nim wiemy więcej o tym, jak działa nasz umysł. Na przykład dowiadujemy się, co to znaczy, że nasz umysł jest rozproszony, czy niespokojny, jak możemy pomóc mu się skupić i ograniczyć nieproduktywne myślenie. Poznajemy silną tendencję naszych mózgów, którą jest skupienie uwagi na błędach i ocenianie siebie. Ten wewnętrzny krytyczny głos jest często niezwykle surowy. Trening pozwala nam go nieco zmiękczyć.
Wszyscy mamy ten krytyczny głos. Ale kiedy on działa bez poszerzonej świadomości, to potrafi być bardzo destrukcyjny. Potrafimy wierzyć w niego w 100% i to nas osłabia. I jest źródłem wstydu, oddziela nas od innych. Jeżeli nauczyciel jest bardzo ocenny sam dla siebie, to prawdopodobne jest też ocenny wobec innych i łatwo będzie wpadał w nastroje konfrontacyjne, albo we wstyd. A gdy się pojawia wstyd, to nie wchodzę dobrze w relacje, bo po prostu pewnych rzeczy się wstydzę, wolę ich nie pokazywać i pracuję nad tym, żeby one nie wypłynęły. Wielu nauczycieli obawia się sytuacji ujawnienia, że czegoś mogą nie wiedzieć. Jeśli coś takiego się zdarzy wywołuje to frustrację, lęk i surowe ocenianie siebie. W treningu uważności oswajamy się z tym zjawiskiem. Tak już jesteśmy skonstruowani, że siebie oceniamy. Tylko chodzi o to, żeby ten feedback oprzeć na obserwacjach i mówić do siebie bardziej przyjaznym głosem.
Jest to nauka bycia dla siebie bardziej przyjacielem niż sędzią.
Nauczycielom jest pewnie szczególnie trudno wyjść z tej oceniającej roli…
Ewa Orłowska: – Podkreślamy to w treningu dla nich, że każdy z nas jest inny, a równocześnie tak wiele nas łączy. To jest bardzo mocny wątek, ta wspólnota, wspólne człowieczeństwo. Płyniemy w tej samej łódce, bo wszyscy siebie oceniamy. Wszyscy bywamy dla siebie bardzo surowi. Uważność, nawet na takim poziomie postawy życiowej, daje przestrzeń, aby łatwiej pomieścić sprzeczności, że jest i tak, i tak. Coś mi nie wychodzi, a równocześnie też są inne dobre momenty. Nasz system nerwowy ma wrodzoną tendencję do tego, by wyłapywać to, co negatywne, jakby od tego miało zależeć nasze życie. Tak jakby czujka dymu cały czas się odpalała: „Ojej! Zrobiłam taki błąd. Koniec świata! Zniknę albo zjedzą mnie”.
Jedną z pierwszych rzeczy, które robimy podczas treningu to jest kalendarium przyjemnych wydarzeń. Krótki opis, co przyjemnego ci się wydarzyło. Zaczynamy przyglądać się temu, że to mogą być bardzo małe rzeczy. Na przykład, że dzisiaj rano taki promień słońca był na ścianie, rozproszony przez kwiat, były piękne cienie i śliczny obrazek z tego powstał. Widziałam to dosyć krótko, a jednak było to miłe i nawet teraz jak wspominam to jest mi miło. Uczymy się dostrzegać takie chwile. Gdyby nie było tego pytania, to jest wielce prawdopodobne, że ona by zniknęła gdzieś w natłoku wszystkich innych wydarzeń.
Sytuacja w klasie między nauczycielem a dziećmi jest dynamiczna, może być bardzo różnie. W jaki sposób, tak w praktyce, znaleźć w sobie chwilę na tę refleksję? Tu i teraz? Gdy wrócę do domu, przemyślę sobie tę sytuację, przypomnę te dobre momenty, będę potrafiła to sobie wyważyć. Ale w tym momencie, w tym zamieszaniu lub napięciu w klasie, czy to może zadziałać?
