Kiedyś wspinała się na drzewa w dolinie Rospudy, by ich bronić, dziś odpowiada za medialny wizerunek polskiego oddziału jednej z największych organizacji ekologicznych na świecie. Nie odcina się jednak od akcji bezpośrednich, mimo że dużo rzadziej bierze w nich udział. Nam tłumaczy, dlaczego takie akcje są potrzebne i co sprawia, że po ponad dekadzie praca w Greenpeace wciąż daje jej ogromną satysfakcję.
Od Korczaka do ekologii
Z Greenpeace związała się ponad dekadę temu, kiedy powstawał polski oddział organizacji. Jej przygoda z trzecim sektorem zaczęła się kilka lat wcześniej. Jeszcze na studiach pedagogicznych w Rzeszowie zaangażowała się w organizację studencką Krąg Korczakowski, zajmującą się pomocą dzieciom z biednych bądź dysfunkcyjnych rodzin.
– Krąg Korczakowski zmotywował mnie do tego, żeby zacząć działać w innych organizacjach pozarządowych – mówi Katarzyna Guzek.
– Dzięki temu, że byłam na bieżąco z tym, co się dzieje w sektorze, dowiedziałam się, że Greenpeace otwiera swój oddział w Polsce. Był rok 2004 – mówi Katarzyna. – Bardzo mnie to poruszyło, choć wcześniej nie miałam nic wspólnego z ekologią.
Pojechała na obóz – szkolenie, organizowany dla ludzi, którzy chcieli włączyć się w działania ekologiczne nowo tworzonego oddziału.
– O Greenpeace wiedziałam tyle, że to organizacja o zasięgu globalnym. Kojarzyłam ją głównie ze spektakularnymi akcjami oraz kampaniami na rzecz wielorybów i lasów. Pomyślałam, że skoro powstają w Polsce, to czemu nie spróbować?
Wejść na drzewo czy lobbować
Na tym pierwszym obozie przekonała się, jak Greenpeace naprawdę działa. Że to nie tylko spektakularne akcje bezpośrednie, z których słynie, ale ogromna kompleksowa praca.
– Na tym obozie zrozumiałam, że Greenpeace to organizacja kampanijna, która stawia na rozwiązania systemowe. Organizuje spektakularne akcje widoczne w przestrzeni publicznej, ale oprócz tego przygotowuje mnóstwo raportów, prowadzi badania i rozmowy z władzami, by zmienić obowiązujący system – mówi Katarzyna Guzek.
– Nie do końca sobie zdawałam sprawę z tego, że Greenpeace wcale nie jest antysystemowy, ale że działa w obrębie systemu, zgodnie z prawem, które istnieje w danym kraju lub prawem międzynarodowym, na które się powołuje – dodaje.
Choć akcje bezpośrednie to także ważna część działań Greenpeace. Katarzyna Guzek sama brała udział w kilku z nich. Jedne z najbardziej spektakularnych to wejście na chłodnie kominowe elektrowni Bełchatów i Turów czy obrona Doliny Rospudy.
– Nie da się rozgraniczyć, czy ważniejsze są raporty i lobbing, czy akcje bezpośrednie – mówi Katarzyna Guzek. – Te dwa obszary się uzupełniają – podkreśla.
– Przez kilka lat prowadziliśmy intensywną kampanię, której nie było widać, o której tak naprawdę nikt nie słyszał. Aż do zimy 2007 r., kiedy postanowiliśmy, że trzeba pojechać na miejsce, bo mają wkroczyć pilarze i wycinać drzewa pod budowę drogi. Udało nam się zwrócić uwagę mediów. Mieliśmy też ogromne poparcie społeczne. W obozie pomyślanym na kilkanaście osób w pewnym momencie była nas setka – mówi Katarzyna.
– Ludzie przyjeżdżali z różnych stron Polski, pomagali osobiście albo przysyłali paczki czy choćby kartki z wyrazami poparcia. Było to wzruszające doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę – dodaje.
