Spółdzielców, stowarzyszenia, a także ekspertów z Niemiec, Włoch i Francji zgromadziła w Warszawie Międzynarodowa Konferencja Gospodarki Społecznej. O ekonomii społecznej rozmawiano nie tylko jako sposobie przywracania ludzi do pracy. Również – jako metodzie gospodarowania dla tych, którzy chcą coś wspólnie przedsięwziąć, ale nie bardzo mają w kieszeni kapitał na średnie nawet inwestycje. Czyli w sam raz dla Polaków – podkreślano.
Ruszają działania międzynarodowych partnerstw IW Equal. Coraz
więcej będzie się w Polsce mówić o gospodarce społecznej, choćby
dlatego, że jest tej sprawie poświęconych 27 Equal-owskich
projektów. Wszystkie to kilkumilionowe przedsięwzięcia.
Jedną z pierwszych międzynarodowych konferencji na ten temat
gospodarki społecznej zorganizowało Partnerstwo na rzecz Rozwoju
„Tu jest praca”.
– Naszym celem nie jest zamiana gospodarki rynkowej na
spółdzielczą, ale pokazanie, że w gospodarce kapitalistycznej jest
miejsce na inne formy gospodarowania niż wynikające z posiadania
prywatnego kapitału i inwestycji – mówiła prof. Ewa Leś z
Uniwersytetu Warszawskiego, kierująca Partnerstwem „Tu jest praca”.
– Chcemy doprowadzić do renesansu pracowniczych form własności.
Ekonomia społeczna to takie gospodarowanie, które ma przynosić również inne korzyści niż zysk. I w takim kontekście rozmawiano o niej podczas konferencji.
Po pierwsze – mówiono – rozwiązania z zakresu ekonomii społecznej mają pomóc zatrudnić tych, którymi normalny rynek pogardza, bo w młodych, zdolnych i chętnych do pracy może dziś przebierać jak w ulęgałkach.
Po drugie, społeczne formy gospodarowania (choćby spółdzielnie czy grupy producencie) to rozwiązanie nie tylko dla najuboższych. Również dla tych, którzy chcieliby (lub mają potrzebę). Nie bardzo jednak mogą sięgnąć do kieszeni po własny, prywatny kapitał na inwestycje. Ekonomiczną przewagę zyskują dopiero wespół, jak swoje skromne zasoby pomnożą przez „uwspólnienie”. (Dla przykładu: łatwiej i taniej gospodarować w rolniczej grupie producenckiej, niż rządzić się samemu na swoich dwóch hektarach – podpowiadali członkowie Krajowej Rady Spółdzielczej, którzy będą promować na wsi grupy producenckie. W tej chwili jest ich niewiele ponad setka.)
Po trzecie wreszcie, w najszerszym rozumieniu – gospodarka społeczna ma dźwignąć społeczności w ekonomicznej zapaści, które nie mogą liczyć ani na państwo (to jest niewydolne), ani na inwestorów (te obszary są dla nich nieatrakcyjne).
W Polsce szukać się będzie przede wszystkim recepty na bezrobocie. Paweł Chorąży z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego podawał w zestawieniu, że zdecydowana większość projektów dofinansowanych w ramach Inicjatywy Wspólnotowej Equal nastawiona jest przede wszystkim na tworzenie nowych miejsc pracy. Nie tylko dla grup zagrożonych wykluczeniem. Na inne korzyści związane z rozwojem społecznych form przedsiębiorczości wskazywali głównie goście zagraniczni.
Dr Karl Birkholzer z Niemiec przypominał, że ekonomia społeczna
to w Europie nic nowego, bo nie pierwszy raz żyjemy w czasach
kryzysu. Ruch spółdzielczy rozwijał się w okresie, kiedy nagłe
uprzemysłowienie wpychało w nędzę całe regiony Europy.
– Dziś wszędzie w Europie są społeczności, które cierpią z powodu
bezrobocia, biedy i wykluczenia. – mówił. – Żyjemy w czasach, kiedy
powinien sobie z tym poradzić wzrost ekonomiczny. Ale od dwóch
dekad sobie nie radzi.
