Fundament zmian. Nie mówmy o konsultacjach – mówmy o dialogu
(PAP) - Obecnie mamy wiele zgłaszanych publicznie wątpliwości co do bezpośrednich wyborów wójta i burmistrza – mówi prezydencki minister Olgierd Dziekoński. Z sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta rozmawiamy o projekcie ustawy samorządowej.
Katarzyna Kubicka-Żach: Rok temu prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że nie zamierza forsować projektu ustawy bez szans jej przeprowadzenia. Czy projekt ustawy o współdziałaniu w samorządzie po przebudowie ma większe szanse na uchwalenie?
Stowarzyszenia, organizacje i inne podmioty, również samorządowe, wniosły jednak sporo uwag także i do tej drugiej wersji projektu.
- I te uwagi, po zakończeniu tej tury konsultacji, która właśnie się kończy, chcemy zebrać i na ich podstawie dokonać zmian w projekcie.
Czego te zmiany mogą dotyczyć?
- Na pewno konieczności usytuowania w ustawie formy konwentu powiatowego. Wydaje się bowiem wątpliwe, czy w sytuacji, w której w prawie 60 proc. powiatów takie konwenty działają, konieczne jest normatywne regulowanie tej problematyki. Nie należy wkraczać tam, gdzie rzeczywistość sama potrafi znaleźć trwałe rozwiązania, które dobrze funkcjonują.
Właśnie, nasi Czytelnicy sygnalizowali niejednokrotnie, że wiele z rozwiązań, które proponujecie Państwo w ustawie, już funkcjonuje. Samorządy współdziałają, pozwalają też swoim mieszkańcom współdecydować. Po co więc akt prawny, który wiele nowego nie wnosi?
– Po pierwsze – ta ustawa wnosi wiele nowego w regulacjach fundamentalnych dotyczących samorządu terytorialnego, jak choćby potwierdzenie, czy zredefiniowanie roli samodzielności władz samorządowych. Proszę zwrócić uwagę, że to zasadnicza kwestia, bardzo często dzisiaj kwestionowana w praktyce przez regionalne izby obrachunkowe czy nadzór wojewodów.
Przy okazji warto zauważyć, że ustawa ma trzy obszary: kwestie legislacyjne związane z relacjami obywatel-urząd, dalej to, co wiąże się ze współpracą między samorządami i wreszcie to, co tyczy się możliwości realizowania przez samorządy polityki rozwoju. Charakterystyczne jest, że dyskusja dotyczy z reguły części związanej z relacjami obywatel – urząd, odbieranej często jako my-oni. Wydaje się, że mamy tu dwie kwestie do rozwiązania i to, co pani powiedziała, jest bardzo ważne z tego względu.
Mianowicie czy to, że w niektórych samorządach jakaś praktyka ma miejsce, a w innych nie, ma oznaczać, że mamy czekać, aż jednostki, które tego nie stosują dorosną do tej możliwości? Czy też mamy im powiedzieć: jeżeli nie robicie tego, co inni, to znaczy, że wasi obywatele są w jakiś sposób wykluczeni przez lokalną władzę. Czy to oznacza, że obywatele są za mało zorganizowani, za mało aktywni? Być może tak, ale w takim razie ośmielmy ich, pokażmy, że to może działać poprzez normę prawną.
Często powstaje pytanie czy wyniki konsultacji są wiążące dla organu, który je prowadził. I mamy dwa punkty widzenia: ci, którzy zgłaszali uwagi mówią: „tak, są wiążące”. Natomiast ci, którzy organizują proces konsultacji mówią: „nie”. My w tej ustawie przesądzamy – nie, nie są wiążące.
To reguluje relacje dialogu. Nie mówmy o konsultacjach – mówmy o dialogu. Kiedy używamy słowa konsultacje to znaczy, że ktoś kto pewnie wie, ma jakiś pomysł, pyta kogoś, kto być może nie wie. A tu chodzi o rozmowę, z której wyciągamy pewne wartości dla lepszego funkcjonowania. Wydaje się, że to, czego nam brakuje w życiu publicznym, to więcej dialogu.
Są głosy, że dalsze formalizowanie samorządu może ograniczyć jego swobodę i samorządność obywateli. Co Pan na to?
– Formalizowanie samorządu nie jest potrzebne i dlatego właśnie regulacje, które proponujemy, opierają się w znaczącej części na możliwości samoregulacji samorządu w drodze uchwał rady. Oczywisty wydaje się obowiązek informowania obywateli przez lokalną władzę o jej zamiarach. To jest właśnie wysłuchanie obywatelskie. Jednak jak się ma ono odbywać, w jakim trybie, niech zadecyduje o tym samorząd.
