Latem Grzegorz Drozd i Alicja Łukasiak z fundacji Zmiana Organizacji Ruchu namalowali murale na jednym z najbardziej zaniedbanych i biednych warszawskich osiedli przy ulicy Dudziarskiej (znanych jako Kozia Górka). Chociaż lato minęło, debata nad projektem Universal wciąż wrze. 21 października w Centrum Sztuki Współczesnej dyskutowano o efekcie ich pracy i roli artysty w przestrzeni publicznej.
Czarny
– Przyszły palanty i pomalowały nam świat na czarno. Tak jak gdyby dotąd był zbyt kolorowy. Różowy. A przecież gołym okiem widać, że u nas bardziej ponure życie być nie może – zżyma się mężczyzna spytany o czarne kwadraty na swoim bloku. Jedno z okien na czarnym tle należy do niego i jego pięcioosobowej rodziny. – Nikt nas nie pytał, co chcemy na ścianie. Ale czy kto nas kiedy pytał, czy chcemy tu żyć? – do rozmowy włącza się lokatorka jednego z budynków.
A życie na Dudziarskiej zaiste łatwe nie jest. Kompleks trzech budynków, położonych w dzielnicy Praga Południe, na krańcu miasta, powstał w połowie lat 90. i miał być złotym środkiem dla rodzin eksmitowanych z centrum miasta. Do budynków nie została doprowadzona instalacja gazowa, nie ma ciepłej wody ani centralnego ogrzewania. Do dziś, większość mediów w mieszkaniach jest pobieranych nielegalnie. Budynki łącznie mieszczące 216 mieszkań stoją pomiędzy bocznicą kolejową „Olszynka Grochowska” a torami regularnej linii kolejowej prowadzącej do Mińska Mazowieckiego. Okna osiedla wychodzą na tory, a co kilka minut, nawet w nocy, da się słyszeć głośny turkot przejeżdżającego pociągu. Osiedle owite pajęczyną linii wysokiego napięcia. W sąsiedztwie spalarnia śmieci i oddzielone wysokim murem zbrojonym drutem więzienie dla kobiet. Do 2007 roku na Dudziarską nie jeździł żaden autobus. I choć osiedle w linii prostej nie jest znacznie oddalone od centrum dzielnicy Pragi Południe i placu Szembeka, to ta droga wiedzie przez około czterdzieści szyn torów kolejowych.
To właśnie tu, w miejscu nazywanym „warszawskim gettem” artysta Grzegorz Drozd znalazł miejsce dla swojej twórczości.
– W założeniu to osiedle dla jednostek społecznie nieprzystosowanych. Ja sam jestem poniekąd nieprzystosowany. Wychowywałem się w podobnych warunkach na osiedlu w Lublinie, dlatego tak bliskie są mi losy mieszkańców Dudziarskiej.
Celem projektu Universal było wzbudzenie refleksji nad problemem wykluczenia społecznego oraz zmuszenie władz miasta do dyskusji i działania. Ogniskując uwagę opinii publicznej na Dudziarskiej, autor miał nadzieje poruszyć dialog nad przyszłością jego mieszkańców. Jednocześnie, wykorzystując abstrakcję geometryczną holenderskiego malarza Pieta Mondriana i obraz „Czarny kwadrat” Kazimierza Malewicza, chce poddać analizie idee modernizmu i obnażyć mankamenty złudnej wizji społecznego ładu. Efektem projektu jest mural wzorowany na obrazach modernistów oraz film „Etykieta Zastępcza”, w groteskowy sposób pokazujący absurd i zarazem patową sytuację mieszkańców osiedla.
