Jeśli zmiany w Ustawie mają służyć wszystkim, muszą być konsultowane na wczesnym etapie
Diabeł tkwi w szczegółach, które ostatecznie nie zawsze oddają dobre skądinąd intencje i chęci. Dlatego tak ważne jest szerokie omówienie tych szczegółów ze środowiskiem organizacji pozarządowych i samorządów terytorialnych.
Chciałbym przede wszystkim podziękować Michałowi Guciowi za wywiad i za uchylenie rąbka tajemnicy, którą owiane są prace kierowanego przez niego zespołu. Choć zespół działa już od dłuższego czasu, to ostatnie informacje o tym, nad czym pracuje, były publicznie dostępne na początku grudnia 2017 roku w ramach seminarium zorganizowanego przez Departament Społeczeństwa Obywatelskiego Kancelarii Premiera.
Konsultacje przed projektem
Ten brak informacji o pracach zespołu i jego wynikach trochę niepokoi – z dwóch powodów. O pierwszym w wywiadzie wspomina sam prezydent Guć, mówiąc: my pracujemy, ale decyzje podejmuje administracja.
Wskazuje na realne zagrożenie, że to, co wymyślą eksperci, niekoniecznie musi przełożyć się na to, co znajdzie się w projekcie nowelizacji ustawy.
Drugi powód niepokoju wiąże się z długoletnim doświadczeniem pokazującym, że konsultacje gotowych już projektów ustaw są nieskuteczne, gdyż administracja bardzo się do nich przywiązuje w trakcie prac nad nimi, jest przekonana o ich słuszności i niechętna wszelkim zmianom. Nie umniejszając roli ekspertów pracujących w zespole prezydenta Gucia, istotne zmiany – zanim przybiorą kształt projektu ustawy – powinny być konsultowane z przedstawicielami kluczowych interesariuszy, na przykład w formie seminariów, podobnych do tego, jakie odbyło się w 2017 roku.
Potrzebne korekty, nie wywrócenie porządku
Cieszę się z zapowiedzi prezydenta Gucia, że nie chce demolować systemu. Ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie ucywilizowała relacje pomiędzy administracją publiczną i organizacjami pozarządowymi.
Choć nie są to rozwiązania idealne, to jednak zakorzeniły się w praktyce i porządkują przede wszystkim kwestie zlecania zadań publicznych. Wywrócenie tego porządku doprowadziłoby do chaosu, natomiast rozsądne korekty i usprawnienia są jak najbardziej możliwe i potrzebne.
Kierunkowo popieram w pełni zapowiedzi prezydenta Gucia: uproszczenie małych grantów, wprowadzenie specjalnego trybu powierzania zadań objętych prawami autorskimi, długookresowe finansowanie, jak to prezydent określa, zadań wrażliwych społecznie czy też wprowadzenie rozliczania za rezultaty. Ale diabeł tkwi w szczegółach, które ostatecznie nie zawsze oddają dobre skądinąd intencje i chęci, czego najlepszym dowodem są – delikatnie mówiąc – niedopracowane nowe wzory ofert, sprawozdań i umów, które miały być realizacją idei rozliczania za rezultaty.
Dlatego tak ważne jest szerokie omówienie tych szczegółów ze środowiskiem organizacji pozarządowych i samorządów terytorialnych.
Korzystajmy z dotychczasowych doświadczeń
Warto także korzystać z wcześniejszych doświadczeń, o których prezydent Guć wydaje się zapominać, twierdząc, że wcześniej nic się nie udawało zmieniać. Przypomnę więc, że kolejne nowelizacje ustawy o pożytku wprowadzały zmiany będące odpowiedzią na postulaty środowisk pozarządowych i samorządowych, na przykład w zakresie wprowadzenia trybu pozakonkursowego, inicjatywy lokalnej, samorządowych rad działalności pożytku publicznego czy też poszerzania sfery pożytku publicznego o nowe zadania. Korekty i uzupełnienia systemu tworzonego przez ustawę o pożytku były – i z tego doświadczenia na pewno warto dzisiaj skorzystać – wynikiem żmudnej i długotrwałej pracy w Radzie Działalności Pożytku Publicznego i jej zespołach, w licznych konsultacjach, a także, już na etapie sejmowym, we wspólnych poselsko-pozarządowo-samorządowych pracach Podkomisji ds. organizacji pozarządowych pod przewodnictwem Tadeusza Tomaszewskiego.
Trzeba także przypomnieć, że rozliczanie za rezultaty nie jest nowym odkryciem.
W pracach nad tym rozwiązaniem należy skorzystać z doświadczeń poprzedników, którzy po długich dyskusjach opracowali projekt rozporządzenia wprowadzającego rozliczanie za rezultaty, poddany w 2014 roku konsultacjom publicznym. Liczne uwagi krytyczne zgłoszone w tych konsultacjach zarówno przez organizacje pozarządowe, jak i przez samorządy, spowodowały zaniechanie dalszych prac nad projektem rozporządzenia. Dzisiaj na pewno warto przeanalizować zarówno proponowane wówczas rozwiązania, jak i zgłoszone do nich uwagi, po to, by wypracować dobre propozycje.
Myśląc o bardziej stabilnym niż konkursowy sposobie finansowaniu działalności organizacji, zwłaszcza w zakresie prowadzenia różnego rodzaju instytucji, być może warto sięgnąć do dorobku związanego z pomysłem partnerstwa publiczno-społecznego, który pojawił się pierwszy raz w 2009 roku. Kilka lat później został nawet uwzględniony w którymś z projektów nowelizacji ustawy o pożytku, ale wobec głosów krytycznych z różnych stron Ministerstwo Pracy wycofało to rozwiązanie z projektu. Sam pomysł nie był kwestionowany, wątpliwości dotyczyły szczegółów jego realizacji, można więc sięgnąć do tego dorobku, przeanalizować go i wypracować nowe, lepsze zapisy szczegółowe.
