Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Fundacja Wspomagania Wsi jest jedną z największych organizacji grantodawczych. Jej budżet w 2008 r. zamknął się kwotą prawie 42 mln zł, a różnorodne programy realizowane były w całej Polsce. O działalności Fundacji rozmawiamy z Justyną Duriasz - Bułhak, która w FWW zajmuje się konkursami internetowymi dla młodzieży i jednym z programów dotacyjnych oraz Klarą Malecką, odpowiedzialną za program „Budowanie społeczeństwa informacyjnego - e-VITA”.
Działamy na rzecz społeczeństwa obywatelskiego
Klara Malecka (K.M.) – Naszym przewodnim hasłem jest wspieranie inicjatyw mieszkańców wsi. Zależy nam, aby ludzie zaangażowali się w działania, które w efekcie pozwolą poprawić jakość ich życia w bardzo różnych sferach. Ale nie robimy nic za nich, tylko wspieramy to, co sami wymyślą, to czego chcą i co sami robią.
Reklama
Justyna Duriasz-Bułhak (J.D.-B.) – Oczywiście, mając konkretne programy, pokazujemy partnerom w jakich kwestiach można się do nas zwrócić o wsparcie. Często ludzie w Warszawie myślą, że skoro jesteśmy Fundacją Wspomagania Wsi, to zajmujemy się rolnictwem. Ale tak nie jest. Zajmujemy się ludźmi na wsi, nie dlatego że są rolnikami, ale dlatego, że tam mieszkają. Staramy się wspierać aktywnych obywateli, którzy żyją na wsi. Niektóre z naszych dużych i kapitałochłonnych programów, jak np. „Mikropożyczki” mają na celu pomoc w znalezieniu pozarolniczych źródeł dochodów. Osoba, otrzymując taką pożyczkę, może założyć np. zakład fryzjerski, firmę transportową, sklep.
K.M. – Zresztą początki Fundacji Wspomagania Wsi też wiązały się z działaniem obywatelskim, czyli komitetami budowy wodociągów, a później kanalizacji. Były to zadaniowe i celowe działania, ale prowadzone przez komitety społeczne.
J.D.-B. – Myślę, że ludzie na wsi są świadomi swojej obywatelskości, angażują się, choć raczej nie nazywają tego zaangażowania w kategoriach stosowanych przez socjologów. Obywatel, to człowiek aktywny, a mieszkańcy małych wiosek są zmuszeni tak naprawdę do dużo większej aktywności na rzecz poprawy warunków życia, swojego i swoich sąsiadów niż ludzie w mieście. Jeżeli chcą naprawy drogi, to często muszą się bardzo starać i przekonać wójta, żeby tę drogę naprawił, o ile oczywiście jest to droga gminna. Tak samo jest, gdy chcą mieć oświetlenie, kanalizację, przedszkole dla swoich dzieci – muszą się angażować. Pracując w FWW często jeżdżę do małych miejscowości i widzę wielu ludzi tam mieszkających jako znacznie aktywniejszych obywateli niż np. moi sąsiedzi w Warszawie czy okolicach.
W ostatnich latach obserwujemy też ciekawe zjawisko – chodzi o przechodzenie ludzi z lokalnych organizacji pozarządowych do samorządu. Znam przypadki, gdzie osoby związane z trzecim sektorem weszły do samorządów nawet jako wójtowie. I mogę powiedzieć, że to może mieć świetny wpływ na rozwój społeczności lokalnej. Część ludzi inaczej widzi przedstawicieli władzy, którzy wyrośli w organizacjach i chętniej z nimi współpracuje. A tacy wójtowie czy radni mają z kolei trochę inną wrażliwość – rozumieją rolę organizacji pozarządowych i umieją sobie dobrze z nimi ułożyć współpracę, a także mądrze wspierać organizacje ku pożytkowi społeczności. W taki sposób też z pewnością rozwija się świadomość obywatelska.
Chcemy osiągnąć
J.D.-B. – Zależy nam na tym, aby coraz więcej ludzi na wsi miało poczucie, że dużo od nich zależy, że mogą wiele rzeczy dla siebie zrobić – czy to zdobywać edukację, rozwijać infrastrukturę czy zorganizować w swojej wsi życie kulturalne, które niekoniecznie będzie odbiegało poziomem od tego, co jest dostępne w większych ośrodkach. Zależy nam, aby mieszkańcy wsi zrozumieli, że postawa roszczeniowa nie przynosi rezultatów i żeby byli gotowi sami działać. Często mają już świadomość, że wielu rzeczy nikt za nich nie zrobi. Jeśli, nawet jedna gmina w okolicy, dzięki aktywności swoich mieszkańców, niekoniecznie też działających w organizacjach, wyróżnia się na tle innych gmin w powiecie, to promieniowanie takiego miejsca jest bardzo widoczne. Wierzymy, że wspierając aktywnych, wspieramy rozwój takich miejsc.