Potem sprawy bardzo szybko ruszyły do przodu i Dolinę Rospudy udało się ocalić. Droga też powstała, tyle że w wariancie alternatywnym, o jaki zabiegały organizacje pozarządowe.
Na ścieżce Gandhiego
Pokłosiem spektakularnych akcji, takich jak w Rospudzie, jest etykietka ekoterrorysty, która do Greenpeace przylgnęła. Choć, jak mówi Katarzyna Guzek, całkowicie niesłusznie.
– Jednym z fundamentów działania Greenpeace od 1971 r., czyli od samego początku, jest to, że nigdy nie używamy przemocy. Jesteśmy organizacją pokojową. Nigdy niczego nie niszczymy. Nie zastraszamy. Nie uciekamy też przed odpowiedzialnością. Jeżeli policja ściąga nas z jakiegoś budynku, poddajemy się bez protestów – podkreśla.
Jak dodaje, powstało kilka solidnych prac naukowych na temat tego, czy Greenpeace jest organizacją ekoterrorystyczną czy nie. Wszystkie ten mit obalały.
Co innego powszechne myślenie. Jak tłumaczy, to wynika m.in. z tego, że akcje bezpośrednie nie są w Polsce popularne. Na świecie częściej się po nie sięga, przywołując choćby Mahatmę Gandhiego i Martina Lutera Kinga.
– Nawiązujemy do tej tradycji – mówi Katarzyna Guzek. – Zawsze podkreślamy, że działamy pokojowo, ale w przekazie medialnym gdzieś to umyka. Wygrywa chęć szukania konfliktu, sensacji. Mało kto skupia się na meritum problemu. Zamiast zapytać, dlaczego Greenpeace taką akcję w ogóle zorganizował, ludzie zastanawiają się nad tym, jak my tam weszliśmy, jak przechytrzyliśmy ochronę.
Ekspercka twarz, zielona energia
Choć nie da się ustalić, jaki wpływ miała na to obecność Greenpeace w Polsce, w czasie ostatniej dekady bardzo dużo zmieniło się na lepsze, jeśli chodzi o mentalność Polaków.
– Zmienił się też jej wymiar, z lokalnego na bardziej globalny. Dziesięć lat temu największym problemem ekologicznym, na który Polacy zwracali uwagę, było zanieczyszczenie rzek i zaśmiecanie lasów. Te problemy nie do końca znikły, ale teraz na pierwszym miejscu pojawiają się kwestie zmian klimatycznych, które jeszcze niedawno nie były wspominane jako problem, który może nas dotknąć. Pytanie, czy ta świadomość przekłada się na działanie. Chciałabym wierzyć, że tak – mówi Katarzyna Guzek.
Wiele jest jeszcze pod tym względem do zrobienia. W bliskiej perspektywie Greenpeace stawia sobie za cel rozwijanie w Polsce energetyki odnawialnej i obywatelskiej oraz lobbowanie na rzecz uchwalenia prawa, które będzie wspierało inwestycje w zieloną energię.
Drugim celem jest objęcie Puszczy Białowieskiej ochroną parku narodowego. Greenpeace prowadzi w tym celu kampanię we współpracy z innymi organizacjami, naukowcami i samymi mieszkańcami okolic puszczy.
Jako szefowa działu komunikacji stawia sobie za cel wzmocnienie grup lokalnych pod kątem komunikacji. Do tej pory komunikacja była przygotowywana przez biuro w Warszawie. Teraz to wolontariusze, którzy mieszkają w różnych częściach Polski, mają stać się głosem organizacji. Ważnym celem jest też, by bardziej wyeksponować stronę ekspercką Greenpeace.
