– Moja społecznikowska przygoda zaczęła się niejako przez przypadek. Od dawna jednak na tym polu działam już profesjonalnie i – można by powiedzieć – „zawodowo”, choć wciąż zajęcie to mieści się w moich pasjach, pozostając źródłem ogromnej satysfakcji, ale nie źródłem utrzymania.
Kot w szafie
Joanna Mazgajska z wykształcenia jest biologiem, pracuje naukowo, specjalizując się w ekologii miejskiej. Na swoim koncie ma ok. 20 publikacji naukowych, ważniejszą z nich stanowią „Płazy Świata”, wydane przez PWN. Na co dzień Joannę spotkać można w Pracowni Ekologii i Bioróżnorodności Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk.
Zwierzęta i rośliny od wczesnego dzieciństwa pasjonowały Joannę. Ze śmiechem wspomina, gdy jako sześciolatka zamykała się w szopie, udając, że pracuje w laboratorium oraz swoje „przedmioty badania” – rybki w słoiku i kota w szafie.
Rzekotki w Lesie Kabackim
Obecna pani magister ma także swoje drugie oblicze, którym jest działalność społeczna. Mazgajska od ośmiu lat prowadzi organizację pozarządową oraz współpracuje (lub raczej: walczy) z warszawskim samorządem.
Jak mówi, te doświadczenia zaczęły się dość przypadkowo. – Pewnego dnia zadzwonił do mnie kolega, który jest tutaj korespondentem Die Welt. Chodziło o stawik przy Lesie Kabackim, w którym mieszkają rzekotki – takie małe, zielone żabki. Szybko okazało się, że nie tylko one wybrały sobie to miejsce, ale także dwanaście innych gatunków płazów. Znajomy chciał ochronić ten teren przed grożącą mu dewastacją związaną z miejscowym planem zagospodarowania. Razem wpadliśmy na pomysł, aby złożyć do władz dzielnic wniosek o to, aby stworzyć w tym miejscu formę użytku ekologicznego. Mieliśmy ogromne poparcie mieszkańców.
Mimo pospolitego ruszenia, które poprzez masową wysyłkę maili zawiesiło serwery w urzędzie dzielnicy z interwencji ekologów – zarówno ekspertów, jak i amatorów – nic nie wyszło. Teren nie został objęty stosowną ochroną.
Ekolożka używa tu mocniejszych słów: – Wszystko zostało zdewastowane w związku z przeprowadzoną tam tzw. rewitalizacją.
Od płazów do drzew
Po kilku latach społecznej i społecznikowskiej działalności na polu ekologii miejskiej Joanna zauważyła, że najczęściej broni drzew przed nieuzasadnionymi wycinkami. Założyła wówczas następną organizację – Baobab.
Od momentu tamtejszej rozmowy niewiele się zmieniło. – Jedna dzielnica jest w stanie wydać około 5000 decyzji na wycinkę drzew w ciągu roku. Mieszkańcy nie mają szans na jakikolwiek współudział w tych zarządzeniach, gdyż plany wycinek drzew są po prostu niejawne. W tej kwestii od kilku lat walczę z ratuszem. Zgodnie z prawem bowiem, wnioski (wnioski, a nie decyzje – podkreślam, gdy bowiem zapadnie decyzja jest już za późno na jakiekolwiek zmiany) o wycinki drzew powinny być dostępne w BIP-ie.
Obecnie sprawą zajął się Rzecznik Praw Obywatelskich, który wysłał zapytanie do urzędu miasta o termin udostępnienia owych informacji w Biuletynie Informacji Publicznej. Co na to ratusz? – Urzędnicy poinformowali o planach przetargu na budowę stosownej strony. Jednym słowem prace odkładane są na święte nigdy – komentuje z przekąsem prezeska stowarzyszenia Baobab.
Baobab współpracuje z wieloma stowarzyszeniami i grupami nieformalnymi. Mazgajska szczególnie chwali sobie współpracę z „Miasto Jest Nasze”, Ochocianami, Warszawskim Alarmem Smogowym, a także niektórymi politykami, np. tymi z partii Razem.
