- Jesteśmy tu nie do końca jak dom kultury, ani też organizacja pozarządowa. To miejsce dla mieszkańców. Słuchamy ich uważnie. Nie wyobrażam sobie pracy w pojedynkę. Grupa daje poczucie bezpieczeństwa, jest bardziej kompetentna, kolorowa, różnorodna, silniejsza – podkreśla Grażyna Gnatowska z Koalicji na rzecz Ochoty w rozmowie z ngo.pl.
Określenie „koalicja” kojarzy się jednoznacznie z polityką, a najczęściej ze „starciami” polityków przy ulicy Wiejskiej w Warszawie. Kiedy tego określenia postanowili 11 lat temu użyć inicjatorzy partnerstwa na Ochocie, dzielnicę obiegła plotka, że zawiązuje się alternatywna grupa dążąca do przejęcia władzy. – Powstanie partnerstwa wywołało niepokój wśród urzędników, polityków, prasy. Ludzie myśleli, że to jakieś ugrupowanie polityczne, inna władza – wspomina Grażyna Gnatowska z Klubu Osiedlowego Surma, współinicjatorka Koalicji na rzecz Ochoty.
Partnerstwo w tej części Warszawy zakładali urzędnicy, przedstawiciele NGO-sów oraz instytucji działających w dzielnicy. Urzędnicy często jednak wymieniają się po kolejnych wyborach, koordynatorzy odchodzą na emeryturę, inni robią karierę. W partnerstwo na Ochocie na początku zaangażowana była m.in. Ewa Gawor, obecnie szefowa Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie m.st. Warszawy. – 11 lat temu podlegały jej straż miejska i policja na Ochocie. Pani Ewa czuła społeczną działalność instytucji, potrzebę współpracy. Organizowała spotkania na temat bezpieczeństwa – opowiada Grażyna Gnatowska.
Tematyczne komisje
Na Ochocie nie wyznaczono żadnego terytorialnego obszaru kryzysowego, tylko grupę problemów, którymi należało się w pierwszej kolejności zająć. Jako pierwsze powstały: komisja ds. profilaktyki, przemocy, bezpieczeństwa oraz druga odpowiedzialna za stworzenie przewodnika dla dzieci i młodzieży.
W tej chwili działają trzy komisje: ds. seniorów, ds. osób niepełnosprawnych, i od 2011 roku ds. animacji społeczno-kulturalnej. – Komisja ds. osób niepełnosprawnych to głównie organizacje pozarządowe. Komisja ds. animacji społeczno-kulturalnej to głównie biblioteki i domy kultury. Komisja ds. seniorów to trochę organizacje pozarządowe, ale również kluby seniora – wylicza Grażyna Gnatowska.
Kryzys jest czymś naturalnym
Nie obyło się w historii Koalicji bez sytuacji kryzysowych. Zdarzało się, że działalność niektórych komisji trzeba było zawiesić, bo brakowało koordynatora. Zdaniem Grażyny Gnatowskiej, w partnerstwie ważna jest świadomość, że na przestrzeni lat zdarzają się wzloty i upadki. – Kryzysy zdarzają się w procesie społecznym. Nam przytrafiały się po wyborach, kiedy zmieniali się ludzie w urzędzie lub innych instytucjach i czuliśmy się osłabieni. To była dla nas stopklatka. Podobnie odejście koordynatora – nie było dla nas tragedią, tylko spokojnie zaczęliśmy szukać, rozmawiać. Po chwili ruszamy i rozwiązujemy problemy – opowiada.
Grażyna Gnatowska pracuje w Klubie Osiedlowym Surma od 18 lat. Inicjowała koalicję. Nie uważa się jednak za koordynatorkę, a jedynie „osobę do kontaktu”. – Wszyscy tu jesteśmy równi wobec siebie, dzielimy się obowiązkami. Często bywam na spotkaniach wszystkich komisji, mam więc rozeznanie, co w komisjach się dzieje – zaznacza.
Przyszedł czas na kulturę
Świeżą sprawą w Koalicji na rzecz Ochoty jest komisja ds. animacji społeczno-kulturalnej. – Ona wywodzi z grupy pracującej nad Strategią Kultury w dzielnicy. Pomyśleliśmy, że warto byłoby wspólnie pracować. Jesienią 2011 roku wyjechaliśmy razem dzięki wsparciu SCWO. To grupę zintegrowało. Na początku 2012 roku zaczęliśmy konkretne rozmowy. Usłyszeliśmy głos przedstawicieli bibliotek i domów kultury, głos przedstawicieli organizacji pracujących z osobami niepełnosprawnymi. Odbyło się kilka spotkań, zaczęliśmy się poznawać, przyglądać się kalendarzom imprez, zasobom lokalowym oraz sobie nawzajem – mówi Grażyna Gnatowska.