Ewa Orłowska: – Może. To jest kwestia nawyków. Proszę pamiętać, ludzkość nauczyła się myć zęby. To jest zupełnie nowa sprawa, patrząc na to, jak rozwijał się nasz gatunek. Uczymy się, jakie mamy nawyki, a jakie chcemy mieć. Sytuacja, którą pani przytoczyła w klasie, to już sytuacja frontowa. Jak się uczymy, żeby w takiej frontowej sytuacji nam się udało? Najpierw uczymy się w warunkach laboratoryjnych. Gdy uczymy się jeździć samochodem, to wybieramy przyjemnego instruktora. Najpierw w łagodnych warunkach. My działamy podobnie.
Pierwsza rzecz, jaką uczestnicy treningu uważności odkrywają to, że kierowanie uwagi do wewnątrz pomaga. Trening stopniowo włącza świadomość ciała. W szkole stawiamy na głowę, dużo myślimy, mały mamy trening w odczuwaniu ciała.
Taka prosta rzecz: stoję przed uczniami w klasie, zanim coś powiem, wezmę świadomy oddech. To jest krótki czas i nikt tego nie musi wiedzieć, ale ja całkowicie jestem zajęta tym, że powietrze do mnie wpływa i tym, że wypływa i oni krzyczą, ale ja jeszcze jestem tu. A potem mówię: „Słuchajcie…”, ale już jestem w trochę innym miejscu, mój głos jest inny. Pracujemy też ciałem. Postawą. Gdy chcę wyjść i się spotkać, to mam otwartą klatkę, moja twarz jest miękka i jestem bezpieczna dla uczniów. Są to subtelności, które stale monitorują nasze mózgi.
Możemy też zagrać w tak zwane otwarte karty. To się łączy z odpuszczaniem takiej postawy frontalnego nauczania: wy nie wiecie, bądźcie cicho, ja rządzę. A w miejsce tego mamy skrócenie dystansu, partnerstwo, pokazanie części wspólnych. Można powiedzieć na przykład „Słuchajcie, za chwilę będzie test i pewnie niejedna osoba jest zdenerwowana, to może razem weźmiemy kilka głębszych oddechów”. Można to też zastosować, gdy zaczęła się jakaś kłótnia, ktoś krzyczy. Wystarczy zaproponować: zanim pójdziemy dalej, zanim rozwiążemy ten problem, wszyscy razem chwilę pooddychajmy.
Nauczyciele odkryli, że dzięki tym technikom, w tych samych warunkach, w jakich byli, przy tych samych obciążeniach, mają wewnętrznie więcej przestrzeni, więcej luzu, bardziej cieszy ich życie. Mam poczucie, że sam, sama mogę decydować. Mogę coś dla siebie zrobić. Na przykład wziąć teraz głębszy oddech i odpowiedzieć na tę stresującą sytuację z innego miejsca. Odpowiedzieć, a nie wykrzyczeć to, co mi się narzuca.
Agnieszka Krawczak-Chmielecka: – Mam informację z pierwszej ręki, że to działa. Spotkałam osobę uczestniczącą w kursie, która była dokładnie w takiej sytuacji, gdy emocje były skrajne. Zazwyczaj jesteśmy raczej mózgiem niż emocjami, a ta osoba teraz jest bardziej uważna na swoje emocje. Powiedziała, że czuła, jak jej rośnie temperatura: jak w termometrze, gdy słupek dochodzi do czerwieni. Wzięła oddech, to było kilka sekund. Zatrzymała się, wzięła oddech i czuła fizycznie, jak ta temperatura spada.
A drugi moment to, gdy łapie się na tym, że ma zaciśniętą szczękę. Wraz z rozluźnieniem szczęki przychodzi do niej spokój. Dzięki temu na przykład łatwiej teraz zasypia. Wcześniej w ogóle nie zwracała na to uwagi. To jest efekt tego kursu, nie całego, a już działa.