Z sukcesów w walce na polu ekologii miejskiej Joanna Mazgajska wymienia m.in. akcje na Polu Mokotowskim oraz w otulinie Jeziorka Czerniakowskiego. Podkreśla jednak, że działaniom stowarzyszenia Baobab ani też innych zaprzyjaźnionych organizacji daleko do powielanych obrazów „ekologów-oszołomów” przykuwających się do drzew.
Prezeska Baobaba przyznaje, że spróchniałe drzewa w przestrzeni miejskiej stanowią realne zagrożenie dla zdrowia czy nawet życia. Takim jest jej zdaniem np. jedno drzewo przy ul. Koszykowej. Jak się dowiedziała, było już zgłaszane do wycinki przez okolicznych mieszkańców. To czemu jeszcze tam stoi? – Przyjechała ekipa, wycięła zdrowe drzewo rosnące obok i pojechała – streszcza finał sprawy Mazgajska.
Trudna koegzystencja
Współpracy z miastem na polu ekologii miejskiej prezeska Baobaba nie ocenia najlepiej. Narzeka na niekompetencje, ale także złą wolę urzędników.
– Pamiętam, jak osiem lat temu przyszłam do ówczesnego dyrektora Biura Ochrony Środowiska, przyniosłam ze sobą kilka publikacji naukowych i chciałam wytłumaczyć, odwołując się do faktów, dlaczego należy zmienić zarządzanie zielenią miejską.
Rozmowa wtedy nie powiodła się. Jak wspomina Mazgajska, jej postulaty co najmniej nie spotkały się ze zrozumieniem. Po tym doświadczeniu ekolożka spróbowała innego sposobu: wraz z grupą kilku znajomych założyła KDS ds. Środowiska Przyrodniczego. Wydawało się bowiem, że formalnie ukonstytuowana grupa organizacji przyrodniczych będzie dla urzędu miasta i Biura Ochrony Środowiska wystarczająco poważnym partnerem.
Ten pomysł nie do końca się powiódł, udało się natomiast nawiązać współpracę z Radą Warszawy i działającą w jej ramach Komisją Ochrony Środowiska, której od kilku lat przewodniczy Dariusz Figura. Mazgajska chwali działających tu polityków za ich poważne podejście do konsultacji społecznych, partycypacji obywatelskiej i zaangażowanie. – Ta współpraca pokazuje, że nieważne są konotacje polityczne, kto z jakiej jest partii, ale dobre chęci – podsumowuje Mazgajska.
Tym, którzy ich nie mają Joanna musi się jawić jako twardy przeciwnik. Świadczą o tym słowa Mateusza Senki, który poznał prezeskę Baobaba podczas akcji „Ocalmy tereny nad Kanałem Żerańskim”. – Joanna nie uznaje kompromisów, działa jasno i konkretnie. Dzięki temu jest jedną z osób, które rozpoczęły publiczną debatę na temat smogu w Warszawie. Sprawiła ona, że problem został zauważony i nagłośniony, co zwiększa szanse na jego rozwiązanie.
– Z mojego rocznego doświadczenia współpracy z Joanną mogę powiedzieć, że jest ona raczej trudnym przeciwnikiem dla samorządu, ponieważ zawsze domaga się konkretnych odpowiedzi i wdrażania decyzji w życie. Nie da się Joanny usatysfakcjonować uśmiechem czy przytaknięciem, dla niej każde spotkanie powinno kończyć się merytoryczną decyzją czy podjęciem działań – opowiada Patrycja Pendrakowska, koleżanka Joanny z Warszawskiego Alertu Smogowego.
Cichy zabójca
Czym obecnie zajmuje się stowarzyszenie Baobab powołane przez Joannę Mazgajską?
– Chcemy, aby w Warszawie było więcej stacji pomiarów zanieczyszczenia powietrza. Obecnie są cztery. Oznacza to, że w stolicy jedna stacja przypada na 130 km kw., gdy w innych miastach europejskich, takich jak Paryż czy Londyn, stacjom „podlega” kilkanaście km kw. albo nawet jeszcze mniej.
