Przyjechała z Łodzi do Warszawy, bo szukała nowych znajomości i wyzwań. Zaczęła od prowadzenia Galerii Hoża, potem były Hożarty, czyli połączenie ulicy Hożej i sztuki. Galerii dziś już nie ma, przygotowania do czwartej edycji Hożartów trwają. Ich organizatorka ma silny charakter i olbrzymią satysfakcję z pracy z artystami. Chce wytyczać nowe standardy w kulturze, połączyć sztukę z ekologią i działaniami prospołecznymi. Coś dać od siebie!
Czym się zajmuje?
Podpisuje się jako animatorka kulturalna i kuratorka sztuki.
– To kwestia umiejętności i doświadczenia – tłumaczy. – To nie jest praca, w której spędza się osiem godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu, ale czasem pracuje się nawet 24 godziny na dobę. Są też tygodnie, kiedy pracuje się dużo mniej.
Dlaczego to robi?
Wychowała się w rodzinie artystycznej. Ojciec jest fotografem. Matka prowadziła klub w Łodzi.
– Śmieję się, że jestem połączeniem swojej matki i swojego ojca, czyli twórcą sztuki i managerem artystycznym w jednym. Wiedziałam też, że nie chciałabym łączyć sztuki z komercją, bo nie chcę chodzić na kompromis z potencjalnym klientem. Podczas animacji imprez jestem bardzo otwarta, zawsze chętnie wchodzę w dyskusję, daję się przekonać. Jeśli coś mi się jednoznacznie nie podoba, nie uwzględniam tego w moich projektach – przyznaje.
Do Warszawy przyjechała sześć lat temu, zaraz po niedokończonych studiach w Łodzi, bo nie widziała tam dla siebie możliwości rozwoju. Zaczęło się od prowadzenia Galerii Hoża, potem były Hożarty. Galerii dziś już nie ma (działała trzy lata), przygotowania do czwartej edycji Hożartów już trwają.
Hożarty, czyli połączenie ulicy Hożej i artu, sztuki.
– Nazwę wymyśliła Marta Kołakowska z galerii Leto, która mnie wspiera w organizacji. To był mój pomysł, żeby ludzie wędrowali między galeriami, które znajdowały się na Hożej, potem chciałam ze sztuką wyjść w przestrzeń publiczną. W tej chwili zaczynają się prace nad programem kwietniowej imprezy w roku 2011. Trwają mniej więcej pół roku. Ale potrzebuję też potem dwóch miesięcy odpoczynku od nich – śmieje się.
Ważny jest też silny charakter.
– Presja jest duża. Zastanawiasz się, czy wszystko wypali, czy dużo osób przyjdzie itp. Wybieram zawsze artystów, z którymi dobrze się współpracuje. Zresztą, artyści dzisiaj już wiedzą, że w ich interesie jest, aby wystawa, wernisaż były profesjonalnie przygotowane. Wybieram prace do prezentowania według własnego gustu. Ideą Hożartów jest pokazywanie początkujących zdolnych artystów – dodaje.
Pracuje dla ogromnej satysfakcji, która jest motorem napędowym.
– Czasem nie trafia się albo w gust, albo w termin, albo pogodę, dlatego imprezy mają różną frekwencję. Satysfakcję daje mi również fakt, że przebywam w pracowniach artystów, prowadzimy dyskusje, uczę się od nich. Czasem odkrywam jakiegoś nowego twórcę – wymienia.
Największa porażka?
Tegoroczne Hożarty.
– Jestem nimi rozczarowana. Program był świetnie przygotowany. Pracowało nad nim czterech organizatorów. Część programu się nie odbyła, np. studenci ASP nie przyszli na swoje targowisko sztuki na Hożej, na które przyszło sporo zainteresowanych kupców i musiałam świecić oczami. Wycofał się też Monar, który miał zorganizować stoiska z materiałami. Ulica jest niby kameralna, zielona, ale czasem przejście na jej drugą stronę zajmuje 15 minut. Może warto skupić się na paru mocnych punktach niż "rozsiewać" atrakcje na całej ulicy – zastanawia się. – Dużo elementów wprowadza też organizacyjny chaos, czasami nie można poświęcić dobremu artyście tyle czasu i uwagi, na ile on zasługuje.
Największy sukces?
– W Łodzi się nudziłam, szukałam nowych wyzwań, nowych ludzi, przyjechałam więc do Warszawy i tak krok po kroku coraz lepiej udaje mi się funkcjonować w tym mieście, odnosić sukcesy. Dobrze się w nim czuję, chociaż pierwsze dwa lata były naprawdę ciężkie: sporo łez i nieprzespanych nocy – przyznaje.
Co lubi?
– Progres, linia w górę, rozwijanie się w działaniu – wylicza.
W sztuce lubi minimalizm i element zaskoczenia, prostotę. Sprawia jej przyjemność praca z Ivo Nikiciem. Lubi też pracować ze świeżymi absolwentami, którzy chcą się przebić, są zdolni i bardzo pracowici.
– Nauczyłam się też, że nigdy nie warto oceniać ludzi, każdy ma czasem gorszy dzień – mówi. – Czasem pozornie nerwowy początek współpracy owocuje wspaniałymi i harmonijnymi działaniami. Osobowości się zderzają.
W Warszawie lubi to, że mieszka tutaj pełno ludzi chętnych do współpracy, którzy mają w sobie dużo energii i zapału.
– W Łodzi nie mógłby się chyba wydarzyć żaden z moich projektów – myśli. Zasmuca ją, że galeria Raster przy ul. Hożej zostanie zamknięta. Zawsze był to mocny punkt programu Hożartów. Z klubokawiarni lubi Plan B (i cały Plac Zbawiciela). Teraz ma blisko do Delikatesów.TR, poza tym odwiedza OSIR na Powiślu i okazyjnie wpada na Chłodną, bo jest dość daleko od placu Na Rozdrożu, gdzie mieszka.
Plany na przyszłość?
Od listopada rusza po remoncie galeria Interview, którą prowadzi w klubie 1500 m2 do wynajęcia na Powiślu.
– Zapraszam artystę, którego prace prezentuję i przeprowadzam z nim wywiad na ich temat. To bardzo dobry pomysł, bo twórca może swoją sztukę wytłumaczyć zaciekawionemu odbiorcy.
– Chcę trochę odpocząć, wyciszyć się, zająć się sobą – mówi. – Potem chcę pracować nad kolejnymi Hożartami i własną Fundacją XXI wieku, bo chcemy wytyczać nowe standardy w kulturze, połączyć sztukę z ekologią i działaniem prospołecznym. Coś dać od siebie!
Katarzyna Wyrozębska jest animatorką kultury i kuratorką. Od kilku lat organizuje w Warszawie festiwal "Hożarty", podczas którego ulica Hoża zamienia się w epicentrum sztuki. W swojej galerii Interview, przeprowadza wywiady z artystami. Jest współtwórczynią dizajnerskiej marki odzieżowej Justin Iloveu. W swoich działaniach lubi łączyć artystów różnych pokoleń i zapraszać mieszkańców do niestandardowych projektów. Jest pomysłodawczynią projektu OHP Kultura, zrealizowanego przez UPTOWN. Realizuje projekt "I love Warsaw", którego misją jest promocja stolicy poza jej granicami.
Źródło: inf. własna ngo.pl