Laureaci S3ktor 2014. Co stoi na biurku burmistrza Pragi-Północ?
Na przystanku Jan Kowalski, na drzewie Halina Nowak, na latarni Sławomir Dąbrowski. Kowalski trochę wyblakły, Dąbrowski wisi do góry nogami. Tak wyglądało miasto miesiąc po samorządowej kampanii wyborczej. Fundacja Świat bez Wandalizmów ogłosiła konkurs na najbardziej zaśmieconą wyborczymi materiałami dzielnicę.
Po wyborach miasto wyglądało jak po burzy. Fundacja rozesłała maile do sztabów wyborczych z prośbą, by oczyściły je z kampanijnych śmieci. Niektórzy odpisali, żeby się od nich odczepić, inni – że posprzątają, ale zazwyczaj i tak kończyło się na deklaracjach. Fundacja zamieściła podobny apel na Facebooku. Pomysł spodobał się internautom, udostępniali go na swoich profilach. Podsyłali też zdjęcia oklejonych ścian, słupów, przystanków… Minął miesiąc, czyli czas, jaki komitety mają na usunięcie wyborczych materiałów, a plakaty wciąż wisiały. Fundacja ogłosiła więc konkurs na najbardziej zaśmieconą wyborczymi materiałami dzielnicę – KRZAKi 2014. Antynagrodę otrzymały: Praga-Północ, Praga-Południe, Wola oraz Bemowo. Gala konkursu odbyła się na jednym z praskich podwórek. Były statuetki (w kształcie ogłoszeniowego słupa), był czerwony dywan, zabrakło tylko burmistrzów – nie skorzystali z zaproszenia. Byli za to mieszkańcy. Ci, którzy przesłali najwięcej zdjęć dokumentujących powyborczy bałagan dostali dyplomy.
– Żaden z burmistrzów nie odebrał statuetki, ale para nie poszła w gwizdek – mówi Rościsław Szwedow. Kilka tygodni później odwiedził Urząd Dzielnicy Praga-Północ i natknął się na Pawła Lisieckiego, tamtejszego burmistrza. Wspomniał mu o swojej Fundacji, a ten zaprosił go do gabinetu. – Na biurku stała statuetka, którą zostawiliśmy w sekretariacie. Burmistrz powiedział, że pokazuje ją każdemu ku przestrodze – opowiada Szwedow. Był zaskoczony, liczył się z tym, że statuetka już dawno wylądowała na śmietniku.
Akcję wspierało kilkoro ambasadorów. Jednym z nich był znany projektant i designer Janusz Kaniewski, który zmarł kilka miesięcy temu. – To jemu dedykujemy ten konkurs – mówi Rościsław Szwedow. – Niezwykle podobała mu się nasza inicjatywa, zaangażował się w nią i bardzo nas wspierał. Zależało mu na tym, jak wygląda przestrzeń publiczna – opowiada.
Najpierw malowanie, później zmazywanie
Fundacja Świat bez Wandalizmów powstała z niezgody na niszczenie i szpecenie miasta. Rościsław Szwedow założył ją razem z żoną, z czasem dołączyli do nich znajomi i znajomi znajomych. – Sporo podróżujemy. Wsiadamy w samochód i objeżdżamy całą Europę: od Ukrainy, skąd pochodzimy, po Portugalię. Jedziemy powoli, zmieniamy trasy, chcemy zobaczyć jak najwięcej – opowiada Ija Szwedowa.
Dzięki samochodowym wycieczkom zauważyli, że w wielu europejskich krajach na budynkach pojawia się coraz więcej obraźliwych napisów. Ija Szwedowa ma w pamięci niewielkie francuskie miasteczko. Kiedy zatrzymali się tam na skrzyżowaniu, zauważyli grupę dzieciaków, które zakradły się ze sprayem pod ścianę jednego z budynków. Pobazgrały ją bez pomysłu i uciekły. Zajęło im to dosłownie chwilę – tyle wystarczy, by zniszczyć elewację budynku. – Naprawa jest znacznie bardziej czasochłonna – przekonują założyciele Fundacji.
Kilka miesięcy temu, w Noc Muzeów, przygotowali akcję na terenie mokotowskiej zajezdni tramwajowej przy Woronicza 27. – Zwróciliśmy się z prośbą do Tramwajów Warszawskich, by udostępniono nam stary tramwaj, przeznaczony do likwidacji. Kupiliśmy farby i zaprosiliśmy mieszkańców do malowania – opowiada Rościsław Szwedow. Był tylko jeden warunek: ten, kto namaluje napis lub rysunek, przynajmniej spróbuje go później usunąć. – Wszystko po to, by przekonać się, jak łatwo jest coś zniszczyć, a jak trudno to później naprawić – wyjaśnia Szwedow. Zaskoczyło go, jak wiele osób chciało coś namalować. – Na tramwaj rzuciły się tłumy. To byli ludzie w różnym wieku: od dzieciaków po seniorów. Każdy z nich chciał zostawić po sobie jakiś ślad – opowiada.
Co jest wandalizmem, a co sztuką?
Kiedyś podczas warsztatów z młodzieżą rozdali obrazki i poprosili młodych, by wskazali, co jest wandalizmem, a co sztuką. Było tam zdjęcie budynku z wymalowaną „elką” w kółku – symbolem Legii Warszawa. Dzieciaki zakwalifikowały „elkę” do kategorii „sztuka”. Jeden z nich uparcie bronił swojego zdania. Zmienił je dopiero pod koniec warsztatów.
Członkom Fundacji bardzo zależy, by zmieniać myślenie najmłodszych. Wierzą, że w ten sposób zmienią również mentalność ich rodziców. Chcieliby opracować program edukacyjny, wejść z nim do podstawówek w całym kraju i uczyć, że pomiędzy bazgrołami a profesjonalnym graffiti jest wielka przepaść. Chcieliby też, by ludzie uświadomili sobie, jakie są koszty usuwania podobnych napisów. – Najprościej jest wziąć wałek i zamalować napis, ale zazwyczaj nie wygląda to najlepiej, bo rzadko kiedy udaje się dobrać ten sam kolor – mówi Rościsław Szwedow. – Profesjonalne usuwanie farby kosztuje od 50 do 1000 zł za metr kwadratowy. Warto to sobie uzmysłowić – dodaje.
Fundacja Świat bez Wandalizmów została nagrodzona w konkursie S3ktor 2014 za najlepszą warszawską inicjatywę pozarządową w kategorii: „przestrzeń miejska”.
Źródło: warszawa.ngo.pl