Lokalne rady pożytku: osamotnione i niereprezentatywne?
W tym roku mija 11 lat, od kiedy Ustawą o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie wprowadzono możliwość powoływania rad działalności pożytku publicznego. Jest „duża” RDPP, działająca przy Ministrze Pracy i Polityki Społecznej. Można także powoływać rady na poziomie lokalnym: w województwach, powiatach i gminach. O ile rady wojewódzkie występują powszechnie, o tyle rady powiatowe i gminne są powoływane tylko gdzieniegdzie. ngo.pl przygląda się niektórym aspektom ich funkcjonowania.
Rady działalności pożytku publicznego składają się z przedstawicieli lokalnych organizacji pozarządowych, przedstawicieli jednostek samorządu terytorialnego oraz radnych. Do ich zadań należy przede wszystkim wyrażanie opinii w sprawach związanych z funkcjonowaniem organizacji pozarządowych oraz ze zlecaniem zadań publicznych, opiniowanie uchwał i aktów prawa miejscowego, wyrażanie opinii w sporach pomiędzy organizacjami pozarządowymi a jednostkami samorządu terytorialnego, a także opiniowanie strategii rozwoju jednostek samorządu terytorialnego. Praktyka pokazuje jednak, że ich rola bywa rozumiana różnie, a wpływ na to ma między innymi tryb ich powoływania.
Tryb powoływania rady
Ustawa wyraźnie określa, że członków rad wojewódzkich powołuje marszałek województwa, choć w przypadku pozarządowej części rady wybór jest dokonywany spośród kandydatów zgłoszonych przez organizacje. Jeszcze bardziej enigmatycznie został określony tryb powoływania rad powiatowych i gminnych: może je utworzyć organ wykonawczy właściwej jednostki samorządu terytorialnego.
W praktyce działają dwa modele powoływania rad. Różnią się trybem powoływania członków i członkiń będących przedstawicielami organizacji pozarządowych. W pierwszym modelu faktycznie wybiera ich organ wykonawczy jednostki samorządu terytorialnego spośród kandydatów zgłoszonych przez organizacje. Rolą lokalnych organizacji jest więc jedynie zgłoszenie kandydatur. Decyzja o wyborze należy zaś bezpośrednio do marszałka województwa, zarządu powiatu, wójta lub burmistrza albo prezydenta miasta. W drugim modelu organ wykonawczy jedynie zatwierdza wybór dokonany w pełni samodzielnie przez środowisko trzeciego sektora. Cała procedura zaczyna się wtedy na ogół od zgłaszania kandydatur przez wszystkie zainteresowane organizacje. Następnym etapem są wybory, w których głosują sami kandydaci lub też wszystkie lokalne organizacje pozarządowe. Istnieją także rozwiązania pośrednie.
– W Warszawie faktycznie odbywają się wybory, w których kandydatów do Rady mogą wybierać wszystkie zainteresowane organizacje, działające na rzecz Warszawy i jej mieszkańców. Inny jest natomiast tryb zgłaszania kandydatów. Są oni wystawiani przez komisje dialogu społecznego, funkcjonujące przy biurach Urzędu Miasta. To ciała konsultacyjne złożone w większości z przedstawicieli warszawskich organizacji – mówi Ewa Kolankiewicz z Warszawskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego.
Samotność liderów
Niezależnie od zastosowanych rozwiązań, wiele rad, już na etapie zgłaszania kandydatur, natrafia na problem niewielkiego zainteresowania lokalnych organizacji pozarządowych udziałem w pracach w kolejnej kadencji. Jednym z powodów jest niewystarczająca wiedza na temat samej instytucji rady działalności pożytku publicznego. Wśród organizacji brakuje świadomości na temat jej roli w lokalnej społeczności oraz wiedzy na temat jej kompetencji. Część obecnych lub byłych członków i członkiń rad jest też rozczarowana ich niewielkimi prerogatywami sprowadzającymi się głównie do funkcji opiniodawczej.
– Brakuje chyba świadomości czym jest rada, czym się ma zajmować. Brakuje jej też siły sprawczej! To ludzi zniechęca – mówi wiceprzewodniczący jednej z rad wojewódzkich.
Inni narzekają na brak realnego wpływu rady na decyzje zapadające w urzędzie.
– Rada może się bardzo napracować, wprowadzić masę zmian i sugestii, a samorząd może z tym nic nie zrobić. Jedynym wpływem rady jest urzędowa adnotacja na dokumencie: zaopiniowane pozytywnie lub negatywnie przez radę. Wprowadzenie sugestii lub zmian zależy wyłącznie od dobrej woli samorządu – mówi przewodniczący jednej z powiatowych rad działalności pożytku publicznego.
