Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
24 sierpnia otworzono nowy punkt informacji turystycznej na Pradze Północ. Tuż obok istniejącego i prężnie działającego ośrodka informacji turystycznej i kulturalnej InfoPraga, prowadzonego przez organizację pozarządową. To pięknie, mamy wolny rynek i konkurencję. Ale czy szanse konkurujących podmiotów są równe? I czy jest sens ścigać się w dyscyplinie, gdzie finansowa kołdra jest zawsze zbyt krótka i w sytuacji, w której obowiązuje nas konstytucyjna zasada pomocniczości, gdy tyle mówi sie o partnerstwie i wspieraniu inicjatyw obywateli?
"Miejski punkt informacji turystycznej skrywa się przy ul.
Okrzei 30 między sklepem z artykułami chemicznymi a sklepem z
żaluzjami" - pisze dziennikarz Gazety Stołecznej, Grzegorz
Miecznikowski w relacji z otwarcia nowego miejsca. Zapytani o
opinię na ten temat mieszkańcy z okolicy nie kryli sceptycyzmu,
gdyż polubili InfoPragę, posunięcie dzielnicy nie jest więc dla
nich jasne.
"Urzędnicy nie kryli jednak swojego entuzjazmu. - Kraków ma swój Kazimierz, a Warszawa swoją Pragę, jedno z najbardziej klimatycznych miejsc w stolicy. Mam nadzieję, że dzięki temu miejscu uda się ją jeszcze bardziej wypromować - mówiła podczas otwarcia Barbara Tekieli, dyrektor stołecznego biura turystyki.
Jolanta Koczorowska, burmistrz dzielnicy Praga-Północ, liczy na to, że nowy punkt zwiększy ruch turystyczny w dzielnicy.
Po przemówieniach zaproszono chętnych do jego obejrzenia. - Najpierw dzielimy się na małe, trzyosobowe grupy, bo więcej nie wejdzie do tej dziupli - ironizowała pani Iwona, mieszkanka Pragi obserwująca otwarcie.
W środku prócz telewizora, na którym można było wirtualnie zwiedzić dzielnicę, nie ma prawie nic. Publikacje dotyczące Pragi dopiero zostaną wydane przez biuro turystyki - najprawdopodobniej w przyszłym roku. W tegorocznym budżecie nie było już na to środków. Miasto umieściło więc na witrynie spacerowniki po dzielnicy wydane przez... Info Praga, które działa po sąsiedzku. - Na razie będziemy ściśle współpracować z Info Praga, żeby nasz punkt się rozwijał - zapewnia Tekieli" - czytamy w artykule " Pojedynek o turystów na Pradze Północ".
Równe podmioty?
InfoPraga ma swoje materiały, ma dobrą markę (na którą pracowano z wielkim zaangażowaniem), ma odpowiednie zaplecze, i co najważniejsze, kompetentnych entuzjastów, którzy stworzyli to miejsce i chcą je rozwijać. Ich brakiem bywają pieniądze: działalność prowadzona jest stale, a utrzymywana jest - jak każda obywatelska aktywność - przede wszystkim z projektów, składek, drobnych darowizn i pracy wolontariuszy. Każdy, kto choć trochę zna warunki, w jakich żyją stowarzyszenia i fundacje, wie, że konkursy na projekty rozpisywane są dwa, trzy razy w roku, że trudno w ten sposób zapewnić ciągłość działań. Problemem jest też to, że w finansach pojawia się na początku każdego roku "dziura", kiedy to nowe umowy nie są jeszcze podpisane, a stare, ze względu na zamknięcie roku budżetowego, są już zamknięte. Gdy do tego dołoży się uznaniowość w ocenianiu przez urzędników, które wydatki mogą być dofinansowane, a które nie, to jasne się staje, że prowadzenie działań ciągłych, nieakcyjnych oraz zatrudnianie pracowników jest nie lada gimnastyką. Dlatego między innymi InfoPragi nie stać na zatrudnianie pracowników w weekendy. To właśnie był (jedyny?) argument dla dzielnicy, która zdecydowała się powołać swój własny punkt informacji turystycznej.
