Po krótkim epizodzie bycia radną, podczas którego spotkała się z korupcją, zajęła się jej przeciwdziałaniem. Odpowiada za program „Przeciw Korupcji” w Fundacji Batorego. Wcześniej pisała doktorat o przysłówkach w języku słowackim, wspólnie budowała szkołę z oddziałami integracyjnymi, namawiała do głosowania na kobiety, pracowała w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej i Fundacji Forda.
Czym się zajmuje:
– Codzienna praca właściwie codziennie wygląda inaczej. Zwykle siedzę przy swoim biurku i odpowiadam na maile i telefony, rozmawiam z mediami, piszę raporty i artykuły. A czasem mam spotkania, spotkania i jeszcze raz spotkania na mieście. I bardzo lubię, że nie zawsze jest tak samo. Jednak pracuję przeciętnie od godz. 9 do 20, a czasem dłużej – mówi.
Dlaczego to robi
– Do sektora pozarządowego trafiłam siłą rozpędu – śmieje się. Przed 1989 rokiem przygotowywałam doktorat w Polskiej Akademii Nauk (wcześniej ukończyłam Wydział Filologii Słowiańskiej), a jednocześnie byłam zaangażowana w działalność opozycji. Po przełomie 1989 roku było dla mnie absolutnie naturalne, że zajmę się czymś, co będzie ważne ze społecznego punktu widzenia. Doktorat, który dotyczył przysłówków w języku słowackim, został napisany, ale nieobroniony. Kiedy trzeba było rozpocząć przygotowania do obrony, wydarzył się Okrągły Stół, w który był mocno zaangażowany mój ówczesny mąż. Już nie było głowy ani czasu zająć się „jakimiś” przysłówkami. Potem Komitet Obywatelski „Solidarność” zaproponował mi, żebym wystartowała w wyborach samorządowych w Warszawie i rzeczywiście zostałam wybrana. W trakcie wyborów spotkałam się z grupą ludzi na Stegnach, którzy próbowali zakończyć budowę szkoły z oddziałami integracyjnymi; szkołę publiczną, bez czesnego, która będzie miała otwarty, twórczy program. Założyliśmy Towarzystwo Budowy Integracyjnej Twórczej Szkoły im. Raoula Wallenberga i szkołę w końcu wybudowaliśmy. Później jeszcze mocniej zaangażowałam się w III sektor, i zawodowo, i jako wolontariuszka. W 1991 roku zaczęłam pracę w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, potem pracowałam jako konsultant w Fundacji Forda, a od 2000 roku pracuję w Fundacji Batorego.
Pewnie takie zaangażowanie wynika też z tego, że pani Grażyna zawsze myślała o sobie jako o członku społeczeństwa, jako o osobie, która chce być aktywna i chce zmieniać świat, ale nie wyobraża sobie, że miałaby rządzić tym światem. – Ten krótki epizod bycia radną był raczej frustrujący i sprawił, że zajęłam się w swoim życiu przeciwdziałaniem korupcji. Miałam idealistyczne założenia, że oto mamy wolną Polskę, mamy wolne wybory, więc wybierzemy ludzi, którzy rzeczywiście będą działać na rzecz swojej społeczności lokalnej. A spotkałam się z prywatą, czy nawet przejawami korupcji – tłumaczy. Dlatego zajęła się jej przeciwdziałaniem.
– Na dłuższą metę sensowne jest działanie prewencyjne, które zapobiega powstawaniu korupcji a nie ściga tych, którzy są już skorumpowani. Trzeba stwarzać takie warunki władzy i obywatelom, aby tego pola do korupcji było jak najmniej albo wcale. Wiem, że dla takiego podejścia nie ma powszechnego zrozumienia. Przeciętny człowiek, gdy słyszy "korupcja", to ma przed oczyma „kajdanki”, więzienie i itp. Mało kto, nawet wśród polityków, prezentuje takie oto podejście, że dobrym zorganizowaniem pracy, odpowiednimi sformułowaniami prawnymi i ich przestrzeganiem można zbudować takie warunki, żeby tej korupcji było jak najmniej. Trudno nam się przebić z tym komunikatem, który jest już (taki sposób postępowania) przyjęty w świecie, szczególnie konwencje OZN czy OECD propagują ten sposób myślenia, ale on ciągle w Polsce uznawany jest jako ten gorszy i nieefektywny. On nie daje szybkich rezultatów, którymi można się pochwalić przed wyborcami. Z drugiej strony okres rządu PiS, który charakteryzował się bardzo medialną działalnością służb specjalnych; najściami o 6 rano w kominiarkach, stosowaniem prowokacji często z nadużyciem lub naciąganiem prawa, spowodował to, że bardzo wiele ludzi, a zwłaszcza środowisk opiniotwórczych, mediów odwróciło się od problemu, uważając, że to temat wydumany, z czysto polityczną konotacją – tłumaczy swoją pracę. – A w niej bardzo pomaga mi to, że jestem osobą skrupulatnie analityczną, co czasem sprawia, że trudno się ze mną współpracuje, ponieważ pamiętam o szczegółach i wymagam od siebie i swoich pracowników dokładnego wywiązywania się ze zobowiązań, które przyjęliśmy. Z czasem nabyłam też tzw. grubej skóry, bo tutaj nie ma łatwych sukcesów – zaznacza.
