Jest człowiekiem, który cały czas szuka dla siebie nowych wyzwań w obywatelskiej przestrzeni. Bez przerwy coś robi, animuje, powołuje. To jego pasja, o tym ciągle myśli, a nawet śni. Aktywność zawodowa i osobista splata się u niego w jedno – często w sobotę czy niedzielę wychodzi, by spotkać się z ludźmi. Rodzina wie, że inaczej nie może – taki już jest i "nie ma przebacz". – Ale inaczej nie zrobi się zmiany. Trzeba się zaangażować w coś ważnego całym sobą. Dla mnie to oczywiste – twierdzi Paweł Jordan.
Czym się obecnie zajmuje?
Pracuje głównie z trzema organizacjami: Biurem Obsługi Ruchu Inicjatyw Społecznych BORIS, Stowarzyszeniem Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL i Centrum Wolontariatu w Warszawie.
– Zajmujemy się tworzeniem partnerstw dookoła rewitalizacji społecznej. Chcemy to rozwijać i pokazywać, że taką rewitalizację można robić nawet w środowiskach trudnych czy zaniedbanych. Wspieramy na warszawskim Mokotowie dwa mikrorejony – Sielce oraz Wierzbno, i będziemy kontynuowali wspólnie z Centrum Komunikacji Społecznej m.st. Warszawy tworzenie dalszych partnerstw w Warszawie.
Kolejny nurt, któremu od jakiegoś czasu bardzo silnie dał się porwać to inicjatywy sąsiedzkie. W ramach Stołecznego Centrum Współpracy Obywatelskiej i ze Stowarzyszaniem CAL tworzy podwaliny pod, jak to nazwał – Q ruch sąsiedzki. Q czyli znaczek dobrej jakości.
– Sąsiedztwo w zasadzie jest wszędzie, tylko, co to znaczy dobre sąsiedztwo czy dobre relacje. Ruch sąsiedzki tworzy podstawową tkankę życzliwości między ludźmi. Jest takim małym eksperymentalnym poletkiem obywatelskości. Jeżeli mówimy o chamstwie, o tym, że ludzie są dla siebie nieprzyjaźni, że sobie nie ufają, to tej życzliwości i obywatelskości mogą się uczyć właśnie w tym naturalnym środowisku, jakim jest sąsiedztwo – wyjaśnia. – Mam nadzieję, że w tym roku mocno pójdziemy z inicjatywami sąsiedzkimi do przodu. Mamy zaplanowane już kampanie na Dzień Sąsiada, czy Sąsiedzką Gwiazdkę. Oczywiście, takie rzeczy dzieją się już w Polsce czy w Warszawie, ale mają incydentalny charakter i traktowane są z reguły z przymrużeniem oka. A tymczasem chodzi o to, żeby zbudować różnego rodzaju sąsiedzkie relacje. To ważna przestrzeń. Wiem to z własnego doświadczenia, gdyż od czterech lat sam animuję u siebie na osiedlu różne sąsiedzkie inicjatywy – dodaje.
Uczestniczy też w dwóch projektach systemowych. Jeden z nich dotyczy partycypacji. Drugi – zbiera prawie dziesięcioletnie doświadczenia Centrum Aktywności Lokalnej związane z pracą środowiskową w społeczności lokalnej pracowników socjalnych i ośrodków pomocy społecznej.
– Projekt ma stworzyć pomost między tym, co było eksperymentem, a tym, co ma wejść do systemu. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że istnieją różnego rodzaju zagrożenia, bo czasami jak coś wchodzi do systemu, to się wypacza. Ale liczę na to, że mimo potencjalnych zagrożeń praca środowiskowa znajdzie należyte miejsce obok pracy z rodziną, która w zasadzie zajmuje teraz praktycznie prawie 100% czasu pracowników socjalnych – podkreśla. – Mamy już wiele dobrych przykładów i trzeba je teraz pokazać w systemie. Należy stworzyć przyjazne przepisy, wstawić wszystko w struktury ośrodków pomocy społecznej i w umiejętności pracownika socjalnego jako animatora społecznego. Będziemy nad tym pracować przez najbliższe cztery lata. I mam nadzieję, że przyłączy się do nas wiele organizacji i instytucji.
Dlaczego to robi?
– Organizacje pozarządowe w pomocy społecznej wprowadzają innowacje i zmiany. Owszem, wiele rzeczy dzieje się w partnerstwie z sektorem publicznym, ale inicjatywa zmian wychodzi w większości przypadków z trzeciego sektora. Ponadto wiele rzeczy zależy ode mnie i od ludzi, którzy mają podobne do moich wartości. W trzecim sektorze nikt mi nie rozkaże, że nie wolno mi na przykład robić ruchu sąsiedzkiego. A taka sytuacja może się zdarzyć w administracji publicznej, że przełożony, któremu nie podobają się moje pomysły powie mi, abym przestał się nimi zajmować. Trzeci sektor pozwala być elastycznym w działaniach i, co jest dla mnie kluczowe – daje wpływ na kształtowanie rzeczywistości – wyjaśnia.
