Ruszyły partnerstwa w ramach Euqal. Organizacje wchodzą na rynek pracy. Coraz więcej słychać o ekonomii społecznej i o tym, jak funkcjonuje w innych krajach. Przedstawiamy trzy perspektywy: zza bliskiej granicy, z Europy Zachodniej oraz zza oceanu.
Organizacje pozarządowe w coraz większym stopniu przymierzają się do
tego, żeby dawać pracę. W tej chwili w Europie trzeci sektor jest najbardziej dynamicznie
rozwijającym się pracodawcą. Organizacje zatrudniają, po pierwsze, wtedy, gdy wykonują zadania
publiczne, zlecone przez administrację, na przykład prowadzą hospicjum, hostel dla bezdomnych lub
opiekę nad osobami starszymi. Po drugie - dają pracę tym, którzy na rynku nie mają szans jej
znaleźć: więźniom, bezdomnym, niepełnosprawnym. Organizacje, które działają na rynku i operują
pojęciami "zysku" czy "biznesplanu" zaliczamy do sektora ekonomii
społecznej.
W Polsce trwają do tego przymiarki. Organizacje próbują powoli
korzystać z nowych możliwości prawnych (np. z ustawy o zatrudnieniu socjalnym). Ruszyły też
partnerstwa w ramach programu Egual - w znacznej mierze poświęcone rynkowi pracy.
Przykłady i refleksje zza granicy zbierano podczas Forum na temat
ekonomii społecznej, organizowanego przez Rzecznika Praw Obywatelskich i Instytut Spraw
Publicznych. Wybraliśmy trzy perspektywy. Co ciekawe, mocno się różnią.
W Czechach frustracje
- W Czechach nie było poważnej reformy systemu społecznego. Żyjemy w
systemie paternalistycznym z monopolem administracji publicznej na rynku usług - przyznaje Pavlina
Kalousova z czeskiego Forum Darczyńców.
Najpoważniejszymi wyzwaniami w Czechach - co brzmi dla polskiego sektora raczej znajomo - jest to,
aby świadczenie usług społecznych (pomoc społeczną, zdrowie) oprzeć na partnerstwie z administracją
i aby organizacje pozarządowe mogły brać w tym udział.
Czesi - według Pavliny Kalousowej - muszą się także uporać się z
problemem finansowania organizacji z pieniędzy publicznych, bo nie ma tu jasnych reguł.
Administracja organizuje przetargi, ale ich warunki sprzyjają raczej firmom niż sektorowi
pozarządowemu.
- Z drugiej strony administracja sama zakłada organizacje pożytku publicznego, a potem wiąże je z
budżetem - mówi Kalousowa.
W Belgii dotują sektor
Sektor ekonomii społecznej w Belgii otrzymuje ogromne wsparcie z
pieniędzy publicznych. Mechanizmy te opisywała Veerle van Kets z Fundacji Króla Baudouina. Przede
wszystkim belgijski rząd dofinansowuje płace pracowników przedsiębiorstw społecznych - do 50
procent przez pierwsze dwa lata pracy. Dotuje też szkolenia dla bezrobotnych, po to, aby
przedsiębiorstwa społeczne - zatrudniające często ludzi o niskich kwalifikacjach - mogły świadczyć
usługi wysokiej jakości.
We belgijskiej Flandrii wprowadzono też bon usługowy, który uprawnia
do skorzystania z prostych usług: sprzątania, gotowania czy zakupów. Pojedynczy bon kosztuje 6,5
euro i uprawnia do skorzystania z godzinnej usługi. Wykonują ją pracownicy zatrudnieni w
przedsiębiorstwach społecznych.
Za każdy sprzedany bon pracodawca dostaje aż 21 euro. To znaczy, że administracja dopłaca aż 14,5
euro do każdej godziny pracy.
- To bardzo droga zabawa, więc pojawiły się zarzuty - mówi Veerle van
Kets - Rząd uważa, że odzyska to w formie podatków, ponieważ dotuje pracę ludzi, którzy w ten
sposób przestają pracować na czarno, a zaczynają płacić podatki.
W Stanach inny świat
- Z wyjątkiem dwóch momentów w naszej historii, czyli prezydentów:
Roosvelta i Johnsona, tworzenie miejsc pracy było zawsze sprawą sektora prywatnego, a nie rządu -
mówi Thomas Yeager z Ambasady USA w Warszawie.
W związku z tym rządy - i stanowe, i federalne - praktycznie nie
dotują przedsięwzięć ekonomii społecznej. W ogóle sektor pozarządowy w Stanach praktycznie nie
korzysta z dotacji publicznych.
- Dotacja dla organizacji jest nietypową i rzadką sytuacją - mówi Thomas Yeager. - Organizacje są
nieufne, bo rząd zwykle chce czegoś w zamian. Najbardziej typową formą pomocy dla organizacji jest
zwolnienie z podatku, jeśli przychód organizacji przeznaczony jest na cele społeczne.
Tworzenie miejsc pracy w Stanach w ogóle jest zorientowane biznesowo.
Ze wsparcia - czyli właśnie zwolnienia z podatku - korzystają inkubatory biznesowe, które pomagają
stawać na nogi małym i średnim firmom. W takich przedsiębiorstwach pracuje ponad połowa Amerykanów.
Jeśli inkubator przeznacza swój dochód na pomoc małemu i średniemu biznesowi, to - podobnie jak
organizacja - nie musi płacić podatku. Jego działanie jest bowiem traktowane jako społecznie
użyteczne.
Źródło: inf. własna