Drugim powodem niewielkiego odzewu lokalnych organizacji w momencie powoływania rady kolejnej (lub pierwszej) kadencji jest niewystarczająca informacja o naborze. Większość rozmówców, będących członkami i członkiniami rad przyznało, że sposób powiadomienia środowiska trzeciego sektora o naborze jest niewystarczający. Zdarzało się, że jedynym oficjalnym źródłem informacji była strona internetowa jednostki samorządu terytorialnego. W efekcie część lokalnych organizacji w ogóle nie ma świadomości, że można zgłaszać swoich kandydatów. W niektórych przypadkach brak zainteresowania lokalnego trzeciego sektora w ogóle uniemożliwiał powołanie składu rady, gdyż nie było wystarczającej liczby kandydatów.
Powyższe czynniki powodują, że w prace w radach działalności pożytku publicznego angażuje się mniejszość, pochodząca i tak z grupy najbardziej aktywnych i świadomych organizacji. Jest to w dużej mierze naturalne zjawisko wyłaniania się liderów i „lokomotyw” lokalnych społeczności. Nie można jednak zapominać o tym, aby docierać z informacją o kompetencjach i zadaniach rad do jak największej liczby organizacji. Trzeba też zadbać, aby w proces powoływania składu rad (jej pozarządowych części) angażowało się jak najwięcej podmiotów. Tylko wtedy będzie można mówić o sile ich mandatu. Im większe społeczne zaplecze oraz poparcie rady, im silniejsza legitymizacja – tym większy wpływ rady na stanowienie prawa miejscowego, tworzenie polityk publicznych i na decyzje samorządu.
Reprezentacja czy grono ekspertów?
Zgodnie z Ustawą tryb powoływania składu rady działalności pożytku publicznego określa organ stanowiący jednostki samorządu terytorialnego, biorąc pod uwagę potrzebę zapewnienia reprezentatywności organizacji pozarządowych. Postulat reprezentatywności może oznaczać, że pozarządowa część rady powinna być swego rodzaju reprezentacją lokalnego trzeciego sektora. I faktycznie część rozmówców, będących członkami i członkiniami rad, właśnie w ten sposób rozumie swoją funkcję. Radę (jej pozarządową część) jako reprezentację wszystkich lokalnych organizacji, chcieliby widzieć zwłaszcza urzędnicy.
– Dla mnie szczególnie istotne było uzyskanie w postaci rady partnera, organu, który może reprezentować organizacje. Poprzez radę chciałam być w kontakcie z organizacjami – mówi członkini jednej z gminnych rad działalności pożytku publicznego, a jednocześnie pełnomocniczka ds. kontaktów z organizacjami pozarządowymi w urzędzie gminy.
Okazuje się jednak, że zdaniem większości rozmówców z rad działalności pożytku publicznego, ich instytucji (pozarządowej części) nie można nazwać lokalną reprezentacją trzeciego sektora. Decyduje o tym przede wszystkim niewielkie zainteresowanie lokalnych organizacji procesem powoływania pozarządowych członków i członkiń rady. Trudno mówić o reprezentatywności, jeśli w niektórych radach wojewódzkich najlepsi pozarządowi kandydaci zbierają w wyborach zaledwie kilkanaście głosów. Drugim problemem, w kontekście reprezentatywności rad, jest brak ich geograficznego i branżowego zróżnicowania. Nie wszędzie procedura powoływania pozarządowych członków rady jest skonstruowana w taki sposób, aby zapewnić udział w radzie przedstawicielom różnych organizacji: reprezentującym różne branże sektora, czy też reprezentującym zarówno stolicę regionu, jak i pozostałe obszary. Tam gdzie brak takiej procedury zróżnicowanie rady udaje się czasami osiągnąć naturalnie.
– W trakcie wyborów nie brano od uwagę branżowego zróżnicowania organizacji – zróżnicowanie branżowe udało się uzyskać przy okazji – mówi wiceprzewodniczący jednej z rad wojewódzkich.
Czasami stosowane są też pozaproceduralne zabiegi.
Brak konkretnych rozwiązań służących zapewnieniu reprezentatywności rady jest jednak postrzegany jako problem. Powoduje to, że większość rozmówców, będących członkami i członkiniami rad, nie jest skłonna uznawać swoich instytucji (w ich pozarządowej części) za ciała reprezentujące lokalny trzeci sektor. Inni idą jeszcze dalej i w ogóle odrzucają taki sposób rozumienia roli rady. Nie chcą być i nie czują się reprezentantami lokalnych organizacji. Widzą siebie w roli niezależnych ekspertów, a samą radę definiują jako wyspecjalizowane ciało doradcze przy jednostce samorządu terytorialnego.
– Trzeba znaleźć kompromis pomiędzy reprezentowaniem środowiska lokalnych organizacji pozarządowych a byciem niezależnym ekspertem. Gdyby samorząd chciał mieć wyłącznie ekspertów, sam by do nich trafił, powołując odpowiednie ciało doradcze. Rady działalności pożytku publicznego mają inny charakter. Ustawa nakłada bowiem na samorządy obowiązek takiego określenia trybu powoływania rad, który będzie uwzględniał reprezentatywność ich pozarządowych części. Z drugiej strony warto projektować procedurę powoływania rady w taki sposób, aby poza reprezentatywnością zapewniała ona także merytoryczny poziom dyskusji – mówi Ewa Kolankiewicz z Warszawskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)