– Podczas warsztatu wyjazdowego nastąpiła trochę rewitalizacja partnerstwa. Nie zawsze da się to zrobić w półtorej godziny. Podczas dwudniowego spotkania można było podsumować działania i wyznaczyć kierunek – wyjaśnia Paweł Jordan, ze Stowarzyszenia BORIS, wspierającego m.in. warszawskie partnerstwa.
Od samego początku partnerom z Koalicji na rzecz Ochoty trudno angażowało się przedstawicieli biznesu. Ten lokalnymi problemami nie był zainteresowany. Trwałą relację udało się jedynie stworzyć w równoległych grupach partnerskich organizujących Dzień Sąsiada czy Dzielnicowe Święto Wolontariatu. – W zorganizowanie Dnia Sąsiada włączył się bar restauracyjny, zakład fryzjerski, sklep optyczny, restauracja Latający Kufer. Na spotkaniu przed wakacjami wyznaczyliśmy sobie zadanie, żeby zebrać w miejscach, gdzie się pracuje, informacje o działających lokalnie firmach. Po wakacjach zastanowimy się, co z tym dalej zrobić – zdradza Grażyna Gnatowska.
Każdy partner jest gospodarzem
Od 11 lat trzymają się tych samych zasad: równość, dobrowolność udziału, partnerstwo, praca ponad podziałami. – Założyliśmy też, że poznajemy swoje zasoby. Spotykamy się w związku z tym w różnych miejscach: w Akademii Pedagogiki Specjalnej, w Urzędzie Dzielnicy Ochota, w Domu Samopomocy "Pod skrzydłami", w siedzibie Fundacji ECHO, w budynku straży miejskiej, w ZOZ-ie, w szkołach, w Liceum im. Kołłątaja, Liceum Bednarska przy Raszyńskiej, w bibliotekach. Każdy czuje się wtedy gospodarzem, czuje odpowiedzialność – uważa Grażyna Gnatowska.
– Zdefiniowali się jako ruch społeczny. Udało im się uniknąć powiązań politycznych. Tworzą otwartą inicjatywę – mówi Paweł Jordan. – Koalicja inicjuje kulturę partnerstwa i współpracy na Ochocie, myślenia w duchu współpracy. Wytwarza bąble, których już nie da się określić mianem partnerstwa. Tworzą sie różnego rodzaju związki – dodaje.
Metamorfozę przeszedł również sam Klub Osiedlowy. Przeprowadzono remont. Gospodarze klubu dojrzewają jeszcze do jednej zmiany – nazwy. – Pewien 16-latek powiedział, że mamy obciachową nazwę, co nie zachęca do przekroczenia progu Surmy. Kiedyś przy okazji prezentacji klubu w jakimś dużym gremium, wymieniłam jego nazwę i usłyszałam ten "obciach”. Na spotkaniu z dzielnicową Komisją Kultury powiedziałam o tym radnym. Zrobiliśmy burzę mózgów. Niewykluczone, że zmienimy nazwę – zapowiada Grażyna Gnatowska.
Teraz stawiają na animację. – Nasz klub osiedlowy jest nowoczesny. Od lat pracujemy metodą projektów, od zawsze wolontariusze stanowili część zespołu. Badamy potrzeby mieszkańców i staramy się na nie odpowiadać, często angażując ich w działania. Dajemy przestrzeń mieszkańcom do realizacji ich pasji i wspieramy ich w tym. Szkolimy także lokalnych liderów, bo zależy nam na powiększaniu grona aktywnych mieszkańców. Przyszedł do nas pan, który jako wolontariusz zaproponował nauczyć starszych mieszkanców obsługi komputera. Współpracujemy z panią uczącą dzieci gry na pianinie. Rafał Skarżycki i Tomek Lew Leśniak, autorzy komiksów „Tymek i Mistrz” oraz „Jeż Jerzy”, przychodzili tu, kiedy jeszcze nie byli tacy sławni, i pracowali z grupami. Cieszyli się dużym powodzeniem – opowiada Grażyna Gnatowska. – Mamy grupę kilkunastu osób, która uczy się animacji. To ludzie w różnym wieku – najstarsza pani ma 60 lat, najmłodsi są 16-latkowie z liceum. Są na półmetku. Oświadczają, że chcą działać. Sukcesem jest np. zaangażowanie chłopaka, który przychodził do klubu jeszcze ze swoja matką. Kiedyś pisaliśmy projekt na wielopokoleniowe spotkanie. Zaznaczyliśmy, że celem pracy z dziećmi jest to, by wróciły w przyszłości do nas jako wolontariusze. Nie wierzyłam w to. Trzeba było coś wpisać w rezultaty długofalowe, to wpisałam. Zobaczyłam to na przykładzie trzech osób dopiero po wielu latach. To daje energię.
Pobierz
-
201207121211520365
786546_201207121211520365 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna