Młodzież z elbląskiego Zatorza chce coś zmienić. I kiedy zima oddaje stery wiośnie, kiedy na zewnątrz zwykle wita nas chlapa i szarość, w ich dzielnicy królują już kolory, o które zadbali sami. Nie mogą mówić, że u nich nie da się nic zmienić – bo skoro udało się z graffiti, udać się może też z czymś, co w ich życiu jest ważniejsze.
– Chyba w każdym mieście niestety Zatorze kojarzone jest pejoratywnie – przyznaje Tomasz Cybulski, nauczyciel religii w Gimnazjum nr 7 w Elblągu, który wychowawczo wziął pod swoje skrzydła tutejszą „trudną” młodzież. – Chcemy pokazać, że Zatorze nie jest dzielnicą ludzi wypaczonych. Tu mieszkają ludzie, którzy też mają coś do powiedzenia.
Mieszkanie na dzielnicy to wyzwanie
Patrząc na społeczną mentalność, ta dzielnica ma wyżej postawioną poprzeczkę od pozostałych, w walce o dobrą reputację i przychylne spojrzenie innych mieszkańców, a czasem i włodarzy. Dla elbląskich zatorzan ta sytuacja nie jest już wytłumaczeniem wszelkich braków dzielnicy, ale motywacją, żeby znów postarać się o coś nowego. Zaczęli ponad dwa lata temu wspólnym świętowaniem przy drzewku bożonarodzeniowym. Później było rozpalanie zatorzańskiego serca na walentynki, rodzinny festyn. I tak każdego roku udaje im się wspólnie przygotować kilka wydarzeń, podczas których pokazują, że chcą dobrej rzeczywistości wokół siebie. To już duży krok, przez który pozostałe dzielnice zostają w tyle, bo zwykle robią nadal swoje nic.
Ale aktywność mieszkańców tej dzielnicy nie oznacza, że problemów tu brak. Dlatego w 2011 roku, z inicjatywy i przy udziale Stowarzyszenia ESWIP prowadzącego Ośrodek Wspierania Inicjatyw Ekonomii Społecznej, zawiązało się tu partnerstwo organizacji, placówek i instytucji działających na tym terenie – w myśl zasady, że wspólnie będzie im łatwiej zabrać się za lokalne problemy. W efekcie za nimi są wydarzenia wspomniane wyżej. Partnerstwo na Rzecz Rozwoju Zatorza pozwoliło też poszczególnym jego członkom nabrać wiatru w żagle i zadbać o aktywność w skali mikro. Jednym z nich jest Gimnazjum nr 7, do którego uczęszcza tutejsza młodzież.
Szkoła niezwykła, bo zatorzańska
Podczas gdy w „zwykłych” szkołach marzeniem nauczycieli jest to, by dzieciaki się uczyły, tak tutaj wychowawcy zachodzą w głowę co zrobić, żeby młodzież w ogóle chciała do szkoły przychodzić. „Mój wujek siedział, mój ojciec siedział… Myśli pan, że mnie spotka co innego?” – tego typu wypowiedzi, które padają z ust młodych, niestety coraz mniej zaskakują. To spore wyzwanie przed chcącymi zmian nauczycielami, którzy mimo dużego wykluczenia swoich wychowanków, pokładają nadzieję w ich przyszłości. Czują, że w tej małej placówce jest jedna z ostatnich szans, jakie mogą trafić się tym młodym ludziom, zanim zaczną dorosłe życie – oby lepsze od tych, które jak etykietę przykleiło im społeczeństwo.
Zmiany zacząć można w każdej chwili. Jeśli mamy do czynienia z młodym człowiekiem, który dobrego wzorca w rodzinie nie miał, sprawa staje się trudniejsza. Bo nie dość, że musi nauczyć się na nowo zaufać któremuś z dorosłych, to jeszcze konsekwencją tego ma być zmiana wygodnych przyzwyczajeń. Walka z „nie chce mi się”, „po co mi to?”, „i tak nie będzie dla nas pracy” do łatwych nie należy. Dlatego zaczynać trzeba od małych kroków. Dzięki pracy z animatorem ESWIP – Małgorzatą Woźną – pierwszy taki postawił nauczyciel religii, angażując młodych w pracę. A by była ona do wykonania, by towarzyszyły jej chęci, postanowił zacząć od spraw, które są młodym najbardziej bliskie. Skoro i tak przerwy lekcyjne spędzają pod swoim ulubionym murem budynku szkoły, to niech sami zadbają o to, by wyglądał on lepiej niż dotychczas. Szansę na to stworzył projekt Stowarzyszenia ESWIP. W ramach ogłoszonego konkursu wyłonione zostały najciekawsze pomysły, które – wraz z zatorzańskim – sfinansowane zostały z Funduszu Inicjatyw Sąsiedzkich.
Pierwszy projekt młodzieży
Kiedy pojawiły się spreje, pędzle i farby, przyszedł czas i na projekt graficzny. Później była konsultacyjna i praktyczna pomoc nauczyciela od plastyki i wspólne malowanie. W ciągu dwóch dni powstało graffiti. I nieważne, że za oknem było wówczas ok. -10 st. Grupka pracujących nad projektem młodzieży szybko podzieliła się zadaniowo. Malowali na zmiany, był nawet chłopak, który zadbał o ciepłą herbatę i kanapki – przynosił z domu dla swoich koleżanek i kolegów. Sami więc znaleźli sposób, by podgrzać zimową atmosferę i doprowadzić swoje dzieło do końca. A po skończonej pracy… nie zdążyło minąć pół godziny, a już wracali pod swój szkolny murek. Tym razem po to, by jeszcze raz dumnie spojrzeć na swoje dzieło i pochwalić się tym, którym niechęć odebrała udział we wspólnym wydarzeniu.
– Nie jest to na pewno bohomaz. Mnie się podoba, ale to jest subiektywna ocena – śmieje się Tomasz Cybulski, którego również można było spotkać ze sprejem w ręku pod budynkiem szkoły. Widoczny na murze dziś Mario (kultowa postać z gier komputerowych) pojawił się tu nieprzypadkowo. Mario bowiem łączy pokolenia i to właśnie podkreślają młodzi, kiedy opowiadają o swoim projekcie i udziale w nim właśnie tej postaci. Być może nie chodzi tylko o to, by odwoływać się do miłych skojarzeń (bo kto nie lubił sobie czasem pograć?). Może chodzi o łączenie, o wyciąganie ręki od młodych, którym zachciewa się chcieć, do starszych, którym tej energii trochę brak…
Pomysły nadal się rodzą
– W drugim semestrze chcemy zrobić teledysk o Zatorzu – mówi dumnie nauczyciel Gimnazjum nr 7. – I to też jest pomysł młodzieży. To oni przygotują scenariusz i chcą mieć swój udział przy montażu materiału. Niektórych tutaj ten temat bardzo interesuje. Poza tym szykujemy się do przygotowania piosenki o Zatorzu, razem z teledyskiem, który odda klimat tej dzielnicy. Jak już zaczęliśmy, to teraz idziemy po całości!
Złapane w żagle wiatry póki co zapowiadają dobrą wyprawę po nowe i lepsze. Pokazują też, że młodym czasem łatwiej i na prostych przykładać pokazać przedsiębiorczość, by mogli ją stosować w swoim dorosłym życiu. Bo problem wykluczenia społecznego, o którym często mówi się w kontekście bezrobotnych dorosłych, nie zaczyna się w momencie utraty pracy czy życiowego zakrętu. To kwestia podejścia do życia i siły osobowości, które kształtują się od maleńkiego.
Źródło: Stowarzyszenie ESWIP