– Praca nad projektem nie była łatwa. Do ludzi z Dudziarskiej bardzo ciężko dotrzeć. To zamknięta społeczność, rządząca się własnymi prawami. Nie raz ktoś chciał nas stamtąd przepędzić – opowiada na spotkaniu w Centrum Sztuki Współczesnej Grzegorz Drozd. Niezadowolenie mieszkańców i wyraźna niechęć do projektu Universal, to główny zarzut jakim dziś obarcza się twórców. – Czy w ubóstwie i patologii pomóc może malowanie na ścianach, którego nikt z mieszkańców nie chce? – pyta głos z sali. – Moim celem nie była pomoc fizyczna, gdyż ja sam pomóc nie zdołam. Chciałem zogniskować problem, zwrócić uwagę władz miasta na osiedle i w ten sposób zainteresować problemem odpowiednie organy. Pomoc to piękne hasło, ale nie chcę tam jeździć i rozdawać cukierków, a potem zniknąć i zapomnieć. Taki mural, być może kontrowersyjny, otwiera oczy i zwraca uwagę – odparowuje Drozd.
Kolorowy
– Fajnie! Podobały nam się wygłupy przed kamerą. Nigdy nikt nas nie widział w telewizji! – opowiadają chłopcy, bohaterowie filmu zrealizowanego przez Drozda, prezentowanego w CSW. – A podobają się wam obrazki na blokach? – pytam. – Te czarne nie bardzo, za to te kolorowe są super!
Film „ Etykieta zastępcza ”, to przekorna wycieczka, po architektonicznych szczegółach bloków i okolicy Dudziarskiej. Przekorna, bo narrator, zamiast ubolewać nad tak niskim standardem życia jaki widz zastaje na Koziej Górce, za pomocą groteskowego żartu, wszystkie mankamenty zamienia na niezastąpione walory. I tak na przykład brak ciepłej wody to celowy zabieg twórców osiedla, aby jeszcze bardziej zbliżyć mieszkańców do natury. Śmierdząca kałuża na środku podwórka to jeziorko dla dzieciaków do puszczania papierowych łódek. Zdaniem części widzów obecnych na premierowej projekcji filmu, tak wywrotna formuła odciąga uwagę od realnego problemu. Inni dopatrują się w „Etykiecie zastępczej” wybitnej wrażliwości, nowatorskiej retoryki i świeżego spojrzenia na trudny problem ubóstwa.
– Projekt Drozda wygrał w miejskim konkursie na społeczne działania kulturalne, ogłoszonego z okazji Europejskiego Roku Walki z Wykluczeniem i Ubóstwem Społecznym – opowiada Marcin Jasiński z Biura Kultury Miasta stołecznego Warszawy. Wygrał i dostał dotację. – To był pewnego rodzaju eksperyment. Nie mieliśmy planu ani żadnych oczekiwań. Pomysł Grzegorza wydał nam się dobry.
– Czy władze miasta mogą sobie pozwolić na eksperymenty względem tak trudnego środowiska jak to na Dudziarskiej? – zapytano z sali.
– Tak naprawdę działania kulturalne i artystyczne zawsze są eksperymentem, bo nigdy nie znamy efektu końcowego – odpowiadał Jasiński. I dodał: – Uważam, że zawsze lepiej wspierać coś nowego niż kupować gotowy projekt. Nie można bać się eksperymentu.
Co dalej?
Projekt Universal, to obok muralu i filmu, wielowątkowa, złożona koncepcja. – Co dalej? –pytano. – Fizycznie projekt jest niemal zamknięty. Ale połączyliśmy pomysły z NSNetem; Stowarzyszeniem Rozwoju Gospodarczego. Napisałem wstępny projekt postulatów wizji rewitalizacji osiedla. Skupiłem się na jednostce, bo Dudziarska to przede wszystkim ludzie. Zaproponowałem wybory na przewodniczącego osiedla. Tam nie ma niczego w rodzaju osiedlowej rady, a taki twór znacznie ułatwiłby dialog miedzy stronami. Chciałbym wykorzystać i zrewitalizować licznie obecne tam pustostany – opowiadał Grzegorz Drozd. I zaznacza, że przede wszystkim chciałby, aby osiedle na Dudziarskiej przestało być osiedlem zamkniętym.