Jednocześnie mówimy w ustawie, że potrzebna jest inicjatywa obywatelska. Obecnie obywatele mają ustawowe prawo zgłaszać inicjatywę do Sejmu, a prawo nie gwarantuje tego mieszkańcom gmin. Tylko niektóre gminy wprowadziły takie regulacje.
Jeżeli samorząd nie wprowadził takiego obowiązku powstaje pytanie – jaka jest podstawowa liczba obywateli, która powinna podpisać inicjatywę obywatelską. W projekcie mówimy – niech to rada gminy ureguluje, a jeśli nie – prawo to jest naszym prawem obywatelskim uczestniczenia w dialogu. Wtedy stosowane są regulacje ustawowe.
Dajemy więc pełną swobodę samorządności. Jednak jeżeli władza publiczna nie chce dialogu, musi być w pewien sposób do tego zobowiązana.
Pan prezydent wspomniał też, że będzie dążył do bezpośrednich wyborów na wszystkich szczeblach samorządu.
– Pan prezydent mówił o wyborach w organach stanowiących, o wyborach bezpośrednich w tzw. jednomandatowych okręgach wyborczych. Taki projekt ustawy jest przez nas przygotowywany i chcemy go zgłosić. Jednak aby projekt ustawy został zgłoszony skutecznie, musi być przeanalizowany pod kątem zbudowania większości parlamentarnej, która taki projekt by zaakceptowała.
Pojawiają się pytania dlaczego w projekcie ustawy nie został wprowadzony bezpośredni wybór starosty. Dlaczego?
– Wydaje mi się, że w pierwszym etapie powinniśmy powiedzieć, jak ma wyglądać funkcjonowanie w pełni wyborów bezpośrednich w starostwach i w miastach na prawach powiatu, a potem spróbować zastanowić się, czy i w jakim zakresie wybór bezpośredni starosty jest celowy i możliwy.
Proszę jednocześnie zwrócić uwagę, że obecnie mamy wiele zgłaszanych publicznie wątpliwości co do bezpośrednich wyborów prezydenta, wójta i burmistrza. Szeroko dyskutowany raport prof. Hausnera pokazuje, że ta propozycja zaczyna być kwestionowana.
Proponujemy zatem w naszej ustawie usytuowanie starosty jako jednoosobowego organu wykonawczego wybieranego przez radę powiatu i zostawiamy możliwość bezpośredniego wyboru na później, kiedy będziemy mogli przetestować, jak funkcjonuje jednoosobowa formuła odpowiedzialności starosty w radzie powiatu. Nawiasem mówiąc, będzie on trudniej odwoływany ze względu na wprowadzone dodatkowe regulacje dotyczące możliwości odwoływania przez radę.
Dwa lata po pojawieniu się pierwszej wersji ustawy prezydenckiej powstał projekt ustawy samorządowej w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, której pewne zapisy są zbliżone. Nie obawia się Pan, że ta druga ustawa może stać się konkurencją i zagrozić projektowi prezydenta np. w dalszym procedowaniu w Parlamencie?
– Nie, i bardzo się cieszymy, że działania Kancelarii Prezydenta są w jakiś sposób inspiracją dla działań rządu. Pan prezydent zresztą zawsze powtarzał, że tak widzi swoją rolę. Tu nie o to chodzi, żeby się ścigać i tworzyć konkurencję i nie postrzegamy tej inicjatywy jako konkurencji.
Widzimy, że jest to pewnego rodzaju kontynuacja tych regulacji, które są zawarte w propozycji ustawy prezydenckiej. Zakładamy też, że poziom zaawansowania konsultacji społecznych, które były prowadzone wokół naszego projektu, czyni te rozwiązania na tyle dojrzałymi, że będą gotowe do skierowania w dosyć szybkim trybie do Parlamentu.
Czyli kiedy? Czy jest ustalony harmonogram działań?
– Tak szybko, jak szybko będziemy w stanie odpowiedzieć na uwagi zgłoszone w procesie konsultacji i dokonać odpowiednich zmian w projekcie. Jeszcze nie wszystkie opinie napłynęły. Sądzę, że na ustosunkowanie się do zgłoszonych uwag potrzebujemy nie więcej niż miesiąca. Wszelkie zmiany będą wprowadzane w trybie pilnym, co oznacza, że do Sejmu projekt trafi tej wiosny. Mamy też nadzieję, że ustawa zostanie uchwalona do końca tego roku.
