– Sport to igrzyska, które potrzebują widzów. Powstały więc areny dla takich wydarzeń. Lublin do tej pory nie miał tego typu obiektów. Teraz nie mamy się już czego wstydzić, a nawet przeciwnie – mamy się czym pochwalić – mówi Marcin Bielski. Prezes Zarządu Fundacji Rozwoju Sportu w Lublinie opowiedział o początkach lubelskich maratonów, problemach związanych z otyłością wśród młodzieży oraz planach na przyszłość.
Monika Zawada: – Wspieracie męską koszykówkę, robicie akcje i pikniki rowerowe. Organizujecie też międzyszkolne współzawodnictwo sportowe na poziomie podstawówek. Ale chyba największe znaczenie ma dla was bieganie. Dlaczego Fundacja Rozwoju Sportu upodobała sobie tak mocno właśnie tę dyscyplinę? Odbyły się już cztery edycje Maratonu Lubelskiego, oprócz tego są też Dychy do Maratonu, biegi Chęć na Pięć, mniejsze imprezy dla dzieciaków. Dlaczego akurat tym sportem próbujecie tak bardzo zarazić mieszkańców miasta?
Organizowanie biegania w Lublinie było inicjatywą oddolną. Wszystko dzięki grupie osób, które zwróciły się do władz miasta z pomysłem organizacji imprezy biegowej. Znudziła im się konieczność podróżowania po kraju, by wziąć udział w profesjonalnym maratonie. Chcieli mieć swój bieg.
Przy okazji tych imprez robimy też biegi na krótszych dystansach. Całe rodziny biegają na 420 metrów, przedszkolaki na 42 metry. W ramach Akademii Małego Maratończyka opowiadamy dzieciom o tej formie aktywności. Udaje nam się trafić do dużej liczby odbiorców. Nawet u dzieci możemy zbudować postawę gotowości do biegania. Jeśli potem zdecydują, że kultura fizyczna jest im potrzebna, mogą dalej biegać albo wybrać inną dyscyplinę, która na tym bieganiu się opiera.
Bardzo ważna jest też masowość, bo mamy szansę dotrzeć do wielu ludzi – przecież nie wszystkie osoby biegające np. rekreacyjnie po Lublinie, to uczestnicy naszych maratonów. Organizacja takich imprez w mieście może zachęcić kolejne osoby, także te niezdecydowane, które być może mają ochotę się sprawdzić, ale brakuje im impulsu.
Chcemy, by jak najwięcej osób brało udział w tych biegach, by były atrakcyjne i dostępne. Oczywiście nie wszystko jesteśmy w stanie zrealizować. Nie damy rady zamknąć ruchu w całym mieście tylko po to, by biegacze mogli przebiec, chociaż wiemy, że w dużych stolicach takich jak Moskwa czy Londyn tak się to organizuje.
Może kiedyś i u nas będzie to możliwe, ale jeszcze nie dziś. Bardziej zależy nam na samym bezpieczeństwie uczestników czy imprezach towarzyszących, które zachęcą do udziału całe rodziny.
Może jeszcze więcej osób wzięłoby udział, gdybyście wzbogacali działania o coraz to nowe dyscypliny?
W tym roku do 4. PZU Maratonu Lubelskiego zgłosiło się ok. 1,5 tysiąca osób – do mety dotarło prawie 650 biegaczy. To dobry wynik jak na miasto, w którym żyje ponad 300 tysięcy mieszkańców?
A lubelski bieg jest niezwykle trudny. Wyzwanie stanowi ukształtowanie terenu czy liczba podbiegów. Śmiało można powiedzieć, że jest to bieg górski w mieście. Przykładem może być wymagający ogromnego wysiłku odcinek na ul. Jana Pawła II, który wykańcza naszych biegaczy.
650 osób na mecie to bardzo dobry wynik. Pamiętajmy, że było też wiele osób, które zeszły z trasy wcześniej, bo organizm nie dał rady. Trzeba umieć dobrze ocenić swoje możliwości.
Oczywiście chcemy, by tych biegaczy było coraz więcej – świetną okazją będą przyszłoroczne obchody 700-lecia Lublina. Mamy zamiar jeszcze lepiej promować maratony i zapraszać no naszego miasta biegaczy z całej Polski. Mam też nadzieję, że już w najbliższych latach, gdy zakończą się trwające właśnie budowy i remonty dróg prowadzących do Lublina, ci ludzie będą nas regularnie odwiedzać, by wspólnie z nami biegać na długim dystansie.
Jeśli tylko moda na bieganie w Polsce nie przeminie – a mam nadzieję, że nie – to bardzo chciałbym liczyć tych uczestników już nie tylko w setkach, ale nawet w tysiącach.
Łatwo promuje się sport w Lublinie?
Miasto jest teraz niezwykle otwarte na różne inicjatywy. Zarówno władze, jak i pracownicy np. w Wydziale Sportu i Turystyki chcą z nami współpracować. Dzięki temu również przedsiębiorcy widzą, że pieniądze, które nam przekazują, nie są marnowane.
Promujemy siebie wzajemnie – zarówno sam Lublin, jak i nasi partnerzy biznesowi. Zdarza się, że nawet sami uczestnicy naszych imprez przychodzą do nas i pytają, w jaki sposób mogą pomóc. Prowadzą jakiś biznes i chcą dołożyć cegiełkę do tego wspólnego sukcesu, jakim jest udana impreza czy inicjatywa.
