Mówią o niej: rzeczniczka trzeciego sektora. Sama jednak nie lubi mówić o sobie. Woli pozostawać w cieniu, ale gdy organizacjom dzieje się krzywda, nie pozostaje w milczeniu. Od dwóch lat kieruje Fundacją im. Stefana Batorego. Kawę robi sobie jednak sama, bo - jak zapewnia - palma jej nie odbiła.
– Jest pani bardzo zapracowana czy nie lubi wywiadów? – Pytam na wstępie Ewę Kulik-Bielińską. Na to spotkanie czekałem wyjątkowo długo, prawie dwa miesiące – I jedno, i drugie – odpowiada. – Faktycznie, nie lubię mówić na swój temat. Nie uważam siebie za osobę publiczną. One muszą mówić o sobie, udzielać wywiadów, bo dzięki temu stają się bardziej popularne. Ja wolę być w cieniu i raczej robić niż mówić. Poza tym wcale nie jestem ciekawą osobą. – A to, co Pani robi, jest ciekawe? – Tak, moja praca jest bardzo ciekawa.
– Ewa to potworna perfekcjonistka – mówi Magdalena Pękacka, jej wieloletnia współpracowniczka. – Niczego nie robi po łebkach. Robi to całą sobą i tego też wymaga od innych. Czasem sprostanie jej wymaganiom bywa trudne dla ludzi, którzy z nią pracują. Jednak muszę przyznać, że bardzo wiele się od niej nauczyłam – mówi dyrektorka Forum Darczyńców.
– Jaką jest pani szefową? – pytam wprost Ewę Kulik-Bielińską. – Chyba surową. Niestety. Jestem choleryczką. Potrafię szybko się zdenerwować, a potem przepraszać. Poza tym jestem nadmiernie krytyczna, także wobec siebie. – Chyba nie jest aż tak źle? Kawę zrobiła sobie pani sama – dopytuję. – Tak, kawę zazwyczaj robię sobie sama – śmieje się dyrektorka Fundacji. – Pamiętam moich znajomych z czasów opozycji, którzy po 89 roku znaleźli się na rządowych posadach. Gdy zaczęli dzwonić do mnie za pośrednictwem sekretarki, rozumiałam, że władza im odbiła. Robienie kawy czy samodzielne wykonywanie telefonu to nie są rzeczy, przez które spada korona z głowy.
O to, jaka jest, pytam również Piotra Szczepańskiego, prezesa Fundacji Wspomagania Wsi. – Cudownie się z nią współpracuje. Jest asertywna i nigdy nie owija w bawełnę. Niektórym może wydawać się chłodna i niedostępna, ale to tylko dowód na to, że jej nie znają. W rzeczywistości jest miła i ciepła. Gdybym miał w życiu jakiś poważny problem, Ewa jest osobą, do której zwróciłbym się po pomoc.
Dziennikarka. Tłumaczka. Akuszerka
Ewa Kulik-Bielińska kieruje Fundacją im. Stefana Batorego już ponad dwa lata. Wcześniej pracowała jako tłumaczka. Zajmowała się głównie amerykańską literaturę piękną. Przed 1989 rokiem była zaangażowana w działalność opozycyjną. Pracowała jako dziennikarka. – Czasami za tym tęsknię – przyznaje. – Pracując w Fundacji, często muszę pisać lub tłumaczyć. Niestety nie jest to literatura piękna, ale wnioski, plany, opinie, sprawozdania, strategie…
Fundacja, w której pracuje, to szczególna organizacja. Jako jedna z niewielu w Polsce finansuje działania innych organizacji pozarządowych. Filarem jej działania jest bowiem wspieranie pomysłów innych. – Rzecz, która szczególnie podoba mi się w naszej organizacji – mówi Ewa Kulik-Bielińska – to podejście do grantobiorców. Naszą rolą jest wyławianie dobrych pomysłów i pomoc w ich realizacji. To nie my jesteśmy autorami projektów i nie my jesteśmy ich właścicielami. Dając dotacje jesteśmy jedynie – i aż – ich akuszerami.