Trzy drogi finansowania organizacji
Istotą kwestią, którą sygnalizuje prezydent Guć, jest kwestia form finansowania działalności organizacji. W tym zakresie mamy do czynienia w praktyce najczęściej z trzema sytuacjami. Pierwsza to ubrane w formę zlecenia zadania publicznego dofinansowanie działalności organizacji, bo robi dobrą robotę, niezależnie od tego, czy formalnie jest to zadanie publiczne, czy nie. Na dodatek w małych gminach zdarza się często, że ta organizacja jest jedyną, która ma coś do zaoferowania mieszkańcom, więc organizowanie konkursu nie ma sensu.
Druga sytuacja to faktyczne zlecenie zadania w duchu ustawy o pożytku, polegające na tym, że samorząd chce realizować zadanie publiczne, na przykład zagospodarować czas wolny dzieci po lekcjach, ale nie ma pomysłu, jak to zrobić najlepiej. W otwartym konkursie ofert organizacje zgłaszają wtedy nie tylko gotowość realizacji zadania, ale przede wszystkim pomysł na jego realizację, na przykład świetlice, kawiarenki internetowe, zajęcia plastyczne w szkołach, zajęcia sportowe itp. Samorząd wybiera pomysł (pomysły), które wydają się najskuteczniejsze, i za nie płaci.
Tu właśnie idealnie pasuje rozliczenie za rezultaty, które są pochodną pomysłu zgłoszonego przez organizację. Oczywiście samorząd bierze pod uwagę także efektywność osiągnięcia rezultatów, ale liczy się przede wszystkim pomysł i to, co z niego ma wyniknąć dla mieszkańców.
Trzecia sytuacja to zlecanie zadań będące w gruncie rzeczy zamówieniem publicznym. Samorząd nie oczekuje od organizacji pomysłu, bo dokładnie wie, co i jak ma być zrobione, oczekuje jedynie dobrej cenowo (czasami jakościowo) oferty zrealizowania takiego zadania i chce, aby zadanie, z uwagi na jego specyfikę, realizowała organizacja pozarządowa, a nie firma komercyjna. Przykładem tego rodzaju sytuacji jest zlecanie w trybie otwartego konkursu ofert usług opiekuńczych czy też innych usług społecznych.
Doprecyzujmy dotacje inwestycyjne
W ustawie o pożytku mieści się obecnie tylko ta druga sytuacja, pierwsza i trzecia skutkuje sztucznym, nieefektywnym wpasowywaniem się w formułę otwartych konkursów ofert.
Jak to urealnić? W pierwszym przypadku, być może rzeczywiście można wykorzystać poszerzoną, uelastycznioną, a istniejącą już obecnie formułę małych grantów. Na przykład z jakimś kwotowym, czy też procentowym ograniczeniem w stosunku do ogólnej puli środków przeznaczonych dla organizacji pozarządowych. W trzeciej sytuacji być może należałoby wykorzystać do zlecania zadań zamówienia publiczne, ale z uwzględnieniem preferencji dla organizacji pozarządowych.
Jest jeszcze czwarta sytuacja, która teoretycznie jest obecnie możliwa, czyli tak zwana dotacja inwestycyjna. Przewidziana w ustawie o finansach publicznych umożliwia samorządom przekazanie dotacji na inwestycje związane z realizacją zadania publicznego przez organizację pozarządową. Teoretyczna, bo w praktyce jest rzadko wykorzystywana, przede wszystkim dlatego, że ustawa nie określa, w jakim trybie ta dotacja może być przyznana. Logika wskazuje, że na podstawie oceny realnych potrzeb, samorząd powinien mieć możliwość przyznania takiej dotacji bezpośrednio, bez konkursu, bo przecież chodzi o wsparcie inwestycyjne konkretnie realizowanego zadania. Takie doprecyzowanie zapisu ustawowego z pewnością umożliwiłoby częstsze wykorzystanie tej możliwości. Warto byłoby także wskazać zakres przedmiotowy tej dotacji, w tym – co jest postulatem wielu organizacji – uwzględnić możliwość przeznaczenia jej na zakup nieruchomości niezbędnych do realizacji zadania publicznego.
Zespół powinien pomóc administracji
Podsumowując, zachęcałbym zespół prezydenta Gucia oraz rząd do szybkiego, szerokiego skonsultowania wypracowanych propozycji. Tym bardziej, że opinie na ich temat mogą być zróżnicowane, inna jest bowiem optyka i praktyka Gdyni, Gdańska czy Warszawy, inna małego miasta, inna gminy wiejskiej, a jeszcze inna powiatu czy samorządu województwa. Inaczej na te same kwestie będą patrzeć duże, ogólnopolskie organizacje, inaczej małe, działające na terenie jednej gminy. Warto, a nawet trzeba, te opinie poznać, bo przecież rozwiązania, które znajdą się w ustawie mają służyć wszystkim.
Administracja często obawia się takich konsultacji, wiedząc, że w ich wyniku otrzyma tak różne opinie, że trudno będzie je pogodzić. I tu rola zespołu prezydenta Gucia, który na podstawie wiedzy i doświadczeń swoich członków, może pomóc rządowi wypracować optymalne rozwiązania, uwzględniające postulaty różnych interesariuszy.
Tomasz Schimanek – ekspert Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce.
Masz zdanie? Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.