Robotnicy ocieplali Filtry Warszawskie styropianem. Zaczęli od budynku stacji pomp, potem wzięli się za wieżę ciśnień. Styropian zaklejali okładziną, która imitowała cegłę. Michał Krasucki biegł w ich stronę i krzyczał, że nie wolno. Chwilę później obudził się zlany potem. Koszmar.
W karierze Michała Krasuckiego zaczął się nowy rozdział. Został zastępcą Stołecznego Konserwatora Zabytków. Pokonał kilkunastu kontrkandydatów, którzy wraz z nim wystartowali w konkursie. Był test z prawa, procedur, historii, a później rozmowa. Wybrali Krasuckiego. – To kompetentny facet! Od zawsze powtarzałam mu, że ten urząd to dla niego właściwe miejsce – mówi Aleksandra Stępień, znajoma ze studiów. – Michał świetnie odnajdzie się na nowym stanowisku – zapewnia. Kłopot w tym, że do tej pory występował w zupełnie innej roli. Organizacja, którą kierował, nieraz głośno i dosadnie krytykowała decyzje stołecznego konserwatora. – Bez obaw. On nie porzuci swoich ideałów. Są mu zbyt bliskie – uspokaja Aleksandra Stępień.
Zmiany
Do warszawskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami zapisał się 15 lat temu, kiedy zaczynał studia z historii sztuki. – Początkowo byłem zwykłym wolontariuszem: przynieś, podaj, pozamiataj. Czasem trzeba było coś skserować, czasem zawieźć gdzieś jakieś książki – wspomina. Dość szybko został członkiem zarządu organizacji, ale jego pozycja przez wiele lat była ograniczona. W 2010 wygrał wybory na prezesa warszawskiego oddziału. Zaczął go zmieniać.
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami to ogólnopolski zarząd główny i lokalne oddziały, które mają własną osobowość prawną – działają jako odrębne stowarzyszenia, ale pod wspólną nazwą. Warszawski oddział liczy prawie 400 członków. Realnie zaangażowanych jest około 50. Mało i dużo zarazem. Gdy Krasucki dołączał do organizacji, jedynie kilkuosobowy zarząd angażował się w bieżące sprawy. – Na szczęście to już przeszłość. Udało mi się odmłodzić organizację i uważam to za swój sukces – mówi.
Teraz czas na inne zmiany. Krasucki zrezygnował z kierowania warszawskim oddziałem TOnZ. – Chciałbym, żeby organizacja zachowała swoją niezależność. I, jeśli będzie tak potrzeba, by wciąż mogła krytykować działania stołecznego konserwatora – wyjaśnia. Z członkostwa jednak nie zrezygnuje. – Konserwatorem będę przez jakiś czas, członkiem stowarzyszenia zawsze.
Otwarte Mieszkania
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami istnieje od 1906 roku. – To imponujący staż i być może dlatego wielu osobom wydaje się, że TOnZ to umieralnia. Taka stara, nobliwa i salonowa organizacja. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej – przekonuje Michał Krasucki.
Jedną z ostatnich inicjatyw stowarzyszenia jest, cieszący się coraz większym zainteresowaniem, Festiwal Otwarte Mieszkania. Prywatne domy na kilka godzin zamieniają się w muzea, otwarte dla szerokiej publiczności. Krasucki już trzeci raz z rzędu namawia warszawiaków, by wpuścili do swoich mieszkań publiczność. Nie jest łatwo, bo ludzie obawiają się, że zwiedzający coś wyniosą, zniszczą albo że mieszkanie pojawi się w gazetach. Ludzie kręcą nosem, pytają: „A po cholerę?” Krasucki tłumaczy wtedy, że dziedzictwo to dwie sfery: publiczna i prywatna. Do tej drugiej mamy dostęp zdecydowanie za rzadko.
W tym roku tematem przewodnim Festiwalu będzie tożsamość dzielnic. Będzie można zobaczyć typowe dla Śródmieścia mieszkanie w kamienicy, mieszkanie w bloku z lat 70. za Żelazną Bramą czy WSM-owskie mieszkanie na Żoliborzu.
Protesty i propozycje łapówek
Festiwal to tylko jedna z wielu inicjatyw, które wpisują się w edukacyjną działalność warszawskiego TOnZ. Drugi filar to działalność interwencyjna. – Spływają do nas sygnały od mieszkańców lub innych organizacji, a my podejmujemy działania – mówi Michał Krasucki. Niedawno okazało się na przykład, że deweloper rozebrał drzwi z piwnic byłej katowni NKWD i UB na rogu Strzeleckiej i Środkowej. Drzwi, na których znajdują się ślady pozostawione przez więźniów, zostały zdemontowane i przeniesione do klatki obok. Stowarzyszenie Krasuckiego napisało już wniosek do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o wpisanie piwnic do rejestru.
Innym razem członkowie warszawskiego TOnZ dowiedzieli się, że seminarium duchowne chce postawić na Skarpie Warszawskiej siedmiokondygnacyjny budynek. Zaplanowano, że gmach stanie na terenie ogrodu seminaryjnego, na tyłach kościoła przy Krakowskim Przedmieściu. Miałby pomieścić bibliotekę, halę sportową i komercyjne biura. Seminarium uzyskało wstępną zgodę stołecznego konserwatora. – Musieliśmy protestować – mówi Michał Krasucki. I wyjaśnia, że inwestycja zasłoniłaby widok na Skarpę od strony Wisły.
Członkowie TOnZ blokują w tej chwili kilka dużych inwestycji. Mają wielu wrogów, ale są też tacy, którzy bardzo chcieliby się z nimi polubić. – Tylko w ciągu ostatnich trzech lat otrzymałem dwie propozycje solidnej łapówki – zdradza. Starczyłoby na niezłe mieszkanie w centrum Warszawy. Co mieliby zrobić? Zamknąć usta i nie protestować.
Wkręcony
Gdy zaczynał swoją przygodę z pozarządówką, działalność społeczna nie zabierała mu wiele czasu. Z czasem angażował się coraz bardziej. Ostatnio wyliczył, że poświęca jej 60 proc. całego swojego czasu. Dużo, z uwagi na fakt, że za działalność w stowarzyszeniu nigdy nie pobierał wynagrodzenia. Towarzystwo to typowo społeczna organizacja. Dotacje w całości przeznaczane są na realizację konkretnych projektów, a koszty jej funkcjonowania pokrywają składki członkowskie.
– Aktywność społeczną traktuję w kategoriach misji – mówi. – Poza tym, autentycznie się wkręciłem. Nie potrafię już rozmawiać o niczym innym niż o zabytkach. Myślę o nich nawet we śnie.
Aleksandra Stępień: – Często spotykamy się na różnych miejskich debatach. Michał z uwagą przysłuchuje się prelegentom. Czasem się oburza. Szturcha mnie i mówi, że nie może tego dłużej słuchać. I tylko czeka, aż przyjdzie czas na zadawanie pytań.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)