W kampanii „Jesteśmy tu i teraz! #Todziała!” pokazujemy Wam historie osób, które swoim aktywizmem zmieniają świat wokół nas. Dziś założycielka fundacji Gajusz, Tisa Żawrocka-Kwiatkowska, w osobistej, poruszającej opowieści o strachu, miłości i przekuwaniu emocji w działanie.
To moje jedyne zdjęcie z synem Gajuszem, które zrobiono nam podczas wielomiesięcznych pobytów w szpitalach.
Zaczęło się tak…
Był czwartek, świeciło słońce.
Mój syn miał 9 dni, ja 26 lat.
Mam przed oczyma bobix, czyli plastikową, przezroczystą tubę, w której robili mojemu dziecku RTG płuc. Pamiętam pielęgniarkę i słyszę jej słowa: „Mam noworodka w ciężkim stanie!”.
Później nastały podobne dni: badania, trudne rozmowy, tęsknota za starszymi dziećmi. Nie było komórek, ani Internetu. Na oddziale nie pracował żaden psycholog. Szalałam, byłam arogancka, bo nikt – nas rodziców – nie wspierał.
Przed świętami Bożego Narodzenia wyszliśmy do domu. Podczas Wigilii Gajusz fikał nogami, a kiedy go dotknęłam, poczułam, że był gorący jak piec. I znów szpital, płacz, strach. Wtedy dowiedziałam się, że nasza dwuletnia „oddziałowa sąsiadka” z domu dziecka umarła kilka dni wcześniej. Miała na imię Paulinka i chorowała na białaczkę. Salowa z czarnymi włosami powiedziała, że bardzo cierpiała i płakała, że z bólu wbijała jej paznokcie w skórę.
Jej samotne odejście zabolało mnie i przeraziło. Śmierć była tak blisko nas.
W styczniu badania wykluczyły możliwość przeszczepu szpiku. Pani doktor zaczęła ze mną rozmawiać o „niepomyślnym rokowaniu” i o tym, że mam w domu dwoje dzieci i one też potrzebują miłości i matki. Nie rozumiałam, o co jej chodzi. Chciałam tylko, żeby mój syn żył.
Wiosną nadal nie zamierzałam się poddać i wciąż za mało myślałam o rodzeństwie Gajusza. Wtedy, w akcie desperacji, histerii i deficytu nadziei, postanowiłam przekupić Boga. Obiecałam, że założę fundację, że będę pomagać dzieciom, przy których nie ma rodziców. Że ani jedna Paulinka nie będzie umierała samotnie. Kilka dni później mój syn wyzdrowiał. Tak po prostu.
20 lutego 1998 r. odebrałam dokumenty z sądu w Warszawie.
Dziś, 26 lat później, Fundacja Gajusz jest jedną z największych organizacji pozarządowych w Polsce. Prowadzimy trzy hospicja dziecięce, ośrodek dla opuszczonych niemowląt, centrum terapii i trzy programy wsparcia dzieci chorych onkologicznie i ich rodzin. Zatrudniamy 170 osób, a na mądrą pomoc z sercem w zeszłym roku wydaliśmy ponad 15 mln zł.
A ja wciąż doskonalę się z zarządzania zasobami ludzkimi, przepływów finansowych, znam ustawy i ludzi, którzy podpowiedzą, gdy czegoś nie wiem. Zatrudniamy najlepszych specjalistów, którzy wykonują ekstremalnie trudną pracę. Pracuję i współpracuję z ludźmi, którzy dzielą się swoimi sercami oraz umysłami. A większość z nich jest duuużo mądrzejsza ode mnie i pozwala mi – dzieląc się – ciągle uczyć, zmieniać, doskonalić.
Wdzięczność, duma, radość.
„Jesteśmy tu i teraz! #Todziała!” to kampania Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych (OFOP) oraz inicjatywy „Organizacje społeczne. To działa!”, promująca potencjał organizacji społecznych.
Odwiedź: www.facebook.com/todziala, todziala.ngo.pl/.
Źródło: informacja własna ngo.pl