Rozmowa z Agnieszką Ścigaj, posłanką Kukiz ’15, przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Ekonomii Społecznej oraz Podkomisji Stałej ds. Polityki Społecznej.
Ewa Hevelke: Od ponad pół roku pracuje pani na rzecz zmian sektora społecznego w Sejmie. Jakie efekty pani widzi?
Prosty schemat: Obywatele zauważają problem, organizują się wokół niego, szukają rozwiązań, a rząd powinien kierować środki na jego rozwiązanie, skoro nie ma lepszego na to pomysłu. Jeśli będzie nami rządzić większość, to silne, niezależne społeczeństwo obywatelskie zawsze sprawowałoby kontrolę i dbało o prawa każdej mniejszości i byłoby w stanie „patrzeć na ręce” władzy.
Jak na tym tle plasuje się ekonomia społeczna?
Ekonomia społeczna to bez wątpienia ważne narzędzie w rozwoju niezależnego finansowania sektora pozarządowego czy innych obszarów aktywności społecznej. Zapowiedzi są szumne – Wicepremier Morawiecki zapowiada, że ekonomia społeczna jest ważna, ale nie ma mowy o szczegółach. Realizacja Krajowego Programu Rozwoju Ekonomii Społecznej się toczy, ale nie jest realizowany w procesie stałej i pełnej informacji. Kolejne wiadomości zdobywamy raczej w odpowiedzi na pytania, które się zadaje Departamentowi. Sektor czuje niepewność kierunków, w których rozwój zapisany w programie zmierza.
Wciąż mam nadzieję, że uda się w tej kadencji również popchnąć ważne dla sektora obszary do przodu, a ekonomia społeczna stanie się jednym z priorytetów polityki społecznej.
Pewne kwestie wyhamowały po dobrej zmianie, ale to nie znaczy, że dyskusja na temat zmian w sektorze się nie toczy.
Rolą zespołu jest edukowanie. Mam poczucie, że w Sejmie obecnej kadencji, nikt nie podjął tematu ekonomii społecznej. Czuję się za niego odpowiedzialna i dla mnie jest to absolutny priorytet. Jestem też przewodniczącą podkomisji ds. polityki społecznej i chciałabym, by posłowie ten temat znali i interesowali się nim.
Jakie to tematy?
Uważam, że istotniejsze byłoby, gdyby dyskusje nad kształtem sektora toczyły się w sektorze, a rząd był stroną wsłuchującą się w postulaty, a nie wydającą odgórne zarządzenia. Rząd może wyznaczać kierunki realizowania zasady subsydiarności, wspierania obywateli lub NGO w tym, co one uważają za słuszne. Bo to one są „na dole”. To jest świetne narzędzie, które nie pozwoli stronie rządowej oderwać się od rzeczywistości.
Wzmacniać i uniezależniać sektor może ekonomia społeczna. Ten temat też pojawił się na spotkaniu Zespołu.
Rozmawialiśmy o trudnej i kontrowersyjnej sytuacji OWESów i sposobach otrzymywania akredytacji. Podjęliśmy kroki i użyliśmy narzędzi, którymi dysponujemy: wysyłaliśmy do Departamentu Pożytku Publicznego przy MRPiPS zapytania o sytuację OWESów, zaprosiliśmy przedstawicieli różnych środowisk zaangażowanych w spór. Nagłaśnialiśmy sprawę, zwróciliśmy stronie rządowej uwagę na sytuację.
Na spotkaniu tego zespołu padły konkretne deklaracje ze strony rządowej, m.in., że nie ucierpi system finansowania ośrodków i tak się stało, że nie będą przeciągane procesy przyznania akredytacji – to również miało miejsce. Był to oczywiście przede wszystkim sukces środowiska ekonomii społecznej. Myślę, że w jakiś sposób również Zespół przyczynił się do rozwikłania sytuacji. Akredytacje zostały przyznane, OWESy są finansowane i całość idzie do przodu.
Pojawił się temat spółdzielczy
Kluczowe jest również wprowadzenie możliwości składania sprawozdań drogą elektroniczną, czyli zmiany techniczne, ale usprawniające działania spółdzielni.
Te zmiany mogą być precedensem. Od lat wiadomo, że prawo spółdzielcze wymaga zmiany. Jasne, że jest to wielka praca, która wymaga zaangażowania wielu środowisk, ale myślimy, że drobne zmiany mogą powoli otwierać furtki tym większym. Dlatego ważna jest kooperacja klubów – właśnie w sferze symbolicznej. Projekt poparli wszyscy członkowie Zespołu. Jest to pierwszy projekt poselski zgłoszony przez przedstawicieli trzech klubów Kukiz`15, PSL i Nowoczesną a PO i PiS pozytywnie się na razie do niego odnoszą. Czy się to uda – zobaczymy. Trwają rozmowy, ale większość się zadeklarowała.
A klauzule społeczne?