K.M. – Widzimy też bardzo wyraźnie, że rozwój w jakiejkolwiek dziedzinie, czy to kulturze, czy to w edukacji, czy w przedsiębiorczości wymaga tego, aby pojawili się w lokalnej społeczności pasjonaci, liderzy, którzy pociągną za sobą innych. To, oczywiście nie jest nic odkrywczego, ale właśnie jednym z naszych głównych celów jest wspieranie takich osób, żeby nie wypaliły się za szybko. Między innymi dlatego robimy coroczne spotkania w Marózie, podczas których ludzie uczą się różnych rzeczy, ale głównie są ze sobą, wymieniają się doświadczeniami i „ładują akumulatory”.
Przeciwdziałamy K.M. – Przeciwdziałamy wykluczeniu mieszkańców wsi głównie w zakresie edukacji i dostępu do infrastruktury mówiąc ogólnie, ale w dzisiejszych czasach przede wszystkim infrastruktury teleinformatycznej i możliwości oraz umiejętności jej wykorzystania. Program „e-Vita”, który prowadzimy razem z Polsko - Amerykańską Fundacją Wolności, przeciwdziała tzw. cyfrowemu wykluczeniu, czyli wykluczeniu z możliwości korzystania z wiedzy, komunikacji, różnych usług a nawet pracy, która też jest dostępna poprzez sieć.
J.D.-B. – Można powiedzieć, że Fundacja przeszła drogę od wody i kanalizacji, które zakładano na wsi dwadzieścia lat temu, do Internetu. Dwadzieścia lat temu dobrem cywilizacyjnym, bez którego trudno było sobie wyobrazić życie była dobrej jakości bieżąca woda, teraz takim dobrem jest właśnie Internet.
K.M. – Ale z Internetu jest trudniej korzystać niż z wody i w związku z tym potrzeba więcej działań edukacyjnych z tym związanych. Chociaż z wodą też prowadziliśmy działania edukacyjne dotyczące np. oczyszczalni czy ekologii. Teraz prowadzimy m. in. szeroko zakrojone szkolenia: „Internet dla seniora”. Już wiele tysięcy starszych osób na wsiach zostało przeszkolonych i nauczyło się korzystać z sieci.
J.D.-B. – Koniecznie jeszcze trzeba powiedzieć o edukacji. Wykluczenie, jeśli chodzi np. o edukację przedszkolną jest na terenach wiejskich bardzo duże. A potrzeby są ogromne. Dlatego kontynuujemy we współpracy z Fundacją Komeńskiego program „Kluby przedszkolaka na wsi”. Prowadziliśmy go od końca 2006 r. w dwóch województwach ściany wschodniej – na Podlasiu i na Lubelszczyźnie. We współpracy z gminami założyliśmy 62 małe przedszkola. Objęliśmy tym programem ponad 900 dzieci. A największym sukcesem jest to, iż mimo zakończenia finansowania zewnętrznego ze środków EFS, wszystkie kluby nadal działają i są już prowadzone przez gminy.
Z kolei konkursy internetowe dla młodzieży, to pokazanie młodym mieszkańcom wsi również potencjału i edukacji nieformalnej i inspirowanie ich do tego, żeby skorzystali z możliwości, jakie kryją się w sieci.
Wspieramy K.M. – Wspieramy przedsiębiorczość mieszkańców wsi, np. poprzez program mikropożyczkowy lub przez dotacje. W zeszłym roku był np. konkurs związany z bioróżnorodnością oraz konkurs „Nasza wieś naszą szansą”. Chodziło o takie społeczne przedsięwzięcia, które miały prowadzić do powstania jakiejś inicjatywy przynoszącej nowe źródło dochodów. Trochę podobny cel miał program robiony w ramach EQUAL, związany z tworzeniem wiosek tematycznych, pobudzający do aktywności lokalne społeczności. Wspieramy też inicjatywy mieszkańców wsi w zakresie społecznym, wymagające porozumienia między ludźmi i wspólnego działania. A jednym z największych programów pod względem finansowym jest program wspierania świetlic. Nie tylko ich remontów, ale działań prowadzonych w tych świetlicach. Ideą jest tworzenie centrów, w których można się spotkać, a także skorzystać z Internetu i ze zgromadzonych tam np. książek.
