Na pytanie skąd wzięła się nazwa akcji ksiądz Piotr Krakowiak, założyciel Fundacji Hospicyjnej, odpowiedział z lekkim uśmiechem: – My każdy dzień naszych podopiecznych, gdziekolwiek by nie przebywali, staramy się uczynić piękniejszym. Już po raz szósty kampania „Hospicjum to też życie” ma zachęcić ludzi do pomagania. Tym razem jednak nie trafi do szkół i wyższych uczelni. Trafi do ludzi po pięćdziesiątym roku życia.
Hospicjum to nie jest umieralnia
Słowo „hospicjum” wywołuje w nas negatywne emocje i nie chodzi tu jedynie o naturalne kojarzenie go ze śmiercią. Hospicja to w naszym rozumieniu miejsca osamotnienia, odrzucenia, często porzucenia i braku miłości.
– W świadomości społecznej hospicjum ciągle jest miejscem, którego ludzie się boją, do którego boją się przyjść, a młodzi boją się chorego oddać, bo boją się, że jest to wyraz braku miłości albo braku życzliwości dla chorej osoby – mówi ksiądz Piotr Krakowiak. Tymczasem doświadczenie wszystkich, którzy z hospicjami mieli do czynienia jest inne. Hospicja to pomimo ciągłej obecności śmierci, miejsca tętniące życiem.
Kampania „Hospicjum to też życie” trwa już sześć lat i cały czas zmienia obraz hospicjów w oczach społeczeństwa.
– Działania, które od lat prowadzimy, starają się przełamać stereotyp – przekonuje ksiądz Krakowiak i podaje przykłady na to, jak bardzo powszechne wyobrażenia różnią się od rzeczywistości:
– Przede wszystkim do hospicjum nie trzeba chorego oddawać. Większość naszych podopiecznych jest w swoich domach, hospicjum domowe dojeżdża jako zespół do chorych i razem z rodziną wspólnie się nimi opiekuje. Dopiero ci, którym nie można w sposób odpowiedni tej opieki zapewnić w domu, trafiają do hospicjum stacjonarnego. Tak więc hospicjum to nie tyle miejsce, co koncept. Taka wizja opieki, która jest całościowa, gdzie troszczymy się o człowieka, o jego potrzeby fizyczne, medyczne, ale także duchowe, emocjonalne, społeczne.
Każdego dnia chorym przebywającym w hospicjach troskę zapewniają wolontariusze. W ubiegłym roku w ramach akcji do hospicjów w całej Polsce zawitało mnóstwo młodych ludzi z jedyną potrzebą – chęcią niesienia pomocy.
W tym roku organizatorzy postanowili poszukać wolontariuszy w innej grupie wiekowej, tegoroczna akcja zaadresowana została do osób w wieku 50+.
– Dzięki naszej akcji „Lubię pomagać” już kilka lat temu zostały powołane centra wolontariatu. Te centra mają swoich koordynatorów, którzy wygłaszając prelekcje w szkołach czy na uczelniach, pozyskują młodych wolontariuszy. W tym roku będą się jednak kontaktować między innymi z uniwersytetami trzeciego wieku i tam będą szukać ochotników – mówi Jolanta Leśniewska, koordynatorka akcji „Hospicjum to też życie”.
Dlaczego postawiono na aktywizację osób w wieku 50+?
– Osoby powyżej pięćdziesiątego roku życia to często ludzie, którzy skończyli życie zawodowe, więc mają czas. Dysponują doświadczeniem zawodowym, zazwyczaj mają już uregulowane życie rodzinne, wręcz nieraz przeżywają syndrom pustych gniazd. Mają doświadczenie życiowe i potencjał emocjonalny, który mogą wykorzystać – odpowiada Leśniewska i dodaje:
– Osoby już dojrzałe są wierniejsze, one mają bardziej określone priorytety. Dzięki temu zawiązują silniejsze więzy z pacjentem oraz z samą organizacją hospicjum.
Pomagać można na różne sposoby
Na pewno pomoc osobom umierającym nie należy do prostych zadań. Przede wszystkim trzeba nauczyć się poruszać w specyficznej materii.
– Ludzie przebywający w hospicjum są doświadczeni ciężką chorobą, która zmierza do śmierci. Po drugie, zmagają się z doświadczeniem ograniczoności swojego życia. Po trzecie, bywa tak, że wielkie nadzieje, które pokładali w leczeniu na przykład onkologicznym nie przyniosły rezultatu, czyli wysiłki ich oraz ich rodzin skończyły się w pewien sposób fiaskiem – tłumaczy Piotr Krakowiak i dodaje:
– Trzeba wtedy przemodelować życie, zrozumieć, że celem nie jest już wyzdrowienie, ale dobre przeżycie kolejnego dnia.
Do takich zadań osoby po pięćdziesiątce, zdaniem koordynatorki akcji Jolanty Leśniewskiej, nadają się świetnie. Trzeba ich jeszcze tylko do tego przekonać.
– Koncentrujemy się na powoływaniu i zachęcaniu wolontariuszy w wieku 50+ do aktywnego wspierania pracy hospicjów. Chcemy poprzez media przekazać taką najważniejszą informację: wolontariat hospicyjny to nie tylko relacja z pacjentem – mów Jolanta Leśniewska.