Dlaczego w Warszawie jest zatem tak mało tych urządzeń, skoro jak podaje Mazgajska, ich zakup nie stanowiłby wielkiego wydatku w budżecie miasta? Tutaj prezeska Baobaba na urzędnikach i politykach nie pozostawia suchej nitki: – Politycy i urzędnicy ukrywają stan powietrza przed warszawiakami. My, któregoś dnia, przypadkowo, na stronie WIOŚ odnaleźliśmy komunikat o alercie dotyczącym smogu w stolicy. Ukrywanie tych informacji przed obywatelami to łamanie praw człowieka. Tymczasem poważne zanieczyszczenie powietrza może powodować uszczerbek na zdrowiu, a nawet śmierć. Szacuje się, że od 800 do 2800 osób rocznie umiera w Warszawie z tego powodu. Dla porównania dodam, że w wypadkach samochodowych w ciągu roku w stolicy ginie ponad 60 osób.
Dinozaur wśród ekologów społeczników
Joanna Mazgajska ocenia siebie jako „dinozaura”, jeśli chodzi o działalność społecznikowską. Jednak wciąż pozostaje ona jej pasją, a także źródłem satysfakcji, jako że przynosi rezultaty. Te mogą wynikać z „doskonałego zmysłu organizacyjnego oraz umiejętności zjednywania sobie ludzi i wspólnego działania” – które to cechy u Joanny ceni sobie inny społecznik, Konrad Marczyński.
Doświadczenie jednak wyzbyło ekolożkę z pierwotnego idealizmu. Uważa teraz, że rzecz nie leży w przekonywaniu urzędników, dostarczaniu im faktów, ale „wkurzaniu ich”, tzn. nagłaśnianiu konkretnych problemów. Chodzi zatem o informowanie obywateli, co ma w efekcie prowadzić do wywierania wpływu na decyzje urzędników.
Trzeba powiedzieć, że to się udaje. Przykładem mogą być projekty składane w budżecie partycypacyjnym. – W zeszłym roku warszawiacy nie widzieli potrzeby zakupu stacji pomiaru czystości powietrza, obecnie złożono projekty na zakup łącznie 30 takich stacji.
To oczywiście cieszy Mazgajską, jednak według niej – mówiąc potocznie – „nie załatwia sprawy.” Uważa bowiem, że należałoby zmienić sposób zarządzania miastem, w którym obecnie jest zbyt wiele chaosu. Chciałaby też, aby dużo większą rolę odgrywały tu rzetelnie i profesjonalnie prowadzone konsultacje społeczne.
Mikroskop, odwołania od decyzji i taniec
Na pytanie o plany na najbliższą przyszłość ekolożka odpowiada bez zastanowienia: – Chciałabym jednak zrobić doktorat.
Na przeszkodzie wciąż stoi brak czasu, ten bowiem w dużej mierze poświęcony jest działalności obywatelskiej. – Jestem osobą, która lubi, gdy coś się dzieje, stąd liczenie komórek pod mikroskopem jest dla mnie trudne, zawsze sobie w tym czasie podśpiewuję, mając słuchawki na uszach. Oczywiście aktywność na polu społecznym wciąż dostarcza mi więcej wrażeń niż praca w laboratorium.
A to, że owa działalność w dużej mierze ogranicza się do pisania pism urzędowych, odwołań od decyzji etc. prezesce Baobaba zupełnie nie przeszkadza: – Kocham prawo. Gdybym miała studiować jeszcze jakiś kierunek, zdecydowanie byłoby to właśnie prawo.
Innym ujściem niespożytej energii Joanny jest taniec. – Od dwóch lat tańczę reggeaton i dancehall, czyli ten styl, który tańczy m.in. Sean Paul.
Kilka spojrzeń na teledyski tego tancerza nie pozostawia wątpliwości, że to trudne wyzwanie. Od tych jednak, jak pokazuje powyższy tekst, Joanna bynajmniej nie ucieka.
Poznaj ludzi sektora pozarządowego, dowiedz się, kto jest kim w NGO. Odwiedź serwis ludziesektora.ngo.pl.
Źródło: inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23