Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Fundacja TR Warszawa chce uzbierać kilka milionów złotych, kupić przestrzeń przy Marszałkowskiej 8 i uratować teatr Grzegorza Jarzyny. – Akcja ma zwrócić uwagę na problemy nie tylko nasze, ale też innych instytucji w Warszawie, w Polsce – mówi serwisowi warszawa.ngo.pl Michał Goździk, prezes Fundacji TR Warszawa.
Warszawa.ngo.pl: Po co teatrowi na co dzień fundacja?
Michał Goździk: – Teatr jest specyficzną instytucją. Ma osobowość prawną. Może wiele robić w ramach swojej działalności statutowej. Nie może jednak wszystkiego. Fundacja jest uzupełnieniem teatru, gdzie wszystkie jej działania statutowe są prowadzone na rzecz teatru. To jeszcze jedna „noga”, która pozwala teatrowi przetrwać albo zdobyć dodatkowe środki, albo występować z różnymi projektami, z którymi teatr nie mógłby występować, bo jest traktowany jako instytucji samorządowa. A Fundacja jest traktowana jako organizacja pozarządowa i jej zasady działania nie podlegają bezpośrednio ustawie o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, w przeciwieństwie do teatru.
Reklama
W ostatnim czasie pozyskiwaliśmy np. środki z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz z Urzędu m.st. Warszawy. Do miasta nie moglibyśmy występować o dodatkowe środki, bo mamy już stałą dotację. Fundacja natomiast może o te dodatkowe pieniądze występować i może realizować inne ciekawe projekty, które też są wpisane w działalność statutową zarówno teatru, jak i fundacji. Ostatnio projekt „Marszałkowska 8” poświęcony historii siedziby TR Warszawa. Dostaliśmy na to środki, których teatr nie otrzymałby. Ze środków Ministerstwa Kultury zrealizowaliśmy projekt badania widzów warszawskich teatrów. To proste rzeczy projektowe. Przy teatrze mamy też restaurację Delikatesy Esencja. Dzięki fundacji w ramach uzyskanego leasingu pozyskaliśmy sprzęt gastronomiczny, którym wyposażyliśmy restaurację. Teatr nie uzyskałby leasingu na taką działalność.
Akcja „Kup sobie teatr” to działanie na o wiele większą skalę. Fundacja chce kupić przestrzeń, w której działa teatr. Czy to w ogóle realny cel, czy tylko ma zwrócić uwagę na problem lokalowy TR Warszawa?
M.G.: – Założyliśmy sobie, że chcemy osiągnąć ten cel. W ostatnim czasie zostało podjętych szereg decyzji inwestycyjnych w mieście (związane z MSN) i w ich wyniku nie jesteśmy pewni swojej przyszłości. Chcemy osiągnąć sukces i zebrać te pieniądze. Chcemy również pokazać, że w ogóle jest taka możliwość i forma zbierania środków na kulturę. To akcja pro kulturalna i pro społeczna. Ma zwrócić też uwagę na problemy nie tylko nasze, ale też innych instytucji w Warszawie, w Polsce. Chcemy się też odwołać do naszych widzów, osób związanych z TR Warszawa oraz do dobrych tradycji wspierania kultury na Zachodzie, gdzie m.in. teatry często funkcjonują dzięki takim akcjom jak „Kup sobie teatr”. Celem jest zachowanie tego miejsca, bo istnieje realne zagrożenie, że znajdziemy się na ulicy.
Pytam o realność celu, bo potrzeba, bagatela, 5 milionów złotych.
M.G.: – Co najmniej 5 milionów. Tak to zostało wycenione, lecz nie jesteśmy w stanie tego określić, jaka będzie ostateczne cena, bo to na końcu będą negocjacje rynkowe. Założyliśmy, że z taką kwotą możemy takie rozmowy z właścicielami zaczynać.
Jaki będzie formalny status przestrzeni teatru, jeśli uda się fundacji uzbierać pieniądze i ją kupić?
M.G.: – Właścicielem przestrzeni będzie fundacja działająca na rzecz TR Warszawa. To w pewien sposób będzie idealna sytuacja, bo mamy organizację działającą na rzecz teatru, która ma możliwość zdobywania środków z innych źródeł, np. z darowizn, czego teatr robić nie może. Mamy nadzieję, że dodatkowe pieniądze uda się uzyskać też poza akcją od instytucji samorządowych, państwowych.
Zarząd Gospodarowania Nieruchomościami jest gotowy oddać budynek spadkobiercom w każdej chwili. Do rozstrzygnięcia pozostały jeszcze kwestie spadkowe pomiędzy właścicielami. Oni chcą nam sprzedać tę przestrzeń. O postępach w sprawie informują nas na bieżąco.
Tą akcją chcemy pomóc też miastu rozwiązać problem. Wiemy, że ciężko byłoby zdobyć środki na wykupienie tej przestrzeni. W związku z tym chcemy odwołać się do ludzi. Może uda się załatwić to wspólnymi siłami. Jeśli chodzi o ramy czasowe, to dajemy sobie dwa lub trzy lata, kiedy wszystkie ewentualne formalności sądowo-spadkowe zostaną zakończone. Nie działamy więc na ostatnią chwilę i staramy się planować nasze działania.
Czy wzorowaliście się na podobnych tego typu akcjach prowadzonych w innych krajach?
