Są z miejscowości bez multipleksów, muzeów i galerii. Mają artystyczną pasję i chęć, by się „coś wydarzyło”. Gnębieni tym niepokojem trafiają do Towarzystwa „ę”. Młodzi menedżerowie kultury.
Zakochani są głównie w kinie. Chcą je sprowadzać do swoich
miejscowości – tych bez multikina, czasem nawet bez kina. Ale mogą
się uprzeć na cokolwiek. Na zrobienie warsztatów z malowania
sprayem „po wszystkim” (np. kartonach, krzesłach, szafkach). Na
wykład o sztuce współczesnej. Na koncert muzyki klasycznej Wagnera
i Rachmaninowa w tysięcznym Smołdzinie. Byle mieli chęci i
umiejętności wciągnąć w to innych.
Kim jest młody menedżer kultury?
– To osoba mająca artystyczne zainteresowania, która chce je
rozwijać, otwarta na kontakty z innymi, żeby móc swój pomysł
zrealizować. I odważna, bo podejmująca wyzwanie. I charyzmatyczna,
żeby nie zniknęła – opowiada Magda Kubecka z Towarzystwa Inicjatyw
Twórczych „ę”:
Towarzystwo inwestuje w młodych ludzi, którzy chcą animować życie
kulturalne w swoich małych miejscowościach (od 20 do 40 tys.
mieszkańców). Towarzystwo zaprasza ich na warsztaty do Warszawy,
umożliwia spotkania z ludźmi kultury, potem daje mikrodotację (1
500 zł) i odsyła w Polskę. Trwa w tej chwili 3. edycja programu
Młodzi Menedżerowie Kultury. Dwudziestka uczestników kręci filmy,
organizuje festiwale, wystawy fotograficzne, prowadzi warsztaty
artystyczne dla rówieśników, robi przeglądy teatralne i akcje
uliczne, wydaje gazetki i czasopisma.
Udany eksperyment
Są młodzi, czasami tak młodzi, że jeszcze nie zdążyło im się nic
nie udać. Niektórzy mają po 15 lat.
– Za pierwszym razem to wydawał nam się duży eksperyment –
przyznaje Magda Kubecka. – Baliśmy się, że im się nie powiedzie.
Teraz wiem, że ci najmłodsi mają często najciekawsze pomysły i
bardzo wierzą, że im się uda. Jeszcze nie dostali po tyłku, nie są
skupieni na sobie, na studiach, na poszukiwaniu pracy. Dopiero
stają się liderami lokalnymi. Ale wszyscy od dawna myśleli, żeby
coś u siebie zrobić.
16-letni Igor Olesiński prowadzi w Szydłowcu grupę fotograficzną.
Nietypowe zdjęcia Szydłowca wieszają na rynku, rozciągnięte na
bieliźnianym sznurze.
– Burmistrz się do nich uśmiecha z ratusza – mówi Igor.
Projekt wspierają salony sieci komórkowych i Szydłowieckie Centrum
Gospodarcze, do których Igor poszedł po wsparcie. Mówi, że to jego
wiek tak sponsorów „rozmiękcza”.
– Mój wiek działa zawsze na plus. Mówię, że fotografuję od 6 lat i
chciałbym w to wciągnąć rówieśników. Najpierw nie wierzą, ale potem
im to imponuje i dają pieniądze.
Porady i inspiracje
Do Warszawy przyjeżdżają po inspirację i wiedzę. Dostają je od
Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” i warszawskiej artystycznej
elity. Elita nie sprzedaje menedżerom górnolotnej teorii o sztuce,
ale daje praktyczne porady. W Galerii Zachęta podpowiadają, jak
obciąć koszty wernisażu: zdjęcia rozwieszać na linkach, przypięte
klamrami, zamiast kupować sztalugi. W KinieLab opowiadają, skąd
wypożyczać kopie filmowe i jak się obchodzić z prawem autorskim. W
Instytucie Teatralnym pokazują ćwiczenia z ciałem, które można
powtórzyć z dzieciakami na warsztatach w świetlicy wiejskiej. Poza
tym „elita” daje inspiracje, zanim wrócą do Żuromina, Szydłowca,
Ryczywołu. Tam muszą radzić sobie sami.
Lokalne gwiazdy
Ania Grzesiak z Radzynia Podlaskiego organizowała Targi (P)różności
– galerię lokalnych twórców. Znalazła sponsorów, którzy do
podarowanego przez Towarzystwo „ę” 1,5 tys. zł, dołożyli dwa razy
tyle. Impreza się rozrosła do 3 edycji rocznie. Dziś na Targach
pojawia się nawet 20 lokalnych wystawców. Jarek Stadnik w
Krasnymstawie pokazał filmy amatorskie na festiwalu. Pierwszy raz
zrobił to wyłącznie za dotację z „ę”.
– Odwiedzamy ostatnio Lubelszczyznę, a tam plakaty, że rusza 2.
edycja, większa, bez naszego wsparcia – mówi Magda Kubecka.
Dlatego Towarzystwo „ę” ma zamiar prowadzić ten projekt – bo jest
skuteczny.
– Inwestycja w nich się spłaca – mówi Magda Kubecka. – Miejsca, w
których działają, ożywają. Oni sami stają się nawet gwiazdami
lokalnymi. Poza tym – dzięki nim budzą się inni. Jak jedna młoda
osoba coś robi, obok niej pojawiają się inni. I nie muszą już
przyjeżdżać do nas na warsztaty.
Ania Grzesiak została w tym roku radną.
– Poczułam, że mogę zdziałać więcej. Że mam coś do powiedzenia na
temat kultury.
Źródło: gazeta.ngo.pl