Misją Fundacji jest wspieranie demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Organizacja pomaga budować społeczeństwo ludzi świadomych swoich praw i obowiązków, angażujących się w sprawy swojej społeczności lokalnej, swojego kraju, a także społeczności międzynarodowej. Czy jest jednak sprawa, na której szczególnie zależy Ewie Kulik-Bielińskiej? – Dyrektor nie powinien narzucać swojej wizji, tego co sam chciałby robić. Nie powinien też dawać odczuć, że jakiś program lubi bardziej niż inne – odpowiada dyrektorka Fundacji.
Rzeczniczka sektora
Nie oznacza to jednak, że nie ma spraw, które szczególnie absorbują jej uwagę. Angażuje się bowiem w działania rzecznicze dotyczące ułatwień formalno-prawnych dla organizacji pozarządowych. Uczestniczyła w pracach nad Ustawą o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie i jak przyznaje, ma poczucie, że do wielu zapisów przyczyniła się osobiście. Do swoich zasług zalicza również utworzenie Forum Darczyńców w Polsce.
– Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że Ewa jest jedną z niewielu osób, jakie znam, o której mogę powiedzieć, że myśli sektorowo. – Co to znaczy? – dopytuję Magdalenę Pękacką. – Nigdy nie przedkłada interesu swojej organizacji nad interes całego sektora pozarządowego. Podczas działań rzeczniczych z jej usta często pada pytanie: „no dobrze, ale co to oznacza dla małych organizacji?”.
Ewa Kulik-Bielińska jest także członkinią zarządu The European Foundation Centre. To europejska federacja zrzeszająca około 300 fundacji z całej Europy. Obecnie federacja lobbuje za przyjęciem rozwiązań, które ułatwiłyby przypływ finansowy pomiędzy fundacjami oraz ujednoliciłyby procedurę przekazywania oraz otrzymywania darowizn pomiędzy organizacjami. – Moje członkostwo w zarządzie federacji to dla mnie duża satysfakcja. Jestem tam głosem nie tylko polskich fundacji, ale również fundacji z pozostałych krajów środkowo-wschodniej Europy. To duże wyróżnienie dla naszej fundacji, ale też dla całego polskiego sektora pozarządowego.
Nie wszystko się udało
Przyznaje, że na swoim koncie ma także kilka porażek. Na początku lat dwutysięcznych próbowała pozyskać finansowe wsparcie amerykańskiej Polonii dla Fundacji im. Stefana Batorego. Jak sama przyznaje, te starania zakończyły się totalna klapą.
Nie udało jej się również powiększyć grona osób przekazujących Fundacji 1 proc. podatku. Wpływy te finansują program Równe Szanse, którego celem jest wyrównywanie szans edukacyjnych uczniów z małych miejscowości oraz środowisk niezamożnych. W pierwszym roku funkcjonowania mechanizmu 1 proc. organizacja zebrała około 600 tys. zł. W kolejnych latach otrzymywała nieco mniej – około 400 tys. zł. W obecnym roku Fundacja zanotowała jednak wyraźny spadek. – Odnotowały go wszystkie organizacje, które nie prowadzą indywidualnych subkont – tłumaczy Ewa Kulik-Bielińska. – Nie prowadzimy subkont ani nie użyczamy swojego statusu OPP innym instytucjom. Naszym zdaniem kłóci się to z ideą pożytku publicznego i jest niezgodne z duchem – jeśli nie literą – prawa.
– Jest pani prawdziwą idealistką, mam rację? – Naprawdę tak pan uważa? Chciałabym być idealistką. Czasem mam wrażenie, że jestem bardziej realistką, jednak zdecydowanie wolę być idealistką.
Źródło: inf. własna ngo.pl