DURIASZ-BUŁHAK: Jeśli twórcy nowej instytucji są na froncie, to trzeba zapytać, kto jest po jego drugiej stronie. Zamiast zastanawiać się nad tym, wolałabym mieć przekonanie, że władze publiczne są u obywateli na służbie. Niekoniecznie wojskowej.
Bardzo się cieszę, że portalowi ngo.pl udało się przeprowadzić wywiad z ministrem Piotrem Glińskim. Idąc w ślady Henryka Wujca, który podczas niedawnego OFIP-u dziękował ministrowi za przyjęcie zaproszenia do debaty z organizacjami, ja również bardzo dziękuję ministrowi, że zgodził się tego wywiadu udzielić.
Czy żyjemy w tym samym kraju?
Niestety, jest to w przeważającej części lektura smutna. Nie ma tu miejsca, by wdawać się w detaliczną polemikę z opiniami profesora Glińskiego, choć odnoszę wrażenie, że niektóre z nich mogą wynikać z nieznajomości faktów. Za przykład weźmy ważny dla premiera i często pojawiający się w jego wypowiedziach (w tej rozmowie również) wątek organizacji jakoby wykluczanych w poprzednich latach z otrzymywania środków publicznych. – Teraz się to zmienia, ale przed 2010 rokiem, przed katastrofą w Smoleńsku, organizacje, które miały w nazwie „patriotyzm” czy odniesienie do „narodu”, były z góry skazane na porażkę – mówi na przykład pan premier.
Nie wiem, skąd przekonanie, że to nazwa organizacji decydowała o przyznaniu bądź nie publicznego wsparcia. Przez kilkanaście lat intensywnej aktywności w świecie pozarządowym zetknęłam się w całej Polsce z licznymi przykładami działań organizacji koncentrujących się wokół wartości patriotycznych, wartości lokalnej kultury i tradycji, które były dofinansowywane zarówno środkami publicznymi, jak i prywatnymi. Chyba zresztą to nie słowa „patriotyzm” czy „naród” w nazwie organizacji mówią o naturze działań, ale sama ich istota? Czy aby na pewno premier, a wcześniej uznany badacz społeczeństwa obywatelskiego, profesor Gliński i ja żyjemy w tym samym kraju?
Bez akceptacji dla autonomii?
Wydaje się również, że minister Gliński lubuje się w wygłaszaniu nader krytycznych ocen na temat funkcjonowania środowiska organizacji. Trzeba mu przyznać, że i sam poczuwa się do winy, o czym wyraźnie mówi w wywiadzie. Obecnie, dzięki znaczącej pozycji politycznej, postanawia pewne rzeczy poprawić i skierować rozwój sektora obywatelskiego na właściwe w jego rozumieniu tory. W skrócie: wzmocnić kondycję i znaczenie organizacji. Tyle tylko, że właśnie działań teoretycznie temu służących się obawiam.
Boję się, że w takim podejściu nie mieści się akceptacja dla autonomii oddolnych działań obywateli (zarówno łączących się w organizacje, jak i aktywnych poza sformalizowanymi strukturami). Że nie mieści się w nim uznanie tego, że to sami obywatele wybierają cele, które chcą realizować, oraz wartości, którym chcą służyć (oczywiście tak długo, jak długo ich działania mieszczą się w porządku konstytucyjnym).
Minister ocenia niesprawiedliwie
A tymczasem premier Gliński oskarża: „Ludzie z organizacji pozarządowych co najwyżej podporządkowywali się kolejnym układom politycznym, służąc jako swoisty kwiatek do kożucha”. Przecieram oczy zdumienia i łapię oddech, czytając te słowa. Zdumienie potęguje oczywiście nazwisko autora. To bardzo surowa i moim zdaniem wielce niesprawiedliwa ocena aktywności społecznej i pracy zawodowej tysięcy ludzi z licznych organizacji, zarówno tych największych, jak i tych najbardziej lokalnych. Również ja sama, oczywiście, czuję się poddana tej niesprawiedliwej ocenie.
Dobrze, że w innym miejscu tego samego wywiadu pada stwierdzenie: „każdy ma prawo mieć poglądy – krytykuję jedynie ich jednostronność”. Przyjmuję zatem z bólem pogląd ministra i daję sobie prawo do krytyki jego jednostronności.
Czy jesteśmy na froncie?
Trudno jednak się tej jednostronności dziwić, gdy przyjrzymy się językowi, jakim operuje minister Gliński. Czytam: „tak wyglądała wtedy wojna symboliczna”, „jesteśmy na froncie, tworzymy nową instytucję…”. I pytam: czemu służą te militarne metafory?
Czy naprawdę nie można powiedzieć: „spór o symbole”? Albo: „spór symboliczny”? Chętnie zastanowię się wtedy nad jego meritum. Tymczasem słowa o wojnie, po pierwsze, bolą, po drugie, wielu zniechęcają do dyskusji.
A front? Jeśli twórcy nowej instytucji są na froncie, to trzeba zapytać, kto jest po jego drugiej stronie. Zamiast zastanawiać się nad tym, wolałabym mieć przekonanie, że władze publiczne są u obywateli na służbie. Niekoniecznie wojskowej.
MASZ ZDANIE? CZEKAMY NA WASZE GŁOSY (MAKS. 4500 ZNAKÓW) PLUS ZDJĘCIE NA ADRES: REDAKCJA@PORTAL.NGO.PL
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
To smutna lektura. Niektóre z opinii premiera Glińskiego mogą wynikać z nieznajomości faktów.