Pochłania go wiele różnych spraw, ale wszystkie związane są z funkcjonowaniem trzeciego sektora na skrzyżowaniu z polityką społeczną, czyli pracującego na rzecz osób wykluczonych lub ze szczególnymi problemami społecznymi.
Czym się Pan obecnie zajmuje?
Krzysztof Balon – Zawodowo pracuję w organizacji zarejestrowanej w Niemczech, której misją jest rozwijanie współpracy pomiędzy socjalnymi organizacjami pozarządowymi w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, przede wszystkim w Polsce, a organizacjami niemieckimi. Jestem dyrektorem tej organizacji. Społecznie, ale też nie bez związku z pracą zawodową, jestem sekretarzem Rady Programowej Wspólnoty Roboczej Związków Organizacji Socjalnych WRZOS, federacji skupiającej ponad 500 podmiotów pozarządowych. Oprócz tego pracuję wolontarystycznie w Polskim Komitecie Europejskiej Sieci Przeciw Ubóstwu i Wykluczeniu Społecznemu EAPN. Jako członek Rady Działalności Pożytku Publicznego staram się przyczyniać do rozwoju dialogu pomiędzy społeczeństwem obywatelskim, rządem i samorządem terytorialnym. Od niedawna jestem również członkiem Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego. Wydaje się, że może za dużo tych funkcji, ale wszystkie te dziedziny są ze sobą powiązane, dlatego stosunkowo łatwo jest mi pogodzić działalność w każdej z nich.
Dlaczego Pan to robi?
K. B. – To zapewne kwestia osobistych predyspozycji. Praca zawodowa w trzecim sektorze „przyciąga” zaangażowanie wolontarystyczne. Zaangażowanie społeczne pojawia się więc prawie automatycznie i trudno jest się od niego oderwać. Zresztą, według mnie, takie oderwania nie miałoby sensu. Ale mógłbym też inaczej odpowiedzieć na to pytanie – jeśli założymy, że celem sektora komercyjnego jest maksymalizacja zysku, a celem trzeciego sektora jest realizacja misji, to prawdopodobnie jestem bardziej zainteresowany misją niż zyskiem.
Największy sukces
K. B. – Na pewno poważnym sukcesem jest to, iż po wielu latach pracy udało się trwale ustabilizować Wspólnotę Roboczą Związków Organizacji Socjalnych WRZOS jako poważnego partnera dla polityki społecznej. I jako organizację, która w dosyć unikalny sposób próbuje reprezentować czasami bardzo oddalone od siebie interesy różnych organizacji pozarządowych. Trudno tu jednak mówić o osobistym sukcesie: jest to wspólna zasługa wielu osób, z którymi miałem przyjemność i zaszczyt pracować.
Największa porażka
K. B. – Trudno będzie mi powiedzieć o jednej najważniejszej porażce. Ale z pewnością mogę rozmawiać o seriach porażek, jak na przykład o tym, że wciąż w Polsce nie udaje się spowodować tego, aby trzeci sektor mógł w istotny sposób uczestniczyć w kształtowaniu polityki społecznej. Nie chodzi mi o jakiś wycinkowy wpływ, tylko o kształtowanie systemu, który miałby jakąś spójność i zespół wartości leżący u jego podstaw.
Zawsze też jako porażki traktuję lekceważenie ze strony instytucji rządowych czy samorządowych w podejściu do sektora obywatelskiego, jakby partner ten potrzebny był tylko wtedy, gdy pojawia się jakiś problem, który pilnie trzeba rozwiązać.
Najbardziej Pan lubi?
K. B. – Chodzić po górach. Niestety nie udaje mi się osiągnąć poziomu mojego brata, który uniwersytecką profesurę geografii łączy z prawdziwą górską pasją, będąc zarazem przewodnikiem tatrzańskim I klasy i alpinistą (nasz zmarły już Ojciec przez długie lata był prezesem Koła Przewodników Tatrzańskich w Krakowie). Lubię jednak spędzać wolny czas w Tatrach, Alpach czy w Sierra Nevada.
Lubię też filmy, sztuki teatralne czy książki, przy których można się wzruszyć, które przemawiają do mnie również poza warstwą intelektualną. Tęsknię za harmonią, w tym sensie, że o ile w pracy może być burzliwie, o tyle życie osobiste, czy emocjonalne powinno przebiegać w harmonii, i bardzo lubię, kiedy tak właśnie się dzieje.
Marzenia na przyszłość
K. B. – Marzy mi się społeczeństwo w Polsce, w którym będzie panował konsens społeczny w kwestii, iż każda osoba potrzebująca pomocy ją otrzyma, niezależnie od tego, czy jest to matka samotnie wychowująca dziecko, czy też nieprzytomnie upijający się alkoholik. I niezależnie od przyczyn, jakie powodują tę potrzebę. Żeby nie było tego różnicowania, że komuś się ta pomoc należy, a komuś innemu nie. Takie społeczeństwo chyba nie istnieje jeszcze nigdzie na świecie, ale wydaje mi się, że powoli w wielu krajach tworzą się zręby takiego myślenia. Ważne są tutaj dwie zasady. Pierwsza dotyczy poszanowania godności. Każdy człowiek ma przyrodzoną ludzką godność i nikt nie może mu jej odebrać w żadnej sytuacji. Druga – to tzw. zasada subsydiarności, zgodnie z którą problemy powinny być rozwiązywane najbliżej miejsca ich powstania i przez osoby najbliżej związane z tym problemem, czyli najpierw przez samą osobę zainteresowaną, później przez ludzi jej najbliższych, w dalszej kolejności przez organizacje obywatelskie, a dopiero na końcu przez samorządy czy państwo. Przy czym ten szczebel „wyższy” za każdym razem powinien wspierać ten „niższy”, również profilaktycznie, czyli wspierać zdolność rozwiązywania również potencjalnych problemów.
Krzysztof Balon
Urodził się w 1955 r. Ukończył podyplomowe studia zarządzania socjalnego w Berlinie oraz Krems (Austria).
Jest sekretarzem Rady Programowej Wspólnoty Roboczej Związków Organizacji Socjalnych WRZOS i wiceprzewodniczącym Rady Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci przeciw Ubóstwu i Wykluczeniu Społecznemu (EAPN).
Jako dyrektor Stowarzyszenia Niemiecko-Polskiej Współpracy Socjalnej koordynuje współpracę Parytetowego Związku Socjalnego – niemieckiej organizacji parasolowej skupiającej ponad 10 tys. organizacji pozarządowych z organizacjami z Polski i innych państw Europy Środkowej i Wschodniej. Jest członkiem Rady Działalności Pożytku Publicznego, a także Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego.
Brał udział w pracach nad Ustawą o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, a także nad narodowymi strategiami rozwoju społecznego. Odznaczony m. in. Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej.
Źródło: inf. własna