M.G.: – Jeżdżąc po całym świecie z przedstawieniami TR Warszawa, podpatrzyliśmy model działania tamtejszych teatrów. Okazuje się, że nie są one państwowe, ani samorządowe. Przeważnie są prywatne, wspierane przez fundatorów albo fundacje działające przy teatrze, która zbiera i organizuje środki na działalność tych miejsc. Na tym się wzorujemy. U nas taka działalność ma złe konotacje. Jeśli fundacja działa przy teatrze, to myśli się zazwyczaj o niejasnych działaniach. Próbujemy przełamać to tabu, gdzie fundacja ewidentnie działa na rzecz instytucji. To są dobre wzorce zachodnie, gdzie duża część budżetów instytucji kulturalnych jest finansowana z darowizn itd. Forma fundacji tylko to ułatwia i umożliwia. Chcemy, żeby było coraz więcej darczyńców wśród osób związanych z kulturą. Myślę, że to jest dobre.
Akcja dopiero co ruszyła. Macie już jakieś pierwsze sukcesy?
M.G.: – Zgłosiło się do nas kilka osób, które chcą nas wesprzeć poważnymi kwotami, powyżej 25 tys. zł, czyli będą mogły one „wykupić” krzesła. Przez ten krótki czas od startu akcji 22 grudnia z dobrowolnych wpłat zebraliśmy około 8 tys. zł i wspomniane deklaracje wpłat kwot większych. Nie czekamy z założonymi rękami, ale też część tego, co uda nam się zarobić m.in. w Delikatesach, też przeznaczymy na ten cel.
A wracając do wzorów, to korzystamy z tego, co jest popularne. Mam na myśli crowdfunding. Chcemy być też obecni na jednym z portali crowdfundingowych. Chcemy działać szeroko. Zastanawiamy się wciąż, gdzie i jak jeszcze można znaleźć wsparcie dla naszego celu.
Pierwsze wydarzenie miało już miejsce. Na żywo z TR Warszawa nadawany był program w radiowej Trójce, który prowadził Piotr Metz. Jak to się udało?
M.G.: – Wzięli w tym udział aktorzy TR Warszawa, którzy odgrywali swoje role ze spektakli, śpiewali piosenki z przedstawień. Przy okazji odtwarzana była ulubiona muzyka Grzegorza Jarzyny i Piotra Metza. Mimo trudnego terminy przedświątecznego sporo osób przyszło i nas wsparło. To był pierwszy dzień sprzedaży naszych cegiełek. Duże wsparcie mamy też ze strony naszych aktorów i całego zespołu teatru. To był bardzo pozytywny wieczór.
Kolejna akcja to koncert grupy Elektricni Orgazam 18 stycznia.
M.G.: – Do Polski przyjeżdża legenda jugosłowiańskiego punk rocka i nowej fali. To ludzie, którzy przyjechali do Polski tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego. Mieli duży wpływ na polską scenę punkową. W pewnych kręgach to legenda i chcemy ich wykorzystać w ramach akcji. Prócz koncertu też będziemy licytować rzeczy, które są z nimi związane. Myślę, że to będzie duże wydarzenie. Wystąpią sami, będą grać swoje utwory z pierwszych płyt. W Polsce covery ich utworów grali m.in. Kazik Staszewski i Maciej Maleńczuk.
Jakie poza tym macie jeszcze plany?
M.G.: – Chcemy zorganizować targi designu. Na początku lutego chcemy zorganizować bal charytatywny z udziałem naszych artystów, w czerwcu aukcję dzieł sztuki, o które poprosimy osoby, które kiedyś u nas wystawiały swoje prace. Wykorzystamy doświadczenia, które zdobyliśmy, organizując np. aukcję na rzecz Ani Trojanowskiej, kiedy podczas jednego wieczoru udało nam się zebrać 100 tys. zł ze sprzedaży dzieł sztuki. To są najbliższe plany.
Akcję „Kup sobie teatr” można uznać za eksperyment w czasach kryzysu, kiedy pieniędzy jest trochę mniej.
M.G.: – Nie nazywałbym tego eksperymentem, bo to określenie źle się kojarzy. Akcja to sposób radzenia sobie w sytuacji kryzysowej. Mamy dwie sytuacje kryzysowe – jedną finansową w całej kulturze i drugą, związaną z TR Warszawa, który jest na walizkach. Akcja to wymyślenie sposobu na to, jak sobie z tymi problemami poradzić. Nie chcemy tylko siedzieć i narzekać, i czekać, aż ktoś nam znajdzie siedzibę albo ją wybuduje. Szukamy rozwiązań na wsparcie. Akcja jest jednym z nich. To na pewno działanie nowe, nietypowe, crowdfundingowe. Trafiliśmy też na odpowiedni moment, kiedy istnieją już miejsca, gdzie można zbierać na różne projekty kulturalne. Mamy swój projekt i chcemy go zrealizować, bo chcemy być pewni swojej przyszłości.
Grzegorz Jarzyna jest rozpoznawalny za granicą. Będziecie zbierać pieniądze poza Polską?
M.G.: – Oczywiście. Odwołujemy się nie tylko do polskich widzów i sympatyków, bo rzeczywiście jesteśmy towarem eksportowym i marką jako TR Warszawa. Będziemy też szukać środków poza granicami. Będziemy wykorzystywać nasze kontakty.
Jak zachęciłbyś potencjalnych darczyńców? Wiele osób może mieć wątpliwość, czy cel jest realny, osiągalny. Jak rozwiałbyś ich wątpliwości?
M.G.: – To wyjątkowa akcja, w której każda osoba wspierając nas, pomaga w bardzo specyficzny sposób, czyli daje środki instytucji kultury po to, by ona przetrwała. Darczyńca staje się więc „współwłaścicielem” marki i miejsca TR Warszawa, czym kiedyś w przyszłości będzie mógł się pochwalić – bo wsparł miejsce ważne dla polskiej kultury.
Michał Goździk jest prezesem Fundacji TR Warszawa oraz radcą prawnym/partnerem w Kancelarii Prawnej Walczyński Kalinowski i Wspólnicy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.