W wytwórni filmowej Cinema Albert Productions wszystko działa tak, jak w poważnych firmach producenckich. Są gwiazdy – na przykład ostatnio zaangażował się w projekt Staszek spod schodów, który mówi po francusku. Są pieniądze – film kosztuje średnio 200 złotych, wyciągane z kieszeni reżysera. No i są fani – każda produkcja ma po kilka tysięcy wyświetleń na YouTube. Ale jest też coś więcej – prawda.
Na ich ostatniej premierze przed wejściem do kina stała zagubiona dziewczyna. Leszek Herliczka, jeden z aktorów, pamięta jej młodą smutną buziuchnę, bo „twarz to jeszcze nie była”. Przyjechała do Wrocławia z Krakowa specjalnie na ich film, a wszystkie bilety już wyprzedali. Stary Herliczka tak się wzruszył, że oczywiście dał jej specjalne zaproszenie. – Cała się rozpromieniła, a ja czułem się naprawdę wspaniale – mówi "dwudziestoletni" bezdomny. A to nie byle co, bo ludzie, którzy nie mają nic i nikogo, czują się tak rzadko.
Skopani, czyli w relacji do normalnych
Właśnie dlatego Dariusz Dobrowolski z wrocławskiego koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta zdecydował, że razem z bezdomnymi będzie kręcił filmy. Jest jednocześnie kierownikiem wrocławskiego schroniska dla bezdomnych, więc o obsadę nie było trudno. Ale samo stanowisko by nie wystarczyło. – Dobrowolski to dobry duch całego przedsięwzięcia, porządny człowiek i poeta. Nie tylko dlatego, że pisze wiersze, ale dlatego, że widzi świat inaczej niż my, „normalni”.
– Decyzję o powołaniu do życia wytwórni podjęliśmy w 2005 roku – mówi Dobrowolski. – Dlaczego? Chcieliśmy pokazać prawdę o bezdomnych. Przychodzili do nas różni filmowcy, kręcili dokumenty, reportaże, ale zawsze znajdowaliśmy w nich jakieś przekłamania. Doszliśmy więc do wniosku, że nakręcimy te wszystkie historie po swojemu. Może nieudolnie, ale chociaż prawdziwie.
Ta decyzja zapadła osiem lat temu. Wtedy też powstał pierwszy film. Ich przygoda z kamerą trwa do dziś. Jedna z ważniejszych produkcji wytwórni św. Alberta – chyba najbardziej wstrząsająca – to drastyczna opowieść o tym, jak kilku wyrostków pobiło dwóch bezdomnych. Jednego z nich zabili, a drugiego okaleczyli na całe życie. W sądzie bandyci przyznawali, że kopali tych ludzi, bo brzydzili się bić ich rękoma. Dostali po pięć lat. Film nazywa się „Skopani” i powstał po to, by pokazać, jak podle ludzie traktują czasem bezdomnych. Najlepiej stosunek „normalnych” do bezdomnych pokazuje wiersz jednego z aktorów Cinema Albert Productions , Leszka Herliczki.
Herliczkę też kiedyś pobili, do nieprzytomności. Zostawili go nagiego na śniegu. Bez domu jest już 20 lat, ale najgorsze ma za sobą – alkohol, altanki, strach. Pozbierał się do kupy i trzyma. Pomaga mu w tym właśnie wytwórnia. Bo powstała nie tylko po to, by pokazywać normalnym bezdomnych, ale też po to, by dać im sens. Na przykład teraz Cinema Albert Productions pomaga aktywizować najstarszych bezdomnych, tak zwanych „chłopców 60+”. Ich zadanie to pokazać kawałek swojego życia na krótkim filmie.
– Starzy ludzie odżywają – mówi Herliczka. – Ci, co siedzieli na korytarzach schroniska ze spuszczoną głową, nagle wstają i cieszą się życiem, coś robią.
Jak to jest, szukać sensu dla kolejnych kroków
Dariusz Dobrowolski wie, że tym ludziom trzeba dać coś, czego będą się trzymać. Oni przeważnie nie mają nic i nikogo. Czasem zdarza się, że nawet, gdy wyjdą z alkoholu, dostaną mieszkanie komunalne, to po jakimś czasie znów wpadają w nałóg, bo dociera do nich, że nie mają dla kogo być trzeźwi, nic ich nie ciągnie do przodu.
Przez Cinema Albert Productions przewinęły się już dziesiątki takich osób, którym projekt pomógł. Koncepcja się rozrasta. Pojawiły się pomysły na występy satyryczne – zresztą, pierwsze próby mają już za sobą. Pomysłów jest wiele, tyle co chęci. Bo, ci którzy w swoim życiu poszli w złą stronę, często po wytrzeźwieniu chcą światu zadośćuczynić swoje winy. Czasem nie da się tego zrobić wobec najbliższych, często nie udaje się odnaleźć skrzywdzonych, ale można naprawiać wyrządzone przez siebie zło tak po prostu, robiąc coś dobrego.
– Na jednym z festiwali Agnieszka Zwiefka, dziennikarka i dokumentalistka, pokazała film o nas. Chłopcy dostali owacje na stojąco – opowiada Dobrowolski. – Myślę, że ludzi uwodzi to, że nasi aktorzy pokazują to, co wszyscy zazwyczaj chcemy ukryć. Swoje błędy, złe wybory, wyrządzoną krzywdę. Jest w tym coś oczyszczającego. To budujące patrzeć, jak ci ludzi dźwigają się z takich dramatów.
Na przykład Leszek Herliczka dzięki przygodzie z Albert Productions przestał jeździć na gapę. To nie najważniejsze, ale symboliczne. Sam mówi, że kiedy postawił się do pionu, to pewnego razu postanowił założyć odświętne ubranie. Wyprasowany na kant wsiadł do tramwaju, ale bez biletu. Kiedy weszła kontrolerka, to wiał od niej na sam koniec wagonu, żeby tam, gdzie zazwyczaj jest mniej ludzi, powiedzieć jej cicho, że jest bezdomnym. Puściła go bez kary, ale poczuł ogromny wstyd, a to uczucie jest bardzo ważną składową w walce o powrót z bezdomności.
– Właśnie takie historie chcemy pokazać. Proste, ale prawdziwe, by choć trochę przybliżyć ludziom ten świat bezdomności – tłumaczy Dobrowolski. – Choć trochę, bo w całości nigdy się nie da. Człowiek z rodziną, domem nigdy bezdomnego nie pojmie. Dlatego śmieszą mnie ci, którzy przekonują, że wiedzą, co to jest bezdomność, że ją rozumieją. Ja po dwudziestu latach pracy tutaj nadal nie wiem, jak to jest po prostu nie mieć gdzie pójść. Stać na ulicy i szukać sensu w kolejnym kroku.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)