Kontrkulturowe kawiarnie Warszawy: Pod Picadorem
Sumienie młodej Warszawy artystycznej! Wielka Kwatera Główna Armii Zbawienia Polski od całej współczesnej literatury ojczystej! Kawiarnia poetów Pod Picadorem powstała, gdy członkowie samozwańczego „triumwiratu dyktatury POEtariatu” – Antoni Słonimski, Julian Tuwim i Jan Lechoń spotkali się z poetą-biznesmenem Tadeuszem Raabe, który barwnymi opowieściami z życia bohemy moskiewskiej zaraził młodych literatów koncepcją kawiarni literackiej.
Własny lokal, założony w 1918 w pomieszczeniach dawnej mleczarni przy Nowym Świecie 57, miał z jednej strony w duchu awangardy zmniejszać dystans między poetą a publicznością, a z drugiej dać artystom źródło utrzymania. Za aranżację wnętrza odpowiadali „krzykliwi malarze”, którzy błyskawicznie pokryli ściany lokalu „awangardowymi bohomazami” – to zdanie Jarosława Iwaszkiewicza, który na kilka dni przed oficjalnym otwarciem lokalu został zwerbowany do współpracy przez obrotnego Tadeusza Raabe. Z kolei Julian Tuwim wspominał: Osiem lat temu wnętrze „Picadora” było rewolucyjną manifestacją artystyczną. Ściany obmalowane przez Świdwińskiego i Witkowskiego szalały barwami, skłębieniem półpostaci i ćwierćtwarzy, dwułomów i sześciodachów, świadczyły o nowym patrzeniu, dawały perspektywę w ruchu i niespodziane wyskoki myśli malarskiej w strzępach i fragmentach rzeczywistości. Futuryzm! Nowa sztuka! Jakże dziś uprzykrzone i jak wtedy nowe i pociągające było to wszystko!
Przygotowania do otwarcia kawiarni przebiegły błyskawicznie. Wydarzenie to wspomina Antoni Słonimski: Jesienią 1918 roku, w pamiętny dzień dwudziestego dziewiątego listopada, kiedy Warszawa wrzała, gdy tłumy snuły się po mieście w gorączkowym uniesieniu, w tych dniach, gdy słowa „wolność”, „niepodległość”, „Polska”, „komunizm” i „rewolucja” nie miały w sobie odcienia szarej codzienności lub nawet rozczarowania albo zniechęcenia – byliśmy pełni zapału, siły i nadziei.
Wieczorem w dniu otwarcia „Picadora” zebrała się cała elita współczesnej Warszawy. Kawiarnia otwierała się tylko wieczorami, zapraszając warszawiaków na programy artystyczne. Konferansjerzy bezlitośnie naigrywali się z akademickich dogmatów w sztuce, nieustannie głosząc, że nie ma ramy w obrazie, nie ma góry i dołu, jest nowa koncepcja, nowe patrzenie, precz z naśladowaniem rzeczywistości. Jednym z głównych tematów żartów był fikcyjny życiorys i równie fikcyjne dokonania profesora Kuśmidrowicza, endeka i członka Towarzystwa Zachęty, symbolu „zapowietrzonego estety małomiasteczkowego”, jak pisał o nim Tuwim. Na ścianie kawiarni wisiał akademicki portret profesora, kontrastując z futurystycznym wystrojem wnętrza, a personalny zakaz wstępu dla niego był jednym z punktów picadorowego regulaminu.
Poeci deklamowali swoje wiersze: podczas wieczoru inauguracyjnego Tuwim przedstawił utwór "Inwektywa", a Lechoń zebrał gorące brawa za pierwszy publiczny odczyt poematu "Mochnacki". Zresztą cechą charakterystyczną spotkań Pod Picadorem były żywiołowe, niemal kibicowskie reakcje publiczności. – Potrafiliśmy w tej ulicznej kawiarni rozdmuchać zapał dla poezji. Pamiętam te wieczory poetyckie […] gdy tłumy odchodziły od kasy. Poezje, książki z wierszami szły w pięciu i sześciu tysiącach egzemplarzy – były to cyfry, o których przedtem, ani niestety dzisiaj marzyć nie możemy. Nowy wiersz był wtedy zdarzeniem – wspominał po latach Antoni Słonimski.
Wśród gości znajdowali się między innymi Stefan Żeromski, Bolesław Leśmian, Zygmunt Karski i Leopold Staff. Pojawiał się także regularnie Kazimierz Wierzyński, który wkrótce dopełnił składu inicjatorów kawiarni, a powstała w ten sposób grupa poetycka szybko obwołała się Skamandrem. Tym sposobem kawiarnia młodych, zbuntowanych poetów stworzyła elitarną „socjetę”, która na dwadzieścia lat zdominowała życie towarzyskie stolicy.
Żywot kawiarni Pod Picadorem był niezwykle dynamiczny: od spektakularnego otwarcia do cichego zamknięcia minęło zaledwie pół roku, przerwane dodatkowo przeprowadzką z Nowego Światu do suteren Hotelu Europejskiego. Nową lokalizację na rogu Czystej i placu Saskiego (dziś Ossolińskich i placu Piłsudskiego) skamandryci dzielili z Klubem Futurystów Polskich.
Krótka, ale intensywna działalność kawiarni odbiła się szerokim echem w Warszawie – po kilku miesiącach działalności kawiarni na policję spłynął donos, że w trakcie spotkań poetów dochodzi do promocji bolszewizmu i konstruowania ładunków wybuchowych, a przez kolejne dwadzieścia lat pomysły twórców Picadora powielane były przez kolejne lokale, które za wszelką cenę chciały do swojej działalności dopisać przymiotnik „artystyczny” lub „poetycki”.
Dalsze losy skamandrytów
Czterech z pięciu członków Skamandra w momencie otwarcia kawiarni miało po 24 lata. Wyjątkiem był Leszek Serafinowicz (już niedługo miał przyjąć na stałe pseudonim Jan Lechoń), który obwołując się „sumieniem młodej Warszawy artystycznej” nie miał nawet 20 lat. Więzy, które zawiązały się między młodymi ludźmi okazały się niezwykle silne – mimo że, zdaniem historyków literatury, grupa od 1929 roku weszła w „fazę dezintegracji”, to jednak aż do końca II Rzeczpospolitej skamandryci wraz z satelitami wspólnie pracowali i spędzali wolny czas (często te dwie sfery trudno było od siebie oddzielić). Tak też byli postrzegani przez opinię publiczną. ostateczny rozpad grupy przyniosła dopiero wojenna emigracja. Kazimierz Wierzyński i Jan Lechoń zmarli za granicą (ten ostatni śmiercią samobójczą), pozostali starali się odnaleźć w nowej rzeczywistości.
Wiadomości Literackie
Kawiarnia miała być dla awangardowych poetów środkiem wyrazu, nośnikiem treści ideologicznych i miejscem wymiany myśli z odbiorcami poezji. Do tych samych celów skamandryci wykorzystywali gazety programowe: najpierw było to „Proarte et Studio”, potem „Skamander”, a w końcu, od 1924 „Wiadomości Literackie”. Początkowo była to lekka gazeta informacyjna. Jednak gdy w latach 30. w Polsce zaczęły się nasilać radykalizmy polityczne, na łamach „Wiadomości” zaczęły pojawiać się polemiki z tezami ekstremistów. Obowiązki prześmiewcy wziął na siebie przede wszystkim Antoni Słonimski, który w słynnych "Kronikach tygodniowych" zwalczał w równym stopniu przedstawicieli obozu narodowo-radykalnego, jak i Komunistycznej Partii Polski, a od wprowadzenia więzień politycznych także środowiska sanacyjne.
Historie warszawskich kawiarni kontrkulturowych - od XIX wieku do 1989 roku zostały opisane w książce "Stolik Zarezerwowany", autorzy: Jan Mencwel, Jan Wiśniewski, Jan Żółtowski, wydawca: Pracownia Badań i Innowacji Społecznych "Stocznia", Warszawa 2011. Pierwszy nakład książki został wyczerpany, trwają prace nad wznowieniem.