W Warszawie jest sporo fajnych miejsc, do których warto wpadać i które budują klimat miasta. Cykl poświęcony tym miejscom zaczynamy od UFY – ośrodka działań kulturalnych i społecznych, przyjaznego dla kobiet, osób queer, anarchofeministów i feministek i wszystkich z otwartymi głowami, z darmową kafejką internetową, miejscem do wspólnej pracy, warsztatów i spotkań przy fair trade`owej kawie.
„Jeżeli trzęsie Cię od codziennych wiadomości z kraju, słabo Ci na myśl o losach świata, masz wrażenie, że otaczają Cię zombi, czujesz nosem wirusa pop-mass-kultury… To znaczy, że złapałeś nie tego bakcyla! Zaraź się UFĄ i ciesz się życiem!” – piszą same o sobie na stronie internetowej. Wszystko zaczęło się w 2006 roku, kiedy spotkało się kilka kobiet i osób queer, wywodzących się z ruchu anarchofeministycznego, warszawskiego nurtu okołomanifowego czy Porozumienia Lesbijek LBT, które właśnie kończyło wytężony okres swojej działalności. Okazało się, że myślą o tym samym. O tym, że potrzebne jest miejsce, w którym wszystkie poczują się dobrze: bo głównym problemem ruchów kobiecych było według nich to, że nie do końca mają się gdzie podziać. Istniały NGO-sy, OŚKa czy Feminoteka, ale one chciały czegoś bardziej swobodnego. Potrzebowały własnej przestrzeni, w której realizowana byłaby zasada absolutnej wolności. Żadna z nich nie miała nic, ale razem miały w sobie dość zapału, by założyć UFĘ. Choć nazwa pojawiła się na samym końcu.
Przepraszam, czy ta pani nie jest panem?
Miało być kosmicznie, inaczej, kobieco, alienacyjnie. UFO dostało więc żeńską końcówkę. To jeden z ponad 50 pomysłów, jakie dziewczyny mają na rozwinięcie nazwy kolektywu i lokalu. Łatwiej już wytłumaczyć, czym UFA nie jest. Na jednym ze spotkań jeden z ówczesnych członków kolektywu tłumaczył: „UFA to nie pies, to nie wiaderko, nie klucz nastawny płaski…”. I tak ładne kilka minut. Jedna z wersji-faworytek brzmi: Urząd Feministycznych Atrakcji. W skrócie można powiedzieć, że UFA jest miejscem spotkań i działania kobiet, dziewcząt, lesbijek, osób nieheteroseksualnych, trans i queer, feministek i feministów oraz członkiń bądź członków rozmaitych grup marginalizowanych. Ale to faktycznie skrót, bo tak naprawdę UFA jest otwarta dla każdego, kto jest otwarty na nią. Podczas ostatniego Sylwestra seniorki, z którymi UFA realizowała projekt „My, Kobiety Muranowa”, bawiły się na parkiecie z mężczyznami (genetycznymi oczywiście) na szpilkach. – Przepraszam, czy ta pani przypadkiem nie jest mężczyzną? – zapytała wolontariuszkę jedna z kobiet. – Jest, ale czasami wygląda jak kobieta, bo się nią czuje – wyjaśniła zagadnięta. – Aha – powiedziała starsza pani z uśmiechem. I tańce trwały dalej.
Formalnie są organizacją pozarządową – to potrzebne, by otrzymywać granty na realizację projektów. W praktyce działają na zasadzie kolektywu, pilnując, by nikomu władza nie uderzyła do głowy. – Pamiętam trudności związane z tłumaczeniem, dla kogo i po co istniejemy. Na feminizm byłyśmy zbyt zlesbijczone, na lesbianizm zbyt feministyczne, dla punków i anarchistów zbyt NGO-sowe, a dla artystów za bardzo upolitycznione. A my chciałyśmy iść zupełnie nową drogą, którą sobie wymyśliłyśmy. I tego trzymamy się do dzisiaj – mówi Asia Bordowa. Dlatego na przykład w UFIE nikt nie jest na żadnym stanowisku. Prezeska istnieje, ale tylko na papierze. Formalnie. Bo trzeba.
Sam(a) coś z tym zrób
Infekują poprzez warsztaty, dyskusje, projekcje filmów, wystawy, koncerty, imprezy integracyjne. Prowadzą projekty dla seniorek, by zachęcić je do aktywizacji, uczą nowych technologii, obsługi komputera czy aparatu. Jeśli wchodzisz do tego miejsca, zaczynasz je tworzyć. Jeśli coś ci się nie podoba, proponujesz zmianę i sama lub sam wcielasz ją w życie. Kto raz przekracza próg UFY, staje się jej częścią. Żadna z osób, które działają w kolektywie lub go wspierają, nie pobiera za swoją pracę wynagrodzenia. Nikt nie jest tu klientem, a drobne opłaty za wejścia na niektóre z wydarzeń idą wyłącznie na utrzymanie lokalu. Bo UFA walczy z wykluczeniem finansowym. – Staramy się, aby opłaty za wstęp, jedzenie czy picie były symboliczne, by ludzie mogli sobie na nie pozwolić. Nie chcemy, by omijał ich udział w wydarzeniach społecznych czy kulturalnych z tak prozaicznego powodu, jak pustka w portfelu – tłumaczy Asia. – A jeśli twój portfel to wielka czarna dziurą, to zawsze możesz przyjść i pomóc nam przy organizacji, by „zapracować” na swój wstęp – dodaje.