I jest prawdą, że z takimi kłopotami instytucja miejska nie ma do czynienia. Wydatki są z góry zaplanowane, pensje zapewnione, jest własny lokal, jest możliwość wydawania pieniędzy publicznych na potrzebne remonty i inwestycje (której nie mają stowarzyszenia i fundacje). Czy jednak ktoś zatrudniony na etat w godzinach od - do ma ten entuzjazm? Czy zostanie wieczorem dłużej, bo dzieciaki z okolicy przyszły pogadać? Czy wciągnie do tej pracy wszystkich znajomych, rodzinę, partnerów zza granicy? Czy będzie chciał podpatrywać, jak to robią inni i ciągle się doskonalić? Czy do pomocy wciągnie całą okolicę? Czy będzie zabiegał o dobrą współpracę z mediami? Czy przed snem sprawdzi jeszcze raz, co nowego na stronie, na forum, w poczcie? Czy dołoży z własnej kieszeni, gdy zabraknie na ramki do zdjęć? Czy będzie się podejmował się realizacji nowych, spontanicznych pomysłów, jeśli nie będzie tego w budżecie i rocznym planie? Czy będzie elastyczny? Czy będzie szukał pieniędzy z innych źródeł na rozwój? Zazwyczaj urzędnicze ramy nie pozwalają na spontan (właściwie to dobrze, bo nie od tego są urzędy) i najlepszemu urzędnikowi wiążą ręce.
Konkurencja zatem nie jest równa. Organizacje bardzo rzadko mają szanse wygrać z instytucjami. Choć w działkach "miękkich" takich jak kultura, animacja, współpraca z ludźmi są o wiele bardziej innowacyjne, skuteczne i ekonomiczne - jest to bez znaczenia, gdyż zależne są od dobrej woli władz: od dotacji, lokali, pozwoleń. Gdy władze nie są zainteresowane wspieraniem, małe pozarządowe podmioty po prostu nie przeżyją.
O co więc chodzi?
Trudno zrozumieć. Może chodzi o to, że każdy urzędnik musi mieć swój "pomnik". Jeśli nie może być to Muzeum Powstania, to niech przynajmniej będzie to punkt turystycznej informacji.
Ta pomnikowa tendencja może obrócić się na dobre: tak powstawały katedry i świetne kulturalne przedsięwzięcia. Czy nie można jednak wymyślić czegoś, co jest oryginalnym pomysłem? Czy nie lepiej wziąć się za coś, czego żadna organizacja pozarządowa sama nie udźwignie? Czy nie lepiej zasłużyć się jako światły mecenas, który wspiera wysiłki entuzjastów, twórców, artystów, animatorów, społeczników, a nie ich wypiera? Takie rozwiązania są możliwe. To z inicjatywy Urzędu m.st. Warszawy powstał np. punkt doradztwa europejskiego, prowadzony przez organizację pozarządową. (Zobacz: http://warszawa.ngo.pl/wiadomosc/404714.html). Niekoniecznie zatem jedyną drogą dla aktywistów jest zatrudnić się w urzędzie albo wyjechać z tego kraju.
"Urzędnicy nie kryli jednak swojego entuzjazmu. - Kraków ma swój Kazimierz, a Warszawa swoją Pragę, jedno z najbardziej klimatycznych miejsc w stolicy. Mam nadzieję, że dzięki temu miejscu uda się ją jeszcze bardziej wypromować - mówiła podczas otwarcia Barbara Tekieli, dyrektor stołecznego biura turystyki.
Jolanta Koczorowska, burmistrz dzielnicy Praga-Północ, liczy na to, że nowy punkt zwiększy ruch turystyczny w dzielnicy.
Po przemówieniach zaproszono chętnych do jego obejrzenia. - Najpierw dzielimy się na małe, trzyosobowe grupy, bo więcej nie wejdzie do tej dziupli - ironizowała pani Iwona, mieszkanka Pragi obserwująca otwarcie.
W środku prócz telewizora, na którym można było wirtualnie zwiedzić dzielnicę, nie ma prawie nic. Publikacje dotyczące Pragi dopiero zostaną wydane przez biuro turystyki - najprawdopodobniej w przyszłym roku. W tegorocznym budżecie nie było już na to środków. Miasto umieściło więc na witrynie spacerowniki po dzielnicy wydane przez... Info Praga, które działa po sąsiedzku. - Na razie będziemy ściśle współpracować z Info Praga, żeby nasz punkt się rozwijał - zapewnia Tekieli" - czytamy w artykule " Pojedynek o turystów na Pradze Północ".
Równe podmioty?