Według niego tylko zmobilizowanie sił przeciętnych obywateli:
sięgnięcie do ich ekonomicznej zaradności i – w pewien sposób –
również do ich kieszeni, pomoże im się dźwignąć.
– Społeczności lokalne cierpią dziś z dwóch powodów: pierwszym
jest brak kapitału, drugim – brak takiej siły nabywczej, żeby
biznesowi opłacało się w tych miejscach inwestować. Stąd siłę i
środki, żeby zaspokoić własne potrzeby muszą znajdować w obrębie
nich samych.
– Nie zajmowaliśmy się definiowaniem sektora ekonomii społecznej i z tego się cieszę – podsumowywał konferencję prof. Yohanan Stryjan ze Szwecji – To było bardzo mądre nie spierać się, kto jest bardziej czy mniej spółdzielczy, bardziej czy mniej solidarny.
Konferencja pokazała, że polski sektor musi się jednak sobie
poprzyglądać, uporządkować i ustalić priorytety. Na razie plejada
polskich dobrych praktyk jest różnorodna, ale i chaotyczna (–
Straciliśmy kontrolę nad statystyką – mówił z dystansem o polskim
ruchu spółdzielczym Zdzisław Gumkowski z Krajowej Rady
Spółdzielczej).
Był i Mlekpol z Grajewa, produkujący m.in. mleko Łaciate, który ma ze swoją rozpoznawalną marką, bagatela, 35 procent udziału w rynku. I dość nietypowa Spółdzielnia Pracy „Polityka”, skupiająca dziennikarzy i publicystów. I ponad pięćdziesięcioletnia spółdzielnia inwalidów „Łuksja” korzystająca z dofinansowania PFRON. Czy wreszcie raczkująca spółdzielnia socjalna www.promotion skupiająca 12 niepełnosprawnych informatyków, zajmujących się tworzeniem stron internetowych, która do swoich sukcesów zalicza głównie przejście morderczego procesu rejestracji.
Sporo uwagi poświęcono spółdzielniom socjalnym, które mają być pierwiosnkiem ekonomii społecznej w Polsce. Tymczasem Anna Machalica-Półtorak, pilotująca prace spółdzielni kateringowej „Szansa”, mówiła, że spółdzielnie socjalne nie będą dla bezrobotnych i wykluczonych żadną szansą, dopóki nie będzie ludzi i instytucji pomagających im przebrnąć przez biznesowe meandry.
To wszystko dopiero przed nami.
Politycy „zainspirowani”
Podczas konferencji padło sporo politycznych deklaracji, choć mało konkretnych. Minister Polityki Społecznej Krzysztof Michałkiewicz mówił, w cokolwiek ogólnych frazach, że rząd „będzie robił wszystko, żeby rozwiązania prawne służyły rozwojowi gospodarki społecznej”. Poseł PiS, Tadeusz Cymański dodawał drugiego dnia, że czuje się „zainspirowany”.
Nieco bardziej konkretny był Paweł Chorąży, p.o. dyrektora
Departamentu Zarządzania EFS. Mówił, że wsparcie dla ekonomii
społecznej planowane jest przede wszystkim w Programie Operacyjnym
Kapitał Ludzki. Tam mają się również znaleźć pieniądze na „wsparcie
instytucjonalne” organizacji zajmujących się rynkiem pracy.
Sformułowanie tego wprost jako jednego z priorytetów byłoby
nowością, tym samym przeniesieniem części zadań z nieefektywnych
pośredniaków do instytucji trzeciego sektora, które od dawna
działają na rzecz zatrudnienia. Na wzmocnienie instytucjonalne do
tej pory pieniędzy nie było. Paweł Chorąży zgadzał się też, że za
obywatelskimi priorytetami w unijnych dokumentach musi iść
uproszczenie procedur.
Wydaje się, że to pierwsza sprawa do pilnowania w najbliższym
czasie. Ma być oddany do konsultacji społecznych pod koniec lutego.
Organizatorom konferencji i jej uczestnikom zależy też szczególnie
na szybkim uchwaleniu nowego prawa spółdzielczego i ustawy o
spółdzielniach socjalnych.
Tekst powstał w ramach projektu "W poszukiwaniu polskiego modelu ekonomii społecznej" finansowanego w ramach IW Equal.
Źródło: inf. własna