- Wyniki eksperymentu rozczarowują. Skuteczność prywatnej agencji zatrudnienia w aktywizowaniu powierzonych jej bezrobotnych jest niska - tak Bożena Diaby, rzeczniczka Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej ocenia projekt „Nowe Horyzonty”. W ramach projektu agencja zatrudnienia Randstad ma w ciągu półtora roku zaktywizować 300 gdańskich bezrobotnych. Niestety praca z przydzieloną grupą jest wyjątkowo trudna.
„Nowe Horyzonty” to trwający już osiem miesięcy pilotaż, którego celem jest przetestowanie możliwości kontraktowania usług rynku pracy w stosunku do najtrudniejszych grup bezrobotnych. Do eksperymentu skierowano 900 osób i podzielono je na 3 równoliczne grupy. Pierwszą do zatrudnienia miał doprowadzić urząd pracy, drugą - wyłoniona w przetargu agencja pracy a trzecia była grupą kontrolną, w stosunku do której porównywane będą wyniki PUP i agencji.
Wynagrodzenie dla agencji za doprowadzenie do zatrudnienia jednego bezrobotnego na okres 12 miesięcy wynosi maksymalnie 6,5 tys. zł. PUP rozlicza tylko i wyłącznie doprowadzenie osoby zatrudnionej w pełnym wymiarze godzin na podstawie umowy o pracę lub umowy-zlecenia (jeśli wynagrodzenie miesięczne spotyka się z minimalną krajową).
Projekt ma sprawić, że grupa długotrwale bezrobotnych szybciej i skuteczniej znajdzie pracę. Podobny system działa w krajach europejskich – m.in. w Wielkiej Brytanii i Holandii.
Trudności z projektem gdański PUP miał od samego początku. Długo nie udawało się rozstrzygnąć przetargu – potencjalni kontrahenci mieli uwagi do przyjętych założeń. Wykazywali, że warunki przetargu nie dają szans na rentowność przedsięwzięcia. Kwestionowali również losowy sposób doboru grupy, który sprawiał, że nie można było przewidzieć, jakiego rodzaju bariery z wejściem na rynek pracy będą miały powierzone osoby. Przy pierwszym – unieważnionym przetargu – były również problemy formalne. Wreszcie umowa podpisana została z firmą Randstad.
Katarzyna Gurszyńska z Randstad tłumaczy portalowi bezrobocie.org.pl, że jej firma zdecydowała się na udział w projekcie przede wszystkim po to, by sprawdzić możliwości współpracy z publicznymi służbami zatrudnienia w zakresie walki z niemalejącym bezrobociem. Perspektywy finansowe gwarantowane w umowie nie były na tyle zachęcające, by stanowić pierwszoplanową motywację.
Niestety w praktyce okazało się, że projekt jest wyjątkowo trudny w realizacji. – Podstawowym problemem jest brak motywacji dużej części osób bezrobotnych, z którymi pracujemy – mówi Gurszyńska. Jej zdaniem są to najczęściej osoby o niskich kwalifikacjach, proporcjonalnie wysokich oczekiwaniach i niewielkiej chęci do podjęcia pracy nad sobą. Dodaje, że najczęściej powierzeni Randstadowi bezrobotni nie potrzebują pracy z doradcą zawodowym czy pośrednikiem pracy a z psychologiem, który zmieniłby im priorytety i wyzwolił chęć aktywnego zmierzenia się z rzeczywistością.
Wprawdzie praca z psychologiem wchodzi w skład usług, jakie dostarcza swojej grupie Randstad, jednak, jak zauważa Gurszyńska, część grupy w ogóle nie chce podejmować współpracy z agencją – nie przychodzą na spotkania, nie odbierają telefonów. Agencja nie ma zaś – w przeciwieństwie do PUP – odpowiednich narzędzi kontrolnych, które pozwoliłyby utrzymywać kontakt z bezrobotnymi.
Gurszyńska dodaje, że Randstad ma pewne doświadczenie w pracy z osobami o dużych problemach z odnalezieniem się na rynku pracy. – Prowadzimy razem z UNDP niewielki projekt mający na celu doprowadzenie do zatrudnienia osób bezdomnych. Ich bariery są często nieporównywalnie wyższe niż te, które mają osoby, z którymi pracujemy w Gdańsku, a jednak okazuje się, że motywacja często jest większa, co daje dużo lepsze efekty – mówi przedstawicielka Randstad.
Oczywiście pewna część bezrobotnych podejmuje zatrudnienie. Gurszyńska zwraca jednak na fakt, że nie każdy zatrudniony będzie traktowany jako sukces agencji. Umowa precyzuje, że jako „zaktywizowani” będą liczeni jedynie bezrobotni zatrudnieni przez agencję. Ci, którzy w trakcie projektu podjęli zatrudnienie omijając pośrednika, nie wejdą do puli zaktywizowanych z punktu widzenia pilotażu.
Zdaniem Gurszyńskiej znacznie mniejszym problemem jest natomiast heterogeniczność powierzonej grupy. Ilona Gosk z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, krytykując założenia projektu zaznaczała, że w Holandii czy Wielkiej Brytanii, gdzie system kontraktowania usług rynku pracy działa bardzo dobrze, zleca się działania na rzecz grup możliwie jednorodnych, o podobnych problemach i możliwościach. Nie chodzi oczywiście o to, aby agencji przekazywać jedynie „łatwych” bezrobotnych, ale by byli oni w podobny sposób „trudni”. Dzięki temu działania agencji są bardziej skuteczne. Gurszyńska zauważa, że w ramach projektu praca z każdym bezrobotnym i tak przebiega w sposób bardzo zindywidualizowany i homogeniczność grupy niewiele zmieniłaby w tej kwestii.
Grupy w miarę homogeniczne dają też szansę na rzetelną ocenę, ile realnie kosztuje przeciętne doprowadzenie na rynek pracy osób z konkretnymi barierami. Taka ocena powinna być celem pilotażu i znacznie ułatwiłaby planowanie wydatków na działania prozatrudnieniowe. Niestety niemożliwość wycenienia pracy aktywizacyjnej wiąże się w Gdańsku nie tylko z heterogenicznością grupy, ale również z wymienionymi wcześniej problemami oraz trudnym do zweryfikowania kosztem pracy urzędników PUP z drugą grupą bezrobotnych biorących udział w eksperymencie.
Pobierz
-
Kontraktowanie usług
korekta zrobiona asm
154734_200601021442110588 ・38.72 kB
-
201010071054460936
592566_201010071054460936 ・38.72 kB
-
201108161300560877
675382_201108161300560877 ・38.72 kB
Źródło: bezrobocie.org.pl