Klauzule społeczne to teoretycznie dobre narzędzie reintegracji społecznej przy okazji zamówień publicznych. Jak wygląda ich stosowanie w Warszawie i co robi miasto, by spopularyzować klauzule – pisze dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl Ignacy Strączek.
– Warszawa chce stosować klauzule społeczne, Warszawa przygotuje do końca czerwca odpowiednie zarządzenie, pracujemy nad tym, żeby ta praktyka była bardziej powszechna we wszystkich dzielnicach i urzędach miasta – zapewnia Tomasz Pactwa, dyrektor Biura Pomocy i Projektów Społecznych Miasta Stołecznego Warszawy.
Na razie jednak zamówienia publiczne z uwzględnieniem kwestii społecznych w Warszawie niemal nie występują. Na 213 postępowań, klauzule społeczne zastosowano w pięciu, co stanowi 2,3% wszystkich zamówień. Dyrektor Pactwa przyznaje, że nie jest to sukces. Twierdzi, że klauzule powinny być stosowane na znacznie szerszą skalę. Zwraca też jednak uwagę, że na wdrożenie nowych rozwiązań potrzeba czasu i że nigdzie na świecie nowe prawo nie zaczyna działać od razu.
Pytanie tylko, jak długo na zmianę nastawienia urzędników mogą czekać grupy wykluczonych, których klauzule mają wprowadzić na rynek pracy.
Dwie pieczenie na jednym ogniu
Wśród urzędników wciąż niewielka jest świadomość, że dzięki zamówieniom publicznym można nie tylko pozyskiwać potrzebne dobra i usługi, ale także realizować cele społeczne. W publikacji wydanej przez Fundację Centrum CSR.PL „Zrównoważone zamówienia publiczne„ czytamy: „Poprzez zmówienia publiczne wydawane jest niemalże 19% PKB Unii Europejskiej. Rocznie oznacza to ogromną kwotę ponad 2 bilionów euro! W Polsce w 2013 r. wartość zamówień publicznych wyniosła 142 miliardy złotych, co stanowiło 8,76% Produktu Krajowego Brutto”.
Ile kosztują regresy?
Wielu urzędników wciąż uważa, że spółdzielnie socjalne i fundacje to organizacje, które trzeba wspomagać, a i tak nie ma z tego wielkich korzyści. W tym ujęciu proces reintegracji grup wykluczonych staje się dodatkowym kłopotem, swego rodzaju jałmużną czy dziurawym dzbanem, do którego można bez końca lać strumień publicznych pieniędzy. Magdalena Czuchryta, koordynatorka projektu Ośrodek Wspierania Ekonomii Społecznej w Subregionie Warszawskim z Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, zwraca uwagę, że dla części urzędników takie podmioty to po prostu sposób na wyciąganie pieniędzy. Pomoc potrzebującym przedstawiają oni jako chwyt marketingowy. Niektóry idą jeszcze dalej: na jednym ze szkoleń przedstawiciel warszawskiego Zarządu Gospodarowania Nieruchomościami wygłosił tezę, że pracownicy tych organizacji biorą pensję „po byku”.
– Dla wykluczonych izolacja oznacza dalszą degradację. W konsekwencji ludzie ci stają się coraz bardziej zależni od innych, przede wszystkim od swoich rodzin – tłumaczy Magdalena Czuchryta. Są dwie drogi: albo aktywizacja i progres, albo regres i hospitalizacja lub leczenie w ośrodkach terapeutycznych.
Rachunek ekonomiczny jest prosty. Szpital kosztuje o wiele więcej niż stosowanie klauzul społecznych. Trzeba tu podkreślić, że korzystanie z usług ekonomii społecznej może okazać się w krótkim planie droższe, ale jak zauważa wicedyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej na Woli Olga Filipczak-Wadas poniesione koszty w dłuższej perspektywie przynoszą naprawdę pozytywne efekty. – Dzięki klauzulom społecznym w bardzo aktywny sposób wspieramy osoby wykluczone. Przełamujemy tabu. Udowadniamy, że bezdomni czy bezrobotni mogą pracować i spełniać stawiane im wymagania: mając pracę i zarabiając, zmieniają swoje życie. W jakiejś perspektywie zyskują samodzielność – mówi wicedyrektorka. – Ekonomia społeczna pozwala na aktywną zmianę, także na zmianę wizerunku osób wykluczonych i bezpośrednią pomoc tym osobom.
– Korzyści wynikające z klauzul nie są powszechnie znane – przyznaje dyrektor Pactwa. – Kwestię zakupów traktujemy wąsko, sektorowo – mamy pewne zadanie do wykonania w budżecie, musimy je wykonać w terminie, mieszkańcy tego od nas oczekują i to jest nasze główne zadanie. Pomyślmy trochę szerzej, ale na takie szersze spojrzenie potrzeba czasu. Czasu którego nie marnujemy: wykorzystujemy go na szkolenia i pilotażowe wdrażanie klauzul.
Szkoda tylko, że klauzule społeczne i sens wspierania wykluczonych trzeba wyrażać w liczbach, że dopiero pobyt w szpitalu musi okazać się droższy od wspierania zatrudnienia bezrobotnych czy niepełnosprawnych. Ale od czegoś trzeba zacząć.