Oprócz samych organizacji pozarządowych, które wiedzą, w jakim celu coś robią, na wyższy poziom wchodzi też kultura i odpowiedzialność biznesu. Dzięki temu nam jako fundacji prościej jest dotrzeć z pewnymi inicjatywami do większej liczby odbiorców.
W Lublinie powstały ostatnio wyjątkowe obiekty – Arena Lublin i Aqua Lublin. Przed nami też przebudowa stadionu lekkoatletycznego. Mieszkańcy dobrze wykorzystują potencjał tych miejsc?
Lublin do tej pory nie miał tego typu obiektów. Teraz nie mamy się już czego wstydzić, a nawet przeciwnie – mamy się czym pochwalić. Jeśli oczekujemy sportowych efektów, musimy mieć warunki, by wychować zawodników. W każdej dyscyplinie z setek trenujących można w ten sposób wychwycić perełki, które potem będą nas godnie reprezentować.
Jednak rekreacyjnie można ten potencjał wykorzystać jeszcze lepiej. Dziwię się trochę mieszkańcom, którzy narzekają, że powstał np. stadion, na którym nic się nie wydarzy. Wystarczy spojrzeć wstecz na stare obiekty, które już niestety upadły. Pamiętamy, co się działo w czasach, gdy służyły one naszym sportowcom. Jakie wyniki osiągaliśmy dzięki temu, że one w ogóle były. Jestem przekonany, że te sukcesy powrócą na nowych obiektach. Będzie coraz więcej lokalnych drużyn i zawodników prezentujących wysoki poziom.
Przy szkołach na terenie Lublina powstają kolejne orliki, organizowanych jest też szereg zajęć sportowych, a mimo to dzieci wolą spędzać czas przed ekranami telewizorów, komputerów czy smartfonów. Już ponad miliard dorosłych zmaga się z otyłością lub nadwagą – nadwagę ma też co piąte dziecko. Jak temu zaradzić i zachęcić młodych ludzi do aktywnego trybu życia?
W wychowaniu osób aktywnie uczestniczących w kulturze fizycznej ogromną rolę mają rodzice i nauczyciele. Oni powinni mieć świadomość, co robi ich dziecko. Skoro kupują mu kilka gadżetów pochłaniających czas i uwagę, pozwalając korzystać z tych urządzeń przez długie godziny, negatywne efekty będą widoczne szybko. Nawet jeśli wybudujemy kolejne boisko, postawimy kosz, czy zorganizujemy jakąś akcję – bez zachęty ze strony opiekunów dzieci same nie przyjdą, bo zbyt wiele rzeczy odwraca dziś ich uwagę.
Sam jestem ojcem i mierzę się z tym problemem. Nie zabronię dzieciom korzystania z komputera, ale jednocześnie staram się też zachęcić je do zaangażowania się w jakieś działania. Nieważne, czy będzie to taniec, pływanie czy jakaś dyscyplina drużynowa – wszystko zostało stworzone dla nas, tylko trzeba z tego korzystać w rozsądnych ilościach. Potrzebni są liderzy, którzy znajdą pasję w sobie i w dzieciakach.
Jakie zaplanowaliście inicjatywy na najbliższe miesiące?
Od września zaczynamy też kolejny sezon biegowy. W międzyczasie ponownie ruszy sezon koszykarski.
Jakie Fundacja Rozwoju Sportu ma pomysły, by rozwijać sport w Lublinie?
To dziś problem, by znaleźć osoby, które nie boją się poświęcenia. Nie pracujemy przecież od godz. 7 do 15 i nie tylko od poniedziałku do piątku. NGO działają bez przerwy, dlatego to muszą być osoby, którym się chce, mają pasję i spełniają się dzięki swojemu wysiłkowi. Wiąże się to jednak z pieniędzmi, bo przecież pasją człowiek się nie naje.
W fundacji zaczynamy dochodzić do górnej granicy imprez, które damy radę zrobić na profesjonalnym poziomie. Tu powstaje miejsce dla kolejnej organizacji, która swoimi działaniami wypełni to zapotrzebowanie lub przynajmniej pomoże nam zrealizować pewne rzeczy. Trzeba mierzyć siły na zamiary, żeby nie zachłysnąć się natłokiem obowiązków.
Sport nie jest dziedziną kontrowersyjną, podobnie działalność fundacji nie ma chyba przeciwników. Nie walczycie o prawa mniejszości seksualnych, nie sprzeciwiacie się tresurze zwierząt... to zupełnie inna gałąź, na której wszystkim powinno zależeć. Mimo to napotykacie w swojej pracy jakieś trudności?
Poza tym przydałoby się więcej pieniędzy, ale czy to na pewno problem? Jeśli nie mamy na coś środków, robimy to w nieco mniejszym zakresie. Wiemy, na co możemy sobie pozwolić i staramy się tak działać, by w pełni wykorzystać to, co mamy.
Chcemy zaangażować do pomocy jak najwięcej osób, dlatego ogromne znaczenie ma dla nas wsparcie wolontariuszy – czy to ze szkół czy ze strefy biznesu. Są z nami ludzie w niemal każdym wieku, którzy nawet jeśli sami nie biegną lub nie biorą udziału w jakimś działaniu, chcą nam pomagać i to jest najpiękniejsze. Dzięki nim żadne inne bariery nie mają znaczenia.
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź wiadomosci.ngo.pl.
Źródło: lublin.ngo.pl