In-house moim zdaniem czasem może być zaprzeczeniem klauzul społecznych. One obejmują również to, by w zamówieniach publicznych zawarto punktację za godne warunki pracy, zatrudnienie na etat. Kiedy samorząd powoła spółkę i sam będzie wykonywał pewne prace, np. usługi opiekuńcze, już nie musi stosować np. wymogów zatrudnienia na umową o pracę. Mówiąc z perspektywy przedsiębiorców społecznych, na tym zapisie stracą przede wszystkim oni.
Rozszerzenie tego katalogu jest łatwym sposobem upolitycznienia. Zamiast realizacji czystych intencji, kreowania miejsc pracy dla osób potrzebujących, mogą powstawać spółki, które będą obsadzone kolegami z partii, którzy chwilowo są „w stanie spoczynku”. W praktyce może się to odbywać tak, że usługi sprzątania, czy utrzymanie dróg, będą zlecane spółkom kierowanym przez koalicjantów. Oczywiście wspaniale byłoby, gdyby wszystkie gminy miały tak czyste intencje jak np. Brzeziny i burmistrz Plura.
Jednak rzeczywistość wygląda inaczej i te możliwości będą nadużywane. Myślę tak, ponieważ mało jest samorządów, które dotychczas zakładały spółdzielnie osób prawnych, korzystając z obowiązującego prawa. Dlatego sądzę, że ewentualne zwiększenie rodzajów usług będzie służyło raczej nadużyciom. Tak by się nie stało, jeśli zapis ten mówił o tworzeniu wyłącznie podmiotów ekonomii społecznej. W obecnej sytuacji nie.
Co może pani zrobić z pozycji Zespołu?
Na pewno będziemy monitorować zapowiadane dalsze zmiany w prawie. Prace mają rozpocząć się wkrótce, tak deklarował przewodniczący Komisji Gospodarki. Bardzo chciałabym, by znalazły się tam zapisy broniące polskiego kapitału, polskiego przedsiębiorcę. Takie pojawiły się w Hiszpanii lub Niemczech. Chodzi o to, by o zamówienia publiczne mogły starać się te podmioty, które posiadają 30% zasobów kadrowych i sprzętowych w Polsce.
Zależy mi, by uniknąć wygrywania przetargów przez tzw. firmy „ teczkowe”, które często wykorzystują polskich podwykonawców za głodowe stawki. Pierwsze efekty wprowadzenia zmian i działania dyrektywy poznamy w przyszłym roku, kiedy rozstrzygnięte zostaną nowe przetargi prowadzone w oparciu o te procedury. Jeśli ludzie zaczną tracić miejsca pracy i lokalny rynek usług się będzie wypaczał, zobaczymy to od razu.
Czy Zespół zajmie się ustawą o przedsiębiorczości społecznej?
Od lat mówię, że sektor uzależnia się od środków unijnych. Przecież w założeniach, to miały być środki „na start”, a ciągłość powinniśmy zapewnić sami. Tymczasem po ponad dziesięciu latach, sektor wciąż nie jest stabilny. Wierzę, że ustawa i zapisane w niej definicje i udogodnienia pomogą tę równowagę uzyskać. Mówię to choćby o budzących kontrowersję podatkowych ulgach. Przez lata prowadziłam samofinansujące się przedsiębiorstwo społeczne (spółdzielnia socjalna OPOKA). Wiem, że nie zawsze finansowe wsparcie państwa jest najlepszym rozwiązaniem. Właśnie udogodnienia dają większą motywację i są moim zdaniem bardzie efektywne.
Udogodnieniom dla przedsiębiorstw społecznych stawiany jest zarzut o nieuczciwej konkurencji.
Myślę, że już dawno obaliliśmy mit o tym, że podmioty ekonomii społecznej zagrażają przedsiębiorstwom wyłącznie biznesowym. Ale też sama jestem z opcji wolnorynkowej. Uważam, że im mniej podatków tym lepiej. Tym więcej pozostaje w firmach na realizowanie inwestycji, bo oni tymi finansami lepiej czasami dysponują. A sądzę, że jeśli przedsiębiorstwom społecznym Państwo zabierze mniej niż biznesowi, to na pewno gospodarka nie zachwieje się w posadach. Podstawową różnicą jest to, że przedsiębiorstwo społeczne naprawdę ponoszą większe koszty zatrudnialności. W przypadku naszej działalności Opoki: jedna dobrze wykształcona kelnerka, efektywnie pracująca zastąpi trzy osoby zatrudnione w przedsiębiorstwie społecznym o tym samym profilu działalności. Ulgi i zwolnienia są lepszym, bo trwałym narzędziem niż dotacje.
Czego potrzebuje pani ze strony środowiska przedsiębiorczości społecznej, by móc efektywnie działać na rzecz rozwoju sektora?
Środowiska pracujące w sektorze społecznym widzą, że w prawodawstwie czasami niewielkie zmiany znacznie ułatwią codzienne funkcjonowanie, warto, by zgłosiły się z takimi propozycjami. Chętnie będę ich emisariuszem, spotkam się z nimi i razem będę starała się je zrealizować. Nie mogę obiecać, że przeprowadzę każdą zmianę, ale na pewno będę próbować.
