Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Właściciele Domu Towarowego Braci Jabłkowskich udostępnili organizacjom pozarządowym całe piętro budynku przy Brackiej 25. Niewielu stać na taki gest, bo lokal w takiej lokalizacji to żyła złota – można by nieźle zarobić. Kilka dni temu ich firma otrzymała tytuł Dobroczyńcy Roku 2015. Ale za coś zupełnie innego.
Rafał Gębura: – Za co?
Marta Jabłkowska: – Za „Kino pod Minogą”, czyli pokazy filmów pod chmurką w dziedzińcu kamienicy przy Chmielnej 21. Rozkładamy ekran, rozstawiamy krzesła i wyświetlamy filmy związane ze starą Warszawą. To projekt, który już trzeci rok robimy wspólnie ze Stowarzyszeniem Gwara Warszawska. Pokazowi towarzyszą występy kapel oraz kultowe warsztaty gwary warszawskiej. Można dowiedzieć się na nich na przykład że: sztyblety to eleganckie buty, sikor to naręczny zegarek, a biber to nie nazwisko amerykańskiego gwiazdora tylko facet z bródką.
Reklama
Są chętni na naukę warszawskiej gwary?
M.J.: – Za każdym razem mamy wielokrotnie więcej chętnych niż miejsc. To nie są wykłady, tylko warsztaty, w których uczestnicy biorą aktywny udział, dlatego liczba miejsc jest niestety ograniczona. Na warsztaty przychodzą ludzie starsi, którzy z rozczuleniem wspominają dawny język, ale też młodzi, którzy po prostu bardzo się tym interesują. Ostatnio jest moda na Warszawę. Ludzie identyfikują się z miejscem, w którym żyją. Chcą wiedzieć jak najwięcej na jego temat, chcą uczestniczyć w życiu lokalnym. Interesują się również gwarą warszawską i odkrywają, że posługiwali się nią od lat, ale w ogóle nie zdawali sobie z tego sprawy. Uprasza się o przykłady…
M.J.: – Na garnitur mówimy gajerek, na jedzenie – szama, a na papierosy – szlugi. A kiedy jest nam wszystko jedno – ganc egal albo ganc pomada. Te zwroty to nic innego, jak warszawska gwara.
Kino pod Minogą to tylko jedna z wielu waszych inicjatyw. Co jeszcze Jabłkowscy robią dla warszawiaków?
M.J.: –Naszą sztandarową inicjatywą jest plenerowa galeria zdjęć. Każdy amator fotografii może zrobić zdjęcie Warszawy i wrzucić je na fotomiastikon.pl. Wybieramy najciekawsze zdjęcia bądź oscylujące wokół jakiegoś tematu, robimy wystawę w podwórku kamienicy i zapraszamy na wernisaż. To inicjatywa, która liczy już kilkanaście lat.
Ta jest najstarsza?
M.J.: – Trudno powiedzieć, która jest najstarsza, bo organizujemy na przykład teatrzyki kukiełkowe dla dzieci, które organizowaliśmy już sto lat temu. Wróciliśmy do nich po bardzo długiej przerwie i choć wydawałoby się, że w dobie Disneya, teatrzyk kukiełkowy nikogo nie zainteresuje, przedstawienia za każdym razem przyciągają tłumy dzieciaków. Nasza firma angażuje się w najróżniejsze inicjatywy. Był czas, kiedy przez dwa lata czyściliśmy ulicę Chmielną z bazgrołów. Później nakładaliśmy na ściany bezbarwny lakier do ochrony przed grafitti. Robiłam to osobiście, a później przez miesiąc nie mogłam rozczesać włosów (śmiech).
Dlaczego Jabłkowscy robią to wszystko?
M.J.: – Bo – posługując się gwarą warszawską – nam nie jest ganc egal. Nasza firma od zawsze wspierała inicjatywy o szerokim zakresie. Organizowaliśmy wystawy, koncerty, wspieraliśmy ośrodek dla niewidomych w Laskach, sfinansowaliśmy odbudowę kamienicy Baryczków na Starym Mieście. To wyraz lokalnego patriotyzmu. Stanowimy cząstkę tego miasta, czujemy się za nie współodpowiedzialni i chcemy podarować mu coś od siebie.
W zeszłym roku podarowaliście mu Marzycieli i Rzemieślników.
M.J.: –To nasz najnowszy projekt. Zarząd naszej firmy zdecydował, że całe piętro odzyskanej niedawno kamienicy przy Brackiej 25 udostępni organizacjom pozarządowym. Razem z Pracownią Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”, Towarzystwem Inicjatyw Twórczych „ę”, a także Grzegorzem Lewandowskim zawiązaliśmy koalicję pod nazwą Marzyciele i Rzemieślnicy. To miejsce, to prawie tysiąc metrów kwadratowych na działalność społeczno-kulturalną. Od października praktycznie codziennie odbywają się tu różnego rodzaju debaty, spotkania, konferencje. Organizacje, które nie dysponują lokalem, mogą skorzystać z naszej przestrzeni i zrealizować tu swój projekt. Trzecie piętro tętni życiem.
Ale pozostałe od wielu miesięcy są puste. Brakuje chętnych, by je wynająć?
M.J.: –Oczywiście, że nie. Jest cała masa osób, które już dziś chciałyby się tam wprowadzić: od banków po Biedronkę. Ale my nie chcemy wynajmować tej przestrzeni komukolwiek na cokolwiek. Dziadek i pradziadek byli innowatorami, zarówno w zakresie marketingu, jak i opieki socjalnej dla pracowników. Dom Braci Jabłkowskich był przed wojną ekskluzywnym domem towarowym. Pracowało tam ponad 600 pracowników, mieli swoją stołówkę, świetlicę i przedszkole. Firma miała wtedy sprzedaż wysyłkową na cały świat i całodobowy telefon do reklamacji. Nie wiem, ile osób miało w tamtych czasach telefon, ale my byliśmy przygotowani na telefoniczne reklamacje. Dzisiaj też chcemy tworzyć nowe trendy i wyprzedzać swoje czasy, dlatego myślenie o tym miejscu zajmuje nam sporo czasu. Nie chcemy tworzyć kolejnego centrum handlowego. Chcemy stworzyć miejsce, które będzie składało się na tożsamość tego miasta, które będzie punktem obowiązkowym dla warszawiaka oraz turysty.
Macie już jakieś konkretne pomysły na to, co mogłoby się tam znaleźć?
M.J.: –Dzisiaj najbliżej jest nam do koncepcji, zgodnie z którą to miejsce będzie zorganizowane wokół jedzenia. Marzy nam się otwarta przestrzeń, w której będzie można spotkać się z przyjaciółmi, gdzie będzie można spróbować rozmaitych rzeczy. Przy okazji będzie można zaopatrzyć się w produkty z całego świata.
To pomysł na dwa pierwsze piętra. Na pozostałych znajdą się najprawdopodobniej designerskie akcesoria do domu oraz moda. Część powierzchni będzie dedykowana sklepom, które będą się regularnie zmieniały, aby bywalcy Domu Towarowego Braci Jabłkowskich co jakiś czas mogli natrafić na coś nowego.
Na trzecim piętrze są Marzyciele i Rzemieślnicy i to się nie zmieni. Wyżej są jeszcze dwa piętra o przeznaczeniu biurowo-użytkowym. Wisienką na torcie jest miejsce, w którym jesteśmy teraz, a więc dach z pięknym widokiem na Śródmieście. Sto lat temu była tu kawiarnia ze zdrową żywnością. Otworzymy ją na nowo.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.