Warto tutaj też dodać, że w jej życiu dużą rolę odegrały dwie osoby. – Mój ojciec był powstańcem warszawskim, nigdy się nie zapisał do partii. Żyliśmy biednie, ale z przekonaniem, że uczciwiej. W liceum spotkałam wspaniałą nauczycielkę języka polskiego, panią Ewelinę Lipkę-Lipczyńską, która była nieprawdopodobnym człowiekiem, i która w nieciekawych czasach mówiła, kim warto być i że warto być, a nie mieć. Tak, to była druga osoba, która ukształtowała mój sposób myślenia na całe życie. A potem niosła mnie historia, rok 1968 i tak dalej… Nie wypadało być po innej stronie – podkreśla.
Największy sukces
– Pewnego typu działań może nie nazwałabym sukcesem, ale czuję satysfakcję, że udało się je przeprowadzić. Bo ich sposób prowadzenia był powolny, z przeszkodami, ale nowatorski – zaznacza. – Przecież kiedy budowaliśmy szkołę integracyjną, sytuacja w Polsce wyglądała tak, że dzieci niepełnosprawne nie uczęszczały do szkoły, były uczone indywidualnie albo w ogóle, a teraz prawie każda szkoła ma oddziały integracyjne.
Drugi przykład. – W 1993 roku z grupą moich przyjaciółek, m.in. z Joanną Rogulską bardzo zdenerwowałyśmy się na wyniki wyborów, kiedy Solidarność się pokłóciła i wygrało SLD. Stwierdziłyśmy wtedy, że to wszystko przez tych facetów, co nie potrafią się porozumieć i założyłyśmy grupę „Kobiety też”. Byłyśmy przekonane, że powinno być więcej kobiet w polityce. Tłumaczyłyśmy głównie skandynawskie podręczniki, prowadziłyśmy szkolenia dla kobiet, namawiałyśmy je do tego, żeby kandydowały, potem przekonywałyśmy wyborców, czy nie warto wybrać kobiety. Wtedy, w połowie lat 90. byłyśmy postrzegane jako nieco zwariowane, delikatnie mówiąc. Główny nurt feministyczny uważał wówczas, że wchodzenie kobiet do struktur władzy to jest zły pomysł, ponieważ kobiety przyjmą wtedy męskie reguły gry, że kobiety powinny działać oddzielnie, że to jest zły pomysł. Szło to topornie i powoli. Właściwie wtedy wspierały nas tylko dwie znane kobiety: pani marszałek Senatu Olga Krzyżanowska i pani posłanka Izabela Jaruga-Nowacka. I nagle po kilkunastu latach odbywa się Kongres Kobiet i wprowadzana jest kwota na listach wyborczych. W tej chwili zastanawiamy się, czy nie wprowadzić parytetu w radach nadzorczych. Byłam zaangażowana w nowatorskie, niemające wsparcia większości działania, które po latach okazały się bardzo ważne, więc myślę, że może z problemem zapobiegania korupcji w sposób, który my proponujemy, uda nam się przebić – podsumowuje.
A niedawno została odznaczona przez Prezydenta PR za działalność społeczną oraz pracę na rzecz przejrzystości i odpowiedzialności w życiu publicznym.
– Pan prezydent wręczając mi medal powiedział, że to jest nagrodą dla wielu działań, które w grupie prowadzę, więc rozumiem, że to jest uznanie dla całego zespołu. I bardzo mi było miło, że zauważono temat, którym od lat się zajmujemy. Pracujemy w czteroosobowym zespole – podkreśla.
Największa porażka
– To, że problem korupcji został „wypchnięty” w getto tematów politycznych, może bardziej pasuje tutaj określenie „tematów upolitycznionych” – zaznacza.
Co lubi
– Praga, ale nie tylko Praga, całe Czechy i cała Słowacja, to są piękne miejsca, które bardzo lubię i które prywatnie staram się odwiedzać. Czuję ogromny sentyment do tego regionu.– podkreśla. – Dzięki książkom Mariusza Szczygła Polacy trochę inaczej patrzą teraz na Czechów. Ale wtedy, kiedy ja zajmowałam się językiem czeskim i słowackim, to przejawialiśmy niczym nieuzasadnioną wyższość nad tymi „Pepikami”, co tylko piją piwo.
Prywatnie chwali się też czworgiem wnucząt i uwielbia spędzać z nimi czas.
Plany na przyszłość
– Pracujemy nad strategią programu „Przeciwko Korupcji” na najbliższe cztery lata – podsumowuje jednym zdaniem.
W latach 1990-94 radna gminy Warszawa-Mokotów.
Od 1992 r. związana z organizacjami pozarządowymi: w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej prowadziła program wspierania małych i średnich firm, następnie była konsultantem Fundacji Forda na kraje Europy Środkowej. Od 2000 r. w Fundacji im. Stefana Batorego prowadzi program „Przeciw Korupcji”.
W latach 2000 - 02 członkini Grupy Anty-korupcyjnej działającej przy Banku Światowym.
Od lipca 2004 r. do września 2006 r. członkini Rady Zamówień Publicznych.
Źródło: inf. własna ngo.pl