Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Ośrodek Hospicjum Domowe NZOZ Zgromadzenia Księży Marianów, którego dyrektorem jest ksiądz Paweł Śmierzchalski, działa od blisko dwudziestu lat. Wspiera osoby w specjalistycznej opiece paliatywnej ze wszystkich dzielnic warszawskich po prawej stronie Wisły oraz obejmuje opieką mieszkańców podwarszawskich miejscowości.
Trudny temat
Reklama
Z tematem śmierci trudno przebić się do świadomości społecznej: budzi niepokój i przekonanie, że „nas to jeszcze nie dotyczy”. – Myśl o śmierci działa na nas paraliżująco. Trochę inaczej jest, gdy towarzyszę osobie umierającej, a inaczej, kiedy uświadamiam sobie, że sam umrę i zostało mi bardzo niewiele czasu. Prawda jest jedna: człowiek się rodzi, a potem przychodzi czas, że musi odejść. Pytanie: jak odchodzimy, bo śmierć bywa bardzo różna – tłumaczy ksiądz Paweł Śmierzchalski MIC.
Idea hospicjum domowego zakłada, że chory, któremu zostało już niewiele czasu, może otrzymywać opiekę i wsparcie we własnym domu. Pacjentami hospicjów domowych są nieraz ludzie samotni, skrajnie ubodzy, których nie stać na wynajem potrzebnego sprzętu, zakup opatrunków, leków, o odpłatnej opiece nie wspominając. Wolontariusze hospicjum pomagają rodzinom w codziennej opiece nad umierającymi bliskimi. W ciągu roku z opieki korzysta około 1400-1500 pacjentów. Do tego doliczyć trzeba dodatkową grupę podopiecznych: dzieci po odejściu jednego z rodziców oraz wdowy i wdowców.
– Z powodu nowotworów umiera coraz więcej młodych ludzi, w wieku 30-47 lat. Zdążyli założyć rodziny, mieć jedno lub więcej dzieci. Staramy się objąć je opieką. Często mąż czy żona osoby chorej, starając się za wszelką cenę ją ratować, wydaje oszczędności, popada w długi, dlatego potrzebna jest zarówno pomoc terapeutyczna, jak i finansowa – podkreśla ksiądz Śmierzchalski MIC. Hospicjum organizuje dla nich spotkania, wyjazdy terapeutyczne, organizowane są zbiórki, z których dzieciom kupuje się wyprawki szkolne i paczki pod choinkę.
Pierwsza śmierć
- Spotykamy się z przeróżnymi sytuacjami rodzinnymi. W chwili śmierci potrzebna jest szczególna wrażliwość i odporność. Przyznam, do chwili, w której zostałem dyrektorem hospicjum, nikt przy mnie nie umarł. Dopiero stosunkowo niedawno po raz pierwszy odeszła przy mnie osoba – opowiada ksiądz Śmierzchalski MIC. – Pamiętam, to była niedziela, dostałem natychmiastowe wezwanie od mojej znajomej, która prowadzi hospicjum po drugiej stronie Wisły. Dojechałem pod blok i na widok karetki pomyślałem, że się spóźniłem. Wszedłem do domu i widziałem, że trwała jeszcze agonia tego człowieka. Przyszedłem w ostatniej chwili, czekał na mnie. To było dla mnie wyjątkowe spotkanie, jestem za nie bardzo wdzięczny. Mógłbym wymienić wiele takich odejść, które mnie zmieniają i zawstydzają ogromną dojrzałością tych umierających ludzi – dodaje.
Śmierć to proces
Co pomaga ludziom, którzy szykują się na śmierć? Obecność bliskich: rodziny, przyjaciół, rozmowa, a także obecność zwierząt. Ksiądz Śmierzchalski MIC nie raz widział, jak dobry wpływ na chorego ma pies czy kot. – Jeden z moich chorych dostał od córek kota. Bawił się z nim, a jednocześnie ćwiczył dłonie. Miał kogoś, kim mógł się opiekować, choć sam takiej opieki wymagał. Roli zwierząt nie można nie doceniać – podkreśla.
Śmierć w opowieściach księdza to nie tylko ten krótki moment, w którym chory umiera. To proces, w którym biorą udział wszyscy bliscy chorego i który trwa jeszcze przez jakiś czas po jego odejściu. Wtedy przychodzi czas, w którym czują oni potrzebę rozmowy, często analizują ostatnie chwile chorego, sprawdzają, czy zrobili wszystko, by mu w nich ulżyć. Wiele takich rozmów odbywa się w hospicjum, gdy rodzina zwraca pożyczony wcześniej, niepotrzebny już sprzęt: wózek inwalidzki czy koncentrator tlenu.
Dobry dialog
Ksiądz Paweł Śmierzchalski MIC pełni także rolę kapelana hospicjów domowych na diecezję warszawsko-praską. Jednocześnie uczestniczy w pracach Komisji Dialogu Społecznego ds. Ochrony i Promocji Zdrowia, której przewodniczy. Jak godzi pracę duszpasterską z działalnością społeczną? – Pochodzę z rodziny społeczników, w domu zawsze robiło się coś dla lokalnej społeczności – tłumaczy.
Przed przeprowadzką do Warszawy pracował w Grudziądzu. Powołał tam wiele inicjatyw, które trwają do dziś. – Zawsze była mi bliska młodzież, starałem się docierać do różnych grup społecznych poprzez kulturę. Myślę, że dziś szczególnie potrzeba księży-społeczników, inicjatorów, ludzi otwartych, którzy będą przekraczali pewne stereotypy – opowiada.