Bardzo wspierające w pracach byłoby monitorowanie prac różnych komisji pod kątem działań, które mają wpływ na sektor. Mimo najszczerszych chęci mogę czegoś nie wyłapać, ale chętnie pomogę, jeśli ktoś wyraziłby chęć uczestnictwa w spotkaniach komisji sejmowych i będę podejmować temat jeśli będzie powód do interwencji.
Jakie regulacje obecnie są w ten sposób konsultowane?
Niedawno złożyłam projekt, który rozszerza o spółdzielnie socjalne katalog podmiotów uprawnionych do zakładania rodzinnych domów pomocy społecznej. Dotychczas taką możliwość miały jedynie organizacje pożytku publicznego. Wiadomo, że rozpoczęliśmy procedurę. Teraz ten projekt jest w lasce, czeka na numer druku sejmowego. Nie jestem w stanie powiedzieć jak długo ten stan się utrzyma. Jeśli organizacje pozarządowe mają argumenty i mogą wesprzeć mnie merytorycznie w przeprowadzeniu tej zmiany, to każdy głos środowiska sprawi, że moja pozycja w tym działaniu będzie silniejsza.
Jestem też, przy wsparciu środowiska NGO, autorką projektu, który zmienia zapisy prawie cywilnym opiekuńczym i rodzinnym, czyli wprowadza instytucję opiekuna prawnego i medycznego dla osób z upośledzeniem umysłowym. Ta instytucja ułatwi codzienne funkcjonowanie takich osób. W najbardziej przyziemnych sprawach. Na przykład nie będzie trzeba ich ubezwłasnowolnić, by zaprowadzić do dentysty. Opiekunowie medyczni mogliby za nich podejmować tego typu decyzje.
Wiele lat pracowałam z osobami niepełnosprawnymi i wiem jaki to jest kłopot. W praktyce, by zapewnić codzienne funkcjonowanie trzeba pozbawić te osoby wszystkich praw. Dzięki proponowanej przeze mnie regulacji, można byłoby zastosować formułę współdecydowania, a opiekuna medycznego wskazywałby sąd rodzinny, na wniosek biegłego lekarza, który określiłby zakres reprezentacji. Podobnie, w kwestiach prawnych, a szczególnie finansowych, taki reprezentant ułatwiłby życie. Chodzi o to, by nie wszczynać procedury ubezwłasnowolnienia, które jest długie, żmudne i w praktyce – nieodwracalne.
Ten projekt dostał akceptację Komisji Ustawodawczej. Miał problem z związku z otrzymaniem negatywnej opinii o niegodności z prawem UE, ale odwołałam się do organizacji zajmujących się osobami niepełnosprawnymi, do sejmiku osób niepełnosprawnych. Otrzymałam ekspertyzę i w tej sytuacji wygrały argumenty środowiska.
Jak można podsumowuje pani pierwszy okres pracy Zespołu i komisji?
W Sejmie to nie był niestety rok merytorycznej dyskusji, ale politycznych starć. Mam więc w sobie pewną frustrację, że zaprezentowane propozycje zmian prawnych w dziedzinach rynku pracy i polityki społecznej, nad którymi wiele miesięcy pracowałam, utykają. Ich celem jest połączenie dwóch systemów. Chodzi o ich uelastycznienie, tak by więcej środków trafiało bezpośrednio do osób potrzebujących, zamiast do pośredników, czyli urzędów. Spotkałam się z całkowitym brakiem zainteresowania, bo Sejm skupił się na krzykactwie i populistycznych hasłach. Chociaż te propozycje zdecydowanie poprawiłyby efektywność polityki rynku pracy.
Czy projekt, o którym pani mówi przepadł?
Nie, wciąż nad nim pracuję. Zaprosiłam ostatnio wiceministra Słowacji, państwa, gdzie taka reforma powiodła się, by skomentował założenia. Było to podczas konferencji, którą zorganizowałam w Warszawie z udziałem Banku Światowego. Oczywiście pojawiły się również głosy krytyczne, brak efektywności funkcjonowaniu urzędów pracy. Ale wiem z własnego doświadczenia, że urzędy te nigdy nie będą w pełni efektywnie aktywizować osób bezrobotnych, bo funkcjonują w trybach administracji publicznej, która rządzi się swoimi prawami. A wsparcie osoby wykluczonej wymaga podejścia indywidualnego, a nie urzędniczego. Dlatego ten projekt nie jest zarzucony. Dalej będziemy nad nim pracować.
A co pani planuje w przyszłym roku?
Konsekwentnie będę próbowała się przekonywać do projektów, które będą pomagać budować społeczeństwo obywatelskie i rozwijać ekonomie społeczną. Rozumiem rolę posła jako posłańca. To nie ja mam mądrość, z której wynikają zmiany na lepsze. Jestem przekaźnikiem propozycji i konkretnych rozwiązań. Moim zdaniem jest przekonanie polityków o ich słuszności.
Źródło: Portal Ekonomiaspoleczna.pl