Chyba każdy, kto wchodzi w interakcje społeczne, doświadczył nierównego traktowania, bądź też – świadomie lub nie – sam kierował się w osądach krzywdzącymi stereotypami. Jak twierdzą eksperci z organizacji, decydującą rolę odgrywa tu świadomość, dopiero w drugiej kolejności – „twarda” wiedza, znajomość prawa. Czy szkolenia antydyskryminacyjne mają szansę znacząco wpłynąć na zmianę postaw?
Szkolenia antydyskryminacyjne
Obecnie w Polsce edukację antydyskryminacyjną prowadzą przede wszystkim organizacje pozarządowe: Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej, Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego (PTPA), Stowarzyszenie Interwencji Prawnej (SIP), Fundacja Ocalenie, Instytut Spraw Publicznych i wiele innych, także mniejszych, lokalnie działających organizacji.
Kogo szkolą? Najprostsza odpowiedź brzmi: wszystkich. Karolina Mazurczak z SIP wspomina: „Szkoliliśmy urzędników, pracujących bezpośrednio z odbiorcami naszych działań, a więc pracowników wydziału obsługi mieszkańców i OPS-ów. Po pewnym czasie poszerzyliśmy ten krąg o osoby z innych jednostek, m.in. o Straż Miejską”.
Karolina Kędziora z PTPA wylicza: „Wśród uczestników naszych szkoleń wymienić mogę przedstawicieli organizacji pozarządowych, związków zawodowych, firm energetycznych, pocztowych, bankowców, prawników, adwokatów, radców sędziów, hotelarzy”.
Wszyscy eksperci zwracają uwagę, że przy konstruowaniu list uczestników trzeba wykazać się szczególną uważnością.
Krzysztof Śmiszek z PTPA przybliża ten problem: „Często nie mamy wpływu na to, kto zostanie wysłany na szkolenie, ale jeśli możemy tu decydować, staramy się nie organizować wspólnych szkoleń dla pracowników i ich przełożonych. Chodzi o swobodę wypowiedzi i komfort każdego z uczestników warsztatu. Ponadto inaczej przygotowujesz się do szkolenia dla urzędników, inaczej dla restauratorów, a inaczej dla sędziów. Tego typu działalność wymaga nieustannej obserwacji życia społecznego. Bardzo często poruszamy na zajęciach aktualne zagadnienia. Trzeba być na bieżąco w dyskursie publicznym i wychwytywać te kwestie, które mogą leżeć u podłoża mitów na temat grup społecznych”.
Jeśli chodzi o przedmiot szkoleń, mogą one dotyczyć jednej przesłanki dyskryminacji, np. niepełnosprawności czy wieku lub też obejmować szerszy ich wachlarz, jak było m.in. w przypadku SIP-u, który w latach 2013 i 2014 prowadził warsztaty i seminaria poświęcone kwestii dyskryminacji ze względu na pięć różnych przesłanek: kolor skóry i pochodzenie, wiek, płeć, orientacja seksualna, niepełnosprawność.
Opór grupy: rzecz naturalna
Zagadnienie równego traktowania to, wbrew pozorom, trudna materia. Krzysztof Śmiszek tłumaczy: „Jesteśmy przygotowani na opór, bo to jest naturalna reakcja. Jako trenerzy nie możemy tego brać do siebie. Obśmiewanie to naturalna reakcja w sytuacji stresowej. A szkolenie antydyskryminacyjne niejednokrotnie jest sytuacją stresową".
Karolina Kędziora dodaje: „Niektórym trudno się przyznać, że doświadczyli dyskryminacji, innym – że dyskryminowali. Tak czy inaczej jest to więc wiedza trudna. Opór jest wpisany w tego typu zajęcia. Trzeba nauczyć się sobie z tym radzić, albo w ogóle się za to nie zabierać”.
A przykładów niepoważnego potraktowania tematu przez uczestników, lub jeszcze na etapie rekrutacji na warsztaty antydyskryminacyjne jest wiele.
Zresztą co się dziwić stereotypom, skoro do tych przyznają się sami prowadzący szkolenia. Przedstawicieli PTPA zaskoczyło na przykład pozytywne podejście do warsztatów wśród sędziów i prokuratorów, którzy – wbrew oczekiwaniom ekspertów – nie uznali proponowanych zajęć za dziecinadę, ale przeciwnie – ocenili je jako przydatne i interesujące. Nie tyle ważne jest zatem, aby odżegnać się zupełnie od stereotypowania, ale mieć świadomość granicy między stereotypem a uprzedzeniem i pamiętać, że, jak mówi Karolina Kędziora, nigdy nie jest za późno na zmianę.
Oddziaływanie?