InfoPraga ma swoje materiały, ma dobrą markę (na którą pracowano z wielkim zaangażowaniem), ma odpowiednie zaplecze, i co najważniejsze, kompetentnych entuzjastów, którzy stworzyli to miejsce i chcą je rozwijać. Ich brakiem bywają pieniądze: działalność prowadzona jest stale, a utrzymywana jest - jak każda obywatelska aktywność - przede wszystkim z projektów, składek, drobnych darowizn i pracy wolontariuszy. Każdy, kto choć trochę zna warunki, w jakich żyją stowarzyszenia i fundacje, wie, że konkursy na projekty rozpisywane są dwa, trzy razy w roku, że trudno w ten sposób zapewnić ciągłość działań. Problemem jest też to, że w finansach pojawia się na początku każdego roku "dziura", kiedy to nowe umowy nie są jeszcze podpisane, a stare, ze względu na zamknięcie roku budżetowego, są już zamknięte. Gdy do tego dołoży się uznaniowość w ocenianiu przez urzędników, które wydatki mogą być dofinansowane, a które nie, to jasne się staje, że prowadzenie działań ciągłych, nieakcyjnych oraz zatrudnianie pracowników jest nie lada gimnastyką. Dlatego między innymi InfoPragi nie stać na zatrudnianie pracowników w weekendy. To właśnie był (jedyny?) argument dla dzielnicy, która zdecydowała się powołać swój własny punkt informacji turystycznej.
I jest prawdą, że z takimi kłopotami instytucja miejska nie ma do czynienia. Wydatki są z góry zaplanowane, pensje zapewnione, jest własny lokal, jest możliwość wydawania pieniędzy publicznych na potrzebne remonty i inwestycje (której nie mają stowarzyszenia i fundacje). Czy jednak ktoś zatrudniony na etat w godzinach od - do ma ten entuzjazm? Czy zostanie wieczorem dłużej, bo dzieciaki z okolicy przyszły pogadać? Czy wciągnie do tej pracy wszystkich znajomych, rodzinę, partnerów zza granicy? Czy będzie chciał podpatrywać, jak to robią inni i ciągle się doskonalić? Czy do pomocy wciągnie całą okolicę? Czy będzie zabiegał o dobrą współpracę z mediami? Czy przed snem sprawdzi jeszcze raz, co nowego na stronie, na forum, w poczcie? Czy dołoży z własnej kieszeni, gdy zabraknie na ramki do zdjęć? Czy będzie się podejmował się realizacji nowych, spontanicznych pomysłów, jeśli nie będzie tego w budżecie i rocznym planie? Czy będzie elastyczny? Czy będzie szukał pieniędzy z innych źródeł na rozwój? Zazwyczaj urzędnicze ramy nie pozwalają na spontan (właściwie to dobrze, bo nie od tego są urzędy) i najlepszemu urzędnikowi wiążą ręce.
Konkurencja zatem nie jest równa. Organizacje bardzo rzadko mają szanse wygrać z instytucjami. Choć w działkach "miękkich" takich jak kultura, animacja, współpraca z ludźmi są o wiele bardziej innowacyjne, skuteczne i ekonomiczne - jest to bez znaczenia, gdyż zależne są od dobrej woli władz: od dotacji, lokali, pozwoleń. Gdy władze nie są zainteresowane wspieraniem, małe pozarządowe podmioty po prostu nie przeżyją.
O co więc chodzi?
Trudno zrozumieć. Może chodzi o to, że każdy urzędnik musi mieć swój "pomnik". Jeśli nie może być to Muzeum Powstania, to niech przynajmniej będzie to punkt turystycznej informacji.
Ta pomnikowa tendencja może obrócić się na dobre: tak powstawały katedry i świetne kulturalne przedsięwzięcia. Czy nie można jednak wymyślić czegoś, co jest oryginalnym pomysłem? Czy nie lepiej wziąć się za coś, czego żadna organizacja pozarządowa sama nie udźwignie? Czy nie lepiej zasłużyć się jako światły mecenas, który wspiera wysiłki entuzjastów, twórców, artystów, animatorów, społeczników, a nie ich wypiera? Takie rozwiązania są możliwe. To z inicjatywy Urzędu m.st. Warszawy powstał np. punkt doradztwa europejskiego, prowadzony przez organizację pozarządową. (Zobacz: http://warszawa.ngo.pl/wiadomosc/404714.html). Niekoniecznie zatem jedyną drogą dla aktywistów jest zatrudnić się w urzędzie albo wyjechać z tego kraju.
Zobacz także: Ludzie
sektora: Anna Owsiany; Prawy
brzeg Kasi Sawko
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.