Miła lekcja sąsiedztwa. Wspomnienie ubiegłorocznej inicjatywy na ulicy Miłej
W ostatnią sobotę maja 2014 roku odbyły się dwie imprezy – Dzień Sąsiada i Dzień Dziecka – w ramach cyklu „Muranów znów!”, koordynowane przez Fundację „Jeden Muranów”… Fundację stworzoną przez sąsiadów.
– Zaczęło się w 2000 roku, kiedy mieszkańcy przejęli zarząd budynku. Ja pojawiłem się w zarządzie i zacząłem do każdego z osobna, do czterdziestu gdzieś mieszkań, chodzić osobiście, namawiając i tłumacząc, dlaczego musimy to zrobić i wydać na to pieniądze. To był ogromny wysiłek, który spowodował, że ludzie zobaczyli po raz pierwszy w życiu, że nagle ktoś ich szanuje, o coś ich pyta, że mają wpływ na cokolwiek, a nie że ktoś im coś narzuca – mówi Marek Ślusarz. – Więc poznałem tych wszystkich lokatorów, to trwało jakieś trzy lata, po trzech latach wzięliśmy kredyt na docieplenie budynku w wysokości 500 000 zł na dziesięć lat i wszyscy się zgodzili, byliśmy pierwsi na osiedlu!
Dla niektórych sąsiedztw Dzień Sąsiada jest przełomem, startem w budowaniu swego rodzaju wspólnoty. Na Muranowie Dzień Sąsiada jest świętem społeczności budowanej systematycznie od kilkunastu lat. To właśnie w sąsiedzkiej piwnicy zawiązała się grupa, która współorganizowała muranowski Dzień Sąsiada.
– W tej wspólnej przestrzeni zaczęliśmy organizować a to język angielski dla dzieciaków i dla dorosłych za darmo, a to fitness prowadzony przez sąsiadkę. Najwięcej zajęć mieliśmy dla dzieci. Te dzieci były przeprowadzane przez mamy, które uczestniczyły w zajęciach fitness, więc to się fajnie wszystko poukładało i zaczęła się tworzyć grupa znajomych, którzy nie mogli już normalnie przejść przez osiedle, tylko mówili: „Ja to już teraz nie idę do domu pięć minut, tylko z pół godziny, bo jak spotkam tę osobę czy tamtą, to sobie pogadamy”. I to były osoby, które weszły do tego komitetu organizacyjnego.
Wiele mieszkających tu osób zna się już dobrze, ale podstawowym celem Dnia Sąsiada wciąż pozostaje integracja mieszkańców.
– Chcemy doprowadzić do tego, żeby ta społeczność się integrowała, żeby ludzie zaczęli do siebie mówić „dzień dobry”, żeby uczestniczyli w imprezach, które tutaj dla nich od pewnego czasu organizujemy – mówi Marek Ślusarz. – Ludzie się poznają, coś zaczynają robić, to działa. Praca jest ciężka, ale efekty widać.
Muranowski Dzień Sąsiada to też przykład na to, że aby zrobić wiele, nie trzeba wielkich funduszy. Ważne jest natomiast umiejętne korzystanie z zasobów. Pomysł organizacji sąsiedzkiego święta zaproponowała jedna z wolontariuszek Fundacji Jeden Muranów. Dom Kultury Śródmieście zapewnił nagłośnienie. W organizację udało się włączyć nawet jeden ze sklepów.
– Takich zasobów jest dużo, ja zresztą o to dbam, jak ktoś o coś prosi, to ja jestem często pierwszy. To pomaga w wielu sytuacjach, bo to jest często kilka telefonów, gdzieś w różne miejsca i można się o czymś dowiedzieć, ktoś pomoże. Dzięki jednej wolontariuszce udało się pozyskać pieniądze ze sklepu Carrefour. Dostaliśmy 500 zł, kupiliśmy kredę, 5 kilo cytryn i 10 kg cukru na lemoniadę. Kredy całe pudełko, bo z okazji Dnia Dziecka mieliśmy pomalować podwórko.
Od sąsiedzkiej piwnicy po sąsiedzką fundację. Przypadek Fundacji Jeden Muranów to ciekawy przykład tego, jak wiele wspólnymi siłami może osiągnąć grupa mieszkańców.
Powyższy fragment pochodzi z publikacji pt. „Dzień Sąsiada. Jak inicjatywy sąsiedzkie zmieniają Warszawę”, wydaną przez Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL na seminarium podsumowujące w ramach projektu Prowadzenie Stołecznego Centrum Współpracy Obywatelskiej, współfinansowanego przez m. st. Warszawa.
Źródło: www.inicjatywysasiedzkie.pl