Sektor 3.0 za nami! Wraz ze startem konferencji publikowaliśmy pierwszą część naszej rozmowy z Filipem Wejmanem, adwokatem i współzałożycielem think tanku INPRIS i specjalistą od infografik. Dziś oddajemy w Wasze ręce drugą część tego wywiadu!
Adrian Todorczuk, Technologie.ngo.pl: - Sugeruje pan, że infografika nie musi mieć z góry narzuconego kształtu?
Filip Wejman: - Wszystko zależy od celu. Gdy tylko mamy możliwość wykonania czegoś interaktywnie, to w ten sposób możemy wyzwolić mechanizm pozyskiwania informacji - albo uczenia się przez działanie. Podejrzewam, że przyswajając wiedzę w postaci działania, nawet symbolicznego, ludzie lepiej się uczą.
A co z danymi? Jak niewielkie organizacje mają pozyskiwać rzetelne dane do infografik?
F.W.: - To słuszna uwaga. Warto, by taka grafika miała płaszcz dokumentujący źródła, tłumaczący skąd się wzięły te konkretne informacje i liczby. Jeśli organizacja nie ma wystarczających danych, ale jednocześnie daną tematykę uważa za istotny problem, który warto pokazać, to moim zdaniem nie warto się przejmować, tylko wykonać taką infografikę. I wskazując ewentualny margines błędu być uczciwym. Pokazanie niedoskonałości źródeł może być korzyścią. Wyobraźmy sobie, że jakaś organizacja założyłaby, że w Polsce w wypadkach samochodowych ginie za dużo zwierząt. To założenia, przy niewiedzy może być sporą wadą. Lepiej byłoby być świadomym nieco większej ilości danych, ale z punktu widzenia organizacji potraktowałbym to jako plus tej sytuacji. To ciekawy temat, czekający na analizę i możliwość uporania się z nim. Zakładamy, że to ważna informacja, a idąc dalej tym tropem rozumowania, to odbiorcy z całą pewnością też chcieliby wiedzieć więcej na ten temat. To świetny przyczynek do skonstruowania infografiki, na której w trzech częściach przedstawilibyśmy problem wart zaangażowania. W takiej sytuacji warto założyć: po pierwsze jak nam się wydaje - w Polsce ginie wiele zwierząt; po drugie - nie wiemy dokładnie ile; ale po trzecie - jeśli masz dane czy też wiesz jak je zebrać - odezwij się do nas!
Sugeruje pan działanie swojego rodzaju call to action?
F.W.: - To dobra okazja na wzbogacenie własnej wiedzy organizacji. Jeżeli temat jest ważny, to można sobie wyobrazić, że infografika pomoże organizacji zebrać grupę wolontariuszy, którzy np. zbiorą dane z polskich nadleśnictw czy instytucji w rodzaju GDDKiA.
Czy organizacja powinna, przynajmniej w przybliżeniu znać swojego odbiorcę?
F.W.: - To jest oczywiście ważne, bo jeśli nie mamy rozeznania na temat odbiorcy, nasza informacja może być kompletnie nietrafiona lub niezrozumiała.
W ubiegłym roku w trakcie konferencji TechCamp przedstawiciele organizacji podkreślali jednak, że chcieliby konstruować infografiki, ale brakuje im umiejętności i narzędzi. A jeśli już docierają do jakichś programów, to niejednokrotnie płatnych. Powstała więc idea stworzenia narzędzia dedykowanego trzeciemu sektorowi. To potrzebne?
F.W.: - Moim zdaniem ten problem jest kompletnie drugorzędny. Narzędzi, niekoniecznie dedykowanych jest mnóstwo. Najprostszym programem jest pierwszy lepszy pakiet biurowy. Głównym problemem, wyzwaniem jest strona intelektualna każdego takiego projektu. Cała sprawa polega na porządkowaniu informacji, które chcemy przekazać. Na umiejętności upraszczania bez tworzenia błędów. To czy to jest zrealizowane w bezpłatnym pakiecie biurowym czy Gimpie, czy w narzędziu on-line, jest sprawą dalszą. Każdy jest w stanie dobrać sobie do tego celu to, co wydaje mu się potrzebne do realizacji założeń. Oczywiście, dla wnikliwego oka coś będzie przygotowane bardziej lub mniej profesjonalnie.