Nie bez kozery nazywamy cały ten kurs i projekt „Kroplami Uważności”, bo chodzi o małe rzeczy, które dużo znaczą. Nie chcemy dociążać, przeciążać, tylko pomóc takimi drobiazgami, które mogę w kilka sekund, w minutę, dwie zastosować w różnych sytuacjach, na początku lekcji, w przerwie, przed wejściem do szkoły. Takie chwile, w których mogę być bardziej uważna na siebie, na otoczenie, na sytuację.
Kurs trwa osiem tygodni plus jeszcze kilka tygodni mentoringu, a potem praca w klasie, żeby praktykować i ćwiczyć. Bez ćwiczenia to się nie uda. To nie jest tak, że przyjdę na kurs i będę już wszystko wiedziała. Potrzebne jest praktykowanie.
Ewa Orłowska: – Przesłanie tych kursów jest takie, że to jest początek ścieżki. Te praktyki, ćwiczenia czy medytacje są różnorodne. Każdy sobie wybierze coś, co jest mu najbardziej bliskie, czy u niego się sprawdza.
W przypadku nauczycieli często mamy silną identyfikację z zawodem, która powoduje, że na przykład jest bardzo wysoka presja osiągnięć. Muszę zrobić rzeczy bardzo dobrze. Perfekcjonizm. I trudność w nabieraniu dystansu. Praktyki, które proponujemy otwierają nauczycieli na to, żeby poluzowały się te tak bardzo charakterystyczne dla tego zawodu ściski, czyli na przykład ta szczęka, twarz. To jest początek, a potem jest druga część programu, czyli mentoring, w którym pokazujemy, co możesz zrobić krótkiego, pięć, dziesięć minut ze swoimi dzieciakami na twojej lekcji przedmiotowej z zakresu uważności.
Młodszym dzieciom można zaproponować zabawę, jak oddychają różne zwierzęta. Dzieci razem ze mną robią głęboki wdech i wydech, wdech i wydech. U dorosłych to się nazywa koncentracja na oddechu. U dzieci nawet nie musimy tego tak nazywać. Ze starszymi dziećmi bardziej pracujemy już ze świadomością: co czuję, gdzie to czuję w ciele. Intencją tego programu nie było stworzenie specjalnego curriculum dla dzieci, żeby one się rozwijały w uważności krok po kroku, tylko żeby dostały mądre, ale jednak szybkie wsparcie. Skoro oddychanie, odprężenie i uważność pomaga nam w momencie stresu, to niech cała klasa pooddycha głęboko w taki lub inny sposób. Kilka, kilkanaście razy. To nam zabiera trzy do pięciu minut i bardzo często sprawia, że po chwili jesteśmy emocjonalnie w innym miejscu. Nasz system nerwowy wychodzi z pobudzenia, walki, czy ucieczki. Odpuszczamy myślenie, że jestem głupia, nie umiem. To jest bardzo częste. Jestem słaba z matematyki, więc przed klasówką cały czas odtwarza mi się taka myśl: „Jestem głupia, dostanę pałę. Jestem głupia, dostanę pałę”. Starszym dzieciom można pokazać, co mogą zrobić w zamian. Mogą się skupić na oddychaniu. Dzieci bardzo szybko zauważają „Ojej! Fajnie, to mi się podoba. Lubię to. Zrobiło mi się lepiej”.
A możemy przybliżyć, jakie tematy jeszcze są poruszane podczas kursu?
