I po co to wszystko? Czego się spodziewać po partnerstwie lokalnym
Na początek kilka słów wyjaśnienia. Ten artykuł z założenia nie ma być analizą tworzenia partnerstw lokalnych, ani nawet próbą przyjrzenia się metodom pracy animatorów społeczności lokalnych. Jeśli nawet (bardzo szkicowo) zostaną przywołane niektóre z narzędzi, którymi się posługują, to raczej w syntetycznej próbie uchwycenia, dlaczego ktoś tak kapryśną materią społecznych relacji (często nadbudowanych nad instytucjonalnymi zależnościami) się zajmuje oraz czym tak naprawdę mogą być partnerstwa lokalne.
Konkretne społeczności są bardzo różne, mają różne zasoby i ich rozwój za każdym razem może przebiegać zupełnie inaczej. Dlatego przyjrzymy się na początek dwóm młodym partnerstwom (utworzonym pół roku oraz półtora roku temu), które powstały m.in. w ramach projektów realizowanych przez Regionalny Ośrodek EFS we Wrocławiu.
Międzyborze
Partnerstwo lokalne w Międzyborzu powstało w grudniu ubiegłego roku (rozmowy nad jego utworzeniem trwały przez kilka miesięcy). Zrzesza ponad 20 podmiotów (są wśród nich lokalne szkoły, przedszkole, ośrodek kultury, biblioteka urząd gminy i jednostki pomocnicze – jak sołectwa, prywatne firmy oraz kilka organizacji pozarządowych). Pierwszym zaplanowanym działaniem jest poznanie walorów turystycznych gminy związane z odkrywaniem na nowo lokalnej tożsamości przez jej mieszkańców. Pomysł wypracowany w trakcie spotkań zarówno mieszkańców jak i animatorki Regionalnego Ośrodka EFS zyskał nazwę „Powłóczmy się po gminie”.
Czego spodziewają się po partnerstwie jego członkowie?
– Przede wszystkim liczę na to, że lokalne organizacje pozarządowe, do tej pory działające w rozproszeniu, zintegrują się. Jeśli uda nam się zrealizować nasze pierwsze, zaplanowane działanie (a po jego zakończeniu może wydać jakąś publikację o lokalnej bazie turystycznej), to chciałbym, żeby organizacje zobaczyły, że partnerstwo nie przeszkadza im w ich samodzielnych projektach – mówi Jarosław Głowacki, burmistrz Międzyborza.
–Mam nadzieję, że wzrośnie aktywność społeczna, ludzie odkryją, jaki potencjał drzemie w każdym z nich z osobna, jak i w działaniu w grupie. Już widać pozytywny aspekt naszych spotkań – ludzie zaczynają angażować się w pierwszy wspólny projekt. Każdy z nas oczywiście ma swoje oczekiwania, ale spotkania z animatorem pokazują, że patrzymy teraz na nie przez pryzmat naszych partnerów. Jeśli przy okazji nauczymy się aplikować o zewnętrzne środki finansowe, to świetnie – to oczekiwania Katarzyny Drabczyńskiej z ośrodka kultury.
Danuta Piasecka z urzędu miasta, liderka partnerstwa: – Założeniem Partnerstwa była m.in. aktywizacja społeczeństwa z różnych środowisk i w różnym wieku oraz zaangażowanie ludzi w życie naszej gminy. Dzięki Partnerstwu okazało się, że nasi mieszkańcy mają ogromny potencjał pomysłów i energii, czego efekty już są widoczne na naszych spotkaniach i w najbliższym czasie będą dostępne dla ogółu mieszkańców. Nasze plany na przyszłość są duże, zaczęliśmy od spotkań integracyjnych, postawiliśmy na wspólne i aktywne spędzanie czasu.
Sojusz różnych grup istniejących w danej społeczności lokalnej, zawiązany w celu jej rozwoju – tak w obrazowy sposób można nazwać ideę tworzenia partnerstwa. Czy jednak przedstawiciele różnych podmiotów o różnej genezie (samorządowej, instytucjonalnej, pozarządowej) wraz z mieszkańcami, którzy często celowo unikają przystąpienia do jakieś formalnej struktury, będą w stanie działać wspólnie? Czy udaje się pogodzić partykularne, często różne interesy?
– Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że struktura partnerstwa lokalnego jest nieformalna. Ludzie nie mają poczucia, że muszą aktywnie uczestniczyć w spotkaniach, a mimo to z jakiś powodów poświęcają na nie swój prywatny czas. Budowanie wspólnego celu partnerstwa niekoniecznie też musi być oparte na tej samej wizji czy potrzebach wszystkich partnerów. Każda osoba włącza się w partnerstwo kierowana inną motywacją, np. dla jednego będzie nią wymiana informacji czy reklama swojego podmiotu, dla innych po prostu chęć bycia we wspólnocie. To nie przeszkadza w określeniu wspólnej wizji działania na rzecz rozwoju gminy/przeciwdziałania lokalnym problemom i wysokiemu poziomowi zaangażowania. Wręcz przeciwnie – wprost wyartykułowane korzyści, jakie chcemy czerpać będąc w partnerstwie ułatwiają komunikację. Każde partnerstwo jest inne, tak jak każdy człowiek kieruje się inną motywacją – mówi Sandra Tomaszewska z Regionalnego Ośrodka EFS we Wrocławiu.