Największy sukces
– Zawsze budowałem jakieś zespoły i zawsze otaczali mnie ludzie, z którymi miałem dobrą relację. Jestem szanowany i postrzegany jako osoba, która ma dużo do powiedzenia, ale też dużo do dania. Istotne jest dla mnie to, że jestem w sieci relacji wielu osób, które uważają, iż jestem dla nich jakoś ważny, także te relacje i Ci ludzi dla mnie są ważni. Z niektórymi się przyjaźnię – opowiada. – Brałem też udział w powstawaniu między innymi Centrum Wolontariatu, Funduszy Lokalnych, Stowarzyszenia Trenerów Organizacji Pozarządowych, Biura Porad Obywatelskich, Centrów Aktywności Lokalnej. Cieszy mnie, że te organizacje wciąż się rozwijają i mają wpływ na kształtowanie rzeczywistości. To duża satysfakcja.
Największa porażka
– Uważam, że mam dobre wyczucie do ludzi, ale zdarzyło mi się, iż myślałem, że połączyła mnie z kimś dobra relacja, a potem okazywało się, że nic z tego nie wynikało. Tak, kilka razy zawiodłem się na ludziach. Ale też absolutnie nie nadwyrężyło to mojego przekonania, że warto ufać innym – zapewnia.
Najbardziej lubi
– Lubię ugotować coś dobrego i jestem zadowolony, jak innym to smakuje. Lubię pojeździć rowerem po lesie, przy którym mieszkam, tak bez pośpiechu, sam, albo z rodziną. Bardzo lubię czytać – lektura dobrej książki sprawia mi dużą przyjemność. Lubię pobawić się w większym towarzystwie, ale też i posiedzieć w domu z najbliższymi. Nie pogardzę dobrym filmem i jak mnie wzruszy, to płaczę. Przez dziesięć lat grałem zawodowo w siatkówkę. Ostatnio wybrałem się z synem na mecz. Wielką przyjemność sprawiło mi to, że mogłem się trochę pomądrzyć i komentować rozgrywki – wylicza. – W ogóle uważam się za szczęśliwego człowieka. Otaczają mnie fantastyczni ludzie, mam z nimi dobrą relację, spełniam się w pracy, robię to co lubię. To bardzo ważne – dodaje.
Marzenia na przyszłość
– Ostatnio słuchałem Michała Boniego i jego Raportu Polska 2030. I marzy mi się, żeby to wszystko, co w nim zostało zapisane udało się zrealizować. Żebyśmy weszli w taką fazę myślenia o rozwoju społecznym, edukacji, o innowacji, o tym, co naprawdę buduje polskie społeczeństwo z poszanowaniem tradycji i wartości, z myśleniem w przód, a nie ciągle w tył. Oczywiście, nie cofniemy już procesów konsumeryjno-liberalnych, ale mamy wpływ na to, w jaki sposób kształtować relacje między ludźmi czy wspierać równe szanse rozwoju – mówi. – Marzy mi się też, że będziemy mieli naprawdę środowiskową pomoc społeczną, która będzie uruchamiała tysiące dobrych inicjatyw, że ośrodki pomocy społecznej będą aktywnymi aktorami na swojej scenie – uzupełnia. – A z marzeń prywatnych, to chciałbym, żebyśmy, moi bliscy i ja, byli zdrowi.
Paweł Jordan
ukończył studia na Uniwersytecie Warszawskim w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych. Konsultant i trener dla organizacji pozarządowych i struktur publicznych. Inicjator i współorganizator Biur Obsługi Ruchu Inicjatyw Społecznych BORIS, którego jest prezesem, Sieci Centrów Wspierania dla Organizacji Pozarządowych SPLOT, Centrum Wolontariatu w Warszawie i sieci Centrów Wolontariatu w Polsce, Sieci Funduszy Lokalnych, Biur Porad Obywatelskich, Stowarzyszenia Trenerów Organizacji Pozarządowych, Centrów Aktywności Lokalnej. Autor książek na temat budowania zespołu, samopomocy, wolontariatu i rozwoju lokalnego. Członek Ashoki od 1988 r. Konsultant międzynarodowy ds. zarządzania NGOsami, organizacjami sieciowymi oraz ds. rozwoju lokalnego m.in. w Rosji, Rumunii, na Ukrainie i Litwie. Odznaczony srebrnym krzyżem zasługi.
Źródło: inf. własna (ngo)