Komu pomógł 1%? Nie strzelajmy sobie w stopę!
WOJCIECHOWSKA: Obserwując debatę o tym, „Komu pomógł 1%?”, zaczęłam zastanawiać się nad tym, w jakim kierunku ona zmierza. W mojej ocenie od początku nadano jej błędny tok. Czyżby odezwała się w prowadzących „mentalność Polaka”, skoro zaczęto od tego, co złe, od szukania niewielkiej dziury w dość niezłym całym?
Skąd ten negatywny PR? Zamiast w pierwszej kolejności skupić się na tytułowym „komu 1% pomógł?”, na tapetę wrzucono złe praktyki. Błąd, niedopatrzenie, celowe działanie? Czyżby gdzieś tam „na górze” ktoś dążył do likwidacji przywileju 1%? W moim sercu wolontariuszki budzi się wielki sprzeciw. Złość. Mam nadzieję, że nie tylko w moim.
Przybliżajmy dobre inicjatywy
Na portalu artykuł za artykułem. Wypowiadają się specjaliści „z branży”, psycholodzy, reprezentanci dużych organizacji. Czytam i mam wrażenie, że skupiając się na wadach mechanizmu, zatracono kontakt z rzeczywistością. W tym szczególnym przypadku zasada „nieważne, jak mówią, ważne, że mówią” się nie sprawdza. Wręcz przeciwnie. W świadomości odbiorcy może pozostać efekt negatywnego pierwszego wrażenia. Błędne skojarzenie, że organizacje pożytku publicznego to grupa naciągaczy i kombinatorów. I wniosek, żeby 1% nie przekazywać, skoro nie trafia do potrzebujących, tylko np. pokrywa koszty administracyjne. Z opracowań wynika, że i tak tylko połowa uprawnionych przekazuje swoje środki na rzecz OPP. Czy chcemy, żeby po analizie tej dyskusji, część przekonanej już połowy podatników zrezygnowała z tej formy wsparcia inicjatyw pożytku publicznego? Zdecydowanie lepszym kierunkiem byłoby przybliżenie szlachetnych inicjatyw ufundowanych z 1% podatku. Być może jest to sposób skutecznej promocji wprowadzonych rozwiązań prawnych.
Dla kontrastu do poprzednich artykułów postaram się obrazowo przedstawić potrzeby małych OPP. Spodziewam się, że w głowach czytelników zakiełkują myśli mniej więcej takie: „Co to za kwoty? Przecież można wziąć kredyt, nie potrzeba do tego 1%?”. Otóż tak nie jest. Są w naszym społeczeństwie jednostki i grupy, których dochód nie pozwala na dodatkowe obciążenie i tak zaciśniętego domowego budżetu. To właśnie im służyć ma wsparcie z budżetu państwa – w przypadku 1% precyzyjnie sterowane ręką podatnika.
Skupmy się na potrzebach
W praktyce niewielkich organizacji gospodarowanie środkami z 1% wygląda mniej więcej tak: środki gromadzone są często przez kilka lat z rzędu. Od jednego podatnika wpłynie 10, 20, 34 złote. Rzadko kiedy mamy do czynienia z szacowaną przez specjalistów i publikowaną w mediach średnią wartością przekazanego 1% podatku, wynoszącą 40 złotych. Szacuję, że łącznie w ciągu roku mała, lokalna organizacja może zebrać około 5000 – 10 000 złotych. Nie są to na pewno wskazywane w czytanych artykułach miliony.
Załóżmy zatem, że mamy do wydatkowania – na realizację działalności pożytku publicznego, wsparcia podopiecznych – jakieś 10 000 złotych. Czas więc na przedstawione potrzeby i przypisane im wartości cenowe: elektryczny wózek inwalidzki – powyżej 10 000 złotych, operacja nierefundowana przez NFZ – 30 000 złotych, akumulatory do wózka elektrycznego – dwa razy po 600 złotych, czternastodniowy turnus rehabilitacyjny dla trzydziestu podopiecznych z opiekunami - 100 000 złotych, rehabilitacja roczna podopiecznego – około 9 000 złotych. Informacja o powyższych kwotach jest łatwa do odszukania w Internecie. Operacja czekać nie może, wózek elektryczny jest niezbędny do socjalizacji, rehabilitacja wymagana, żeby stan podopiecznego się nie pogarszał, turnus pozwala zintegrować grupę, odciążyć na chwilę rodziców, często to jedyne wakacje podopiecznego, na które czeka cały rok.
Nie potrzeba nam negatywnej kampanii
Organizacja chciałaby pomóc wszystkim, musi wybierać, a przy tym chce honorować cele szczegółowe, gdyż bez zaangażowania członków nie byłoby tych środków. Zbiórka 1% wymaga zaangażowania członków grupy, ich rodzin, znajomych, sympatyków. Jest to zwykle szereg działań, jak to niezbyt fortunnie ujęto w komentarzach na portalach społecznościowych, o charakterze „żebraczym”. Niełatwo jest bowiem prosić o pomoc – mimo że mechanizm tej pomocy jest niezwykle prosty i nie wymaga od „darczyńcy” zbędnego wysiłku.
Proponuję w dyskusji wrócić do sedna i spojrzeć na to, komu pomaga 1%. Wczuć się w potencjalnego odbiorcę 1% – ostatnie ogniwo. Osoby lub społeczności, które korzystają ze zgromadzonych na koncie organizacji środków. Przestać skupiać się na machinach fundacyjnych i rzucić okiem na skalę lokalną. Na maluczkich, którym niepotrzebna jest negatywna kampania. Pomagajmy – nie strzelajmy sobie w stopę!
Źródło: inf. własna (ngo.pl)