Prezeska Kampanii Przeciw Homofobii ma silny charakter i umie przekonywać do swoich pomysłów. Pracuje, żeby zmieniać polskie społeczeństwo, które gejów i lesbijki traktuje niesprawiedliwie. Lubi: myśleć, czytać i pisać.
Czym się zajmuje
W 2001 roku była jedną z osób, które zakładały Kampanię Przeciw Homofobii. Od pół roku pełni funkcję prezeski.
W ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych ukończyła psychologię. Odbyła staże psychoterapeutyczne. Czasem pracuje jako trenerka.
Dlaczego to robi
Na spotkanie założycielskie zaprosił ją kolega z warszawskiego liceum na Bednarskiej. Spotkała tam grupę osób, które chciały zmieniać Polskę: Anię Gruszczyńską, Bartka Żurawieckiego, Jacka Kochanowskiego i Roberta Biedronia. Została, bo zauważyła, że jej praca ma widoczny efekt i może robić to, co chce i lubi. Hobby stało się treścią życia. Nigdy nie chciała chodzić do pracy, w której nie widziałaby sensu. – Kiedyś tak było i zdarzało mi się płakać, kiedy w poniedziałek rano musiałam do niej iść. Najważniejszy jest efekt, a nie puste zarabianie pieniędzy – podkreśla.
Na początku nie spodziewała się ataków homofobicznych. – Skoro mieszkam w Warszawie i mam wykształcenie wyższe, to tutaj znajdę otwartą atmosferę – myślała. Potem okazało się, że prowadzenie takiej organizacji może być trudne. Zakochała się w dziewczynie w liceum. Były razem sześć lat. – Na Bednarskiej każdy mógł być tym, kim jest – wspomina. – W KPH ludzie też czują się normalnie, jak u siebie. Taka atmosfera wpływa na to, że łatwiej się znosi, kiedy gdzieś czasem popatrzą na mnie jak na ufoludka.
Prezeska KPH musi mieć: bardzo dużą odporność na stres i różnego rodzaju niespodziewane problemy oraz wielkie pokłady wewnętrznej siły, żeby je rozwiązywać. Liczy się silny charakter, umiejętność rozmowy i przekonywania do swoich pomysłów. – Im dłużej się tym zajmuję, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to bardzo stresujące zajęcie – mówi z niedowierzaniem. Przydaje się wiara w rzeczy niemożliwe. – Nie miałam takiej cechy w sobie, ale spotkałam takich ludzi jak Robert Biedroń, Karolina Breguła i nauczyłam się jej od nich – dodaje.
W ramach MISH studiowała różne kierunki. – Po paru zajęciach na polonistyce, socjologii, antropologii czy psychologii zrozumiałam, że język psychologii najbardziej mi odpowiada; operuje takim systemem pojęć, który, moim zdaniem, najlepiej i najtrafniej opisuje świat – mówi. – Mnie zastanawiało, jak ludzie funkcjonują i jaki jest prawdziwy motyw ich działania.
Największy sukces
Kampania „Niech nas zobaczą”.
– Daliśmy z siebie wszystko przy jej tworzeniu, nawet dołożyliśmy finansowo z własnej kieszeni. Nie spodziewaliśmy się, że odniesie tak duży sukces – dziwi się. – Do teraz przychodzą do nas osoby i mówią, że ta akcja zmieniła ich życie. Niektórzy nazywają siebie pokoleniem: „niech nas zobaczą”. Po tej kampanii opowiedzieli o swojej orientacji znajomym. W ich środowisku zaczęły toczyć się dyskusje na temat sytuacji gejów i lesbijek.
Sukces to poczucie spełnienia, że się robi to, co się chciało robić i jest się w tym miejscu, w którym chciało się być. Wiele świetnych rzeczy się wydarzyło się w jej życiu i ciężko wybrać z nich największy sukces. Ma jeszcze marzenia. Zawsze jednak życie zawodowe jest bardzo związane z osobistym.
Największa porażka
Niedokończony doktorat.
– Do czasu skończenia studiów wszystko za co się brałam, udawało się. Ale wtedy bezrobocie sięgało 40% wśród młodych ludzi w Polsce. Pracowałam społecznie KPH, co zajmowało tyle czasu co normalny etat. Z pracy biegłam do Kampanii i na odwrót. Pomiędzy prowadziłam zajęcia ze studentami z psychologii. Wszędzie byłam w niedoczasie. Po drodze chciałam napisać doktorat, ale nie było takiej możliwości fizycznej – tłumaczy.
W KPH porażki to wyzwania.
Gejów i lesbijki zarówno w życiu społecznym jak i osobistym traktuje się niesprawiedliwie. – To jest po prostu bardzo nieprzyjemne – mówi wprost. – We wszystkich krajach Europy Zachodniej gejom i lesbijkom żyje się dużo lepiej niż Polsce. Nawet w Czechach jest uregulowana prawnie sytuacja ze związkami partnerskimi. W naszym kraju politycy często pozwalają sobie na obraźliwe i pełne agresji wypowiedzi i nie ponoszą żadnych konsekwencji. Na Zachodzie takie wypowiedzi są uznawane ze homofobiczne i krzywdzące, więc tam politycy nie mogliby sobie pozwolić na taki język. Co oczywiście nie znaczy, że wszyscy są otwarci i tolerancyjni.
Bolączką są też eksperci, którzy oceniają projekty na drodze konkursu.
– W krajach skandynawskich są to osoby odpowiednio przygotowane, a w Polsce odnoszę wrażenie, że są to osoby często z przypadku, które na dodatek mają uprzedzenia wobec kobiet oraz gejów i lesbijek. Najpierw patrzą na nazwę organizacji, a potem czytają jej projekt. My nie możemy konkurować z fundacją katolicką, która zajmuje się dziećmi. Mam czasem wrażenie, że niektóre organizacje bardziej się kontroluje i dokładniej sprawdza im papiery przy rozliczeniu projektu. Poza tym jest takie myślenie, że dając nam pieniądze, można się komuś narazić. To zniechęca człowieka do dalszej pracy – tłumaczy. – Z drugiej strony myślę wtedy, że po to zaczynałam tę pracę, żeby zmieniać polskie społeczeństwo. Niestety takie rzeczy jednak osłabiają motywację.
Co lubi
Myśleć, czytać, pisać. Przeżywać, mieć wiele wrażeń, aktywnie spędzać czas. Na co dzień lubi znaleźć ciekawy przepis kulinarny i go wypróbować. Rodzina chciałaby, żeby piekła jeszcze więcej ciast.
– Ostatnio podoba mi się seria o komisarzu Wallanderze. Wciągnął mnie opisywany w tych książkach portret szwedzkiego społeczeństwa. Oderwał mnie od rzeczywistości i pochłonął Skandynawią – przyznaje. – Chyba tylko jedna książka czeka na półce na przeczytanie z tej serii. Skandynawia jest mi bliska, bo mieszka tam wielu moich przyjaciół.
Plany na przyszłość
Pisać książki fabularne o życiu i jeździć na nartach. Doktorat w planach też jest.
– W KPH zależy nam, żeby w każdym województwie był nasz oddział. Będziemy teraz pracować też nad ustawą o związkach partnerskich – zapowiada.
Źródło: inf. własna ngo.pl