Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
– Działania strażnicze powinny być społecznie użyteczne, powinny doprowadzać do społecznych zmian – uważa Katarzyna Krześniak-Dęga z bełchatowskiej Fundacji Akademia Zdrowego Życia i rzeczniczka jawności Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Katarzyna wzięła udział w Forum Watchdogów, które odbyło się w Warszawie 25 i 26 września 2015 r.
Magda Dobranowska-Wittels, ngo.pl: – Czym zajmuje się Fundacja Akademia Zdrowego Życia?
Katarzyna Krześniak-Dęga: – Organizacja działa w obszarze profilaktyki chorób i promocji zdrowia. Dwa lata temu wzięła udział w projekcie obywatelskiego monitoringu sportu, prowadzonym przez Sieć Obywatelską Watchdog Polska. Od tego momentu jesteśmy w stałym kontakcie.
Reklama
Bardziej zajmuje się pani profilaktyką zdrowia czy watchdogowaniem?
K.K-D.: – Rozdzieliłam obszary działania. Profilaktyka chorób to obszar zarezerwowany dla fundacji. Natomiast działania strażnicze podejmuję tylko jako Katarzyna Krześniak-Dęga.
Dlaczego?
K.K-D.: – Ze względów wizerunkowych. Chciałam, aby organizacja była jednoznacznie kojarzona zgodnie z nazwą. Natomiast działania strażnicze wykonuję jako osoba niezrzeszona.
Jak się prowadzi działalność strażniczą w Bełchatowie? Czy jest to trudne?
K.K.-D.: – Pewnie jak w każdym innym miejscu w Polsce. Działalność strażnicza wiąże się z trudnościami, ponieważ w Polsce nie ma tradycji kontrolowania, monitorowania poczynań władzy przez obywateli i taka działalność spotyka się z nieufnością, oporem. Ale zauważyć można i dobre strony. Z tego, co obserwuję, w Bełchatowie nikt nie podejmuje się działań strażniczych, odkrywam nowe obszary.
Nie ma konkurencji.
K.K.-D.: – W działaniach strażniczych konkurencji nie ma. Jeśli ktoś działa tutaj, staje się sojusznikiem.
A nie ma pani w związku z tym poczucia osamotnienia?
K.K.-D.: – Osobiście nie odczuwam osamotnienia. Po pierwsze, mam duże wsparcie rzeczników jawności z Watchdog Polska oraz grono odbiorców w sieci. To mnie motywuje. W „realu” też nie jestem sama i staram się, by tak nie było. Wspólnie z koleżanką, także rzeczniczką, stworzyłyśmy Łódzką Koalicję na rzecz Jawności (jawnelodzkie.org.pl). Jej celem jest wspieranie się, ale także pozyskiwanie nowych osób do współpracy. Jest już nas pięcioro i czekamy na nowych „jawniaków” z łódzkiego i nie tylko.
A skąd w ogóle pomysł, żeby się zająć działalnością strażniczą?
K.K.-D.: – W 2013 roku moja organizacja przeprowadziła w Bełchatowie monitoring sportu powszechnego. Przez rok przyglądaliśmy się, jak w naszym mieście wygląda sprawa dostępności do sportowej oferty. Kto z niej korzysta i czy jest adekwatna do potrzeb mieszkańców. Powstał raport i rekomendacje, które przedstawiono urzędowi miasta. Wtedy właśnie dużo się nauczyłam. Obecnie na zlecenie Fundacji Rozwoju Kultury Fizycznej monitoruję jeden z Orlików w Bełchatowie.
A czego się pani spodziewała po udziale w Forum Watchdogów?
K.K.-D.: – Mam dużą potrzebę spotykania się w tym gronie. Nigdzie indziej nie otrzymam takiego zastrzyku wiedzy i umiejętności. Czerpię ze spotkań dużo inspiracji. W swoim mieście nie mam takich możliwości. Znajomości, wymiana doświadczeń i sporo motywacji – to miałam nadzieję stąd wywieźć.
Brała pani udział w panelu o stereotypie watchdogów. Czy to jest dla pani ważny temat? Czy rzutuje na pani pracę w Bełchatowie?
K.K.-D.: – Postrzeganie watchdogów jest różne. Są miejsca niezbyt przychylne naszym działaniom i stąd krytyczne podejście. Bywa tak, że po cichu ludzie nam kibicują. Ja mam w swoim środowisku ugruntowaną pozycję. Wystartowałam, mając za sobą dorobek zawodowy i społeczny. Zdecydowanie łatwiej jest mi pracować i zajmować się strażnictwem.
Ale podczas dyskusji powiedziała pani, że ten wizerunek nie jest pozytywny. Czy jednak na podstawie własnych doświadczeń?
K.K.-D.: – Poprawię się. Wizerunek jest pozytywny, ale rola strażnika nie jest pozytywnie odbierana. Spotykam się osobiście z brakiem zrozumienia dla działań strażnika jawności, dowiaduję się o tym także od innych strażników. Ci, którzy nie rozumieją moich działań, wysyłają mi niezbyt przyjemne prywatne wiadomości. Jednak w ramach projektu rzeczników pracujemy nad własnym wizerunkiem oraz pozytywnym postrzeganiem przez resztę społeczeństwa. Póki co, jawność zaczyna być modna, ale jeszcze nadal mało popularna.
To znaczy?
K.K.-D.: – Uważam, że działania strażnicze powinny doprowadzać do zmian. Biorąc pod uwagę, że społeczeństwo najbardziej interesują sprawy, które mogą mieć bezpośredni wpływ na jego życie, działania strażnicze powinny wzmocnić się na poziomie lokalnym. W ten sposób przekonywać do nich ludzi. Popularyzować i rozszerzać zasięg.
Mówiła pani, że ten wizerunek jest szczególnie słaby wśród urzędników. A wśród obywateli? Czy bełchatowianie wspierają was w waszych działaniach? Macie takie poczucie?
K.K.-D.: – Jest bardzo wąska grupa, która mi kibicuje. Nie są to organizacje społeczne, a szkoda. Dobrze mieć takich sojuszników, nielicznych, ale przychylnych i rozumiejących. Każde wsparcie jest dla mnie ważne, za każdy gest dziękuję.
Podejmujecie jakieś konkretne działania, żeby to grono rosło?
K.K.-D.: – Do działalności strażników jawności przekonują efekty ich prac, dlatego, świadoma plagi próchnicy, złożyłam wniosek do Prezydenta Miasta Bełchatowa, by przewidziano w budżecie na rok 2016 środki na diagnozę i planowanie dalszych działań. Wniosek poprzedziły działania strażnicze.
Zastanawia mnie także duża liczba programów szczepionkowych przeciwko zakażeniom wirusem HPV. Programy finansowane są ze środków publicznych. Jestem farmaceutką i dobrze orientuję się w sposobach oddziaływania koncernów farmaceutycznych na rynek. Mam wrażenie silnej korelacji między producentem a samorządami. Planuję to sprawdzić.
Nadmienię jeszcze, że Łódzka Koalicja na rzecz Jawności ma pierwsze sukcesy. Dzięki naszemu udziałowi w zebraniu mieszkańców Teresin w gminie Drużbice, po kilku latach odmów gmina przyznała wreszcie 5 tys. zł na ogrodzenie działki integracyjnej. Właśnie dzięki takim działaniom rośnie grono sympatyków.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.