Przychodnia Lekarzy Nadziei mieści się na ul. Wolskiej w Warszawie, w malutkim baraku odziedziczonym po budowniczych metra. W tym niewielkim budynku biedni, bezdomni i nieubezpieczeni mogą liczyć na darmową, profesjonalną opiekę lekarską i pielęgniarską.
Większość członków Stowarzyszenia Lekarzy Nadziei to osoby na emeryturze. Są jednak też tacy, którzy pracującą równolegle w państwowych lub prywatnych klinikach. Na Wolską przychodzą często prosto z nocnych dyżurów i przyjmują do ostatniego pacjenta. Aż szesnaście z dziewiętnastu pracujących tam osób to kobiety. Wszyscy oczywiście pracują społecznie, gdyż skromny budżet Przychodni ledwo starcza na pokrycie rachunków za wodę i prąd oraz zakup opatrunków i podstawowych lekarstw.
Niewiele brakowało a straciliby i te niewielkie pieniądze. Finansowani przez dziewiętnaście lat przez Miasto, nagle mieli przestać otrzymywać to wsparcie, gdyż od finansowania leczenia jest przecież NFZ. Sęk w tym, że Fundusz pokrywa koszty leczenia jedynie obywateli ubezpieczonych, a bezdomni naturalnie, w znakomitej większości ubezpieczeni nie są.
Na szczęście zdesperowani lekarze tak długo nie odpuszczali, że ratusz wspólnie z NFZ opracował sposób na finansowanie ich działalności. Oficjalnie Przychodnia funkcjonuje nie jako poradnia medyczna, lecz „Punkt Informacji i Porad dla Osób Bezdomnych realizujący program wspomagający wychodzenie z bezdomności”, a zatrudnione na etat Małgorzata Szewczak i Agnieszki Fill, choć wykonują pracę pielęgniarek, zatrudnione są jako osoby opiekujące się. Pracę pielęgniarek wykonują społecznie, niejako „przy okazji”, gdyż jako opiekunki nie mogą nawet zrobić choremu zastrzyku… To właśnie jeden z efektów kompromisów i konieczności absurdalnego obchodzenia przepisów przez Stowarzyszenie, dzięki którym Lekarze Nadziei mogą wciąż otrzymywać drobne (200 tys. zł rocznie) dofinansowanie z miasta i ciężko pracować – w znacznej większości za darmo.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)