Lepiej się nie wychylać
Kolejną przeszkodą jest fakt, że urzędnicy najczęściej kierują się przede wszystkim kryterium najniższej ceny i żyją w strachu przed kontrolami: – W kulturze kontroli, gdy kilka czy kilkanaście instytucji nas kontroluje, występuje pewna obawa. Nie nazywałbym tego strachem, ale mamy do czynienia z pewną obawą – zapewnia Pactwa. – Wynika to z tego, że kiedy spotykamy się ze zmianami, potrzebujemy czasu, żeby wiedzieć, jak stosować nowe rozwiązania. Dlatego postanowiliśmy stworzyć podręcznik, organizować szkolenia. I zwracać uwagę na dobry przykład osób, które już stosują klauzule społeczne, bo zawsze ktoś musi być liderem. Chcemy takie zmiany wprowadzić systemowo w całym urzędzie.
A więc nie strach, ale obawa skutecznie zachęcają zdecydowaną większość polskich urzędników do poruszania się dobrze znanymi sobie drogami, byle bezpiecznie do celu. Lepiej się nie wychylać, lepiej nie interpretować, bo skąd można wiedzieć, jak kontroler zinterpretuje. A najlepiej klauzul społecznych nie stosować, bo nie ma takiego obowiązku. Jeśli się czegoś nie musi, to się zwykle tego nie robi.
Cieszy jednak deklarowana przychylność dla klauzul społecznych i plany ich częstszego stosowania. Do końca maja tego roku 330 warszawskich urzędników zajmujących się zamówieniami publicznymi odbędzie szkolenia poświęcone stosowaniu klauzul. Nie brakuje także materiałów szkoleniowych i ekspertów, którzy mogliby wesprzeć działania miasta. Ale to ciągle przygotowania. Dlaczego to tak długo trwa? – pytają niektórzy przedstawiciele organizacji pozarządowych. Jak słyszeliśmy, to, co dla jednych jest działaniem opieszałym, dla innych jest projektem pilotażowym.
Dlaczego „nie”?
Beata Juraszek-Kopacz z Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego tłumaczy, że głównymi powodami niestosowania klauzul społecznych są: brak zaufania do spółdzielni socjalnych, przekonanie o niskiej jakości świadczonych przez nie usług i nieterminowości realizowanych przez nie zamówień oraz opór działów prawnych.
– Nawet jeżeli jakiś burmistrz ma ochotę stosować klauzule, to grzęźnie w oporze jego podwładnych. Padają takie wymówki: A tu za mało czasu do tego przetargu, a tu się nie da… – mówi Juraszek-Kopacz.
Klauzule, nawet jeśli są stosowane, nie zawsze zapewniają sukces przedsiębiorstwom społecznym. Często wpisuje się je do dużych przetargów, w których niewielkie firmy społeczne z definicji nie mają szans. – Na przykład nie dla jednej stołówki tylko dla siedmiu stołówek albo najlepiej dla całej gminy. Wiadomo, że pojedynczą spółdzielnię socjalną takie zadanie przerasta – konkluduje Juraszek-Kopacz.
Klauzule są też często stosowane w przypadkach, gdy budżet zadania jest bardzo niski. Gdy potrzebne są radykalne oszczędności, urzędnicy chętnie zwracają się do spółdzielni socjalnych. Wtedy najczęściej mamy do czynienia ze zleceniami absolutnie nieopłacalnymi. Przyjmuje się jednak założenie, że prywatne firmy mogą tym nie być zainteresowane, ale spółdzielnie powinny. Zdarza się, że spółdzielcy muszą dopłacać do realizacji zlecenia. Pytanie, dlaczego spółdzielnie są wciąż postrzegane jako podmioty drugiej kategorii?
Samorządowcy, którzy w przeważającej części postępowań przetargowych kierują się kryterium najniższej ceny, pomijają najczęściej problem, w jaki sposób oferent tę niską cenę uzyskuje. A za niską ceną niejednokrotnie stoją: nadgodziny, praca na czarno, umowy śmieciowe, niskie płace, wyjałowienie pracownika.
W czasie „Okrągłego stołu na temat zrównoważonych zamówień publicznych” jeden z panelistów, Michał Kulczycki z NSZZ Solidarność Pracowników Firm Ochrony, Cateringu i Sprzątania, zwrócił uwagę, że średnie wynagrodzenie w tych branżach wynosi 6 złotych brutto za godzinę, a najniższe 2,35 złotego brutto za godzinę. Dominuje kryterium najniższej ceny. W efekcie ludzie pracują po 300-350 godzin w miesiącu (przy ośmiogodzinnym dniu pracy – norma wynosi 160 godzin), a rekordziści pracują 600 godzin miesięcznie. Warto zauważyć, że 30 dni to 720 godzin, czyli maratończyk spędza w pracy 25 pięć dób w każdym miesiącu. Zajmuje mu to ponad 83% całego czasu. Na sen i wszystkie inne czynności zostaje mu 5 dób czyli 120 godzin.
