Konsultacje społeczne w Lesznie – potrzeby i wyzwania
„Konsultacje społeczne z całą pewnością nie powinny być odbierane jako możliwość jedynie krytykowania proponowanych rozwiązań, ale raczej postrzegane jako troska o to, żeby rezultat był jak najlepszy”. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Grzegorzem Rusieckim, wiceprezydentem miasta Leszna, który opowiada o stanie konsultacji społecznych, a także o zaangażowaniu w nie mieszkańców oraz organizacji pozarządowych.
Posiadanie własnego zdania, wyrabianie sobie opinii na różne tematy, wartościowanie, wydawanie osądów. Niezależnie od tego, jakiego synonimu użyjemy, pewne jest jedno – każdy człowiek ma prawo do prezentowania swoich poglądów. W poniższym wywiadzie mogą Państwo przeczytać, iż rozsądna władza winna liczyć się ze zdaniem obywateli, a przede wszystkim – w ważnych dla nich kwestiach – pytać o nie. Właśnie tak dzieje się w trakcie konsultacji społecznych.
Weronika Stefaniak: – Wyniki przedstawione w "Badaniach efektywności mechanizmów konsultacji społecznych" wskazują, iż kontakt z pojęciem „konsultacje społeczne” ma co piąty badany, a jednocześnie 10% spośród nich nie umie wytłumaczyć, czym jest ten proces. Co tutaj zawodzi? W czym według pana należy szukać przyczyn takiego stanu rzeczy?
Czy wobec tego w Lesznie podejmuje się jakieś wysiłki mające na celu wsparcie takiej właśnie działalności i zachęcające także do uczestnictwa w konsultacjach?
– Organizacje mogą liczyć ze strony Miasta na niemałą pomoc organizacyjną czy finansową. Jestem przekonany, że NGO-sy będą się rozwijały, profesjonalizowały… Jednym z powodów, który blokuje ten proces jest na pewno sytuacja ekonomiczna – wielu Polaków zajmuje się zarobkowo czymś więcej poza „przysłowiowym” etatem, a więc siłą rzeczy mają mniej czasu na działalność społeczną. Poza tym nie zapominajmy, że w organizacjach nadal dominuje praca społeczna, podczas gdy na „Zachodzie” są to „normalne” miejsca pracy. Co do konsultacji – prawo przewiduje, jak powinno się prowadzić konsultacje społeczne, formy ich ogłaszania… W Lesznie coraz częstszym narzędziem są krótkie ankiety zamieszczane na naszej stronie internetowej – typu „Czy uważasz, że…” . Przykładowo kiedy swego czasu w Lesznie powstało nowe rondo, pytaliśmy mieszkańców o to, jaką nadać mu nazwę, a ci chętnie korzystali z tego prawa…
Czy jest Pan zadowolony ze sposobu prowadzenia konsultacji społecznych w Lesznie i z ich rezultatów?
– Myślę, że nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej. Raz na cztery lata przeprowadzamy ankietę dotyczącą tego jak mieszkańcy Leszna postrzegają swe miasto, corocznie pytamy o Program współpracy z organizacjami pozarządowymi. Konsultacje społeczne z całą pewnością nie powinny być odbierane jako możliwość jedynie krytykowania proponowanych rozwiązań, ale raczej postrzegane jako troska o to, żeby rezultat był jak najlepszy. Obecnie chcemy stworzyć Strategię Rozwoju Kultury i nie wyobrażam sobie, żeby nie skonsultować jej z organizacjami kultury… Głos organizacji jest naprawdę coraz silniejszy! Jeżeli stowarzyszenia, fundacje, mieszkańcy będą mieli świadomość tego jak ważny jest ich każdy głos, chętniej będą brały udział w konsultacjach…
Właśnie – wiemy, że obywatele nie znają pojęcia „konsultacje”, często też ich koronnym argumentem jest stwierdzenie typu „mój głos (choć ważny) i tak nic nie zmieni” – co powiedziałby Pan takim osobom?
– Jeżeli nie skonsultujesz, nie pójdziesz na wybory, to nic się nie zmieni. Jeżeli nie bierzesz współodpowiedzialności za to, co dzieje się w twym otoczeniu, a dostrzegasz błędy, to nie masz później prawa na nie narzekać. Każdy życzliwy głos jest ważny. Oczywiście, należy, jak już wspomniałem, odróżnić głosy krytyki i krytykanctwa. Te ostatnie to takie, kiedy to krytykujemy bez podania żadnej alternatywy, bez pomysłu na to, jak zmienić zastany stan rzeczy… Dlatego też konsultacje społeczne są lepszą formą – bo nie poddajemy pod dyskusję tego, co jest, ale to do czego dążymy… Sądzę, że dla każdej rozsądnej władzy takie konsultacje są ważnym elementem!
Zacytuję teraz dość popularne powiedzenie: „Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. Jak skwitowałby Pan zarzut o to, że konsultacje społeczne pochłaniają zapewne sporo pieniędzy, które można by przeznaczyć na potrzebniejsze cele? Czy w Lesznie wydawane są duże kwoty na prowadzenie konsultacji?
– Oczywiście, że można przeprowadzać konsultacje społeczne i uruchomić na ten cel ogromne nakłady finansowe, zlecać je zewnętrznym firmom, ale też często konsultacje te nie wymagają żadnych nakładów! Jedynym kosztem jest tutaj czas – tak jak np. w wolontariacie, który jest pracą bezpłatną, ale nie darmową. Czy warto ponosić koszt czasu? Tak, ale nie w nieskończoność. Liczy się oczywiście odpowiedni stosunek kosztów do uzyskiwanych efektów.
Przejdźmy teraz do urzędników. Cytowane badania wskazują na to, iż w większości uważają prowadzenie konsultacji za konieczny obowiązek, niekoniecznie lubiany. Może obywatele mają odczucie, iż prowadzone konsultacje nie wynikają z prawdziwej chęci zaciągnięcia opinii i stąd też nie widzą sensu dzielenia się z nią? Czy w Lesznie może mieć to znaczenie?
– Przy określonych sytuacjach potrzeba przeprowadzania konsultacji społecznych wynika z przepisów prawa wyższego rzędu i urzędnik musi je przeprowadzić. Koncepcja przeprowadzania konsultacji społecznych jest młoda, nie jest głęboko zakorzeniona w funkcjonowaniu administracji. Dla niektórych urzędników jest to nowość, być może ekstrawagancja… Pewnie wg niektórych szybciej byłoby przeprowadzić proces decyzyjny bez konsultacji, ale te mają przypominać, że nie liczy się tylko szybkość, ale i efektywność. Jeżeli przyjmiemy takie stanowisko, że działalność urzędnika to nie tylko praca, ale i służba, to powinno mu zależeć na tym, żeby wykonywanie pracy i pełnienie służby było jak najlepsze ze społecznego punktu widzenia. A żeby rezultaty działań były jak najlepsze warto je konsultować. Nie będę polemizował z wynikami badań – jeżeli urzędnicy mieliby uważać konsultacje tylko za konieczny obowiązek, to wymagałoby to ich lepszego uświadomienia…
We wspomnianym już Raporcie padają też swoistego rodzaju zarzuty, iż w konsultowaniu tak naprawdę nie chodzi o konsultowanie, a o przedstawienie prawie już ostatecznej wersji, jedynie o zaprezentowanie dokumentu… Pada określenie „obawa przed uspołecznieniem procesu podejmowania decyzji i wychodzenia poza mury instytucji”. Czy w Lesznie tak się dzieje?
– Nie zgodziłbym się z tym, że to coś złego. Rolą administracji jest stworzenie wzoru dokumentu – fundamentu do dyskusji. Często liczy się czas, dlatego nie można konsultować w nieskończoność. Nie można spotykać się co tydzień i ciągle nanosić poprawki… Dlatego też sytuacja kiedy urząd prezentuje dokument nie jest zła. Źle jest wówczas kiedy prezentowany dokument w opinii urzędników jest nie do ruszenia, jest nietykalny… Zawsze powinno być tak, że przedstawiony materiał wyjściowy podlega „obróbce” – aż do końcowej wersji dokumentu. Jeżeli ktoś ma założenie, że jest inaczej, to nie do końca odpowiada to definicji konsultacji społecznych.
A jakie potrzeby w zakresie konsultacji społecznych ma Leszno z perspektywy Urzędu Miasta? Czego potrzeba, ażeby ulepszyć proces konsultacji społecznych?
– Przede wszystkim szukamy odpowiednich form komunikowania się ze społeczeństwem. Wydaje mi się, że nie uciekniemy od komunikacji za pomocą Internetu. Stąd biorą się zamieszczane ankiety na stronach www, działamy na Facebooku, gdzie zamieszczamy różne informacje… Na pewno należałoby przyjrzeć się konsultacjom obligatoryjnym – czy wymogi ze strony prawa są wystarczające, może warto pomyśleć o czymś jeszcze – oczywiście mając na względzie sprawność i efektywność procesu. Ważne są rozmowy indywidualne i spotkania z mieszkańcami, Leszno to miasto liczące 65 tys. mieszkańców i jest to tutaj możliwe. Pytanie tylko o to jak bardzo ma to być sformalizowany proces… Wiadomo, że jeśli są one obowiązkowe, muszą mieć formalny charakter, ale w pozostałych przypadkach można przecież rozważyć stosowanie różnych form.
Od września Urząd Miasta Leszna w partnerstwie z Centrum PISOP realizuje projekt „Konsultuj, Działaj, Wzmacniaj” – jest to niewątpliwie wynik potrzeby udoskonalenia prowadzonych konsultacji. Co będzie największym wyzwaniem w tym przedsięwzięciu?
– Według mnie jest to stworzenie bardzo dobrej Strategii Rozwoju Kultury. Wydaje mi się, że i tak zrobiliśmy już dość duży krok do przodu jeśli chodzi o organizację życia kulturalnego w mieście. Dzieje się naprawdę dużo, a mimo to często słyszymy zarzut, iż w Lesznie „nic się nie dzieje”. Sądzę, że mamy tutaj problem albo z komunikowaniem, albo z ofertą. Być może jest ona niedostosowana do potrzeb czy gustu odbiorców? Musimy dowiedzieć się w jakim kierunku podążać – w stronę jakości imprez, ilości? Mam nadzieję, już niebawem się o tym przekonamy.
Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Wywiad przeprowadziła Weronika Stefaniak, przedstawicielka Centrum PISOP
Artykuł powstał na potrzeby projektu pn. „Akcelerator NGO”.
Projekt współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego
Źródło: Centrum PISOP