Może nie profesjonalnie, bo to chyba faktycznie nie o to chodzi, ale mniej atrakcyjne wizualnie.
F.W.: - Tak, zgadza się. Ale dla mnie to jest absolutnie dalszy etap. Najtrudniejsze jest sprawne zidentyfikowanie tematu i ustalenie, co ma robić ta infografika. Do kogo ma przemawiać? W jakiej sytuacji? Przyznam szczerze, że cieszę się, gdy widzę rzeczy, które być może nie będąc najpiękniejszymi, są zrealizowane przez niewielką organizacją posiadającą inteligentnych i kreatywnych ludzi, wykonujących rzetelną robotę.
Gdy przygotowywaliśmy INPRIS do startu, prosiłem naszego projektanta, by naszym krojem w logo, na stronie internetowej, na firmówce i wszędzie indziej był zwykły Arial. Dla niektórych projektantów to bywa policzek. Helvetica (kóra jest prawie identyczna), proszę bardzo. Ale Arial jest żenujący. Nie szkodzi mi to. Arial jest wszędzie zainstalowany, zawsze za darmo, wszędzie się wyświetli i nie pojawi się problem natury technicznej. To małe zagranie jest dla mnie symbolem, że do realizacji naszych założeń w INPRISIE wychodzimy od skromnych, dostępnych narzędzi, pod warunkiem, że dobrze działają.
Ale pojęciem silnie związanym z infografikami jest gałąź projektowania – infodesign. A skoro takie pojęcie funkcjonuje, to znaczy, że wygląd jest jednak znaczący. Przecież w większości jesteśmy wzrokowcami.
F.W.: - Dobry projektant spokojnie w tym celu wykorzysta Worda czy jakiś inny podstawowy program i wykona inteligentną rzecz. Słaby projektant posiadając profesjonalne narzędzia nie da rady. Niestety widziałem to wiele razy w praktyce. Wielu projektantów, których spotkałem, ucieka w sprawy estetyczne czy technologiczne, nie chcąc albo nie potrafiąc, rygorystycznie pomyśleć o co chodzi. Pod tym względem jestem niezmiernie szczęśliwy, że pracujemy w INPRISIE z Kubą de Barbaro, który nie spocznie, póki nie wyjaśni i nie rozkmini do dna, choćby to trwało bardzo długo. Przy okazji wszystkim zainteresowanym polecam zapoznanie się z
wykładem profesora Krzysztofa Lenka, który jakiś czas temu gościł w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkoły Technik Komputerowych. Mówił o projektowaniu przedstawień informacji. Podawał wiele przykładów z całego świata, poważanych i popularnych infografik czy wizualizacji, imponujących technicznie, a jednocześnie nieprzemyślanych od strony funkcji. Faktycznie, gdy przyglądam się tym dziełom, to istotny element stanowi pokaz siły różnych narzędzi, aplikacji czy sprzętu. Nadmiar możliwości technicznych nie zawsze pomaga, czasem przeszkadza. Są grafiki czy wizualizacje, które są proste, a pracują bez zarzutu.
Dobrym przykładem jest często powoływana infografika Minarda, nt. armii Napoleona w trakcie kampanii rosyjskiej w 1812 roku.
Technicznie to nie jest trudne wykonania, szczególnie dziś. To niemal zwykła kreska. Lecz naprawdę dobrze pokazuje dane. Cała umiejętność leży w pomyśle na przedstawienie problemu. Wielokrotnie mam z tym trudność. Niejednokrotnie trudnością jest pokazanie właśnie kluczowych informacji. Wiele razy musiałem wyrzucić nawet 90 proc. zawartości, by pokazać tą najistotniejszą. A czy gotowe dzieło ma taką, a nie inną technikę, jest dalszą sprawą. Mocno namawiam wszystkich klientów, którzy korzystają z usług projektantów, aby nie pozwalali się stratować ani zbyć przy pomocy retoryki estetycznej. Najpierw funkcja. Infografika to jest maszyna, a nie paprotka. Musi działać. Na spotkanie w sprawie projektu trzeba zabierać brzytwę Ockhama. Dobre jest testowanie wersji stadialnych na osobach trzecich, które nie orientują się w sprawie, np. na rodzinie. Dopóki wujek lub ciocia nie zrozumieją, o co chodzi, projektant nie zrobił swojej roboty.