Pracy poza łóżkiem pacjenta także jest bowiem bardzo dużo. Stąd rodzi się zapotrzebowanie także na tak zwany wolontariat akcyjny, czyli taki, w którym ochotnicy pomagają w organizacji różnych przedsięwzięć.
– Wolontariusze mogą na bieżąco wspierać hospicja poprzez prace administracyjne, działania fundraisingowe, czyli działania skłaniające darczyńców do przekazania środków na potrzeby hospicjów, poprzez organizowanie akcji charytatywnych, czy poprzez prozaiczne działania takie jak uprzątnięcie ogrodu, uprzątnięcie obiektu, czy upieczenie ciasta na imprezę. To są takie ciepłe zwyczajne rzeczy, które zazwyczaj nie postrzegamy jako pomoc hospicjum – wylicza Leśniewska.
„Nigdy nie jest łatwo, gdy odchodzi człowiek”
W gdańskim hospicjum imienia ks. Dutkiewicza jako wolontariuszka pracuje już od czterech lat ponad siedemdziesięcioletnia Krystyna Cywińska. O tym, że jest możliwość niesienia pomocy, dowiedziała się właśnie z akcji „Hospicjum to też życie”:
– Od kilku lat jestem na emeryturze, ale uznałam, że mam w sobie jeszcze tyle zapału do życia, tyle energii, że muszę to gdzieś wyładować. Moja córka mieszka daleko, więc jestem sama, a ponieważ o hospicjum słyszałam już dawno i natknęłam się na plakat akcji „Hospicjum to też życie”, od razu zapisałam się na kurs wolontariatu – mówi.
Chociaż pani Krystyna z zawodu jest lekarzem, jej praca w hospicjum polega na zwyczajnej codziennej opiece nad chorymi.
– W hospicjum nie pracuję jako lekarz – tłumaczy. – Moja praca polega na sprzątaniu, pomaganiu przy toalecie, rozmowie z pacjentami, czytaniu, wychodzeniem na spacer do ogrodu czy do kaplicy na mszę – wylicza, przyznając jednak, że bycie lekarzem pomaga jej w pracy z chorymi:
– Nigdy nie czułam strachu ani przed człowiekiem chorym, ani przed człowiekiem umierającym, chociaż to zawsze zostawia jakiś ślad w duszy.
Ślad pozostaje, bo pacjenci, z którym mają do czynienia wolontariusze, z czasem stają się bliscy. A gdy potem chory umiera, pozostaje poczucie pustki i bezsilności. Wtedy dla wielu wolontariuszy przychodzi krytyczny moment. Przedstawiciele Fundacji Hospicyjnej regularnie organizują więc szkolenia i sesje dla tych, którzy zmagają się z takim ciężarem.
– Oferujemy sesje terapeutyczne i spotkania z psychologiem – mówi Jolanta Leśniewska. Jej zdaniem jeszcze przed rozpoczęciem wolontariatu, każdemu potrzebne jest profesjonalne przygotowanie. Krystyna Cywińska przyznaje jednak, że nie do wszystkiego w tej materii da się w stu procentach przygotować:
– Nigdy nie jest łatwo, gdy odchodzi człowiek. Oczywiście, że to się przeżywa. Pamięta. Jestem wolontariuszką od 2005 roku i ja wielu pacjentów do dzisiaj doskonale pamiętam z imienia i nazwiska.
Warto spróbować
Każde miejsce ma swoje potrzeby, dlatego organizatorzy kampanii zdecydowali się i w tym roku nie prowadzić centralnego naboru wolontariuszy.
– Rekrutują ich hospicja na poziomie lokalnym. Decentralizacja naboru wolontariuszy jest najlepszym rozwiązaniem, z tego względu, że każde hospicjum ma, po pierwsze, swoje specyficzne potrzeby, a po drugie, funkcjonuje w innym środowisku – przekonuje Jolanta Leśniewska.
Chociaż chętnych do pracy w hospicjach z roku na rok przybywa, ciągle nie jest to wystarczająca liczba. W wielu miejscach zgłoszonych jest wiele osób, ale tylko niewielka część z nich regularnie w rzeczywistości działa. Organizatorzy kampanii mają nadzieję, że w tym roku statystyki się poprawią.
– Prowadzimy badania, które od teraz będą pokazywały, czy kampania wpłynie na wzrost wolontariuszy, czy są jakieś jej efekty. Publikację tych badań przewidujemy na czerwiec przyszłego roku – mówi Leśniewska.
Spróbować swoich sił może każdy, niezależnie od wieku i tego, czym się na co dzień zajmuje. To łatwe: wystarczy przyjść do dowolnego hospicjum.
– Uznałam, że mogę się przydać. Jednocześnie dla siebie samej czerpię z pobytu w hospicjum, od chorych bardzo dużo dobrej energii – mówi Krystyna Cywińska i przywołuje historię jednej ze swoich podopiecznych:
– Jest pewna niewidoma staruszka, z którą mamy specyficzną formę komunikowania się. Za każdym razem, kiedy przychodzę, chwyta ona mnie za pierś i mówi: „Ach Krysia, to ty, poznaję cię” – wspomina z uśmiechem i dodaje – Po jakimś czasie pojawiła się między nami bliskość, poznałam jej rodzinę, spędziłyśmy już dziesiątki godzin na długich i wspaniałych rozmowach.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)