Jeśli wziąć pod uwagę wszystko, co powiedziano powyżej, pytanie o oddziaływanie szkoleń antydyskryminacyjnych nasuwa się samo. Czy już teraz można mówić o zmianie postaw, czy trzeba jeszcze poczekać? Najlepszą odpowiedzią są obserwacje poczynione podczas szkoleń.
Karolina Mazurczak wspomina: „Uczestnicy otwierali się, przypominali sobie historie z własnego życia, gdy np. byli świadkami, że ktoś został przy nich dyskryminowany. Zastanawiali się, jak mogli zareagować. Uświadamiali sobie, że każdy może zostać pokrzywdzony przez dyskryminację – np. w przypadku przesłanki, jaką jest wiek – większość z nas się zestarzeje i będziemy oczekiwać traktowania nas na równi z osobami młodszymi, będziemy chcieli mieć równy dostęp do różnych dóbr czy usług”.
Krzysztof Śmiszek zauważa: „Nie mamy szansy śledzić losu uczestników naszych szkoleń, nie możemy więc z całą pewnością powiedzieć, jakie jest ich oddziaływanie, nie licząc opinii zawartych w ankietach ewaluacyjnych. Nierzadko się jednak zdarza, że odbiorcy warsztatów kontaktują się później z nami w celu uzyskania porady. W takich przypadkach efekt warsztatów jest oczywisty. W każdym razie zmianę najłatwiej można zaobserwować w dłużej prowadzonych projektach. Wówczas nierzadkie są przypadki wdrażania pozyskiwanej wiedzy w życie, np. poprzez zastosowanie przez pracodawcę odpowiednich regulacji wewnątrzzakładowych pozwalających na złożenie skargi przez ich pracowników”.
Karolina Mazurczak dodaje: „W mojej opinii efekty projektu zaczęły się pojawiać już w trakcie warsztatów, gdy uczestnicy zaczęli używać adekwatnej terminologii związanej z dyskryminacją i otwarcie wymieniać poglądy nie krytykując czy deprecjonując przy tym kogoś ze względu na to, że ma odmienne od większości pochodzenie czy orientację seksualną”.
O czym świadczą te przykłady pozytywnego oddziaływania szkoleń antydyskryminacyjnych? Na jakim etapie edukacji równościowej jesteśmy – powiedzmy ogólnie – jako państwo?
Never ending story
Złudzeń nie pozostawiają Karolina Kędziora i Krzysztof Śmiszek: „Edukacja antydyskryminacyjna to proces, który będzie trwał. Nie ma momentu, w którym możemy odpuścić. Zmieniają się stereotypy i oczekiwania społeczne, zmieniają się przykłady nierównego traktowania, pojawiają się nowe pola, na których można go doświadczać”.
Ale, jak zwracają uwagę przedstawiciele PTPA, nie ma jednego poziomu, do którego należy dążyć. Nie chodzi o to, abyśmy stali się drugą Szwecją czy Finlandią. Każdy z krajów ma swoje kulturowe i społeczne uwarunkowania, do których należy się dostosować i które należy szanować.
Pewne jest natomiast, że sprawy nie załatwią wyłącznie – mimo iż prężnie działające na polu edukacji antydyskryminacyjnej – organizacje pozarządowe. Karolina Kędziora podkreśla: „Nie może być tak, że organizacje pozarządowe wyręczają państwo. A teraz tak się dzieje. Działania podejmowane z ramienia państwa, to kropla w morzu potrzeb. Dochodzi tu kolejna sprawa: jeżeli wiedza ekspercka jest po stronie organizacji, to niech państwo z tego korzysta, ale na zasadach partnerskich. W Polsce nie ma kultury współpracy decydentów z ekspertami z organizacji pozarządowych: szafuje się ich wiedzą i czasem, nie biorąc pod uwagę, iż powinno to wiązać się z wynagrodzeniem”.
Eksperci na polu edukacji antydyskryminacyjnej wierzą w sens oddziaływania szkoleń kierowanych do osób dorosłych. Mają też na to namacalne dowody. Uważają, iż niezbędne do powodzenia na szeroką skalę tych działań, jest zejście z edukacją równościową niżej – do szkół, a nawet przedszkoli. Ich zdaniem jednak już teraz państwo powinno podejmować więcej działań w zakresie podnoszenia wiedzy i świadomości osób dorosłych. „Zmiana się dokonuje, ale stać nas na to, aby była ona szybsza. Bez wsparcia państwa to się nie wydarzy” – przestrzegają.
Nie tyle ważne jest, aby odżegnać się zupełnie od stereotypowania, ale mieć świadomość granicy między stereotypem a uprzedzeniem…