Kolektyw, ale i plan
– Kiedy czasem było za głośno, sąsiadki przychodziły i od razu pytały, kto tu jest kierowniczką. A my na to, że nie ma – opowiada Asia. – Główna idea, która nam przyświeca, to brak hierarchiczności. Rozmaite ruchy polityczne czy feministyczne występowały przeciwko poprzedniej władzy z zewnątrz, jednocześnie tworząc jej kolejną kopię – mówi. – Postawiłyśmy na potraktowanie grupy jako procesu – dodaje Agnieszka Weseli Furja. Nie ma szefowych, nie ma podwładnych. Wszystkie głosy są równe, a sprawy załatwia się poprzez rozmowę wszystkich członkiń kolektywu (obecnie jest ich 11), na zasadzie consensusu. Jednak, chociaż brzmi to wdzięcznie, system ten wymaga czasem dużo większej pracy niż działanie w zarządzanej odgórnie strukturze.
– Każdy jest po części szefem, więc nie można sobie niczego odpuścić, nie ma spraw, które ciebie nie dotyczą – wyjaśnia Asia. Dla ułatwienia wprowadziły trzeby rotacyjne. Co miesiąc, dwa zmieniają się w obowiązkach. Raz jesteś sprzątaczką, raz pozyskujesz fundusze, kiedy indziej reprezentujesz UFĘ na zewnątrz. Prowadzenie konkretnych projektów to sprawa dodatkowa – wyznaczonych na dany miesiąc obowiązków nie możesz zaniedbać. – Chociaż przyświeca nam wolność, a UFA rozwija się jak chwast, czyli w tę stronę, z której akurat zaświeci słońce, to jednak po doświadczeniach problemów w łonie pierwszego kolektywu, tym razem mamy już spisane zasady i staramy się działać na bazie planu, który sobie wyznaczamy – dodaje Agnieszka.
Po rajstopach
Obecna siedziba UFY mieści się przy al. Solidarności 82 na Muranowie.
– Startowałyśmy w konkursach, ale ciągle nam się nie udawało. Wsparcia finansowego udzieliła Ambasada Królestwa Niderlandów, która później również nas dofinansowywała. Gdyby ktoś z ambasady wtedy nam nie zaufał, wierząc w siłę zupełnie nowego pomysłu, pewnie nic by nie powstało – mówi Agnieszka. – Początkowo podnajmowałyśmy lokal na Marszałkowskiej od Fundacji Równości. Jednak było tam za mało miejsca, lokal znajdował się pośród biur, nie było wejścia z ulicy. Wtedy zdarzył się cud, czyli możliwość zajęcia 250-metrowej piwnicy po byłej hurtowni rajstop.
Rentgen się trzęsie!
Choć zdarzało się, że na na punkową imprezę wpadały sąsiadki w kapciach, krzycząc „basta!”, to teraz dzięki działaniom, które kolektywki prowadzą dla sąsiadów, czują się bardziej lubiane i rozpoznawalne. – Musiałyśmy robić imprezy, by uzbierać na opłaty. Miałyśmy wyrzuty sumienia, bo w lecznicy dla zwierząt, sąsiadującej z lokalem, nie raz trząsł się rentgen – wspomina Asia.
Lokal na Muranowie urządzony jest meblami pochodzącymi z podwórkowego śmietnika, a z dziurami w podłodze członkinie kolektywu walczą do dzisiaj. Choć łatać już próbowały. Same oczywiście.
– Nasz pobyt na Muranowie dzieli się na trzy epoki: prądocen, bezprądocen i neoprądocen. W wakacje okazało się, że były właściciel nie uregulował spraw energii. Musiałyśmy płacić za lokal, którego w związku z brakiem prądu nie mogłyśmy wykorzystywać, co wyczerpało nasze możliwości finansowe – opowiada Agnieszka. Ostatnio jednak coraz lepiej idzie im pisanie wniosków i zaczynają pozyskiwać kolejne granty od władz miasta i województwa. Tylko jeszcze czas na remontowanie trzeba znaleźć. Bo dzieje i dziać się będzie coraz więcej.
Siła upadków, czyli byle do przodu
Pomysłów na dalszy rozwój mają mnóstwo. UFA to ośrodek działań kulturalnych i społecznych, z darmową kafejką internetową przyjazną dla kobiet, z miejscem do wspólnej pracy, warsztatów i spotkań przy fair trade`owej kawie. Teraz chodzi o to, żeby była otwarta codziennie i przez większą część dnia. Już obecnie bardzo często w każdej z sal dzieje się w tym samym czasie coś innego, więc zdarza się, że starsze panie mijają się w korytarzach z osobami transpłciowymi po warsztatach z makijażu.
Dziewczyny z UFY chcą kontynuować projekt „My, Kobiety Muranowa”. Właśnie złożyły kolejny wniosek o dofinansowanie warsztatów komputerowych dla seniorek, bo te obok kursu angielskiego, cieszą się zawsze ogromnym zainteresowaniem. Są w trakcie pisania projektu „Zębatka”, czyli warsztatów naprawy rowerów dla kobiet. Marzec będzie intensywny ze względu na działania okołomanifowe, m.in. wymarzone warsztaty z feminizmu dla początkujących. Za chwilę ruszają warsztaty filmowe, fotograficzne, teatralne, szykują się nowe projekty w sieci i cykle spotkań. Twórczynie tego rozwijającego się nieustannie miejsca same cały czas się uczą. Na własnych błędach. Ale to w pokonywaniu trudności upatrują siłę. Pomysłów jest wiele. – Jeśli i ty masz pomysł, zapukaj do nas – zapraszają.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.