Animator wchodząc w społeczność wie, że za każdym razem jest ona innym społecznym „mikrokosmosem”, znajduje się w innym punkcie rozwoju. Niezależnie od tego, zawsze istnieje pole możliwości, tkwiące w konkretnym miejscu i konkretnych ludziach, możliwości, które zrealizowane, pozwolą im na rozwój i dokonanie pewnej, pozytywnej zmiany.
Sobótka
Partnerstwo lokalne w Sobótce„ Sobótczańska Wspólnota” powstało w grudniu 2011 roku. W jego składzie również znalazło się wiele różnych podmiotów, jak urząd miasta, szkoła, ośrodek pomocy społecznej czy organizacje pozarządowe. Pierwszy rok działalności był czasem wzajemnego poznawania się. W styczniu tego roku udało się zorganizować najważniejsze, duże wydarzenie – zabawę karnawałową, w której uczestniczyło około 400 dzieci z klas I – III z całej gminy. To był sukces – zgodnie ocenili członkowie Partnerstwa, a przede wszystkim dzieciaki świetnie się bawiły. Jak z perspektywy czasu patrzą na to, co udało im się zrobić?
– Przygotowania trwały długo, ale podczas tego okresu mogliśmy poznać siebie nawzajem, swoje możliwości, predyspozycje. Wiemy też na kogo i w czym możemy liczyć.
Dzięki współpracy z organizacjami pozarządowymi, które wchodzą w skład naszego partnerstwa, wymiana doświadczeń, informacji jest dużo łatwiejsza i wspólnie możemy rozwiązywać niektóre problemy mieszkańców Gminy Sobótka. Wspólnie działamy na rzecz środowiska lokalnego. Planujemy też następne działania – mówi Katarzyna Dwornik z ośrodka pomocy społecznej, lidera partnerstwa.
Zarówno w Międzyborzu, jak i w Sobótce partnerstwa lokalne działają od niedawna, na razie nie pozyskują zewnętrznych środków finansowych i opierają się tylko na swoich zasobach.
Tymczasem jedną z miar sukcesu animacyjnego, w przypadku działalności partnerstw lokalnych stała się umiejętność pozyskiwania źródeł finansowania przez takie partnerstwo. Jest jednak pytanie: czy tylko w ten sposób udaje się zrealizować działania, które są naprawdę najbardziej potrzebne? Czy w ogóle w ten sposób da się ocenić efektywność partnerstwa?
– Celem partnerstw lokalnych zakładanych w ramach RO EFS jest sięganie po środki finansowe dostępne w PO KL. Z moich obserwacji i pracy wynika jednak, że jest to czasami możliwe dopiero po wieloletniej wspólnej pracy partnerstwa i animatora. Dzieje się tak, ze względu na konieczność wzmacniania poszczególnych partnerów a także całego procesu budowania kapitału ludzkiego (szczególnie zaufania, poczucia bezpieczeństwa w grupie oraz wiary we własne możliwości). To długotrwały proces, który rządzi się swoimi prawami. Grupa przechodzi przez różne fazy (identyfikacji, konfliktu i współpracy), ma też różną dynamikę, która zależy od charakteru ludzi, ich sposobu bycia, wzajemnych relacji, a nawet samopoczucia danego dnia. Dlatego zbyt wczesne wchodzenie tych osób czy podmiotów w formalne partnerstwo projektowe może bardziej zaszkodzić niż pomóc.
Stąd tak ważne jest dobre zdiagnozowanie przez grupę swojego miejsca w procesie, weryfikacja poziomu wiedzy, posiadanych zasobów i świadomość swoich możliwości, a także szczegółowe dopracowanie pomysłu na działania.
Kiedy tak się stanie, podmioty wchodzące w skład partnerstwa w nim najczęściej szukają swoich sprzymierzeńców projektowych, a ich planowanie działań jest dużo efektywniejsze. Już nie sięgają po środki na sale czy wyjazd integracyjny, bo te zasoby są w posiadaniu partnerstwa (na przykład łatwiej dogadać się z burmistrzem na darmowe wynajęcie sali, z harcerzami na bezkosztowe przeprowadzenie gry terenowej, itd.). Okazuje się, że sięga się wtedy po rzeczywiście niezbędne środki – mówi Sandra Tomaszewska.
Pracę animatora trudno zmierzyć i ocenić, bo duże zaangażowanie czasu i pracy nie jest gwarancją sukcesu. Bycie animatorem to również świadome przyjęcie takiej roli, w której nie „wychodzi się przed szereg”, poprzestając na byciu kimś w rodzaju katalizatora społecznej zmiany, czy raczej edukatora zmiany. Bo ludzie zmian się boją, nawet jeśli czują i rozumieją, że jest im potrzebna. Tak należy chyba mierzyć sukces animatora: czy w konkretnym środowisku udało się wydobyć drzemiące w nim możliwości, sprawić, że ludzie chcą dzielić się wiedzą i kumulować ją poprzez wspólne doświadczenia.
Źródło: informacja własna serwisu wroclaw.ngo.pl