Jak przyznaje, współpraca między organizacjami, a także dialog z miastem układają się bardzo dobrze. – Wiele spraw, które jako Komisja Dialogu Społecznego sygnalizujemy, udaje się rozwiązać. Czasem to są czysto techniczne kwestie, jak np. przejście na elektroniczny system generowania wniosków – mówi ksiądz Śmierzchalski MIC. – Udało się też zwrócić uwagę miastu, by środki na opiekę paliatywną na lata 2017-2019 były wyższe – podkreśla.
Praca w hospicjum jest tym szczególnym rodzajem działania, w którym bardzo mocno trzeba szukać równowagi między człowiekiem a instytucją, między pomocą potrzebującym, a stertą papierów i procedur, które tej pomocy towarzyszą. – Przepisy są zawsze hermetyczne, a życie człowieka jest dynamiczne, wielu rzeczy nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Zdarzają się więc trudne momenty, ale staramy się im nie poddawać – opowiada ksiądz Śmierzchalski MIC. Aby informować i nagłaśniać swoje działania, hospicjum organizuje pikniki, konkursy, wydarzenia promujące ideę domowej opieki paliatywnej. W ten sposób dowiadują się o ich istnieniu Warszawiacy: w tym sami przedstawiciele władz samorządowych.
Sytuacja powoli zmienia się na lepsze, także w skali kraju. Współpraca z samorządami w zakresie opieki paliatywnej wygląda bardzo dobrze. Po raz pierwszy udało się wypracować pewne zasady, które pomogą organizacjom pozyskać większe środki finansowe na działalność. Chęć współpracy widać także ze strony Ministerstwa Zdrowia.
– Staram się tak dzielić swój czas, by odwiedzać jak największą liczbę osób chorych czy osób w żałobie, a jednocześnie pracować nad kolejnymi aktami prawnymi, które ułatwią takim organizacjom jak nasza lepsze, bardziej efektywne działanie – podkreśla ksiądz Śmierzchalski MIC. – To dotyczy nie tylko opieki paliatywnej, ale i promocji zdrowia. Jako przedstawiciele tych dziedzin staramy się wspólnie wypracowywać rozwiązania, współpracować z Ministerstwem Zdrowia czy NFZ. Głos naszych oddolnych, pozarządowych instytucji, pomaga wypracowywać pewne rozwiązania prawne i politykę zdrowotną na najbliższe lata. Uważamy, że trzeba nas wysłuchać, bo nikt nie jest lepiej zorientowany w tej sytuacji, niż ci, którzy to robią na co dzień – dodaje.
Jak podkreśla, hospicjów w Warszawie jest za mało, a kontrakt z NFZ nie pokrywa wszystkich potrzeb. – Lepiej, by było, gdyby istniało więcej małych ośrodków, bo takimi łatwiej zarządzać. Nawet dojazd do pacjenta byłby szybszy i tańszy. To ważny argument: zdarza się, że lekarz czy pielęgniarka czasami 40 minut stoi w korku, a chory w tym czasie się dusi. Dlatego samorządy muszą poczuwać się do odpowiedzialności za pomoc tym organizacjom – zaznacza ksiądz Śmierzchalski MIC.
Nic bez ludzi
Niewiele by się udało, gdyby nie wolontariusze hospicjum. To stwierdzenie brzmi banalnie, ale nie da się przecenić pracy dziesiątek osób – w tym także lekarzy i pielęgniarek – które codziennie towarzyszą umierającym i ich rodzinom. – Ci ludzie są obecni w wielu obszarach, do których nie dociera normalna służba zdrowia – podkreśla ksiądz Śmierzchalski MIC. – Mamy wolontariuszy, którzy już od wielu lat nam towarzyszą. Przychodzą tu sumiennie, dyżurują odbierając telefony, wydając sprzęt, rozmawiając z bliskimi chorych i zmarłych podopiecznych. Moja znajoma, Dorota Jasińska z Hospicjum Onkologicznego św. Krzysztofa mówi, że hospicjum trzeba odczarować. U nas nie chodzi tylko o śmierć, choć jej temat jest tu stale obecny. Wokół ośrodka dzieje się mnóstwo wydarzeń, spotkań, wyzwala się dobro, empatia i solidarność – dodaje.
Ksiądz Paweł Śmierzchalski (ur. 1980 w Nowym Tomyślu) – dyrektor (od 1 października 2015 r.) Ośrodka Hospicjum Domowe Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej Zgromadzenia Księży Marianów w Warszawie przy ul. Tykocińskiej 27/35. Przewodniczący Komisji Dialogu Społecznego ds. Ochrony i Promocji Zdrowia. Członek Komisji Bioetycznej przy Szpitalu Pomnik Dziecka w Międzylesiu. Kapelan hospicjów domowych i stacjonarnych w diec. warszawsko-praskiej. Studia teologiczne ukończył na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Po święceniach kapłańskich (w 2009 r.) pracował w parafii Matki Bożej z Lourdes w Warszawie. Przez cztery lata związany był z parafią Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny w Grudziądzu, gdzie jako wikariusz zajmował się duszpasterstwem dzieci. Kierował parafialną świetlicą profilaktyczno-wychowawczą "Okruszek" dla dzieci i młodzieży ze środowisk dysfunkcyjnych. Był inicjatorem i organizatorem wielu imprez kulturalnych i charytatywnych, m.in. Aniołki nad Wisłą, Forum Młodzieżowego, Znajdź pomysł na siebie, Festiwalu Muzyki Dawnej im. Piotra z Grudziądza oraz Międzynarodowych Plenerów Artystyczno-Edukacyjnych.
U nas nie chodzi tylko o śmierć, choć jej temat jest tu stale obecny. Wokół ośrodka dzieje się mnóstwo wydarzeń, spotkań, wyzwala się dobro, empatia i solidarność.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.