Jaki nakład pracy trzeba włożyć w konstrukcję dobrej infografiki?
F.W.: - To oczywiście zależy od wielkości tematu, jaki chcemy przedstawić. To co jest najatrakcyjniejsze w pracy nad infografikami, to dyskusja. Po drodze jest wiele spotkań, w trakcie których niegotową infografikę pokazujemy różnym osobom, a to wiąże się z jej masakrowaniem. W trakcie takiego procesu uznajemy, że pewne pozornie ważne rzeczy wcale nie są istotne albo po prostu nie potrzebują wyjaśnień. Albo odwrotnie: dowiadujemy się, że brakuje elementu, który był naszym ukrytym założeniem. To jest metoda robienia dwóch kroków do przodu i trzech, albo nawet dziesięciu do tyłu. Osobiście dla mnie to jest przyjemne, ale wiąże się z potrzebą pokory. W takim momencie pół roku pracy może pójść do kosza. Jeden z naszych projektów, dość duży i skomplikowany, w ten sposób robimy już z kolegami od dwóch lat. To jest nieefektywne, ale cieszy nas i mamy nadzieję, że będzie dobrze działało. Oczywiście trzeba mieć rozsądek, może pozwolić w pewnym momencie na wersję beta, aby szersza publiczność przetestował produkt.
Tworzenie takiej infografiki samo w sobie jest ogromną przyjemnością, bo współpraca jest kwintesencją tworzenia tego typu projektów?
F.W.: - Dla mnie osobiście zdecydowanie tak. Ale nie mogę tego perswadować komuś, kto tego nie lubi. To sprawa gustu. W środowisku NGO-sów od pewnego czasu realizujemy rożne tego rodzaju przedsięwzięcia. Organizowaliśmy na przykład kilka warsztatów, w trakcie których zjeżdżały się organizacje z różnych miast, koderzy, statystycy, malarze, naukowcy i inni wspaniali ludzie. Wiele osób z tego grona miało frajdę z tego doświadczenia, tak mi się przynajmniej wydaje. To pasuje do całego trzeciego sektora. On z natury jest czymś takim co powstaje właśnie w tym celu, by przez wyciągnięcie rąk nie tylko do swojego podwórka osiągać założone cele.
Czy są jakiekolwiek badania wskazujące, że do konkretnej części społeczeństwa lepiej przemawia infografika?
F.W.: - Jest mnóstwo poważnych badań na temat percepcji obrazów przez mózg. Na pewno jest istotna część ludzi, ale też sytuacji, gdzie wizualnie przedstawione informacje oddziałują lepiej. W tej chwili nie mam przy sobie konkretnych liczbami, ale te dane są łatwo dostępne. Do ciekawych badań należy eyetracking. Na przykład analizy pokazujące jak funkcjonuje ludzki mózg przyswajający prawniczy tekst i kiedy zdarzają się błędy.
Jak najlepiej więc skupić uwagę czytelnika na infografice?
F.W.: - To zależy od podejścia. Tu może istnieć zróżnicowanie między pracami, które mają w sobie nazwijmy to element propagandowo-aktywistyczny, a infografikami, które służą obiektywnemu przedstawianiu. Co do pierwszej grupy powinien wypowiedzieć się raczej zawodowy projektant. Mnie interesuje ta sytuacja, gdy jako autor przekazu staram się merytorycznie znaleźć coś rzeczywiście ważnego i próbuję to w mądry sposób uprościć. Wtedy mam szansę powiedzieć czytelnikowi to, co chcę. Zresztą teraz wielu odbiorców trafia do nas w inteligentny sposób. Oni po swojej stronie dysponują narzędziami do poszukiwania informacji, więc łatwo i szybko sami sortują się. Do danego tematu dotykają więc w dużej części już osoby zainteresowane, to jest uroda Internetu. Dlatego dla mnie najważniejszymi elementami jest znalezienie ważnego i praktycznego tematu, a po drugie przekazanie informacji stosując uproszczenia bez przekłamania. Czasem mam różne wyobrażenia na temat estetyki takiej pracy. Ale wydaje mi się, że to problem chronologicznie dalszego rządu. Moim zdaniem wolno zająć się nim dopiero, gdy logika jest bez skazy.