Ewa Orłowska: – Pierwsze tematy to obserwowanie i wyłączanie tego, co robimy automatycznie, zarówno w życiu osobistym, jak i w pracy. Kolejne kroki to kierowanie uwagi do ciała, uczenie się poprzez ćwiczenie, w jaki sposób pomagać sobie być wrażliwym na to, co się w ciele dzieje. To jest nasza baza informacji, do której zwykle, szczególnie na autopilocie, nie mamy dostępu. Następne jest uważne postrzeganie otoczenia i opieranie się na pozytywnych wydarzeniach. A potem idziemy w kierunku, żeby umieć uważnie przechodzić przez trudności, czyli nie uciekać przed nimi. Jak w codziennym hałasie i pośpiechu zachować uważność? Czyli to, co większośc nauczycieli najbardziej interesuje. Potem jest jeden z trudniejszych tematów, ale absolutnie do opanowania, czyli natrętne myśli. Jak sobie pomagać, kiedy męczą nas myśli. Pod koniec skupiamy się na rozwijaniu postawy życzliwości, współczucia i orientowanie się, że to może być mój zasób, który buduje moją siłę. Gdybym miała to przekuć te treści na krótkie hasło, to byłoby „Nie czekaj na wakacje do czerwca, ucz się robić sobie małe wakacje co chwila”. Zaczynając od minutowych czy trzyminutowych wręcz wakacji z ćwiczeniami oddechowymi.
Z tego, co widziałam na stronie, to do listopada macie grupy pozamykane.
Agnieszka Krawczak-Chmielecka: – Tak, grupy są już pozamykane. Nowe zapytania wpływają nieustająco, a my wiemy, że nasz program będzie kontynuowany, więc możemy zapewnić osoby czytające, że na pewno ta oferta będzie jeszcze dostępna. Będziemy też ewaluować działania i ewoluować pod wpływem informacji zwrotnych, które dostaniemy.
Dzięki współpracy z AstrąZenecą, która w ramach swojego programu Young Health Programme finansuje ten projekt, mogliśmy myśleć na trzy lata do przodu. Aktualnie robimy pilotaż, chcemy zobaczyć, jak to działa. To nam daje ogromny komfort, że możemy te działania rozszerzyć, ale też przyjrzeć się im i sprawdzić, a potem zmienić, zaproponować inne rozwiązania. Osobom, które w tej chwili nie miały możliwości wziąć udziału w kursie, będziemy mogli wkrótce zaproponować przestrzeń, którą nazwaliśmy „(S)pokój nauczycielski”. Tam będą różnego typu materiały, w różnej formule, dostępne dla osób, które wolą słuchać, czytać, bądź oglądać, aby mogły więcej dowiedzieć się o mindfulnessie. Żeby dać szansę poszerzenia wiedzy, a jeśli osoba się zaciekawi i będzie miała możliwość, to później będzie mogła włączyć się w bardziej pogłębiony kurs.
Czy po zakończeniu kursu przewidujecie dalsze formy wsparcia? Grupę na Facebooku? Aby uczestnicy i uczestniczki kursu utrzymali ze sobą kontakt, mogli nawzajem sobie pomagać?
Ewa Orłowska: – Dużym wsparciem zawsze jest środowisko, więc stąd nasz pomysł, żeby od razu w kursie brały udział minimum dwie osoby ze szkoły to jest właśnie krok w stronę, tworzenia środowiska. W mentoringu utrzymujemy podobny zestaw grup, także osoby będą się coraz lepiej poznawały. Bardzo dużo może się dobrych rzeczy wydarzać przez samą wymianę pomiędzy nimi.
Agnieszka Krawczak-Chmielecka: – Nauczycielskie grupy wsparcia, koleżeńskie grupy wsparcia to jest w ogóle niesamowite zjawisko. W marcu, tuż po wybuchu wojny w Ukrainie, zapytaliśmy nauczycieli i nauczycielki, jakie formuły byłyby dla nich ciekawe i pomogłyby im przejść przez ten trudny moment. Ogrom nauczycieli powiedział, że koleżeńskie grupy wsparcia, wymiany doświadczeń, pokazania, z czym mi jest trudno, jak sobie poradziłam, pochwalenia się czasem swoim sukcesem, to jest coś, czego bardzo potrzebują. W innym programie Fundacji Szkoła z Klasą – Razem w Klasie – będziemy sprawdzać, jak to działa. Ale tutaj w Kroplach Uważności też może będzie okazja, aby zorganizować wspólną przestrzeń do takiej wymiany doświadczeń, może taka potrzeba wyjdzie od osób uczestniczących.