– Chcemy pokazać, że jesteśmy ludźmi, z którymi warto rozmawiać, że te wszystkie kwestie, wobec których prowadzimy kampanie, mamy przemyślane – mówi Katarzyna Guzek. – Chcemy pokazać tę twarz, która na co dzień nie jest widoczna. Nie zwracają na nią uwagi media. Bo to, że zrobiliśmy świetną konferencję na temat Puszczy Białowieskiej, nie jest spektakularne. Chcemy też podkreślić, że nie jesteśmy zamknięci na jedną opcję polityczną. Wręcz przeciwnie, jesteśmy gotowi na dialog ze wszystkimi, tylko chcemy być traktowani poważnie.
Kontaktowość to podstawa
Przy jej roli – spinania całej pracy komunikacyjnej w Greenpeace, szalenie ważna jest umiejętność słuchania i wchodzenia w dialog i takie cechy Katarzyna Guzek w sobie dostrzega. Unika też konfliktów – choć nie wie, czy to słaba czy mocna strona, bo konflikty też przynoszą ciekawe i dobre rozwiązania.
Jest ciekawa świata, ludzi, nowych miejsc. – To mnie wyciąga dalej, a z drugiej strony sprawia, że nie potrafię usiedzieć na miejscu przez dłuższy czas – mówi Katarzyna.
Ze słabszych swoich stron wymienia gubienie drobiazgów. – Umykają mi, jeśli ich sobie nie zapiszę, przy większych projektach jest to niebezpieczne. Łatwo się też denerwuję, np. tym, że ktoś strzela do niedźwiedzi albo wycina fragment dżungli amazońskiej. W takich momentach moja emocjonalność mogłaby być bardziej stłumiona przez profesjonalizm – śmieje się Katarzyna.
Podsumowując swój związek z Greenpeace, Katarzyna Guzek cieszy się, że pomimo dziesięciu lat w tej organizacji nie doszła do żadnej ściany. – Cały czas jestem w stanie się rozwijać, robić rzeczy, które sprawiają mi satysfakcję. Największym moim sukcesem jest to, że nie mam takiej myśli, żeby ten Greenpeace zostawić – wyznaje.
Choć pełne zaangażowanie w działalność organizacji sprawia, że znalezienie balansu pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym nie było dla niej łatwe. Ale znalazła taką przestrzeń. – Od kilku lat tańczę movement medicine. To taniec, który sięga do tradycji różnych kultur, w których był używany do rytuałów uzdrawiających, szamańskich – tłumaczy Katarzyna.
– Mamy w Greenpeace takie motto, które jest mi bardzo bliskie. To cytat z jednego z wodzów plemienia Kri, społeczności Indian kanadyjskich. W momencie kiedy biali osadnicy przejmowali jego ziemię, powiedział: „Kiedy zostanie wycięte ostatnie drzewo, kiedy ostatnia rzeka zostanie zatruta, wtedy zrozumiemy, że nie możemy jeść pieniędzy”. Te słowa wryły mi się w umysł i serce. Jeśli nie zadbamy o tę przestrzeń wokół siebie, odetniemy się od natury, to naprawdę będziemy w ogromnych kłopotach.
***
Brała udział w wielu pokojowych akcjach bezpośrednich, m.in. podczas obozu w Dolinie Rospudy, na pokładzie statku Greenpeace Arctic Sunrise czy w ramach akcji prowadzonych na chłodniach kominowych. W ramach kampanii na rzecz klimatu uczestniczyła w Szczytach Klimatycznych.
Obecnie skupia się na działaniach, mających na celu budowę w Polsce energetyki obywatelskiej, w ramach której obywatelki i obywatele mogliby produkować energię z odnawialnych źródeł.
Poznaj ludzi sektora pozarządowego, dowiedz się, kto jest kim w NGO. Odwiedź serwis ludziesektora.ngo.pl.
Jeśli nie zadbamy o przestrzeń wokół siebie, odetniemy się od natury, to naprawdę będziemy w ogromnych kłopotach.