„Działaniem” zajmuje się od ponad dwóch lat; fotografowaniem i rysowaniem od kilkunastu. Pracowała z ludźmi chorymi na raka, a także z miłośnikami psów i dogoterapii. Dzisiaj głównie rysuje komiksy o tematyce społecznej, robi zdjęcia różnych akcji i działa w „Redakcji międzypokoleniowej” Towarzystwa „ę”. Zapytana o motywację, odpowiada jak większość aktywnych „czuję, że muszę coś zrobić”.
Czym się zajmuje
– Wszystkie najfajniejsze rzeczy robię poza pracą – mówi z uśmiechem. – W tym momencie jest to głównie współpraca z „ę”. Dużo fotografuję. Z komiksami jest ostatnio szał, w najbliższy wtorek wezmę udział w panelu rysowniczek. Będę mówiła o tym, co rysuję. W „ę” jestem w „Redakcji międzypokoleniowej”. Jest to bardzo duży projekt, gdzie osoby w różnym wieku piszą o Warszawie – dodaje.
Jak to się zaczęło?
– Zaczęłam spontanicznie, tak jak wiele ciekawych rzeczy w moim życiu. Na przystanku zobaczyłam ogłoszenie, że pewna fundacja poszukuje wolontariuszy na oddział onkologii na Ursynowie. To za mną chodziło, nigdy nie robiłam takich rzeczy, wyobrażałam sobie jedynie ciszę w salach szpitalnych, ciężkie sprawy. Nikt mnie nie znał, przyjechałam tam rowerem. Okazało się, że chcą, żebym tam przychodziła – wspomina. – To była bardzo duża nauka dla mnie, pierwsze takie doświadczenie. Później zaczęłam chodzić na zajęcia dogoterapii. Widziałam, że przychodzą tam ludzie z pasją, mają dużą wiedzę, organizują szkolenia, mają program rozwoju. Też się tam poudzielałam trochę. Psy mnie jednak tak bardzo nie wciągnęły.
Dlaczego to robi
– Nie potrafię tego do końca wyjaśnić. Określenie „pomagam” wytwarza sytuację, w której ktoś jest wyżej, a ktoś jest niżej. Dla mnie po prostu ważne są kontakty z ludźmi – odpowiada, po chwili namysłu dodając: – Coś mnie pcha do działania, czuję, że muszę coś zrobić. Oczywiście najpierw trzeba móc zadbać o siebie, żeby zacząć się troszczyć o innych. A więc w tym sensie pomaganie ludziom jest luksusem. O ile w pierwszej organizacji, z którą miałam styczność, widziałam wiele organizacyjnych niedociągnięć, o tyle w „ę” zauważyłam harmonię. Kiedy też zobaczyłam pięknie wydane albumy i publikacje ze zdjęciami, uznałam to za rewelację, pomyślałam, że po prostu chcę w tym uczestniczyć – dodaje.
Największy sukces
Następnym sukcesem jest to, że ktoś siedzi ze mną, przerabia moje teksty i ma z tego powstać książka. To wymaga od tej osoby bardzo dużo pracy – mówi. – Zostałam też poproszona przez jedną panią z radia o pomoc dziewczynie, która zaczyna śpiewać. Cieszę się, że ktoś chce, żebym to ja zrobiła. Tak naprawdę to, że mogę z tobą rozmawiać, też jest jedną z takich rzeczy. Bo to pokazuje, że nikomu nieznana Zabłocka z Tarchomina zaczęła coś tam robić i znajduje odbiorców. Mam po prostu dobre życie – podsumowuje.
Największa porażka
– Za porażkę uważam to, że za późno zabrałam się za działanie – stwierdza bez namysłu. – Jeśli się chce robić różne rzeczy, to trzeba na nie pracować. A im więcej ma się czasu, tym lepsze są efekty. Mam poczucie straty, że za późno dorosłam do tego, żeby rzucić się w wir działania. Kiedy poczułam, że chcę coś robić, od razu znalazło się miejsce, do którego mogłam przyjść albo sama coś zacząć, jak na przykład z komiksami. To samo mogło się zdarzyć dużo wcześniej – kwituje.
Co lubi
– Fotografować. Widzę oczywiście słabości swoich zdjęć. Ale coraz lepiej mi idzie! Siedzę przed komputerem ze specjalnym programem, coś tam dziubię, czasami chce mi się ryczeć z przejęcia, bo widzę jedną sytuację, a na zdjęciach wychodzi coś zupełnie innego – mówi.
Wymienia kolejne rzeczy: – Czytać lubię, oglądać filmy lubię. Kocham swoje komiksy. One są zwariowane dla mnie. Założenie jest takie, żeby powstawał jeden komiks dziennie i muszę się pochwalić, że średnia jest większa – mówi z uśmiechem. – Jest z tym dużo pracy koncepcyjnej. Później każda kreska, która się pojawia jest ręcznie selekcjonowana z miliona innych. Mam z tego ogromną satysfakcję.
Plany na przyszłość
Chcę zostać w „ę”. Marzy mi się wydanie komiksów w sztywnej okładce, a nie gdzieś tam odbitych na ksero. Bardzo chciałabym móc się utrzymywać z tego i ze zdjęć. Żeby wyszła też książka, nad którą siedzę – wylicza i dodaje: – Chciałabym, żeby było tak, jak do tej pory, czyli, żebym nie robiła tych rzeczy tylko dla siebie. Osobista satysfakcja jest ważna, ale jeśli dla nikogo innego twoja praca się nie liczy, to nie ma ona sensu.
Marta Zabłocka – urodziła się w Pruszkowie 20 lutego 1980, ale mieszka całe życie w Warszawie. Absolwentka psychologii na SWPS. Na co dzień pracuje w instytucie badawczym. Od kilkunastu miesięcy współpracuje z Towarzystwem Inicjatyw Twórczych „ę”, gdzie współtworzy projekt „Redakcja międzypokoleniowa”; robi także zdjęcia różnych akcji. Od niedawna współpracuje z Sylwią Chutnik przy tworzeniu jej bloga. Rysuje komiksy do zamieszczanej na nim powieści w odcinkach.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)