Gdy omawiała Pani obszary, o których rozmawiacie podczas kursu, przyszła mi taka myśl, że gdy człowiek jest uważny na to, co się w nim dzieje, to też ma większą uważność i może zrozumienie tego, co się może dziać w drugiej osobie. W tym dziecku, które przed nim jest. Nie chodzi tylko o to, że się razem z nim pooddycha, ale też dostrzeże, że coś tam się pod tą czupryną dzieje niedobrego…
Ewa Orłowska: – Są badania, które pokazują, że w dłuższych treningach uważności, gdy pracuje się najpierw z nauczycielami, a jeszcze nie z dziećmi, to już są informacje zwrotne, że „moje bycie z dziećmi w klasie się zmieniło, a pracowałem tylko nad sobą, nic nie było jeszcze o tym, co robić z dzieciakami”.
Jeżeli zaczynam od siebie, jeżeli jestem ze sobą bardziej w kontakcie, to jako istota społeczna łatwiej też wchodzę w kontakt z innymi. Z tego też czerpiemy dużo satysfakcji.
Agnieszka Krawczak-Chmielecka: – Małe rzeczy naprawdę dużo znaczą. I relacje w szkole. Warto zwracać na nie uwagę. Ważność tych elementów „wyszła” w naszych badaniach, a „Krople Uważności” są jednym z wyników naszego pochylenia się nad tym.
Dla mnie w tym projekcie także inspirująca jest współpraca trzech „światów”. Jest biznes, firma AstraZeneca, która w swojej kulturze organizacyjnej dostrzega uważność jako ważny element dobrostanu. Są organizacje pozarządowe, które też zobaczyły i uznały, że jest w tym obszarze ogromna potrzeba. No i jest system szkolny, w którym też już jest świadomość, że zadbanie o swój dobrostan jest bardzo potrzebne. Przebiegi pomiędzy nami, łączenie tych światów w tym obszarze, są bardzo inspirujące. Czerpiemy od siebie nawzajem.
Agnieszka Krawczak-Chmielecka – dyrektorka programowa Fundacji Szkoła z Klasą. Prawniczka i kroatystka, absolwentka: Warsztatów Praw Człowieka (HFPC), Szkoły Trenerów (IPSiR UW), Szkoły Fundraisingu (Stowarzyszenie BORIS), Programu Menedżerowie NGO (PROMENGO, FAOO). Tworzy i wspiera realizację projektów społecznych, edukacyjnych i monitoringowych. Autorka programów edukacyjnych, m.in. Weź kurs na wielokulturowość i Lekcje o prawach człowieka. Doświadczona trenerka w obszarze praw człowieka, przeciwdziałania dyskryminacji, kompetencji międzykulturowych, realizacji działań publicznych/ społecznych. Współautorka podręcznika Wokół dyskryminacji (PRKE, 2018), interaktywnego e-podręcznika trenera Weź kurs na wielokulturowość (HFPC, 2011) i wielu scenariuszy zajęć m.in. na potrzeby Tygodnia Konstytucyjnego.
Ewa Orłowska – nauczycielka uważności i współczucia. Członkini Zarządu Fundacji EduMind. Trenerka uważności (MBSR, MBLC, MBLC-YA i .b) oraz Porozumienia bez Przemocy. Mediatorka, superwizorka treningu mindfulness w Mindfulness Association. Pracowała jako nauczyciel i dyrektor szkoły, nauczyciel -konsultant w Ośrodku Rozwoju Edukacji. Obecnie aktywna w doskonaleniu zawodowym nauczycieli – teacher trainer, członek zespołu Budząca się szkoła, oddolnego ruchu zmian w edukacji. Jestem mamą dwóch dorosłych synów, mieszka w Warszawie, choć czasami wolałaby w Beskidzie Niskim.
Źródło: inf. własna portal.ngo.pl