Nie, bo nie
– Jeżeli chodzi o stosowanie klauzul społecznych nasze doświadczenia niestety nie są najlepsze. Teoretycznie samorządy w oparciu o te klauzule powinny współpracować ze spółdzielniami i wspierać ich rozwój. Niestety nie doświadczyliśmy takich działań. Spółdzielnia „Piękne Miejsce” funkcjonuje od grudnia 2013 roku. W momencie, gdy przygotowywaliśmy się do utworzenia spółdzielni, przedstawiciele samorządów w Wawrze i Ursusie byli nam bardzo przychylni, zadeklarowano nawet wsparcie. Okazało się jednak, że były to tylko słowa, które nie znalazły pokrycia w rzeczywistości – mówi były wiceprezes spółdzielni socjalnej „Piękne miejsce”, którą tworzą Kamiliańska Misja Pomocy Społecznej z Ursusa i Stowarzyszenie Azaliowa z Wawra.
Była prezes spółdzielni socjalnej „Piękne miejsce” Magdalena Hoffmann opowiada, że kiedy chciała znaleźć pracę dla swoich podopiecznych przy sprzątaniu jednego z urzędów pocztowych w Wawrze, zaproponowano wynagrodzenie w wysokości 200 złotych brutto za miesiąc, przy założeniu, że sprzątanie będzie się odbywało w wymiarze 2–3 godzin dziennie, czyli3–5 złotych brutto za godzinę. Prezes Hoffmann zwraca też uwagę, że ekonomia społeczna została stworzona także z myślą o tych, którzy nie są wstanie pracować 8 godzin bez względu na okoliczności. Zdarza się, że takie osoby potrzebują czasu na terapię lub mają ograniczenia spowodowane chorobami czy niepełnosprawnością.
Powinno się zatem, także w interesie społecznym i ekonomicznym, tworzyć niewielkie zlecenia z uwzględnieniem klauzul społecznych dla spółdzielni socjalnych, stowarzyszeń i fundacji zajmujących się reintegracją osób wykluczanych. Pozostaje mieć nadzieję, że warszawscy urzędnicy po szkoleniach zaczną podejmować decyzje sprzyjające realizacji celów społecznych z determinacją większą niż dotychczas.
Wola jest gwiazdą
– Dzielnica Wola jest gwiazdą, jeśli chodzi o zrozumienie, chęć uczenia się o klauzulach społecznych. Jest gwiazdą na tle innych dzielnic Warszawy – mówi Magdalena Czuchryta. Również Tomasz Pactwa przedstawia Wolę jako przykład jednoznacznie pozytywny. Żeby przekonać się, jak to możliwe, wystarczy odwiedzić wolski Ośrodek Pomocy Społecznej.
– Nie boimy się współpracy z osobami zagrożonymi wykluczeniem albo wykluczonymi społecznie, dlatego że jesteśmy nastawieni na pracę dla i z tymi osobami. Klauzule społeczne i spółdzielnie socjalne to dla nas metoda działania i partnerzy – mówi Olga Filipczak-Wadas.
Spółdzielnia Socjalna „Kto rano wstaje” podpisała właśnie kolejną umowę z OPS Wola. – Nasza współpraca z samorządem układa się jak najbardziej poprawnie, być może dlatego, że spółdzielnia została powołana przez Caritas i te kontakty zostały już wcześniej wypracowane – mówi Paweł Dylewski menadżer spółdzielni. Mamy cały czas jakieś zlecenia pochodzące od samorządu. Naprawdę nie możemy narzekać. Współpraca z OPS-em jest podstawą naszej działalności, ale mamy też inne mniejsze zlecenia, na przykład imprezy plenerowe czy organizowane przez miasto turnusy dla seniorów.
Spółdzielnia Socjalna „Kto rano wstaje” zatrudnia 10 osób, są to przede wszystkim osoby bezdomne i bezrobotne, które mieszkają w ośrodku Caritasu na Żytniej. To trzon zespołu, choć pracują tam również osoby spoza ośrodka. W pierwszej kolejności staramy się zatrudniać osoby wykluczone z powodu długotrwałego bezrobocia – dodaje Dylewski.
Dlaczego więc tak mało jest klauzul społecznych w zamówieniach publicznych?
-- – Jako zamawiający oczekujemy chyba bardzo wysokiej jakości usług. Przypuszczam, że wielu organizatorom przetargów może towarzyszyć obawa, czy osoby z kręgu wykluczonych rzeczywiście dadzą sobie radę – mówi Olga Filipczak-Wadas.
Przeszkoda zamiast wsparcia
Póki co klauzule społeczne są bardziej przeszkodą niż skutecznym instrumentem reintegracji i rozwoju osób wykluczonych. Króluje kryterium najniższej ceny, strachu albo obaw przed niezliczonymi kontrolami, których efektem są pękające drogi, sypiące się elewacje i pozostawieni sami sobie bezdomni i bezrobotni. Prawo jest tylko wstępem do zmian, reszta to kwestia zmiany mentalności społeczeństwa. Zapewne dlatego Urząd m.st. Warszawy wdrożył projekt pilotażowy
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl