Jakub Wygnański, jak sam mówi, dużą część swojego życia poświęcił na wymyślanie różnych rzeczy dla sektora pozarządowego i na sumieniu ma wiele instytucji, które tworzył lub współorganizował. – Pewnie z 80% tych pomysłów przepadło gdzieś po drodze, z 10% było kompletnie bez sensu, ale trochę się udało.
Czym się zajmuje?
– Tym, czym zwykle – staram się wespół z innymi założyć nową instytucję. Tym razem chodzi o Pracownię Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”. Ma to być w pewnym sensie nowy typ instytucji. Coś, co można by określić jako instytucja „sieciocentryczna” w odróżnieniu od klasycznych instytucji „egocentrycznych”. „Stocznia” powstaje we współpracy organizacji pozarządowych oraz środowiska akademickiego. Jej współtwórczynią jest prof. Anna Giza-Poleszczuk z Instytutu Socjologii UW. Chcielibyśmy, aby „Stocznia” była taką platformą, na której bardzo różne środowiska: decydenci, aktywiści i akademicy spotykają się, aby dyskutować o różnych rzeczach – w szczególności jednak o rozwoju społeczności lokalnych i partycypacji obywatelskiej. Bardzo mi na tym zależy i myślę, że jestem gotów poświęcić się tej idei na wiele lat – mówi Wygnański.
W „Stoczni” niezwykle ważne jest zagadnienie innowacji.
– Czasami mam wrażenie, że w Polsce gdzieś się zagubił w nas ten świat marzeń, że z różnych powodów staliśmy się strasznie odtwórczy. I dlatego trzeba zbudować miejsce, które ze swej istoty będzie nastawione na innowacje i eksperymentowanie. „Stocznia” ma być czymś innym niż klasyczny think tank, to jest bardzo ważne. Chcielibyśmy, żeby generowała wiedzę na najwyższym możliwym poziomie merytorycznym, metodologicznym itd. Bardzo jednak ważna w tej instytucji ma być edukacja, a nawet formacja ludzi z różnych środowisk, zaangażowanych w jej działania. Wierzę, że „Stocznia” mogłaby tworzyć wspólnotę doświadczeń, do których później będzie można się odwołać.
Dlaczego to robi?
– Bo mnie to kręci i bardzo to lubię. Jest dla mnie oczywiste, że sektor pozarządowy jest jednym z najlepszych miejsc, w jakim można się znaleźć. Tu, gdzie jestem wiodę, jak mi się zdaje ciekawe i, mam nadzieję przynajmniej częściowo pożyteczne życie wśród ludzi, których lubię. Tylko tyle i aż tyle. Uważam, że jest to jedna z najszczęśliwszych i najciekawszych ścieżek, jakie mogłem dla siebie wybrać – wyjaśnia.
Największy sukces
– Wiele instytucji, które jakoś tworzyłem, jest dla mnie ważnych. Według mnie sukces polega na tym, że sporo z nich dobrze funkcjonuje, i świetnie sobie daje radę beze mnie. Pewnie moim najważniejszym przedsięwzięciem i też największym sukcesem, w tym właśnie sensie, jest Stowarzyszenie Klon/Jawor – opowiada. – Ale mam też takie swoje prywatne sukcesy. Staram się nie zwariować, próbując połączyć to wszystko, na czym mi zależy. Próbuję mieć ciekawą i inspirującą pracę, a jednocześnie nie pogubić się w sprawach osobistych i rodzinnych. Za sukces uważam jednak przede wszystkim to też, że nie udało się mi wydorośleć do końca, że ochroniłem w sobie dużo z dziecka i młodzieńca – niezbędną cząstkę naiwności oraz marzeń – i udało mi się do ich realizacji zaprząc siły dorosłego mężczyzny. W głębszym sensie to właśnie uchwycenie tej równowagi wydaje mi się olbrzymim wyzwaniem dla każdego mężczyzny. Chciałbym jak najdłużej zachować poprawną proporcje idealizmu i realizmu – dodaje.
Największa porażka
– Szczęśliwie dla mnie samego nie mam czegoś, co nazwałbym taka megaporażką – czymś, co na zawsze zatruwałoby mnie jakoś od środka. Zresztą, ja się nie boję porażek. Boje się jednak własnych błędów, a w szczególności własnej małości i własnej pychy, bo one tworzą nierozłączną parę. Codziennie popełniam mnóstwo błędów i staram się z nimi walczyć. Wielu rzeczy żałuję, ale szczerze mówiąc bardziej tych, których nie zrobiłem niż tych które zrobiłem – wyznaje.
Najbardziej lubi
Kuba Wygnański lubi być pomiędzy ludźmi, ale też bardzo ceni sobie chwile, kiedy może być sam ze sobą. Jest mu to niezbędne dla zachowania jakiejś wewnętrznej równowagi.
– Często mam wrażenie, że jestem „przesocjalizowany” i wtedy muszę uciekać. Bardzo pielęgnuję te chwile, kiedy mam czas tylko dla siebie. Ostatnio odkryłem, że muszę mieć więcej czasu na czytanie. A wszystko przez fotel, który kupiłem za 100 zł w jakimś przydrożnym sklepie z antykami. Kiedy usiadłem na nim w domu, szybko uświadomiłem sobie, jak dobrze mi się w nim czyta – on po prostu domaga się tego. Zawsze czytałem dużo, ale ostatnio odkryłem to w sobie w jakiś inny bibliofilski sposób – wyjaśnia.
Kuba Wygnański przemieszcza się motorem i na spotkania przychodzi zwykle z kaskiem. Pory roku dzielą się dla niego na te, w których może go używać, i w których motor stoi w garażu.
– Moje życie w dużej mierze polega na poruszaniu się z miejsca na miejsce i taki środek komunikacji bardzo mi pomaga. Pozwala połączyć wiele punktów na mapie i daje olbrzymie poczucie swobody. Jak większość facetów, chciałbym pojechać kiedyś na wielką wyprawę motocyklem i zbieram na to pieniądze. Motor bardzo mi pomaga i dzięki niemu udaje mi się czasem „wyrobić” na odbieranie dzieci ze szkoły. Po takim „kaskaderskim” dniu czuje się zmęczony, ale spełniony i szczęśliwy – mówi.
– Bardzo staram się być dobrym ojcem – uważam, że nie ma ważniejszej sprawy dla faceta. Jak tylko nazbieram trochę punktów w tych staraniach, to jest mi po prostu bardzo dobrze. Czuje się jak Superman, który do 18.30 zbawia świat i jeszcze zdąży poczytać dzieciom przed snem i rano je obudzić. Nie może być lepiej.
Marzenia na przyszłość
– No cóż, odkrywam, że się starzeję. Czas, kiedy na wszystko było za wcześnie i na wszystko wydaje się za późno okazał się jakoś okrutnie krótki. Nie mam już tyle sił co dawniej. Muszę więcej sypiać, czasem odpoczywać i dlatego coraz częściej marzę po prostu o tym, aby starczyło mi zdrowia na to moje zabieganie i na te moje marzenia. Ogólnie rzecz biorąc sam się o siebie trochę martwię. Muszę tak to wszystko jakoś wyregulować, żeby nie złapać po drodze gumy, że się tak wyrażę. Mam też całe mnóstwo marzeń dotyczących Polski i jej urządzania. Tu chciałbym pozostać niepoprawnym marzycielem i marzę o tym, aby spotykać ludzi, którzy w sobie takiego marzenia nie stłamsili.
Jan Jakub Wygnański
Urodził się w 1964 r. na Żoliborzu w Warszawie. Ukończył socjologię na Uniwersytecie Warszawskim, był stypendystą Uniwersytetu Yale. Od końca lat 70. działał w samorządzie szkolnym i ruchu samokształceniowym. W latach 80. działał w Komitetach Obywatelskich, uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu. Kiedy wycofał się z polityki, całkowicie poświęcił się działalności społecznej. Jest m.in. współtwórcą Stowarzyszenia na rzecz Forum Inicjatyw Pozarządowych, współzałożycielem Fundacji „Bez względu na Niepogodę”, twórcą Banku Danych o Organizacjach Pozarządowych prowadzonego przez stowarzyszenie Klon/Jawor, które też współtworzył. Związany był również z innymi inicjatywami obywatelskimi, w tym z Polską Akcją Humanitarną, Fundacją Batorego oraz Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. Był członkiem Rady Działalności Pożytku Publicznego pierwszej kadencji. Jest m.in. laureatem Nagrody im. Andrzeja Bączkowskiego (w 1999 r.), przyznawanej za krzewienie idei służby publicznej, Kawalerem Orderu Odrodzenia Polski oraz nagrody Totus Tous.
Jest żonaty, ma córkę i syna.
Źródło: inf. własna