Projekty ustaw regulujących ustrój samorządu powstają w różnych ośrodkach – Kancelarii Prezydenta, ministerstwie administracji. Czy uważa Pan, że to dobrze? Czyją to powinno być domeną?
– Konstytucja rozstrzyga, kto ma w Polsce uprawnienia wniosków legislacyjnych. Jest to oczywiście rząd, Sejm, prezydent i obywatele. Prezydent działa na rzecz lepszego funkcjonowania państwa, państwa dla obywateli. Jeżeli dodatkowo traktujemy zobowiązanie na rzecz budowania lepszego funkcjonowania samorządu jako jedno z istotnych zadań, jakie stoją przed panem prezydentem, to oczywiste, że nie może on nie podnieść takiej inicjatywy. Chce to jednak robić w sposób bardzo odpowiedzialny i dlatego ten długi proces poważnych konsultacji.
Wydaje się, że to naturalne, że prezydent korzysta ze swojej prerogatywy konstytucyjnej. Cieszymy się również, że nowopowstałe Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji stara się być aktywne we wszystkich działaniach na rzecz poprawienia funkcjonowania administracji samorządowej.
Czy nie ma ryzyka, że powstanie pewien bałagan legislacyjny?
– Nie sądzę, że powstaje tu bałagan legislacyjny. Proszę pamiętać, że projekt prezydencki jest projektem aktu legislacyjnego w pełni przygotowanego, a projekt MAC jest obecnie na etapie założeń. Podejmuje pewne kwestie, które są zaproponowane w projekcie prezydenckim, ale też inne problemy, którymi świadomie my nie chcieliśmy się zajmować, jako sprawami będącymi bardziej w zakresie poszczególnych resortów.
Proponowana w projekcie publikacja w BIP zakłada rozszerzenie obowiązków informacyjnych samorządów. Pojawiają się w związku z tym też negatywne uwagi dotyczące głosowania imiennego. W jakim celu takie zapisy powstały?
– Formuła głosowania imiennego jest następstwem fundamentalnego prawa obywateli do informacji, w jaki sposób wypełniają mandat wybrani przez nich przedstawiciele organów stanowiących. Mamy prawo wiedzieć i oczekiwać, że będziemy informowani, jak oni głosują, a taka forma to jedyny na to sposób.
Chodzi tu więc zarówno o to, co jest istotą kontraktu demokratycznego – wybieramy kogoś, kto deklaruje nam pewne postawy i chcemy zobaczyć, czy swoje deklaracje realizuje w czasie sprawowania mandatu. A poza tym - jeżeli głosowania poselskie są rejestrowane, to dlaczego głosowania radnych nie miałaby być?
A co z kwestią obniżenia progu referendum samorządowego? Samorządowcy obawiają się, że mała grupa mieszkańców może sparaliżować prace samorządu. Z drugiej strony są mieszkańcy – oburzeni taką postawą.
– Konstytucja nie mówi o progach w odniesieniu do referendum lokalnego. Jeżeli mamy referendum i ktoś jest za zmianą, a ktoś przeciw, to dyskusja w trakcie dialogu przedreferendalnego jest taka: my chcemy coś osiągnąć, a przeciwnicy nie. Przeciwnicy mówią – nie idźmy na referendum, kwestionujmy demokrację. W obecnej konstrukcji progu zawarta jest, paradoksalnie, możliwość sprzeciwu wobec demokracji. A dialog wymaga przedstawienia racji i przekonania do nich.
Nasza propozycja zawiera bardzo istotną kwestię – jeżeli wyniki referendum mają wpływ na kształt budżetu miasta – powodują konieczność dodatkowych wydatków – to rada gminy sama, bądź na wniosek organu wykonawczego, organizuje referendum w sprawie samoopodatkowania się mieszkańców na rzecz realizowania tej konkretnej inicjatywy. Jeśli wyniki takiego referendum są sprzeczne z wynikami poprzedniego – to poprzednie jest nieważne z mocy prawa.
Zakłada to pełną odpowiedzialność mieszkańców. Wydaje się więc, że konstrukcja referendum z bezpiecznikiem w postaci ponoszenia kosztów przez mieszkańców, jest bardzo dobra dla budowania odpowiedzialności członków wspólnoty na danym terenie.
Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Kubicka-Żach Serwis Samorządowy PAP