J.D.-B. – Wspieramy też organizacje wiejskie w zdobywaniu umiejętności „technicznych”. Od wielu lat prowadzimy szkolenia dla przedstawicieli organizacji działających w małych miejscowościach dotyczące np. planowania przedsięwzięć, pisania projektów, zdobywania na nie środków i ich poprawnego wykorzystywania. Te szkolenia cieszą się olbrzymią popularnością. A mniej więcej pół roku temu wprowadziliśmy szkolenia związane z aspektami prawnymi i księgowymi działania małych organizacji. To są podstawowe rzeczy, zazwyczaj zaniedbywane, więc tym bardziej potrzebne aktywnym ludziom.
Najtrudniejsze we współpracy z organizacjami jest... K.M. – Największym problemem są różnice w kulturze organizacyjnej pomiędzy dużymi instytucjami grantodawczymi, przede wszystkim państwowymi i samorządowymi, dysponującymi środkami europejskimi, a małymi wiejskimi organizacjami, lokalnymi samorządami i naszą fundacją. To są różne style pracy, inne trochę priorytety, ale przede wszystkim różnica w sprawach operacyjnych. Chodzi o kwestie np. podejmowania decyzji, podejścia do zmiany, elastyczności. Mamy też problem, jeśli chodzi o kwestie finansowe i rozliczeniowe – wiele lokalnych organizacji trochę inaczej podchodzi do pieniędzy niż duże instytucje. Z jednej strony podchodzą bardziej praktycznie. Często słyszymy, że jeżeli organizacja nie wykorzystała wszystkich środków na coś, co było umieszczone w budżecie, a potrzebne są pieniądze na inne rzeczy, to na logikę i na zdrowy rozsądek można przesunąć te fundusze, aby kupić daną rzecz i nie ma problemu. A tak nie można. Ponieważ realizujemy również programy finansowane ze środków zewnętrznych, w tym europejskich, musimy być w porządku wobec instytucji, które dają nam pieniądze. I tutaj zaczynają się schody, bo wiadomo, że są to często bardzo sztywne reguły, czasem też zmieniające się w trakcie trwania programów.
J.D.-B. – Często znajdujemy się pomiędzy młotem, a kowadłem. Kiedy np. przez dwa lata prowadziłam program przedszkolny, gdzie z jednej strony znajdowało się Ministerstwo Edukacji, my pośrodku, a na dole gminy – było naprawdę bardzo trudno. W Ministerstwie Edukacji czasem przesunięcie 5 zł między rubrykami budżetu wymagało aneksu do umowy. A to z punktu widzenia osób od oświaty pracujących w gminie czy pań nauczycielek prowadzących przedszkole było rzeczą niewyobrażalną, że nie można tak po prostu wydać pieniędzy na to, na co potrzeba, i np. z kategorii kredki przenieść coś do kategorii półki, skoro kredek jest akurat teraz pod dostatkiem, a potrzebuje się półek.
K.M. – Ale jeśli chodzi o nasze fundusze, jesteśmy bardziej elastyczni.
W tym roku dążymy do J.D.-B. – Nie mamy specjalnych innych dążeń w tym roku niż np. dwa lata temu. Naszym dążeniem jest ciągła modyfikacja długofalowych programów czy konkursów, które prowadzimy od lat, tak żeby lepiej służyły tym, do których są skierowane.
K.M. – Mamy też jeden nowy pomysł. Chcemy, wspólnie z Collegium Civitas, uruchomić Wszechnicę i udostępniać poprzez Internet w formie wykładów mieszkańcom wsi wiedzę, która jest w głowach mądrych ludzi z Collegium.
J.D.-B. – Ale oprócz wykładów, na stronie Wszechnicy planujemy także np. rozbudowane linkownie. Zresztą, Wszechnica ma się rozwijać. Nie chcemy, aby była ona wyłącznie zbiorem wykładów, których będzie można wysłuchać. Zależy nam, aby było to miejsce, w którym można dowiedzieć się wielu różnych rzeczy dotyczących współczesnego świata np. z zakresu socjologii, polityki, prawa, społeczeństwa, a nawet terroryzmu. W pewnym momencie może uda się nam również stworzyć możliwość słuchania wykładów w czasie rzeczywistym.
K.M. – Chcielibyśmy, aby odbywały się spotkania w świetlicach wiejskich, w których jest dobre łącze z Internetem i żeby zebrani ludzie mogli na żywo uczestniczyć w wykładzie odbywającym się w tej samej chwili w Collegium Civitas w Warszawie. Żeby poprzez sieć, na równi z osobami siedzącymi na sali wykładowej mogli też np. zadawać pytania. To są jeszcze marzenia, ale o marzeniach warto mówić, bo przynajmniej wiemy w jakim kierunku idziemy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.